Testament Kizuki

Jestem gadułą, potrafię godzinami gadać o niczym. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że to kobiece. W przeciwieństwie do otaczających mnie koleżanek, ja nadal jestem jak dzieciak, który wciąż chce się tarzać w piaskownicy z podwórka. To jedna z wielu rzeczy, którymi się wyróżniam.

Czasem robi mi się smutno, że nie mam już takich przyjaciół, z którymi poszłabym na pizzę, kręgle czy choćby do lasu. Całymi dniami towarzyszą mi koleżanki z internetu, które mieszkają zawsze cholernie daleko ode mnie.

Gdy mi się nudzi, chodzę do sklepu. Ale zazwyczaj jest to chińczyk albo sieciówka, pokroju Biedronki i Kauflandu. Patrzę, czy nie ma czegoś fajnego w przecenie i zastanawiam się nad życiem. Zwykle zdarzają mi się  tam dziwne rzeczy. Przedwczoraj na przykład zobaczyłam paczkę Laysów ustawioną do góry nogami. Gdy ją poprawiłam, nagle skończyła się piosenka w sklepie i po paru chwilach odezwał się głosik.

Kaufland, wszystko co kochasz.

I to rzeczywiście było dziwne. Jakby głupie czipsy miały wpływ na wszechświat.

Gdyby wattpad, internet szkolny i internet w domu byli ludźmi... palnęłabym każdego w łeb. Za niedziałanie.

Przez to nie mam ochoty na pisanie czegokolwiek poza codziennie wrzucanymi wierszami.

Łał, jest południe.

Co oznacza, że pójdę spać za około jedenaście godzin. Mam całkiem sporo czasu, ale sama nie wiem, co robić.

Wiersze... nigdy ich nie lubiłam, bo analizowanie każdego i dumanie, co też autor miał na myśli mnie nużyło po pierwszych dwunastu sekundach pracy. Dziś spisuję w nich to co czuję, czasem bardziej niż chcę.

Mam postać Amadeusza, którego wiersze ostatnimi czasy piszę. Jest on dla mnie wyjątkową postacią, ale dopiero niedawno zauważyłam, że mimo wszystko jest w nim wiele mnie. Zauważyłam to, gdy pisząc wiersz o nim zrobiło mi się lżej.

Konkretnie ten pod tytułem "Kłamię, więc jestem".

Wczoraj podczas dodatkowych zajęć z siatkówki szło mi tak kiepsko, że miałam ochotę się rozpłakać. Na dodatek mocniej smuciło mnie to, że nikt tego nie dostrzega.

Ale gdy jedna z dziewczyn zapytała, co mi jest, powiedziałam odruchowo, że nic.

Choć miałam ochotę dodać: "Nic wielkiego, po prostu dostałam histerii".

Jestem paradoksem, że równocześnie chcę uwagi i nie chcę? Co ze mną jest nie tak?

Czy jestem gorsza od innych?

Przecież... przecież wszystko jest okej, prawda? Ty lubisz mnie, ja ciebie i razem oglądamy to samo anime, nieprawdaż?

Moje znajomości nie są zbyt trwałe. Z większością znajomych z gimnazjum nie utrzymuję kontaktu, wszystko się zmienia.

..........

Minęły kolejne dwadzieścia cztery godziny. Coś się stało, dostrzegłam coś ważnego.

Jestem na Watt niemal dwa lata, a zamiast spisać opowiadania, które wtedy miałam w głowie napisałam kilkanaście innych, których też nie dokończyłam.

To samo na innym serwisie, jeja. Jest tam licznik, ile dni logowałaś się z rzędu. Jeden raz mnie nie było, wczoraj, a wcześniej...

Logowałam się 250 dni z rzędu.

Zrozumiałam, że coś tu jest nie tak.

Internet bezpowrotnie mnie zmienił, sprawił, że poznałam osoby z którymi żal mi się rozstawać, ale i takie, których żałuję, że poznałam. Taka kolej rzeczy. Sprawił, że z niewinnego dziecka stałam się dziwną i na swój sposób zboczoną dziewczyną. Łatwiej otworzyć mi się przed obcą osobą, boję się, że ktokolwiek kto zna mnie z mojego miasta poznałby mnie taką, jaka jestem w internecie. Że uzna mnie za fałszerza, nie zastanawiając się, którą Kizu byłam naprawdę.

Czy Kizu naprawdę jest warta, bym traciła siebie? Bym traciła sens, którego szukam, gdy internetu brak?

Einstein ma rację, jego obawy były słuszne. Telefon, którym teraz to piszę, zabrał mi mnie. Uzależnił od siebie i zmienił.

Przestaję wierzyć, że kiedyś byłam niewinną dziewczynką, która nawet nie potrafiła zrozumieć, jak geje TO robią. Kiedyś to mnie tak nie interesowało, a dziś..?

Co się stało?

Co się stało ze mną?

Czemu nie umiem wyjść na słońce?

Czemu krzyczę do nieba?

Dlaczego w siebie wątpię?

To czas, czas zostawić to wszystko, tym razem na poważnie. To bilet w jedną stronę. Przepraszam was, wy wszyscy, którzy we mnie wierzyliście, ale chcę coś zmienić.

Chcę zmienić choćby to, że moje uczucia najlepiej wyraża nieszczęśliwie zakochany poeta homoseksualista z niebieskimi włosami i morderczymi zapędami. Tak, sorki, Amadeuszu.

Przez wiele miesięcy najlepszym wyjściem z takiej sytuacji wydawało mi się samobójstwo, ale zrozumiałam, że nie sztuką jest spalić z sobą mosty, a po prostu odejść tak daleko, by o tym co za mostami zostało nie myśleć. Jeśli chcę się zmienić, muszę to zrobić w pełni świadomie.

Kizuko. Kizuko. Byłaś moim wyidealizowanym, najpiękniejszym w świecie odbiciem w lustrze, o wiele ładniejszym ode mnie. Żyjesz od dobrych trzech lat, ostatnie fałszywe odbicie. Żegnaj, bajeczko. Rozbijam twoje lustro, więc odejdź.

Optyś. Cieszę się z twoich sukcesów, twojej sławy i życzę ci wyników lepszych niż te, które zakładasz, że otrzymasz. Dawałaś mi radość.

Sandruś. Byłaś mi natchnieniem uśmiechem i moją najukochańszą małpeczką. Ja... nadal chciałabym się z tobą spotkać, ale nie wiem, czy bez Wattpada będę takim samym kotkiem, którego tak lubiłaś.

Wattpadowicze, których poznałam naprawdę dużo i niewielu pamiętam. Wam też dziękuję. Za opowiadania, które ruszały moje serduszko, które śmieszyły i podnosiły na duchu.

Muszę wrócić do świata. Pokazać, że poradzę sobie bez telefonu. Bez Kizuki. Bez was.

Życie nie zawsze kończy się na On-Line.

Ja potrzebuję  Off-Line.

Bardzo.

Dziękuję każdemu, kto wierzył we mnie i lubił mnie za moją niezgrabną twórczość.

Żegnajcie.

LOG OUT.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top