Rozdział 40

No to chyba trzeba rozkręcić trochę zabawę, co?

Rozdział 40

W ogólnym rozrachunku Harry polubił Syriusza i Remusa. Nadal uważał, że animag jest nieco dziecinny, jak na kogoś dorosłego, ale doszedł do wniosku, że był to najprawdopodobniej jego sposób na radzenie sobie z traumą po pobycie w Azkabanie. Puszczał zatem mimo uszu jego drobne utarczki słowne z Severusem i opowiadanie dzieciakom o dowcipach, jakie robił za młodu.

Dobrze dyskutowało mu się z Remusem. Wiłkołak miał sporą wiedzę o zaklęciach ofensywnych i bardzo chętnie porównywał z nim programy nauczania W Gipfel i w Hogwarcie.

– Nie uważasz, że to trochę marnotrawstwo uczyć jedynie zaklęć obronnych? – spytał, patrząc na Lupina. – Czasem najlepszą obroną jest atak.

– To prawda, ale to nie jest takie proste. Ministerstwo narzuciło pewne wytyczne, których szkoła musi się trzymać – wyjaśnił Remus. – Martwię się, że kiedy nadejdzie prawdziwe niebezpieczeństwo, te dzieciaki nie będą wiedziały, jak się zachować. Najlepszym wyjściem będzie zwyczajna ucieczka.

– Nauczyciele nie mogą przekonać odpowiednich osób, że modyfikacja programu nauczania, jest obecnie konieczna?

– Nikt na to nie pozwoli – wtrącił się nagle Severus, siadając obok Harry'ego. – Obecny Minister Magii to paranoik, któremu zależy jedynie na jego posadzie. Uważa, że Dumbledore chce go pozbawić władzy, a ucząc w szkole więcej, niż jest to w wymaganym programie, przygotuje sobie odpowiednio dużą grupę poparcia. Właśnie dlatego Umbridge nie prowadziła zajęć praktycznych z Obrony.

– Co za bezsens – oburzył się Harry. – Czyli podsumowując: nie chcą uczyć młodych czarodziejów niczego ponad program, ale nikt jednocześnie nie ma nic przeciwko, żeby wypchnąć na pole walki takiego nastolatka jak ja. Oni tam naprawdę nic nie ćpają?

Severus prychnął pod nosem, a Remus jawnie zachichotał. Obaj już zauważyli, że Harry nie krył się z tym, co myślał. Jeśli coś mu się bardzo nie podobało albo uznawał to za jakiś idiotyzm, mówił o tym otwarcie.

– Nie wiem, jak w Ministerstwie, ale Albus na pewno czymś doprawia te swoje cytrynowe dropsy – mruknął Mistrz Eliksirów.

Harry wyszczerzył się szeroko do niego.

– Te same, które doprawiłeś mu wasabi?

Wracając do gospodarstwa, Severus opowiedział byłym Gryfonom, jak dzięki Harry'emu wpadł na pomysł, żeby doprawić cukierki Albusa japońskim chrzanem. Psi animag ledwo mógł iść prosto ze śmiechu.

– To musiało być piękne – stwierdził. – Może jednak masz w sobie coś z Huncwota, Snape.

Severus jedynie spiorunował go spojrzeniem. On nie robił głupich żartów. On się zwyczajnie mścił. Oficjalnie nigdy nie mógłby zrobić dyrektorowi takiego numeru. Ryzykowałby wtedy swoją pozycję w szkole. Był Ślizgonem i opiekunem domu węża. Jego podopieczni potrzebowali go, a jego zadaniem było ich chronić. Wiedział, że niewielu z nich tak naprawdę popiera ideę Czarnego Pana. Ślizgoni nie byli źródłem wszelkiego zła.

– Szkoda, że musicie już wracać – przyznał Harry, kiedy o dziesiątej wieczorem stał z trójką mężczyzn przed domem gospodarzy. – Było wesoło.

