Rozdział 8
Rozdział 8
Gdyby nie fakt, że Severus nie miał zamiaru wychodzić ze swojej roli najwredniejszego nauczyciela w Hogwarcie, śpiewałby ze szczęścia. A ponieważ uwielbiał dręczyć swoich uczniów na różne sposoby, wymagało to od niego pewnych poświęceń. Na szczęście teraz czekała go przerwa świąteczna. W Hogwarcie zostawało niewielu uczniów. Wszyscy Ślizgoni wyjechali do domów i dzięki temu zyskał czas tylko dla siebie. Żadnych uczniów, których musiałby nadzorować, żadnych szlabanów do późna i żadnego sprawdzania prac. Jedyną osobą, która wymagała w jakiś sposób jego nadzoru, był Quirell. Było w nim coś, co wydawało się Severusowi bardzo znajome.
W świąteczny poranek obudził się w całkiem niezłym humorze i nawet widok małej choinki w jego salonie i kilku prezentów pod nią nie zepsuł go. Mógł się założyć o swoją miesięczną pensję, że to Albus namówił skrzaty domowe na ustawienie drzewka.
Śniadanie postanowił zjeść w swoich prywatnych pokojach w samotności, rozkoszując się ciszą i filiżanką kawy. Chciał też napisać do Harry'ego. Wprawdzie chłopiec zapewniał go jeszcze poprzedniego wieczora, że wszystko jest świetnie, ale Severus trochę się o niego martwił. Przed snem napisał mu nawet, jak ubierali z kolegami choinkę u właścicieli gospodarstwa, gdzie zostawali na święta. Wyglądało na to, że tam zwyczaje były inne. Szkoła w święta i w wakacje była zamknięta, a ci, którzy nie mogli wracać do domów, mieli zapewnione odpowiednie lokum.
Usiadł w swoim ulubionym fotelu przed kominkiem i wezwał skrzata domowego. Kilka minut później pomieszczenie wypełnił zapach aromatycznej kawy. Upił trochę z filiżanki i sięgnął po księgę. Uniósł brwi w górę, kiedy zobaczył, że kamień się mieni, sygnalizując wiadomość. Nie spodziewał się, że Harry już będzie na nogach. Była dopiero siódma rano.
„Wesołych świąt Severusie!" – przeczytał. – „Mam nadzieję, że dobrze spałeś. Ja zdecydowanie tak, chociaż wstałem dość wcześnie. To chyba z podekscytowania, że to moje pierwsze święta, które mógłbym nazwać prawdziwymi. Pani Helga, nasza gospodyni, powiedziała, że po śniadaniu możemy rozpakować prezenty, a potem czeka nas troszkę pracy. Nie mają tutaj skrzatów domowych, ale nie mam nic przeciwko pracom domowym.
Życzę ci, żebyś ten dzień spędził spokojnie, odpoczywając od uczniów i robiąc coś fajnego. Mam też nadzieję, że spodoba ci się prezent ode mnie. Znajdziesz go z tyłu księgi."
Mistrz Eliksirów uniósł brwi w górę. Nie spodziewał się, że chłopak wpadnie na pomysł, żeby cokolwiek mu podarować. Jednak z drugiej strony to był syn Lily, a ona zawsze dbała o swoich bliskich. Sam miał zamiar po śniadaniu, przekazać mu prezent, który przygotował, a tymczasem dzieciak go ubiegł. Otworzył księgę w miejscu, w którym znajdowała się zaczarowana koperta. Od razu stała się dziwnie wypukła. Sięgnął do niej, wyjmując po chwili niewielki, zapakowany starannie prezent. Odłożył na chwilę księgę na stolik i rozwinął papier.
W środku znalazł wykonany ze skóry pokrowiec na nóż, ale prawdziwe zaskoczenie przyszło, kiedy go otworzył. Na widok ostrza aż uchylił usta z zaskoczenia. Od razu rozpoznał milaryt. Jego dawny mistrz posiadał podobny nóż i Severus zawsze bardzo mu go zazdrościł. Był idealny do pracy z wymagającymi składnikami. Powiódł palcami po ostrzu niemalże z czcią. Gdzie ten chłopak znalazł coś tak cennego? To będzie prawdziwa perła wśród jego przyborów. Mógł sobie wyobrazić miny kolegów po fachu, kiedy zorientują się, jak cenną rzecz posiada. Aż świerzbiły go palce, żeby wypróbować to piękne ostrze. Najpierw jednak musiał napisać do Harry'ego.
