08

Zbliżał się zmrok. W Angel's Share panował tłok, ludzie zabawiali się i popijali drinki przygotowane przez Charles'a. Wśród nich pojawiła się ubrana na czarno, zakapturzona postać. Przeszła przez korytarz, omijając każdą napotkaną na swojej drodze osobę, w międzyczasie rozglądając się dookoła, jakby czegoś, lub kogoś szukała. Po chwili jednak zatrzymała się tuż przed schodami prowadzącymi na drugie piętro. Zawsze było tam mało ludzi. Zapewne tam znajdowała się osoba, której szukała. Postać wzięła głęboki oddech i ruszyła na górę. Od razu jej wzrok przykuł siedzący przy stoliku opalony mężczyzna. Trzymał w dłoni pusty kieliszek po winie, wpatrywał się w przestrzeń swoim błyszczącym, niebieskim okiem. Na widok postaci prędko odłożył kieliszek i wstał z miejsca.

- No proszę - powiedział, podchodząc bliżej, szczerząc zęby w delikatnym uśmiechu - Spójrzcie kto w końcu się zjawił.

- Kaeya... - mruknęła postać, zdejmując kaptur, tym sposobem pozwalając granatowym lokom spłynąć na jej twarz. Kaeya otworzył ramiona, chcąc przytulić dziewczynę, lecz ona natychmiast go odepchnęła.

- Nie tak prędko. - Yuki odwróciła wzrok - Zdradziłeś mnie.

- He? - chłopak odsunął się i popatrzył na dziewczynę ze zdziwieniem - Co zrobiłem?

- Wygadałeś Meilin moje położenie.

Zajęło to chwilę zanim zapaliła mu się w głowie lampka.

- Ah! Mówisz o dziewczynie mojego brata?

- Kaeya, to naprawdę nie jest czas na żarty.. - warknęła granatowowłosa - Nie masz pojęcia, jak długo pracowałam na mój sukces. Nie po to tak się męczyłam, tylko po to żebyś ty mi teraz wszystko psuł!

- Nie, Yuki to nie tak...

Dziewczyna ze złością gwałtownie złapała kołnierzyk chłopaka i mocno pociągnęła, przyciągając go do siebie. Spojrzała mu wściekle w oczy i wyszeptała:

- Jeszcze jeden tak numer, a obiecuję, że za kilka dni będziesz martwy.

Kaeya przełknął ślinę i prędko kiwnął głową.

- J-jasne...

Yuki westchnęła i puściła kołnierzyk , na co chłopak odskoczył do tyłu.

- Heh.. - zachichotał - Mei zrobiła dokładnie to samo. Niesamowite jak mimo wszystko jesteście podobne..

Granatowowłosa posłała mu wściekłe spojrzenie i ponownie westchnęła.

- Pijacy..

- Hej! - oburzył się Kaeya - Kogo tu nazywasz pijakiem?!

- W każdym razie.. Muszę się ukryć. Dopilnuj, by tym razem Meilin mnie nie znalazła.

Jednooki przybrał poważny wyraz twarzy i w odpowiedzi tylko kiwnął głową.

- Dopilnuję. Nie zawiodę cię, Yuki.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Mei musiała poleżeć w szpitalu przez jakiś czas. Na jej twarzy rozpościerała się długa, ciemna blizna, na którą od teraz musiała szczególnie uważać aby nie wdało się żadne zakażenie.

Gdy tylko weszła do domu, wbiegła do łazienki by zobaczyć się w lustrze. Blizna nie wyglądała aż tak źle. W sumie to nawet dodawała jej nieco uroku i tajemniczości, niczym jakiś tajny superbohater.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Wyszła z łazienki i podeszła do szafy, zaczynając przebierać w ubraniach w poszukiwaniu pewnego przedmiotu - starego plecaka, należącego niegdyś do jej ojca. Po jego śmierci otrzymała go Yuki, ale nie wykazała nim szczególnego zainteresowania, więc oddała go Mei, która od razu uradowała się, że będzie mogła z nim podróżować, tak jak tata.

Plecak już dawno stracił swoją barwę, a w kilku miejscach został podarty, lecz wciąż nadawał się do użytku. Mei wyciągnęła z szuflady zestaw do szycia, po czym zaczęła go naprawiać, dzięki czemu po paru minutach dziewczyna mogła zacząć się pakować.

