26 - "Perfect daddy"
Odgarnął z czoła rehabilitanta niesforne kosmyki i lekko musnął wargami odkrytą skórę. Śpiący Taehyung doprawdy roztapiał jego serce, nawet jeszcze bardziej, niż normalnie. I Jungkook nie potrafił przestać się głupkowato szczerzyć, bo właśnie pustka w jego domu została wypełniona już na stałe. Znów po drugiej stronie łóżka spała osoba, którą kochał miłością w najczystszej postaci, której oddałby nawet swoją kołdrę w środku nocy, nawet jeśli sam miałby zamarznąć.
Lecz spośród tych wszystkich dobrych rzeczy, najbardziej cieszył go fakt, że on także jest przez kogoś znów kochany. Ktoś zechciał oddać mu swoje serce i w zamian zaakceptować ten cały bałagan, jakim w ostatnich miesiącach stało się jego życie. Taehyung nie tylko zapobiegł rozwojowi jego depresji, nie tylko stawiał Minniego na nogi, ale też przejął na własne barki część ich problemów. Przygarnął tę rozbitą rodzinę łącznie z bagażem drastycznych wspomnień i otoczył troską.
Jungkook, patrząc w spokoju na śpiącego Kima, nie widział w nim starszego o dwa lata faceta, kochającego czarne golfy i zielone herbaty. Widział anioła. Bo pewien był, iż obecność Taehyunga w jego życiu to prawdziwy cud. I obiecał, że nieważne, co się stanie, ani jak krzywo po jakimś czasie zaczną patrzeć na nich mieszkańcy osiedla - on nie pozwoli, by ten skarb odebrano jemu i jego synkowi. Nie pozwoli, by cokolwiek czy ktokolwiek ich rozdzielił.
- Tae, wiem, że śpisz, ale... - wyszeptał, klęcząc przy łóżku i bawiąc się taehyungowymi włosami w kolorze mlecznej czekolady. W pokoju panował półmrok, ale to absolutnie nie przeszkadzało mu w podziwianiu jego odprężonej, przystojnej a zarazem uroczej twarzy. - Dziękuję. Dziękuję za to, że mnie pokochałeś.
Rzucił rehabilitantowi ostatnie spojrzenie i z uśmiechem na twarzy wyszedł z pomieszczenia. Zszedł po schodach, słysząc krzyki kreskówkowych postaci w telewizji i głośno westchnął, widząc siedzącego na kanapie Mingyu z szeroko otwartymi oczami i rozsypane wkoło chrupki serowe.
- Minnie...
- Tatusiu, nie mam jutro zajęć z TaeTae... Jeszcze tylko pięć minutek, okej? - zapytał, patrząc na ojca szczenięcym wzrokiem.
- Jak to wygląda, że dzidzia jeszcze nie śpi, a TaeTae już tak, huh? - westchnął, patrząc jak pięciolatek krzywi się na słowo "dzidzia". To słodkie dąsanie się wywoływało na twarzy Jungkooka naprawdę szczery uśmiech, dlatego całkiem często droczył się z synkiem w ten właśnie sposób.
- TaeTae sam powiedział, że jest zmęczony i rano musi szybko wstać. A ja nie muszę, tatuś! - jęknął, zgarniając z sofy kilka chrupek, które momentalnie wpakował do buzi.
- I co mówiłem o jedzeniu chrupek na noc, co? - Jungkook stanął przed chłopcem, zasłaniając mu tym samym telewizor. Skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi, widząc jak oburzony tym wszystkim Mingyu zapycha usta coraz większą ilością kukurydzianych kulek z posypką.
- Sam mi je dałeś.
- Dałem ci je kilka godzin temu, jak pomagałem TaeTae rozpakować jego rzeczy.
- Wtedy nie byłem głodny - odpowiedział, wypychając do przodu dolną wargę. Jungkook naprawdę nie wiedział, po kim ten dzieciak jest tak uparty. Bo kiedy dochodziło do sprzeczek, ostatnie słowo zawsze musiało należeć do niego. - I miałeś nie mówić do mnie "dzidzia". Jestem już dorosły, tatuś.
Zrezygnowany mężczyzna opadł na kanapę tuż obok synka i wypuścił ze świstem powietrze z płuc. Nagle jednak pomyślał o czymś szalenie istotnym, a fakt, że Taehyung spał, akurat wszystko ułatwiał.