"Wesołych świąt, Harry. Możesz sobie wyobrazić moje zaskoczenie na widok prezentu do ciebie. Nie umiem wyrazić słowami tego, co czuję. Taki nóż jest marzeniem każdego Mistrza Eliksirów.
Mam nadzieję, że prezent ode mnie przypadnie ci do gustu. Nie jest to coś równie wspaniałego, ale da ci możliwość poznać kogoś, kogo nie pamiętasz."
Severus uśmiechnął się, a następnie umieścił w kopercie swój prezent. Był ciekaw, jak Harry zareaguje na jego widok.
,,,
Harry z uśmiechem postawił w kuchni koszyk z jajkami, które przyniósł z kurnika. Był jednym z piątki uczniów, którzy nie wracali do domu ani na święta, ani na wakacje. Każdy z nich miał inną sytuację, ale wszystkie sprowadzały się do tego samego. Nie miał jednak powodów do narzekania. Podobało mu się w gospodarstwie. Właściciele byli mili, a zwierzęta urocze. Nie miał wprawdzie nigdy wcześniej styczności z kurami czy krowami i na początku podchodził do nich bardzo niepewnie, ale szybko okazało się, że są przyjaźnie nastawione.
Uśmiechnął się, pytając panią Helgę, czy potrzebuje jeszcze jakiejś pomocy. Kobieta poprosiła, żeby przyszedł za godzinę pomóc jej w kuchni. Na razie musiała wszystko przygotować. Skorzystał zatem z okazji, że ma chwilę dla siebie i poszedł do sypialni, którą dzielił na czas pobytu z dwoma starszymi kolegami ze szkoły. Sięgnął po księgę, chcąc sprawdzić, czy Severus mu odpisał. Był naprawdę ciekawy reakcji mężczyzny na prezent od niego.
Uśmiechnął się, widząc, że otrzymał odpowiedź. Wyszczerzył się jeszcze bardziej, kiedy jego narzeczony przyznał, że prezent bardzo przypadł mu do gustu. Skończył czytać wiadomość, a potem ciekawie sięgnął do koperty. Nie spodziewał się prezentu od Severusa, ale skłamałby, mówiąc, że nie cieszył się z tego powodu. To był naprawdę miły gest.
Paczuszka była płaska i wielkości mugolskiego zeszytu. Może mężczyzna podarował mu jakąś ciekawą książkę? Nie miałby nic przeciwko. Uwielbiał czytać, a Severus jako Mistrz Eliksirów na pewno znał wiele ciekawych pozycji. Prezent nie zawierał w sobie jednak zwykłej książki. To bardziej wyglądało jak album. Harry otworzył go na pierwszej stronie i miał wrażenie, że zakręciło mu się w głowie. Po chwili z jego ust wyrwał się cichy szloch. Album zawierał zdjęcia jego rodziców. Nie miał pojęcia, skąd mężczyzna je miał, ale nie mógł sobie wymarzyć cudowniejszego prezentu. Do tej pory nie miał pojęcia, jak wyglądali. Ciotka Petunia nigdy nie pokazała mu żadnych zdjęć.
Fotografia na pierwszej stronie przedstawiała jego rodziców w dniu ślubu. Harry wiedział już, że czarodziejskie fotografie poruszały się. Nie były stateczne, jak te mugolskie i chłopiec odnosił wrażenie, że postacie na nich uśmiechały się do niego. Chyba nigdy nie odwdzięczy się za ten prezent. Szybko sięgnął po księgę i napisał podziękowania. Kilka minut później zauważył, że otrzymał odpowiedź.
„Cieszę się, że chociaż w ten sposób mogłem ci pomóc ich poznać. Część z tych zdjęć dostałem jeszcze od Lily i pomyślałem, że chciałbyś je mieć. Mogłem się założyć, że Petunia nigdy nie pokazała ci żadnego. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że nie posiadała żadnego, a jeśli jakimś zrządzeniem losu było inaczej, to ukryła je na dnie szafy. Wybacz małą ilość zdjęć twojego ojca, ale nigdy za sobą nie przepadaliśmy, jak już wiesz. Na samym końcu jest też zdjęcie twoich mugolskich dziadków. Nie pamiętam już skąd je miałem. Nie posiadam niestety żadnych pamiątek po twoich czarodziejskich dziadkach. Możliwe, że twój ojciec chrzestny mógłby jakieś mieć, ale nie ma możliwości, żeby go o to zapytać."