Nie zamierzała poddać się w sprawie Yuki. Wciąż była jakaś szansa by sprowadzić ją na dobrą stronę. I ona właśnie tego dokona.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Mei szybko wrzuciła plecak pod łóżko i podbiegła do drzwi, zaraz je otwierając.

- Oh! - uśmiechnęła się nerwowo, widząc w drzwiach Diluca - Hej Diluc...

- Cześć. Chciałem tylko zapytać jak się czujesz...

Chłopak chciał wejść do środka, lecz czarnowłosa zablokowała mu drogę, stając w drzwiach.

- Haha,jest dobrze.. Nie boli ani nic.

Diluc spojrzał na nią podejrzliwie.

- Wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz.

- Jasne że tak!! - zachichotała i odwróciła wzrok - Wszystko jest w jak najlepszym porządku - posłała mu niepewny uśmiech, na co on spoważniał.

- Znam tą minę. Próbujesz coś ukryć.

- Coo? Jaa? A w życiu.. - Mei ponownie się zaśmiała, lecz widząc wkurzoną twarz chłopaka natychmiast westchnęła i wpuściła go do środka. - No dobra.. Chcę przemówić Yuki do rozumu.

Diluc wyciągnął spod łóżka w połowie zapakowany plecak.

- Naprawdę nie zamierzasz się poddać, co?

- Hehe.. Jak widać..

- Dobrze więc.

- Czyli mnie puścisz? - uradowała się dziewczyna - Dziękuję!

- Nie - pokręcił głową Diluc i podszedł do Mei - Beze mnie ani rusz.

- No weeź - Mei zakryła twarz dłońmi - Chociaż raz mógłbyś mnie puścić samą!

- Wybacz Mei, ale nie chcę żeby cokolwiek ci się stało - powiedział, chwytając nadgarstki dziewczyny i odciągając je od jej twarzy. Mei delikatnie się zarumieniła.

- N-niby co takiego mogłoby się stać.. Potrafię sobie poradzić sama!

- Pewna jesteś? Tyle czasu spędzonego w domu ze zniszczoną psychiką, samotna wycieczka do dragonspine po której o mało nie zemdlałaś, spotkanie z Yuki przez które zdobyłaś bliznę... Mam dalej wymieniać?

Mei nadęła policzki i wypuściła powietrze.

- No dobra. Niech ci będzie.

Diluc posłał jej delikatny uśmiech, przez co tylko mocniej się zaczerwieniła.

- M-muszę jeszcze się dowiedzieć gdzie może teraz być... - wymamrotała pod nosem - Nawet wiem, kto mógłby mi to powiedzieć.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

- Nie mam pojęcia o czym mówisz - prychnął Kaeya.

W kwaterze knights of favonius nie było zbyt wielu ludzi. Większość miała wartę w mieście, niektórzy wyjechali na wojnę a niektórzy mieli czas wolny - tak jak Kaeya.

- Proszę cię, Kaeya! - jęknęła Mei - Na pewno wiesz coś więcej na ten temat.

- Nawet jeśli, to czemu miałbym ci mówić? - przewrócił ironicznie oczami i posłał jej lekki uśmieszek - To twoja siostra. Jasne, że nie chciałaby żebyś się dowiedziała o jej położeniu, a co dopiero planach.

- Wiesz też coś o jej planach?! - krzyknęła, lecz po chwili zakryła usta dłońmi.

- Odpuść sobie. Zrozum, ona naprawdę nie chce cię widzieć.

Mei westchnęła.

- To może tak. Przez najbliższe kilka miesięcy będziesz dostawał za darmo świeże wino z Dawn Winery w zamian za informacje.

Chłopak spojrzał na nią z żalem.

- Oh no błagam! Czemu mnie stawiasz przed tak ciężkim wyborem!

Ton jego głosu sprawiał, że Mei o mało nie wybuchła śmiechem. Po chwili jednak niebieskowłosy pokręcił głową, spoglądając przy tym na zegar.

- Sorry Mei, praca wzywa.

- Co? Nie, czekaj!

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Kaeya odszedł. Mei westchnęła i ruszyła w kierunku drzwi, po chwili wychodząc z kwatery. Przysiadła na schodach przed budynkiem, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Musi wiedzieć, gdzie udała się jej siostra. Musi ją przekonać do powrotu do domu, nie może jej jeszcze stracić. Nie teraz.

Po kilku minutach, dziewczyna wstała, postanawiając się przejść do drzewa Venessy. Bohaterka od dziecka była dla niej ogromną inspiracją, pamiątka po niej często dawała jej siłę do dalszej drogi. Miała nadzieję, że tym razem będzie tak samo.

