Rozdział 15: ,,Suknia"

– Och pani Styles! – odezwała się jakaś kobieta, gdy tylko Octavia i Brietta przekroczyły próg salonu sukien. White szybko rozglądnęła się. Mimo tak krótkiego czasu od razu mogła stwierdzić, że ten sklep nie był dla ludzi z majętnością jej pokroju.

– Witaj Rachel – przywitała się Octavia ze swoim zimnym wyrazem twarzy. Jej w tamtej chwili sympatyczny głos kompletnie nie pasował do ostrych rysów twarzy. – To jest Brietta. Wspominałam ci już o tym czego szukamy – mruknęła, zwracając się w stronę White.

– Witam panienko. Najszczersze gratulacje z powodu zaręczyn. – dopiero w tamtej chwili owa Rachel zwróciła większą uwagę Brie. Sprzedawczyni czy może i krawcowa była niewiele niższą od Octavii brunetką. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, którym potrafiła zarazić nawet największego smutasa. No, może prócz Octavii.

– Dzień dobry, dziękuję bardzo – odpowiedziała szybko, nieco zawstydzona Brie. Brunetka poprawiła swoją dość ubogą sukienkę, w porównaniu do strojów dwóch towarzyszących jej kobiet.

– W takim razie panią Styles zapraszam na naszą kanapę, a przyszłą panią Styles zabieram ze sobą – powiedziała entuzjastycznie Rachel, po czym ruszyła w stronę wieszaków z licznymi sukniami. Nie tylko białymi nadającymi się na ślub, ale także zwykłymi wieczorowymi czy codziennymi sukienkami. – Masz może jakiś szczególny krój, materiał, długość? – spytała Rachel co jakiś czas spoglądając na Brie i następnie przeszukując wieszaki.

– Szczerze mówiąc to jeszcze nie myślałam o tym – przyznała nieco zawstydzona. Z pewnością przychodziły tutaj klientki już z konkretnymi pomysłami w głowie.

– Proszę się nie martwić. Zaraz znajdziemy coś pięknego – mruknęła z uśmiechem Rachel, po czym na chwilę zniknęła w swoim królestwie.

Brie odsunęła się trochę chcąc objąć wzrokiem większą powierzchnię sklepu. Wszędzie pięknie prezentowały się różne kreacje, o których tylko Brietta mogła pomarzyć. Kiedy była małą dziewczynką wielokrotnie przechodząc z babcią obok wystaw sklepów z odzieżą mówiła, że jak będzie dorosła będzie mogła przebierać w swojej szafie z wielką ilością sukienek.

– Drogie panie! – do uszu zarówno Brie jak i Octavii dobiegł nieco stłumiony głos Rachel z oddali. Po chwili obu kobietom ukazała się sprzedawczyni z trzema wieszakami w dłoniach. – Mam coś wspaniałego. Proszę mierzyć – powiedziała, podając pierwszą suknię Brie.

White została skierowana do przymierzalni, gdzie po zasunięciu kotary, zawiesiła na drążku wieszak. Brunetka odsunęła się nieco i przyglądnęła sukni. Była uszyta z czysto białego materiału. Sięgała kostek, a długi rękaw zdobiło kilka guziczków przy nadgarstku. Dekolt był zabudowany i wieńczył go niski golf z wcięciem z przodu. Brunetka zaniemówiła z wrażenia. Była naprawdę piękna. Ostrożnie i delikatnie odpięła liczne guziczki na tyle sukienki, po czym ją założyła. Brunetka miała jednak problem z zapięciem licznych guzików.

– Pani Rachel – odezwała się nieco skrępowana, przytrzymując suknię na brzuchu.

– Tak? – odezwała się kobieta, a po chwili po sklepie rozniosło się stukanie obcasów o posadzkę.

– Mogłaby Pani pomóc mi z guziczkami? – spytała brunetka, spoglądając na kobietę.

– Oczywiście – odpowiedziała, po czym zabrała się za guziczki. – Wygląda pani naprawdę pięknie – stwierdziła po chwili, wycofując się na zewnątrz.

Rachel odsunęła kotarę, chcąc tym samym umożliwić Brie spoglądnięcie w lustro oraz Octavii oglądnięcie kreacji.

– Naprawdę pięknie – westchnęła Rachel, stając nad Octavią. – Co pani myśli? – spytała blondynkę.

Brie średnio słuchała wymiany zdań kobiet. Najbardziej interesowało ją jej odbicie w lustrze. Może i wyglądała w suknie pięknie, to jednak jedna rzecz nie pasowała. Brak uśmiechu na twarzy White.

– Wiem! – zakrzyknęła nagle Rachel, kompletnie nie przejmując się grymasem na twarzy Octavii. – Mam dla panienki coś idealnego. Najnowsza kolekcja, jeszcze nie wystawiłam sukni, a na drobnej panience będzie wyglądać fenomenalnie – oznajmiła z przejęciem Rachel, po czym zabrała dwie wcześniej przyniesione suknie i wyszła na zaplecze.