- No dobrze. Skoro jesteś "dorosły", to tatuś musi porozmawiać z tobą o czymś bardzo ważnym - zaczął, obserwując jak synek odrywa wzrok od telewizora i wyciera, oczywiście w kanapę, brudne od serowej posypki palce. - Chcesz porozmawiać z tatusiem jak mężczyzna z mężczyzną? - zapytał, na co Gyu radośnie pokiwał głową i uśmiechnął się rozczulająco. - To super.
Jungkook złapał dzieciaka pod pachami i posadził na swoich udach. Zgiął nogi w kolanach, przez co twarz synka znajdowała się bardzo blisko tej jego.
- Coś się stało, tatusiu?
- Musimy porozmawiać o TaeTae, ale obiecaj na mały paluszek, że nie powiesz mu o tej rozmowie. Obiecujesz?
- Obiecuję - odparł podekscytowany chłopczyk, łącząc najmniejszy z palców z tym należącym do taty.
- A więc... Jak już pewnie zauważyłeś, TaeTae się do nas wprowadził. Nie wiem czy na zawsze, czy do czasu skończenia twojej rehabilitacji. W każdym razie, chciałbym wiedzieć, czy ci to nie przeszkadza? No wiesz, czy nie masz nic przeciwko, by TaeTae z nami mieszkał? - zapytał, a chwilę potem parsknął śmiechem, bo Mingyu popatrzył na niego spode łba i puknął go palcem w sam środek czoła.
- Przecież mówiłem, że kocham TaeTae. I ty też tak powiedziałeś. I powiedziałeś też, że jesteśmy rodziną. Cieszę się, że znów w domu są trzy osoby. Ja, ty i TaeTae zamiast mamusi.
- Mhm. Ale wiesz, że to, że tatuś kocha pana TaeTae, nie znaczy, że nie kocha już mamusi i za nią nie tęskni? - mruknął ściszonym głosem, czując powoli zbierające się w oczach łzy. Ale nie mógł rozpłakać się przy dziecku. Już i tak zbyt wiele razy musiał oglądać go w histerii.
- Ja wiem, tatusiu. Ja też tęsknię za mamusią i cały czas ją kocham. Ale jestem już duży i moje serduszko też już jest duże, dlatego TaeTae też się tam zmieści - obwieścił dumnie chłopiec, wskazując na swoją klatkę piersiową.
- W naszej rodzinie każdy ma duże serduszko, Minnie. Ale... - Jungkook zawiesił się na moment i przełknął głośno ślinę.
Nie miał bladego pojęcia, jak wytłumaczyć synkowi pewne sprawy. Był tylko małym dzieckiem, chłonącym świat każdej minuty. Obserwował, analizował i układał w swojej głowie pewne wzorce. Nie był głupi, a wręcz przeciwnie. I mężczyzna naprawdę nie mógł z tą rozmową dłużej zwlekać. Problem w tym, że nie przygotował się za dobrze. Zresztą, czy do czegoś takiego w ogóle można się przygotować? Na dodatek on nigdy nie przypuszczał, że będzie musiał tłumaczyć synowi, dlaczego tatuś kocha innego pana, dlaczego go przytula, czasem całuje i śpi z nim w jednym łóżku. Dlaczego ich rodzina składa się z samych mężczyzn, dlaczego tatuś po śmierci mamusi nie znalazł sobie nowej długowłosej księżniczki, tylko księcia bez złotych loków.
Jungkook do tej pory starał się o tym nie myśleć, ale właśnie nadszedł ten czas, kiedy uderzyła w niego rzeczywistość. Nie żyli w żadnej bajce. Żyli w pewnej społeczności, uczulonej na jakiekolwiek odchylenia. Jak długo będą w stanie ukrywać swój dopiero kiełkujący związek przed Mingyu, znajomymi, czy choćby sąsiadami?
Jeon z góry wiedział, jak ludzie by zareagowali. Jakimi przykrymi słowami raczyliby ich na każdym kroku. On był w stanie to udźwignąć, ale Mingyu? Mingyu nie zasługiwał, by inne dzieci śmiały się z niego w szkole i traktowały jak popychadło. Zasługiwał na to, by mieć kolegów. A nie strach przed szkołą i pogardliwe spojrzenia nauczycieli czy rówieśników.
- Minnie, posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze?
- Dobrze.
- W bajkach nie pokazują dwóch całujących się panów, prawda? Zawsze jest książę i księżniczka, chłopiec i dziewczynka. Ale dwaj kochający się chłopcy już nie.
- No tak...
- A czy przestałbyś oglądać bajkę, jakby książę zamiast księżniczki uratował innego księcia i go pocałował? - zapytał, ostatkiem sił kontrolując drżenie głosu.