Harry otarł mokre od łez policzki. Miał ojca chrzestnego? Dlaczego zatem nigdy go nie spotkał? Może był chrzestnym tylko z nazwy i tak naprawdę nie interesował się nim? Zapytał o to Severusa.
"Sytuacja z twoim ojcem chrzestnym jest bardzo skomplikowana. Nie będę ukrywał, że wpakował się wiele lat temu w poważne kłopoty. Oskarżono go o współudział w zamordowaniu twoich rodziców i zesłano do Azkabanu. Nazywa się Syriusz Black i był najlepszym przyjacielem twojego ojca. Niechętnie o nim piszę, bo ci dwa byli siebie warci, ale zasługujesz, żeby znać prawdę" – napisał Mistrz Eliksirów i dość szczegółowo opisał całe zajście sprzed dziesięciu lat, kiedy Lily i James zostali zamordowani.
Harry przeczytał wiadomość najpierw jeden, potem drugi i w końcu trzeci raz. Coś bardzo mu nie pasowało w tej historii, ale nie mógł zrozumieć, co dokładnie. Zastanawiał się nad tym, pomagając pani Heldze w kuchni. Kobieta zapytała go o jego czerwone od płaczu oczu. Powiedział szczerze, że dostał prezent od narzeczonego, który bardzo go wzruszył. Nie robił przed nikim tajemnicy, że jest zaręczony. Nie wstydził się tego. Poza tym to jego mama wybrała Severusa i chciał wierzyć, że jej osąd był trafny.
Wieczorem przeczytał po raz kolejny wiadomość do Severusa. Nadal nie był pewien, co mu w niej nie pasuje, ale nie miał pewności, czy powinien w tej chwili drążyć temat dalej. Z westchnieniem zamknął księgę i odłożył ją na stolik koło łóżka.
– Czemu tak wzdychasz? – spytał Carlos, siadając na łóżku. Wenezuelczyk był na czwartym roku i ze względu na trudną sytuację w swoim kraju, nie wracał do niego, dopóki nie ukończy nauki. Jego rodzina za bardzo bała się o jego bezpieczeństwo i utrzymywała jego miejsce pobytu w tajemnicy. Kiedyś wyjaśnił, że jego ojciec był osobą publiczną i miał wielu wrogów, którzy nie zawahaliby się wykorzystać go choćby jako zakładnika.
Kiedy okazało się, że Carlos jest czarodziejem, jego krewni uznali to za zrządzenie opatrzności i odetchnęli z ulgą, że może bez strachu podjąć naukę w innym kraju, z daleka od wszelkich problemów i niebezpieczeństw. Był jedynym czarodziejem w swojej rodzinie, chociaż jego ojciec twierdził, że ktoś opowiadał mu, że mieli wcześniej w rodzinie jakiegoś czarodzieja. Chłopak spełniał wymogi uczęszczania do Gipfel. Był pewien, że zostałby przyjęty do Castelobruxo, ale coś mu mówiło, że szkoła w Szwajcarii pozwoli mu w pełni rozwinąć jego talenty.
Drugim z jego tymczasowych współlokatorów był pochodzący z Indonezji Ari. Chłopiec był na piątym roku i też nie miał łatwej sytuacji. Miasteczko, z którego pochodził, nie dawało mu żadnych perspektyw na przyszłość. Wywodził się z rodziny o szamańskich tradycjach, ale w ich regionie ciężko było o porządnych nauczycieli. Kiedy otrzymał list z Gipfel, jego dziadek przekonał go, że najlepszym wyjściem dla niego będzie podjęcie nauki, skoro dostał szansę, o której inni mogli tylko pomarzyć. Mógłby wrócić na wakacje i pomóc w domu, ale okoliczności nie sprzyjały. Mieszkał w pobliżu wulkanu na wyspie Jawa, a z ostatniego listu od ojca wynikało, że musieli się ewakuować ze swojego domu. Nikomu na szczęście nic się nie stało, ale mieszkanie tak blisko naturalnego zagrożenia, było dla niego powodem zmartwień o bliskich.
– Nic takiego. Po prostu staram się coś zrozumieć – przyznał Harry. – Problem w tym, że kiepsko mi to idzie.
– Czasem dobrze jest się przespać – przyznał Ari, zakopując się pod ciepłą kołdrę. – Moja babcia uważa, że rano często się patrzy na problemy pod innym kątem.