– Uśmiechnij się – rzuciła nagle Octavia, sprawiając, że Brietta odwróciła się w jej stronę. – Wychodzisz za mąż. I to za jakiego kawalera.

– Bardzo bym chciała żebyś pojawiła się na naszym ślubie – wyznała Brie, przyglądając się blondynce, na twarzy której malowało się zaskoczenie.

– Będzie mi niezwykle miło – przyznała szczerze Octavia z pogodnym uśmiechem. White odwzajemniła go, po czym ponownie odwróciła się w stronę lustra. Kontakt między nimi dwiema stopniowo się poprawiał, ku uciesze i zaskoczeniu każdej z nich.

– Jestem już drogie panie. – rozległ się ponownie głos Rachel. Kobieta niosła w dłoniach prócz sukni na wieszaku, długi welon. – To będzie fenomenalne! – oznajmiła, po czym skierowała się z Brie do przebieralni.

Tym razem Rachel pomogła White z odpięciem guziczków, po czym zostawiła ją samą. Brunetka westchnęła ciężko i zsunęła z ciała białą kreację. W obawie o jej ubrudzenie założyła ją na wieszak, a następnie spojrzała na nową suknię. Ta była fenomenem. Lekko rozszerzająca się od tali do dołu biała suknia, której długie rękawy były koronką. Dekolt wycięty lekko w trójkąt zdobiły reszty koronki oraz delikatne mieniące się elementy. Welon wydawał się stanowić z suknią komplet. Długi, ścięty w trójkąt welon z delikatnie wytłaczanego materiału prezentował się nienagannie z ozdobną spinką na czubku. Całość wmurowała w ziemię Brie, która nie mogła uwierzyć, że dane jej będzie przymierzyć takie cudo.

– Panienka gotowa? – dobiegł z bliska podekscytowany głos Rachel.

– Momencik – odpowiedziała Brietta, uprzednio odkaszlując.

Brunetka bez problemu wcisnęła się w koronkową kreację, która leżała na niej idealnie. Wyglądała jak szyta na miarę. Wystarczyło tylko zapiąć guziczki, z którymi Brie pomogła Rachel. Kobieta wpięła również we włosy White welon, po czym wycofała się.

Brunetka wzięła głęboki wdech, po czym odsunęła mocniej kotarę i odwróciła się w stronę lustra. Na widok swojego odbicia Brietta zaniemówiła.

– Fenomenalnie! – zakrzyknęła z zachwytu Rachel. – Przepięknie. Suknia jak szyta na miarę – mówiła z radością, ale i jakąś wewnętrzną dumą. W końcu sama znalazła tą kreację.

– Rzeczywiście. Wyglądasz pięknie Brietto. Harry padnie z wrażenia – odezwała się pogodnie z uśmiechem Octavia, podchodząc do przyszłej szwagierki.

White zaś stała wpatrując się w siebie w szoku. Wyglądała przepięknie. Idealnie. Sama suknia zaś była spełnieniem jej marzeń, nawet jeśli nigdy nie śniła o tak wytwornej kreacji.

– Weźmiemy ją. Razem z welonem oczywiście – oznajmiła stanowczo Octavia, spoglądając na Rachel.

– Mają panie do sukni buty? – zagadnęła sprzedawczyni z ciekawości.

– Jeśli ma pani coś ciekawego do zaproponowania to chętnie je zobaczymy – oznajmiła blondynka, po czym Rachel ponownie weszła w głąb sklepu.

– Octavio – westchnęła Brie, spoglądając w stronę blondynki. – Ja...nie mogę wziąć tej sukienki – zaczęła.

– To prezent ode mnie. Nie kłóć się ze mną, proszę. Potraktuj to jako prezent ślubny – dodała ostatnie zdanie, wzruszając niewinnie ramionami.

– Dziękuję ci bardzo. – Brie uśmiechnęła się w stronę blondynki i gdyby nie suknia, której nie chciała zniszczyć, byłaby w stanie objąć Octavię.

***

Brunetka wróciła do rezydencji chwilę przed Harry'm. Tuż przed przyjazdem do rezydencji kobiety podjechały do domu White, gdzie zostawiły zakupioną kreację. Brunetka umówiła się również z Octavią, że da jej znać o szczegółach ceremonii telefonicznie. Blondynka natomiast naciskała, że chce pomóc Brie przygotować się. Uczesać, wymalować.

White zostawiła swój płaszcz w niewielkim pokoju obok kuchni, a następnie weszła do wspomnianego pomieszczenia. Mary jak zwykle kręciła się przygotowując posiłek i nawet nie zauważyła drobnej brunetki.

– Mary – odezwała się cicho White, nie chcąc przestraszyć kobiety.

– O matko! – krzyknęła Mary, odwracając się szybko i układając dłoń na klatce piersiowej. – Przestraszyłaś mnie słońce.

– Przepraszam. Naprawdę nie chciałam – odparła ze skruchą brunetka.

– Harry już wrócił. Szukał cię – napomknęła kobieta, powracając do swojej pracy.