– Może za jakiś czas Severus znowu wyświadczy nam uprzejmość i będziemy mogli ponownie cię odwiedzić – uśmiechnął się Remus.

– Zastanowię się – stwierdził Mistrz Eliksirów, wywołując chichot u swojego narzeczonego.

Syriusz z kolei poczochrał chłopaka po jego niesfornych włosach.

– Twoi rodzice byliby z ciebie dumni – przyznał. – Dobry z ciebie dzieciak. Chociaż narzeczonego masz okropnego – dodał konspiracyjnym tonem.

– Syriuszu! – upomniał go szybko Lupin, natomiast Harry zaczął się śmiać.

– Mów sobie, co chcesz – zapewnił go nastolatek. – Ale ja go po prostu lubię. Dogadujemy się i zamierzam utrzymać ten stan rzeczy. Lepiej się z tym pogódź.

Animag wywrócił tylko oczami, a potem mocno uściskał chrześniaka.

– Do zobaczenia za jakiś czas – powiedział Severus z lekkim uśmiechem na ustach.

– Nie zapomniałeś o czymś? – spytał Harry, patrząc na niego uważanie.

– O czym? – Mistrz Eliksirów nie przypominał sobie, żeby cokolwiek zostawił.

– O tym – usłyszał w odpowiedzi, a sekundę później poczuł usta Harry'ego na swoich. Miał wrażenie, że w tle usłyszał warczenie Blacka i upominającego go wilkołaka. Nie przejmował się tym jednak. Usta chłopaka były w tej chwili jedyną rzeczą, która go interesowała.

– Snape! – warknął ostrzegawczo animag, kiedy odsunęli się od siebie.

– Gdybyś nie zauważył Black, to Harry pocałował mnie, a nie ja jego. Ja tylko odwzajemniłem pocałunek – zauważył Severus, obejmując chłopaka. – Poza tym nie ma żadnego zakazu pocałunków pomiędzy narzeczonymi.

Syriusz już chciał coś odpowiedzieć, kiedy zauważył wzrok chrześniaka. Dawał mu jasno do zrozumienia, że ma się zamknąć, bo nie dzieje mu się żadna krzywda. Były Gryfon nie miał innego wyjścia, jak zamknąć usta. Wiedział, że Snape nie robi niczego, czego Harry by nie chciał, ale od kiedy dowiedział się o tych całych zaręczynach, miał jeszcze nadzieję, że chłopak wybierze jednak kogoś młodszego. Teraz zrozumiał, że nic z tego. Jego chrześniak zwyczajnie polubił Mistrza Eliksirów i nie zamierzał zrywać zaręczyn.

– Napiszę do ciebie wieczorem – zapewnił Harry, uśmiechając się do Severusa. Ten skinął głową, a potem Świstoklik przeniósł trzech mężczyzn na powrót do Wielkiej Brytanii. – I co powiesz, Black?

– Że jestem dumny z mojego chrześniaka – stwierdził z zadowoleniem w głosie. Kiedy aportowali się na Grimmauld Place, Syriusz od razu wyjął z szafki trunek, rozlał go do szklanek i podał je towarzyszom. – Rzadko to mówię, ale dziękuję Snape. Gdyby nie ty, nie moglibyśmy się spotkać z Harrym. To mądry i uroczy chłopak. James i Lily byliby zachwyceni, widząc, ile osiągnął.

– Już ci nie żal, że nie gra w quidditcha?

– Może trochę. – Animag upił ze swojej szklanki i usiadł na kanapie. Remus usiadł obok niego, a Severus zajął jeden z foteli. – Najważniejsze jednak jest, że ma się dobrze, realizuje swoje plany i jest po prostu szczęśliwy.

– Mnie zaimponował swoją otwartością – odezwał się wilkołak. – Brak w nim jakichkolwiek uprzedzeń. Podobnie jest z tymi dzieciakami, które też zostają na wakacje w gospodarstwie. Żadne z nich się mnie nie bało.

– Weź pod uwagę, że na co dzień bawią się z bazyliszkiem – zauważył były Ślizgon.