– Może i racja – zgodził się, wsuwając pod kołdrę.
W nocy śniło mu się, że lata nad górami i patrzy na wszystko z góry. To był fajny sen. Czuł się w nim wolny od wszelkich trosk, jakie czekały na niego na ziemi. Może i nie doszedł do żadnych wniosków, ale na pewno poprawił mu się humor.
Kiedy rano wyszedł z domu, żeby nakarmić kury i pozbierać jajka, zauważył, że spadła kolejna gruba warstwa śniegu. Musieli więc najpierw przekopać przejścia do budynków gospodarczych i obory. Uśmiechnął się, patrząc na śnieżny labirynt, który powstał pomiędzy budynkami. Wziął w jedną rękę koszyk na jajka, w drugą wiaderko z ziarnami dla kur i poszedł do kurnika. Ptaki natychmiast ożywiły się na jego widok i zaczęły gromadzić tłumnie wokół niego, oczekując na posiłek. Kiedy zajęły się jedzeniem, chłopiec spokojnie pozbierał jajka. W zasadzie podobało mu się mieszkanie na farmie. To była miła odmiana po dziesięciu latach mieszkania na najnudniejszej, mugolskiej ulicy na świecie. Na Privet Drive nigdy nie działo się nic ciekawego.
Dla większości ludzi kury były nudnym towarzystwem, ale Harry lubił je. W ogóle lubił ptaki. Podziwiał ich skrzydła i niezależność, jaką dzięki nim mogły poczuć. Możliwe, że miało to też związek z ostatnią przed świętami lekcją transmutacji.
Zgodnie z obietnicą profesor Muller rzucił na każdego z nich zaklęcie, które miało im pokazać, czy mają predyspozycje do animagii. Wyjaśnił im, że każdy człowiek ma przypisane do siebie jakieś zwierzę współgrające z jego charakterem, ale na tym etapie nauki mogą jeszcze nie rozpoznać gatunku. Nadal byli dziećmi, które dopiero kształtowały swoją osobowość.
– Nie smućcie się, jeśli okaże się, że nie macie predyspozycji do zmiany kształtu – uśmiechnął się do nich. – Będziecie mogli jednak zobaczyć, jaką potencjalną postać przybrałby teraz wasz patronus, gdybyście potrafili go przywołać.
Ponieważ nikt w grupie nie wiedział, o czym mowa, profesor szybko opowiedział im o dementorach i zaklęciu Patronusa, który odpędzał te dziwne i mroczne stworzenia.
– Jeśli mgiełka będzie miała srebrny kolor, będzie to oznaczało, że jest to wasz potencjalny patronus. Jeśli jednak będzie się mienił kolorem waszej magii, będzie to oznaczało kompatybilność i możliwe, że kiedyś uda wam się zamienić w swoją zwierzęcą postać.
– I tak fajnie – uśmiechnęła się Tatiana.
– Panie mają pierwszeństwo – uśmiechnął się profesor, rzucając po kolei zaklęcie na dziewczyny. Spośród nich tylko patronus Marie mienił się delikatnym błękitem. Nie było jeszcze dokładnie widać, jakie to będzie zwierzę, ale wszyscy twierdzili, że to jakiś gatunek owcy.
– Lubię owce – stwierdziła dziewczyna. – Są milutkie i urocze.
– Będziemy cię głaskać – zaśmiała się Yeva. Jej patronus miał jakąś niewielką, psowatą formę. Ciężko było stwierdzić, co do dokładnie będzie, ale większość klasy zgodnie uznała, że puchaty ogon wskazuje na lisa.
– To teraz chłopcy – powiedział nauczyciel, rzucając na nich zaklęcie.
Obok każdego z nich pojawiła się srebrna mgiełka i Harry ciekawie obserwował, jaki przyjmie kształt. Od razu zauważył, że zwierzę ma skrzydła i nie jest zbyt duże. Uśmiechnął się szeroko, kiedy zaczęło się mienić zielenią.
– Proszę, proszę – zaśmiał się Silvio. – Nasz Harry będzie ptaszkiem.
– Mnie to pasuje. Lubię latać – zapewnił chłopiec. Poza nim jeszcze patronus Laile mienił się delikatnie złotym kolorem, przyjmując formę kota.
