•4•

Pov. Erwin

-Napad odpada bo jesteśmy w dwójkę i w razie czego nie ma kto nas odbić od policji a mi się nie chce siedzieć w więzieniu nie wiem jak tobie - powiedziałem do Speedo opierając się o kawałek murka co był za mną odkręcając przy tym fante, którą dopiero kupiłem.

-Tez nie mam ochoty siedzieć w więzieniu, wyścig też odpada bo za mało nas będzie co spowoduje mniejszą ilość zabawy - odpowiedział Speedo otwierając swoje Pepsi.

-Możemy iść do galerii handlowej? Potrzebuje kilka rzeczy kupić bo mi się skończyły i poszukałbym ciuchów jakiś na specjalną okazje - powiedziałem zamyślony patrząc na Alberta rozważając gdzie moglibyśmy pójść.

-Specjalną okazję powiadasz? Dla kogo się tak stroić będziesz hm? - spytał patrząc na mnie i robiąc dość śmieszną minę - może dla tego hot policjanta co obiecał ci kolację i męczącą zabawę na całą noc. Obiecywał, że będziesz się dobrze bawić i ci to twoje ADHD się uspokoi po tym na jakiś czas- dodał z dwuznacznym głosem na co wywróciłem oczami uderzając go lekko w ramie

-Utkaj się debilu bo ci walne, nic takiego nie było wy sobie to wyobraziliście - powiedziałem wywracając oczami. Wziąłem z reklamówki kupione przeze mnie jedzenie i wziąłem gryza po czym odłożyłem to z powrotem popijając fantą.

-Czekaj siwy, czy my nie mamy za niedługo jakiejś imprezy czy coś w tym stylu? - spytał po chwili Albert zastanawiając się nad tym.

-Ty... no tak, jezu zapomniałem - powiedziałem przypominając sobie o imprezie zorganizowanej z okazji już roku współpracy, podczas której poznałem wiele ludzi, których traktowałem jak rodzinę co za nic bym nie wymienił. - Wiesz może czy będzie tam Vaski? - dopytałem z ciekawości.

-Obiecał, że będzie więc sądzę, że tak. A po co pytasz? - powiedział lekko marszcząc brwi.

-Ciekawość bo go od dawna nie widziałem i chciałbym z nim porozmawiać, wiesz jak to jest, nadrobić czas gdy go nie było i gdy sam dość często uciekałem. Wiesz chciałbym powiedzieć mu czy lekcje od mojego starszego brata poszła na marne czy nie - wytłumaczyłem.

-A wiesz czy będzie Dorian lub Silny? - spytał się tym razem on.

-Silny chyba będzie a przynajmniej tak pisał do mnie gdy go poinformowałem, że będzie taka impreza. A Dorek to Dorek o pojawi się jak będzie chciał ale mam nadzieje, że będzie bo go też dawno nie widziałem. Ostatni raz to było chyba rok temu długo przed poznaniem ciebie i przed pierwszą dramą w ekipie, w której brał udział Dia - odpowiedziałem - ale wciąż pamiętam pierwsze kasyno i te słynne słowa jego 'Ja jestem Dorian Lych i jest ze mną Erwin Knuckles i Nicollo Carbonara i napadliśmy na to kasyno i mnie to pierdoli' - dodałem z nostalgią w głosie.

-Słyszałem tą historie od Carbo i mojego kuzyna Capeli - powiedział przypominając sobie to.

-Ale i tak uwielbiam te czasy z tą rodziną i każdy moment jaki z wami przeżywam - odparłem z lekkim uśmiechem do Speedo, którego uważałem za brata i to takiego, któremu mogę wiele powiedzieć.

-Czyli już wiem co będziemy szukać w sklepach jutro, strój dla ciebie i dla mnie na tą imprezę - powiedział po czym wziął łyka napoju patrząc na przejeżdżające po drodze auta.

- I pójdziemy do mojego ulubionego sklepu, w którym wydaje najwięcej pieniędzy czyli Rossman i Hebe - powiedziałem patrząc w tym samym kierunku co mój towarzysz.

W ciszy siedzieliśmy na dachu jedząc to co kupiliśmy patrząc na przejeżdżające po drodze samochody z powodu tego, że się nudziliśmy. Po chwili zauważyliśmy, że pod mechanika podjeżdżają dwa czarne pojazdy i z nich wysiadło czterech zamaskowanych mężczyzn co zaczęli od razu do nas celować.

-Ręce do góry i schodzić z tego dachu, teraz - krzyknął jeden z nich co zrobiliśmy nie widząc innego wyboru. Zeszliśmy powoli po drabinie po czym podeszliśmy do nich z rękami w górze. - Mam nadzieje, że nie jesteście poszukiwani chociaż nas to mało obchodzi więc nawet jak jesteście to i tak idziecie z nami bez zbędnego gadania.

- Po co nas panowie porywacie? - spytałem z lekko zmarszczonymi brwiami próbując zrozumieć po co jesteśmy im potrzebni.

-Zakładnicy na napad a po co niby innego co? - opowiedział inny niżeli ten co wcześniej przeszukując nas lecz gdy nie znaleźli nic ciekawego to skuli nas kajdankami policyjnymi i wsadzili do jednego auta.

-A na co napad jeśli można wiedzieć - spytałem znowu testując swoje szczęście i lekko ich cierpliwość.

-Bank - odparł krótko kierowca odpalając pojazd i ściszając radio.

Wyjechaliśmy spod naszego warsztatu i skręciliśmy w lewo w stronę komendy Mission Row i banku znajdującego się zaraz obok więc stwierdziłem, że go właśnie będą obrabowywać. Wraz z Speedo nie krzyczeliśmy ani nie wierciliśmy wiedząc, że to tylko bycie zakładnikiem na napadzie a nie prawdziwe porwanie co mogłoby się źle skończyć dla naszej dwójki bo cała ekipa jest już zajęta pakując się na juto więc nie byłoby nikogo do uratowania nas, a nikt z policji pewnie by nawet się nie skapnął, że ktoś nas porwał gdyby zobaczyli pustkę na mechaniku.

Napastnicy zaparkowali auto za bankiem wysiadając i nas też wyciągając przykładając nam pistolety do głowy. Weszliśmy do środka budynku gdzie były już cztery osoby również skute tak jak my i dwóch napastników celujących do nich z czego jeden miał torbę na plecach więc stwierdziłem, że to on jest hackerem. Kazali nam klęknąć obok innych zakładników po czym strzelili w sufit by zawiadomić policje, że coś się tu dzieje. Po chwili można było usłyszeć syreny policyjne i nim się obejrzeliśmy to radiowozy były rozstawione wokół banku.

===================================

Przepraszam za wszystkie błędy

Miłego dnia/ wieczoru/ nocy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top