Kiedy tylko dotarła na miejsce, położyła się na trawie, wpatrując się w gałęzie drzewa. Liście powoli zaczynały opadać, zmieniając swoją barwę na pomarańczową. Zbliżała się jesień.

Jesień od zawsze była ulubioną porą roku Mei. Był to czas, w którym jej rodzina była ze sobą najbliżej. Ojciec szybciej wracał ze swoich podróży, a mama nie była aż tak zajęta ogarnianiem domu. Zawsze po obiedzie rodzina zbierała się by spędzać czas na grach i zabawach - zwłaszcza Mei i Yuki.
Wychodziły codziennie na spacery po mieście, zakopywały się w górkach liści, piły ciepłe kakao przygotowywane przez mamę i wcinały słodycze które zebrały z halloween. Czarnowłosa wiele by dała, żeby cofnąć się do tych czasów i wszystkiemu zapobiec...

- Hmm? - usłyszała nagle czyjś głos - Czyż to nie Mei?

Dziewczyna uniosła się, widząc przed sobą ciemnowłosego grajka, którego poznała jakiś czas temu w kościele.

- Ah, cześć.. - wymamrotała - Venti, tak?

- To ja! - uśmiechnął się i usiadł koło Mei, również spoglądając w górę - Drzewo wygląda w tym roku wyjątkowo pięknie..

Dziewczyna kiwnęła głową, na co on odwrócił wzrok w jej stronę i popatrzył na nią jakby ze zmartwieniem.

- Coś cię trapi.

- Huh? Nie nie, to nic takiego.

- Nie wydaje mi się. O co biega?

Mei westchnęła.

- Bardzo bliska mi osoba się ode mnie odwróciła. Staram się ją znaleźć i wszystko naprawić, ale nie mam zielonego pojęcia, gdzie ona może się teraz znajdywać...

- Mówisz o Yuki, prawda?

Czarnowłosa gwałtownie obróciła głowę.

- S-skąd ty..?

- Słyszałem to i owo.. - uśmiechnął się chłopak.

- Wiesz co, nie ważne - Mei wstała i wytrzepała ubranie - Dziwny jesteś. Nie wiem, czy mogę ci zaufać.

Dziewczyna powoli zaczęła iść w stronę miasta, gdy nagle zaczął wiać silny wiatr. Mei spojrzała w ziemię, powoli analizując, co się właśnie stało. Odwróciła się w stronę chłopaka, a wiatr słabnął, delikatnie powiewając jej w twarz.

- Ty...

Venti zachichotał.

- To właśnie ja. Grajek Venti, inaczej Lord Barbatos!!

- Jakim cudem ty... - czarnowłosa pokręciła głową - To znaczy.. Woah.

- Taa, inni też tak reagują - Venti ponownie się zaśmiał - Chociaż niewiele osób o mnie wie. Niezły kamuflaż, co?

Chłopak podniósł leżące na ziemi jabłko, które najwidoczniej upadło z drzewa i kilka razy je podrzucił, po chwili się w nie wgryzając.

- Barbatosie..

- Mów mi po prostu Venti.

- Uhm. Dobra, Venti.. Czy wiesz coś na temat mojej siostry?

- Może. - chłopak wziął kolejny gryz jabłka.

- Proszę, powiedz mi gdzie ona teraz jest!

- Hm... A jakaś opłata?

- Ah, no tak.. - Mei przez chwilę się zastanowiła, poprawiając okulary - Lubisz wino?

Ventiemu zaświeciły się oczy. Prędko kiwnął głową, kontynuując jedzenie jabłka.

- Darmowe świeże wino z Dawn Winery przez najbliższy miesiąc. Pasuje?

- Brzmi smakowicie, hehe... A może być trochę więcej niż miesiąc?

- No nie wiem.. - zaśmiała się - Nie przesadzasz trochę?

- No weź, jestem Barbatos!! Ja bym miał przesadzać?

- Dwa miesiące max.

- Trzy.

- Wciąż dwa.

- Dwa i pół?

- Stoi.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Po spotkaniu z Ventim, Mei ruszyła do Dawn Winery by przekazać Dilucowi wieści. Barbatos dał jej wszystkie informacje których potrzebowała, za co była mu okropnie wdzięczna. Teraz wystarczyło tylko jakoś przekonać czerwonowłosego na to darmowe wino..

Przed drzwiami winnicy stały pokojówki, wesoło plotkując na różne tematy. Kiedy jedna z nich, Adelinde, zauważyła Mei, uśmiechnęła się i odeszła od grupki by się przywitać.

