Rozdział IV

Ruszył na polowanie, niczym myśliwy lata za dzikami w lesie... czy tam sarnami. A własnie, jeszcze była Alex Sarna, która pracowała w firmie obok MyMusic i na liście obecności Joker myślał, że to facet - ALEX w końcu. No ale zdziwił się, jak zobaczył młodziutką kobiecinkę. No ale nie ważne, wróćmy do polowania!

Każdej chciał "zaplusować". Pauli wysprzątał biurko, wszystko poukładał jak należy, przed jej przybyciem zrobił kawę i kupił ciastka, które się okazały stare, ale gest się liczy! Kotełowa otrzymała tabletki do ssania na gardło, bo coś chrypiała i nie mogła śpiewać, a on to uwielbiał przecież! Innym wymienił worki na śmieci na nowe, mimo iż nawet do połowy nie były zapełnione. W łazienkach błysk, 100 razy lepiej w damskiej oczywiście! Ale żadna nie wyczuła podtekstu, tylko potraktowały to jako codzienność, której Joker musi sprostać. Myślał jeszcze wciąż o Ewelaynie, ale nie miał okazji ostatnio nawet iść do galerii, żeby ją spotkać. Zobaczyć chociaż. No cóż, trudno.

Myślał również codziennie o pracy. Jednak nie o obecnej, tylko radiowej. Przechodząc obok studia i słuchając na przykład Kondzia (jednego z prezenterów) myślał sobie, że potrafi lepiej! Niech ktoś mu tylko da szansę! Jednak cholera - jak ktoś ma mu dać szansę, jak nawet o Nią nie zapytał. Myślał, że drzwi przyszłości otworzą się same po uratowaniu ludzi w galerii handlowej, ale jednak spiker w hipermarkecie co pieprzy o promocji na gówniane piwsko i dwa pętka tłustej kiełbachy na grilla, to coś innego niż prezenter w radiu. Trzeba umieć robić wejścia antenowe, obsługiwać sprzęt i znać się na muzyce. Sęk w tym, że wszystko to Joker wiedział. Przynajmniej tak myślał, że wiedział. 

Wracając do domu spotkał Ewelaynę z jakimś frajerem w dresach, czapce z daszkiem i bezzębnym jamnikiem na smyczy. Nie mógł uwierzyć, że może zadawać się z takim pustakiem. Nie to, że wymyśla Jego brak mózgu, ale przechodząc obok słyszał monolog dresa: - No wiesz maleńka, ostatnio szedłem i pokazałem fakulca policji i uciekłem w ch*j! Hy hy hy! Je*ać policje! I ten no... dej no 2 złote, bo bronka bym się napił. No i ona jak zaślepiona jeszcze mu 2 złote dała. Mój boże. Szkoda słów. 

Załamany wrócił do domu, i co się okazało? Jego kundelek się rozchorował i zasrał mu pół mieszkania... - DLACZEGO MAM TAK POD GÓRKĘ! Joker naprawdę i dosłownie póki co miał przesrane. Ani kobiety, ani normalnej pracy, ani spokoju. Ciągle coś... i to nie był koniec. Jak na złość, zapukała do Jego mieszkania EWELAYNA! Zrobiło mu się w momencie mega gorąco, chata zasrana, on ubrudzony tym psim łajnem i może jedna z kobiet Jego życia stoi przed drzwiami i puka mega szybko i głośno. Otworzył i wychylił tylko głowę przez szczelinę i zobaczył co jest grane. Ewelayna miała podbite oko i leciała Jej krew z nosa. 

JASNY GWINT!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top