04
Mei wyczerpana ruszyła do bram Mondstadtu. Cała się trzęsła i kręciło jej się w głowie, ale musiała wytrzymać.
Gdy tylko dotarła na miejsce, wpadła w objęcia czekającego na nią Diluca.
- Mei, szukaliśmy cię wszędzie - powiedział, z łatwością ukrywając zdenerwowanie - Jesteś cała lodowata...
Zza pleców mężczyzny wyłoniła się Master Jean, która widząc stan Mei, mocno się wystraszyła.
- Co jej się stało?
- Jest tylko trochę przemarznięta. Nic jej nie będzie.
- Ahh... Znów zawiodłam. Przepraszam, gdybym tylko wiedziała...
- Jean, proszę nie zadręczaj się. Jesteś wspaniałą władczynią, ale za bardzo się o wszystko martwisz. Powinnaś trochę odpocząć od obowiązków.
Diluc i Jean, jeszcze chwilę rozmawiali, po czym chłopak zaprowadził zmęczoną Mei co tawerny.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
- Dobra, teraz się przyznaj - mruknął Diluc, kiedy Mei zdążyła się rozgrzać - Po co żeś tam polazła?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Wzięła kolejnego łyka herbaty z imbirem, przygotowanej przez czerwonowłosego, po czym głośno westchnęła, licząc, że to go jakoś zniechęci do usłyszenia odpowiedzi. On jednak nie chciał odpuścić.
- Czekam. Jako twój chłopak, chcę wiedzieć o wszystkim co robisz gdy cię nie pilnuję.
- Uhh, no dobrze... Szukałam Yuki.
Diluc westchnął i pokręcił głową.
- Mei, już ci coś mówiłem na ten temat.
- Ja wiem, ale...
- Ale co?
- Widziałam coś. Dostałam znak od Barbatosa.
- Barbatosa? - zdziwił się chłopak. Dziewczyna poprawiła okulary i zaczęła mówić dalej.
- Owszem, Barbatosa. Kiedy siedziałam w domu próbując się pozbierać po tej całej akcji, widziałam wiatr. To znaczy, czułam że wieje, ale okna były zamknięte. Zauważyłam, że podczas powiewów, powietrze jakby mieniło się na zielono.
Diluc przysłuchiwał skę historii z założonymi rękoma, opierając się o ścianę. Nie chciał mówić, że w to nie wierzy, ale jednocześnie nie był pewien, czy to co mówi ciemnowłosa jest prawdą.
- Poza tym - kontynuuowała dziewczyna - Poczułam pewien zapach. Zapach kwiatu wiśni.
- Ale wiśnie rosną tylko na wiosnę..
- No właśnie! To kolejny znak, że Yuki przeżyła.
- Niby czym to miało o tym świadczyć?
- Yuki zawsze pachniała jak kwiaty, więc na pewno to był znak.
Nagle rozmowę przerwał wchodzący do tawerny Charles. Spojrzał na rozmawiającą parę i powiedział:
- Oh, Master Diluc! Oraz Panna Mei. W czymś przeszkodziłem?
- Nie. Już i tak pora na otwarcie tawerny - stwierdził Diluc patrząc na zegarek - Mei, zostajesz? Przygotuję twojego ulubionego drinka.
- Czemu nie haha. Chętnie spędzę jeszcze chwilę w twoim towarzystwie - rzekła i ucałowała go w policzek.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Po jakimś czasie zebrało się trochę ludzi. Niektórzy sami, niektórzy ze znajomymi. Mei siedziała przy barze, popijając drinka i przyglądając się każdej osobie wchodzącej do środka.
Co jakiś czas brała małe łyki drinka, krzywiąc się z powodu lekkiego kwasku. Uważała, żeby nie wypić za dużo. W końcu kto wie, co mogłaby odwalić po pijaku.
Jej uwagę odwrócił kapitan Kaeya, wstępujący do tawerny. Wiedziała, że lubił tu przychodzić, jednak bała się reakcji Diluca.
Kaeya miał długie granatowe włosy, klasycznie związane w kucyka, opaloną skórę i jedno niebieskie oko. Drugie z niewiadomych nikomu przyczyn, przykrywał opaską.
Usiadł przy barze koło Mei i zamówił coś do picia.
- Tylko nie próbuj mi nalewać soku z winogron, Diluc - roześmiał się jednooki.
- Jak ty mnie dobrze znasz - mruknął Diluc, widocznie niezadowolony wizytą brata.
Kaeya zerknął w stronę dziewczyny, po czym zwrócił się do barmana.
- No proszę, dzisiaj z dziewczyną?
- Zamknij się Kaeya.
- Dlaczego wybrałaś sobie takiego sztywniaka, Mei? Jest przecież wielu innych facetów w Mondstadcie.
- Cóż - rzekła ciemnowłosa - Kocham go takiego jakim jest. Jest o wiele lepszy niż jakiś pierwszy lepszy pijak.
- Słodko - rzucił kapitan i napił się wina, które dał mu Diluc - Trzymasz się jakoś?