- Witam Panno Mei - pokojówka skinęła głową - Szuka Pani Diluca?

- Tak - uśmiechnęła się Mei.

- Naturalnie. Zapraszam, zaprowadzę Panią..

Dziewczyna ruszyła za Adelinde do środka budynku. Od razu przykuły jej uwagę ogniste włosy jej chłopaka, tym razem rozpuszczone, co zdarza się dość rzadko.

- Oh, Adelinde - powiedział szorstko - Coś się stało?

- Dziewczyna do Pana. - Adelinde odsunęła się na bok, aby Mei mogła podejść bliżej. Diluc od razu złagodniał.

- Dziękuję. Możesz iść.

Pokojówka odeszła, a czarnowłosa podeszła do biurka i złożyła na policzku chłopaka delikatny pocałunek.

- Mam wieści!! - uśmiechnęła się wesoło. Chłopak zamknął księgę leżącą na biurku i przesunął ją wraz z papierami na bok, po czym odsunął krzesło i poklepał swoje udo, dając Mei znać żeby usiadła mu na kolanach. Dziewczyna zarumieniła się, lecz posłusznie usiadła.

- A więc.. Kurs Inazuma!

- Inazuma? Przecież ona jest na drugim końcu Teyvatu.. - wymamrotał chłopak, zaczynając delikatnie muskać szyję dziewczyny swoim nosem - Jakim cudem Yuki dotarła tam w tak krótkim czasie?

- Jest w fatui - dziewczyna nie potrafiła powstrzymać chichotu - To oczywiste że znalazła na to jakiś sposób.

- No dobrze.. A jak ty chcesz się tam dostać?

- Hm.. - Mei oparła głowę na włosach Diluca - Moglibyśmy pójść do Liyue.. A stamtąd wynająć łódź i popłynąć aż do Inazumy.

Czerwonowłosy kiwnął głową i złożył kilka pocałunków na szyi Mei, posyłając jej lekki uśmiech.

- Kiedy chcesz wyruszać?

- Jak najszybciej. - Mei poprawiła okulary - Musimy ją powstrzymać zanim zniszczy świat, czy coś w tym stylu.

Chłopak kiwnął głową i dał Mei zejść, po czym również wstał i wspólnie podeszli do wyjścia z Dawn Winery. Diluc prędko dał znać Adelinde i innym, że wyjeżdża i wraz z Mei skierowali się do Mondstadtu.

- Diluc? - powiedziała w połowie drogi czarnowłosa.

- Tak?

- Moglibyśmy się jeszcze zatrzymać na windrise?

Diluc tylko popatrzył na dziewczynę i kiwnął głową, nie chcąc dopytywać o szczegóły. Po jakimś czasie dotarli pod drzewo. Mei natychmiast uklęknęła i spojrzała w koronę drzewa, składając dłonie do modlitwy. Oby Bogowie przynieśli jej szczęście w tej podróży. Teraz szczególnie by się jej przydało.

Mei westchnęła i wstała, jeszcze przez chwilę patrząc w drzewo. Odwróciła się, chcąc spowrotem podejść do Diluca, gdy nagle zerwał się silny wiatr. 

- C-co się dzieje?! - wykrzyknęła Mei, spoglądając w niebo. Podmuch rozwiewał jej włosy na wszystkie strony, zwiewając jej przy tym okulary. Dziewczyna ostrożnie schyliła się i ślepo błądziła dłońmi po trawie, gdy nagle przed jej oczami błysnęło intensywnie niebieskie światło. Zakryła oczy dłonią, jeszcze bardziej oślepiona nagłym blaskiem. Szybko odszukała stracone okulary i założyła je, chcąc dowiedzieć się, skąd pochodzi owe światło. Jej oczom ukazał się błękitny znaczek, otoczony złotą otoczką z trzema skrzydłami po obu dolnych stronach - symbol wolności. Symbol Modstadtu. 
Dziewczyna złapała przedmiot w dłonie, przyglądając się mu bliżej.
Nie.
Ręce Mei opadły z zaskoczenia, przedmiot opadł głucho na trawę, tocząc się aż pod nogi zmartwionego Diluca.

- Czy to..? - zapytał.

- C-chyba.. - wymamrotała Mei, zasłaniając usta dłonią. Przedmiot, który przed chwilą magicznie się przed nią pojawił to nic innego jak nowa, błyszcząca hydro wizja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top