Pozostali nie czuli jakiegoś rozczarowania, że nie mają predyspozycji do animagii. Cieszyło ich, że mogli zobaczyć pierwotną formę swoich patronusów. Ayumu szczerzył się, widząc, że jego patronus przybrał formę królika.
– Jesteś pewien, że to królik? – spytał Harry.
– Spójrz na te uszy i kształt.
Zielonooki chłopiec zaśmiał się i skinął głową. Jego przyjaciel najwyraźniej miał rację, a królik świetnie do niego pasował. Ayumu był szybki, zwinny i fantastycznie posługiwał się włócznią. Harry chciałby kiedyś osiągnąć taki poziom umiejętności. Naprawdę go podziwiał i był wdzięczny, że Japończyk zapoznał go z tą sztuką walki.
Harry bardzo polubił treningu sojutsu, a z pomocą koleżanek z kółka krawieckie, zaprojektowali i uszyli odpowiednie stroje. Składały się na nie czarne spodnie stylizowane na japońskie spodnie hakama, czarne rękawiczki bez palców długości do łokcia, w których ukrywali różdżki, czarne buty z miękkiej skórki, a całości dopełniał odsłaniający nieco brzuch, zbliżony krojem do golfu i zaopatrzony w kaptur bezrękawnik w jasnoszarym kolorze. Każdy miał też na plecach godło szkoły. Strój nie krępował ruchów, a jednocześnie miał w sobie japońskie elementy. Harry uważał, że łączy w sobie różne kultury i podobał mu się efekt końcowy.
Naturalnie napisał Severusowi o możliwości stania się animagiem. Czuł podekscytowanie na myśl, że mógłby swobodnie latać w przestworzach. Od swojego narzeczonego dowiedział się, że jego ojciec był animagiem, a jego postacią był jeleń. Mistrz Eliksirów przyznał, że dowiedział się o tym przypadkiem, ale nie chciał zdradzić szczegółów. Może kiedyś da się przekonać i opowie mu o tej historii.
,,,
Po raz pierwszy od bardzo dawna Severus mógł powiedzieć, że święta były przyjemne. A to wszystko za sprawą pewnego młodego chłopca, który jedynie dzięki rozmowom z nim, wiedział, co mogłoby sprawić mu przyjemność. Na świątecznym obiedzie w Wielkiej Sali miał tak dobry humor, że większość obecnych osób musiała doznać jakiegoś szoku. Złośliwie miał nadzieję, że będzie to trwałe uszkodzenie.
Chyba nigdy nie otrzymał tak idealnie dobranego prezentu. Miał ochotę zamknąć się w laboratorium i przetestować nóż z milarytu. Chciał sprawdzić, czy naprawdę jest odporny na toksyczne składniki. To bardzo ułatwiłoby mu pracę. Wiele noży po zetknięciu się z niektórymi substancjami, nie nadało się do dalszego użytkowania. Niemal pół godziny spędził na samym tylko podziwianiu ostrza.
Milaryt był bardzo rzadki i trudno do znalezienia. Nigdy nie widział go jednak w takiej odmianie. Dlatego po obiedzie uprzedził, że chce spędzić wieczór na warzeniu eliksirów i nie życzy sobie, żeby mu przeszkadzano.
Położył się dopiero koło pierwszej w nocy, usatysfakcjonowany przeprowadzonymi próbami. W międzyczasie odpisywał na wiadomości chłopca. Uśmiechnął się na myśl, że dzieciak ma teraz jakąś pamiątkę po rodzicach. Fotografie były czymś, co stanowiło namacalny dowód, że takie osoby jak Lily i James Potter istnieli. Harry zasługiwał na to, żeby poznać ich chociaż w takiej formie.
Zdziwił się, kiedy chłopiec napisał mu, że ma predyspozycje do stania się animagiem. Nie sądził, że da się to określić w tak młodym wieku. Co innego, gdyby był metamorfomagiem, ale jedyną osobą o takich zdolnościach, którą kojarzył był Nimfadora Tonks. Dziękował Merlinowi, że dziewczyna skończyła już szkołę. Jakkolwiek nie mógł zaprzeczyć, że była zdolna, tak jej ciągłe zmienianie koloru włosów w zależności od nastroju doprowadzało go do furii. Ostatnio dotarły do niego plotki, że zakwalifikowała się do szkolenia na aurorów. Mógł się tylko domyślać, jakie spustoszenie tam poczyniła swoimi umiejętnościami.