Byli Gryfoni zaśmiali się cicho.

– Ten bazyliszek to niezłe ziółko – stwierdził Syriusz.

Kolejną godzinę spędzili, rozmawiając o spotkaniu z Harrym, a potem Severus wrócił do siebie. Black mówił prawdę. Harry był mądrym i bardzo otwartym młodzieńcem. Za rok będzie już pełnoletni i jeśli nadal będą tego chcieli, będą mogli się pobrać.

Z początku uznawała całą tę sytuację jedynie za obowiązek ochrony chłopca. Teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Zaczynał traktować Harry'ego jak kogoś, z kim mógłby się związać, pracować bez ryzyka, że ktoś będzie na niego krzywo patrzeć, a potem się zestarzeć. Wiedział, że chłopak nigdy nie wypomniałby mu, że spędza wiele godzin w laboratorium, przeprowadzając eksperymenty. Spytałby jeszcze, czy nie potrzebuje pomocy. Może Harry nie wiązał już swojej przyszłości tak ściśle z eliksirami, jak kiedyś, ale nadal go fascynowały. Sam twierdził, że nie musi ograniczać się do jednej rzeczy.

Severus umył się szybko, a potem położył. Był zmęczony, ale to był ten przyjemny rodzaj zmęczenia, kiedy miało się satysfakcję po dobrze spędzonym dniu. Miał nadzieję, że w przyszłości będzie więcej takich dni.

,,,

Przyjaciele Harry'ego musieli dowiedzieć się wszystkiego o jego spotkaniu z narzeczonym. Ledwo znaleźli się wszyscy pierwszego września w ich wspólnej sypialni, a Brytyjczyk został zasypany masą pytań o ich wspólnie spędzony czas.

– Jest taki, jakim go sobie wyobrażałeś? – spytał Silvio.

– Nawet więcej – przyznał Harry, rumieniąc się lekko. – Jest inteligentny, przystojny, chociaż nie w taki klasyczny sposób i ma w sobie taki pociągający mrok. No i świetnie całuje.

– Co tu się działo, kiedy nas nie było? – śmiali się wszyscy. Cieszyli się, że ich przyjaciel jest szczęśliwy i układa sobie życie. Mieli tylko nadzieję, że Dumbledore nie będzie więcej próbował nim manipulować i opowiadać bzdur na jego temat. Harry przekazał swoją wiadomość, dając do zrozumienia, że nie będzie pomagał ludziom, którzy zostawili go samemu sobie.

– Syriusz i Remus zajęli się też moim rodzinnym domem – powiedział, w pewnym momencie. – Wyobrażacie sobie, że ludzie zrobili z niego pomnik?

– Co za głupota – stwierdził Ayumu, układając swoje rzeczy w szafie. – Rozumiem postawić coś na pamiątkę, ale bez pytania właściciela decydować, że jego dom stanie się symbolem? To jest jawny brak szacunku.

– Też tak myślę, dlatego właśnie poprosiłem moich przyszywanych wujków, o zajęcie się tym. Moi rodzice zasługują, żeby uhonorować ich pamięć, a nie, żeby robić z ich domu symbol poświęcenia. Poza tym myślę, że to też pomoże Syriuszowi i Remusowi, uporać się z przeszłością. Zwłaszcza Syriuszowi.

– Twojemu ojcu chrzestnego? – spytał Laile.

Harry pokiwał głową.

– Niezasłużony pobyt w więzieniu nie pozwolił mu pożegnać się z moimi rodzicami odpowiednio – westchnął. – Szczególnie z moim tatą. Byli dla siebie jak bracia.

– To smutne. Nagle stracił kogoś bliskiego – przyznał Soren, wieszając nad swoim łóżkiem nowy plakat. – To nigdy nie jest miłe, a jeszcze w takich okolicznościach. A ten cały Dumbledore nie ułatwia mu niczego.