- Huh? Ah, o to chodzi. Tak, zdążyłam się przyzwyczaić. - Mei aż gotowała się od środka, by wyjść i wrzasnąć na cały głos, że Yuki przeżyła. Jednak wiedziała, że nie mogła tego zrobić.
- Bardzo mi przykro, Mei. Yuki byłaby...
- Proszę, nie wymawiaj jej imienia.
- Hm? Ah, przepraszam. Ona, byłaby z ciebie dumna.
- Niby dlaczego? Co takiego zrobiłam, żeby mogłaby być ze mnie dumna? - ciemnowłosa zaczęła się trząść.
- Kaeya, dość tego. - powiedział wściekle Diluc.
- Jeju. Naprawdę nie można już nic miłego powiedzieć? - przewrócił oczami - Prędzej czy później się z nią zobaczysz.
- Hej! - Diluc uderzył pięścią w stół - Nie takim tonem.
- Diluc. - Mei położyła rękę na jego dłoni - Spokojnie. Nic się nie dzieje
Chłopak odetchnął, pokonując chęć uderzenia brata. Mei rzuciła niepewny uśmiech. Gdyby nie była tak pewna tego, że Yuki przeżyła, zapewne by się nawet popłakała. Nie ukrywała tego, że słowa kapitana ją uraziły, jednak wciąż starała się tego za bardzo nie pokazywać.
- Mei - powiedział Diluc, delikatnie pociągając ją za rękaw, trochę dalej od Kaeyi - Naprawdę masz zamiar pozwalać mu tak cię obrażać? Nie możesz tego tak po prostu ignorować. To nie jest w porządku.
- Nie chcę robić niepotrzebnego kłopotu - stwierdziła Mei - Poza tym nie sądzę by posunął się dalej.
- Z nim to nigdy nie wiadomo - prychnął chłopak.
- Hej, o czym wy tak dyskutujecie? - zapytał Kaeya, wpatrujący się w rozmawiającą parę.
- O niczym - Diluc odwrócił się i wrócił do obsługiwania klientów.
Mei usiadła na swoim miejscu i westchnęła.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Minęło trochę czasu. Mei wciąż siedziała w tawernie, notując coś w zeszycie, który dał jej Diluc. Kaeya leżał z głową na stole, prawdopodobnie nieprzytomny, jednak Mei nie zwracała na niego uwagi. Odkąd przyszedł, zdążył dość dużo wypić, nie zdziwiła się więc, gdy zaczęło mu trochę odbijać.
Po chwili chłopak się podniósł.
- Diluc, nalejesz mi jeszcze?
- Nie - mruknął - Już za dużo dziś wypiłeś.
- Ehh...
Kaeyą odwrócił się w stronę Mei.
- Ej. Mówiłem ci już, że Yuki przeżyła?
Mei zadrżała.
- C-co? - zapytała, czując że robi jej się niedobrze - N-nie Kaeya, jesteś pijany. To nie jest możliwe, że przeżyła.
- Przecież wiem co mówię - prychnął - Dobrze wiem, że ty też tak myślisz.
Zaczął się bawić kieliszkiem po winie, podczas gdy Mei patrzyła na niego zszokowana. Czy on sobie żartuje czy mówi prawdę? Z jednej strony, mógł to zmyślić pod wpływem alkoholu, albo wręcz przeciwnie - mógł to wygadać pod wpływem alkoholu.
Może... Właśnie o to mu chodziło ze słowami "prędzej czy później ją zobaczysz".
Dziewczyna spojrzała na swojego chłopaka, który był widocznie zajęty obsługiwaniem klientów. Nachylila się do Kaeyi i wyszeptała:
- Gdzie ona jest?
- Kto? - zapytał.
- Nie mów, że już zapomniałeś.
- Ale o czym?
Cholerny pijak.
- Gdzie. Jest. Moja. Siostra?
- Aaaaa! - krzyknął, wreszcie rozumiejąc o co chodzi.
- Cicho siedź! - warknęła Mei przykładając palec do ust - Czy wiesz gdzie ona jest?
- Uhh... Nie.
Ciemnowłosa złapała krawat chłopaka i mocno pociągnęła, tak że po chwili ich twarze prawie się dotykały.
- Gadaj gdzie ona jest.
Kaeya wystraszony przełknął ślinę.
- S-stormbearer mountains..?
- Jesteś pewien?
Nic nie mówiąc kiwnął głową w odpowiedzi.
- Świetnie - Mei puściła go i wstała z siedzenia. - Diluc?
Chłopak odwrócił się w jej stronę.
- Słuchaj, możesz się jutro ze mną wybrać na stormbearer mountains?
- Huh? - zdziwił się - Po co?
- A tak po prostu...
Diluc westchnął.
- Niech zgadnę. Znowu chcesz szukać Yuki?
- Hehe... - dziewczyna nerwowo się roześmiała - Może...
- No dobra. Dzięki, że mi mówisz i tak dalej.
- Czyli się zgadzasz?
- ...tak.
- Yay! Dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się i mocno go przytuliła. - Jutro z samego rana. Nie zapomnij!
------------
eh
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top