- Nie, przecież jak się kochają, to się kochają - odpowiedział, wzruszając przy tym ramionami.
- O właśnie. Ale widzisz, inni ludzie nie myślą jak ja i ty. Myślą, że to złe, a tak nie można. Ale ich jest więcej, niż nas, dlatego... Dlatego mówią brzydkie rzeczy o dwóch kochających się panach. I jakby wiedzieli, że tatuś kocha innego pana, to też by tak mówili. Mówiliby bardzo brzydko o mnie i o TaeTae.
- Jak ktoś powie o was coś brzydkiego, to go walnę w nos i już więcej tak nie powie - bąknął chłopiec, na co Jungkook po prostu nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Doceniam, Gyu, ale tu nie chodzi o to, żeby się z nimi kłócić czy walić ich po nosach. Nawet jeśli są głupkami. Każdy ma prawo do własnego zdania i trzeba to szanować, okej? Tylko najlepiej jest, jeśli nikt nie wie. Niech sobie te głupki myślą, że są super i wszystko wiedzą, a my będziemy się z nich śmiać w tajemnicy. Wiesz czemu? Bo my mamy duże serca, a oni nie. Dlatego, synuś, nie mów nikomu, że tatuś i TaeTae się kochają, dobrze?
- Jak nie powiem, to nie będą brzydko mówić, tak?
- Dokładnie tak - odpowiedział, łapiąc synka za policzka. - Jesteś taki mądry, Gyu. Nawet nie wiesz, jak bardzo tatuś cię kocha i jak bardzo jest z ciebie dumny.
- Bo jestem dorosły.
- Tylko pamiętaj, że dorośli dotrzymują obietnic i nie przejmują się głupkami!
- Ja wiem, tatusiu. Nikomu nie powiem, że kochasz TaeTae. Wystarczy, że ja wiem - miauknął, wtulając się mocno w najlepszego tatę na świecie. - Nie chcę już oglądać bajek.
- W takim razie idziemy myć zęby i spać - zarządził mężczyzna i wyłączył telewizor.
Serowe chrupki na kanapie poczekają do rana. Taehyung będzie zły?
- Tatuś, a mogę dziś nie myć zębów? Prooszę, umyję rano - ziewnął pięciolatek, kiedy tato niósł go na baranach po schodach.
- No już niech ci będzie. Ale to był ostatni raz, kiedy jadłeś te niezdrowe chrupki przed spaniem, zrozumiano? - powiedział stanowczym głosem, wchodząc do pokoju syna. Ten tylko wymamrotał pod nosem, że rozumie, kiedy Jungkook położył go w łóżku i okrył kołdrą z poszewką w miniaturki Simby.
- Tatusiu?
- Tak? - Mężczyzna odwrócił się w stronę synka, kiedy ten w ostatniej chwili złapał go za nadgarstek.
- A czy ty... kochasz TaeTae tak bardzo, jak mamusię? - zapytał niepewnie, a Jungkook tylko zacisnął wargi. Pochylił się nad synkiem i cmoknął go w czoło.
- Dobranoc, Minnie - szepnął, po czym prędko wyszedł z pokoju dziecka i oparł czoło o ścianę w korytarzu. Co miał mu niby odpowiedzieć?
Dłonią delikatnie dotknął ramę wiszącego zaraz obok obrazu i leniwie przeniósł tam spojrzenie. Suran patrzyła na niego tymi swoimi dużymi oczami, uśmiechając się promiennie.
- Su, jestem dobrym tatą, prawda?
Ale ona nie odpowiedziała. Całkowicie nieobecna.
Jungkook starł z policzka łzy i anemicznym krokiem wszedł do sypialni. Taehyung spał, dokładnie w tej samej pozycji, co wcześniej. Obecny i nieobecny jednocześnie.
Mężczyzna po cichu wgramolił się na łóżko i wtulił w plecy rehabilitanta, przy okazji muskając go w kark.
- Taehyungie... - wyszeptał, zakręcając na palcu przydługawy kosmyk jego miękkich włosów. - Ja naprawdę chcę, żeby Minnie miał dwóch rodziców... Pomożesz mi, prawda?
________________
bardzo ciężko pisało mi się ten rozdział, bo szczerze nie mam pojęcia, jak taka rozmowa wyglądałaby naprawdę i jak delikatnie mówić dzieciom o takich rzeczach, ale musiałam wreszcie to tutaj poruszyć;-;
anyway, starałam się i hope you liked it 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top