– Już wrócił? – zdziwiła się Brie. Była pewna, że Zielonookiego jeszcze nie było.

– Tak. Jakieś dwadzieścia minut temu. I szczerze mówiąc nie był zadowolony z twojego wyjścia.

– Powiedziałaś mu, że wyszłam z Octavią? – głos Brie nieco wzmógł na sile, a brunetka miała wrażenie, że bicie jej serca niezwykle przyspieszyło.

– Oczywiście, że tak – oznajmiła jakby była to najbardziej oczywista odpowiedź. – Nie wiadomo co tej kobiecie do głowy przyjdzie.

– Gdzie on jest? Harry? – spytała nerwowo Brie. Szykowała się poważna rozmowa.

– Zrobiłam mu ziółka uspokajające i odesłałam do sypialni – oznajmiła Mary, a Brietta wypadła szybko z kuchni, nim kobieta zdążyła skończyć zdanie.

Brunetka pod wpływem emocji szybko wbiegła schodami na piętro i ignorując to, że możliwe jest pojawienie się na korytarzu Lindy lub George'a podbiegła do drzwi sypialni bruneta. Wzięła głęboki wdech i zapukała. Po chwili chwyciła za klamkę i pchnęła je do przodu.

– Brie – usłyszała westchnięcie i nim zdążyła zamknąć drzwi, otoczyły jej ciało silne męskie ramiona. Duże dłonie bruneta przyciągały ją do umięśnionego torsu mężczyzny, a do uszu dobiegały ciche westchnienia. – Gdzie ty byłaś? – spytał Harry, jedną dłonią zamykając drzwi, a następnie układając ją na poliku White.

– Ja... – nie było sensu kłamać. Przecież Mary już częściowo się wygadała. – Pojechałam z Octavią do miasta.

– Po co? – zdziwił się brunet. Ewidentnie starał się ukryć wściekłość nie na samą ukochaną, ale na szwagierkę, której kompletnie nie ufał. Przecież nie mogła się tak nagle zmienić.

– Octavia chce polepszyć nasze relacje – wyznała. – Zaproponowała abyśmy pojechały kupić dla mnie suknię ślubną. Chciała sprawić mi taki prezent – oznajmiła brunetka z zawstydzeniem.

– Nie ufam jej – zaznaczył brunet.

– Zaprosiłam ją na nasz ślub – mruknęła Brietta, spoglądając w zielone tęczówki, które śniły jej się po nocach. – Naprawdę Octavia się zmienia. Nie wiem za sprawą czego, ale widzę jej zmianę. Z resztą, chciała pomóc mi w przygotowaniu się do ślubu – dodała brunetka.

Harry westchnął ciężko, odsuwając się nieco od partnerki. Po chwili chwycił jej dłonie i podprowadził do swojego łóżka. Mężczyzna usiadł na skraju mebla, po czym wciągnął na swoje kolana White.

– Jeśli chcesz, aby była tego dnia z nami to niech tak będzie – oznajmił, spoglądając na twarz brunetki. Na jej jeszcze lekko przestraszonej buzi pojawił się delikatny uśmiech.

– Dziękuję ci – szepnęła, po czym musnęła miękkie wargi bruneta. Harry oddał pocałunek, uśmiechając się przy tym delikatnie.

Po kilku minutach czułości oboje położyli się na łóżku. Harry oparł się o duże poduszki, a na jego piersi leżała Brie, która palcami rysowała wzorki na torsie mężczyzny.

– Ceremonia odbędzie się pojutrze w naszej kaplicy. Tam, niedaleko domu doktora Smith'a. Z resztą, zgodził się on być naszym świadkiem – oznajmił brunet, dłonią gładząc włosy kobiety.

– Mary również się zgodziła – dodała Brietta, odchylając głowę, aby móc spojrzeć na twarz mężczyzny. – Myślałam, że możemy potem zaprosić gości do mnie do domu. Upiekłabym jutro jakieś ciasto czy coś takiego – zaproponowała brunetka.

– Wiesz, że nie musisz. Mogę podjechać do miasta i kupić coś.

– Nie – zaprzeczyła od razu, podnosząc się nieco i podtrzymując na jednej ręce. – Upiekę coś – dodała z uśmiechem.

– W takim razie nie będę się spierał – odparł z lekkim śmiechem.

Para rozkoszowała się swoją obecnością w ciszy. Nie musieli rozmawiać. Wystarczyła im obecność drugiej połówki i promienie Słońca, wpadające przez okno do sypialni.

– Kochanie – odezwał się nagle Harry, przerywając ciszę. – Gdzie będziemy mieszkać po ślubie? 


************

Przepraszam Was bardzo, że w tamtym tygodniu nie pojawił się rozdział. Ostatnio mam jednak mało czasu, a bardzo dużo obowiązków i zajęć. Postaram się jednak wrócić do regularności w publikowaniu rozdziałów :D

A swoją drogą, jak myślicie, ślub Brie i Harry'ego obejdzie się bez nieprzyjemnych sytuacji? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top