Następnego dnia w swojej wiadomości zapewnił Harry'ego, że prezent od niego spisuje się znakomicie i na pewno zostanie wielokrotnie wykorzystany podczas pracy. Przyznał szczerze, że pierwszy raz widzi taką odmianę milarytu.
"To podobno odmiana charakterystyczna dla tego regionu" – napisał Harry. – „Nie wiem, jak wyglądają te w innych miejscach na świecie. Nasza profesor od eliksirów powiedziała, że istnieją różne odmiany milarytu, ale ten jest szczególnie ceniony."
Severus uśmiechnął się lekko. Ostatnio robił to coraz częściej. Oczywiście w zaciszu swoich komnat, ewentualnie bardzo rzadko lekki uśmiech pojawiał mu się na twarzy w towarzystwie Ślizgonów.
Harry był cudownym wyjątkiem od reguły. Ten nieśmiały, ale pełen życia chłopiec torował sobie wytrwale drogę do niego i robił to całkiem skutecznie. Opisywał mu swoje życie, opowiadał o przyjaciołach, zdradzał różne sekrety. Traktował Severusa jak kogoś bliskiego, a mężczyzna po jakimś czasie zaczął mu się odwdzięczać tym samym. Dawał mu dobre rady, podpowiadał różne rzeczy dotyczące nauki lub dyskutował z nim na różne tematy. Pomimo młodego wieku i nadal dziecięcego sposobu myślenia, Harry był całkiem niezłym partnerem do rozmów. Miał w sobie to, czego życzyłby sobie u każdego ze swoich uczniów.
Severus czasem porównywał go do jego zdaniem inteligentnych uczniów z Hogwartu. Taka panna Granger na przyład. Miała wiedzę i wiedziała, jak może ją wykorzystać na lekcjach, jednak zamykała się w swoim ciasnym umyśle i to dyskwalifikowało ją, jako dobrego partnera do dyskusji. Jej ulubionym powiedzeniem było: „Tak czytałam w..." Mężczyzna nie lubił dyskusji z osobami, których wiedza była czysto książkowa. To było nic innego jak powtarzanie tych samych argumentów i kurczowe się ich trzymanie. Zastanawiał się, czy Granger kiedykolwiek zauważy swój główny błąd w tej kwestii.
Rozmowa z Harrym była inna. Chłopiec, mimo młodego wieku nie próbował udawać, że na czymś się zna, kiedy wcale tak nie było. Bardzo często pytał o coś Severusa, chcąc poznać drugi punkt widzenia.
"Szkoda, że nie możesz brać udziału w naszych dyskusjach na lekcjach" – napisał mu, któregoś dnia. – „Profesor Hanapitou zna się na rzeczy i świetnie tłumaczy, ale ciekawi mnie, jak wyglądałaby lekcja prowadzona przez ciebie."
Prychnął cicho pod nosem. Jego lekcje wyglądały często jak najgorsza kara dla uczniów. Chyba tylko Ślizgoni czuli się na nich w miarę swobodnie i nie trzęśli się ze strachu jak taki Longbottom. Zwrócił jednak uwagę na nazwisko, które znalazło się w wiadomości Harry'ego. Kojarzył je skądś.
„Rozumiem, że eliksirów uczy was kobieta? Kojarzę, że kiedyś chyba o niej wspominałeś. Niewiele z nich wybiera taki zawód. Częściej wybierają rolę magomedyczek, mimo że przejawiają spory talent w dziedzinie warzenia"
„Tak. Mówiła, że czasem bywa na zlotach warzycieli. Kojarzy twoje nazwisko i zawsze mówi o tobie, jak o osobie z wielkim talentem." – odpisał chłopiec.
Severus mruknął pod nosem w zamyśleniu. Przed oczami stanęła mu kobieta o ciemniejszej karnacji, ciemnych włosach i oczach. Sięgnął po informator z sympozjum sprzed dwóch lat i przekartkował go. Na jednej ze stron znalazł informacje o wykładzie Ateny Hanapitou, jedynej greckiej Mistrzyni Eliksirów. Specjalizowała się w eliksirach, które tworzyła ze składników pochodzących z basenu Morza Śródziemnego. Czyli to ona była nauczycielką Harry'ego.
Severus uśmiechnął się szerzej. Kolejna dyskusja mogła okazać się jeszcze ciekawsza, niż na początku sądził.
---
To kto zgadnie w jakiego ptaszka zmieni się Harry? Jakieś propozycje? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top