– Ten gość był na tyle bezczelny, że chciał ich namówić na wstąpienie do tego całego Zakonu Feniksa. Jakby tego było mało, próbował przekonać mojego ojca chrzestnego, żeby udostępnił mu swój dom na kwaterę!

– I co jeszcze? – prychnął Ayumu. Przyjaciele Harry'ego nigdy nie mogli zrozumieć takiego egoizmu i wykorzystywania innych. Dla uczniów Gipfel takie zachowanie było czymś niedopuszczalnym i patrzyli krzywo na każdego, kto próbował wykorzystywać innych.

– Wygląda na to, że od kiedy stało się jasne, że ten cały Voldemort powrócił, to zaczął panikować – stwierdził Silvio. Brytyjczyk na bieżąco informował przyjaciół i swoich nauczycieli o całej sytuacji. Nie chciał przypadkiem narazić swojej szkoły na niebezpieczeństwo. To miejsce było dla niego zbyt ważne. Od kilku lat było dla niego jak dom.

– Na to wygląda – zgodził się Harry, zaklęcie prasując swój mundurek.

– A Severus będzie cię odwiedzał? – spytał nagle Soren. – Też chcielibyśmy poznać faceta, który zawrócił ci w głowie.

Harry zarumienił się mocno. Jego norweski kolega umawiał się od paru miesięcy z Marie i patrzył na swoją dziewczynę jak na ósmy cud świata. Cała reszta obstawiała, czy oświadczy się jej po ukończeniu szkoły, czy nie. Niemniej jednak wszyscy trzymali za nich kciuki, a sam Soren kibicował innym, żeby też znaleźli swoje drugie połówki.

– Muszę porozmawiać na ten temat z dyrektorem – odpowiedział szczerze Harry. – Jeśli się zgodzi, to Severus na pewno chętnie się tu zjawi w któryś weekend. Nie ukrywam, że chętnie pokazałbym mu szkołę. I może też groty krasnoludów. Fajny z niego facet. Myślę, że naprawdę mógłbym za niego wyjść, jeśli nic nam w tym nie przeszkodzi.

– Wzięło cię. – Ayumu uśmiechnął się, patrząc na swojego najlepszego przyjaciela.

– No może troszkę – zgodził się. – Myślę, że chyba się w nim tak troszkę zakochałem.

Słysząc to, jego koledzy zaczęli gwizdać rozbawieni. Nie obrażał się na nich za takie zachowanie. Wiedział, że w ten sposób droczą się z nim tylko.

Godzinę później przebrali się w mundurki i poszli z resztą uczniów na rozpoczęcie roku. Tym razem opiekunem nowych uczniów został profesor Fernandez. Kiedy weszli do sali, Harry szybko ich policzył. Czternaście osób. Siedmiu chłopców i siedem dziewczynek. Od czasu ich rocznika nie było takiej równowagi płci.

– Witam wszystkich w nowym roku szkolnym – powitał ich dyrektor, uśmiechając się szeroko. – Cieszy mnie, że wszyscy wróciliśmy cali i prawie zdrowi – powiedział, zauważając, że jedna z dziewczyn z czwartego roku ma rękę na temblaku. – Anastazja! Co wymyśliłaś, dziewczyno? – spytał.

–Drobny wypadek podczas wędrówki po Uralu – zaśmiała się. Reszta szkoły zawtórowała jej. Rosjanka znana była z tego, że uwielbiała chodzić po górach, a po skałach skakała jak kozica.

Podczas posiłku poznali nowych kolegów, którzy pochodzili z różnych stron świata. Tym razem przyjechali z Gujany, Boliwii, a nawet z takich miejsc jak Grenlandia czy Wyspa Wielkanocna. Harry uniósł brwi w górę, kiedy okazało się, że jeden z chłopców, który usiadł obok niego, pochodził z Falklandów. Wiedział, że to było brytyjskie terytorium zamorskie. Mieszkało tam zaledwie trzy tysiące osób, ale Skylar zapewniał, że to świetne miejsce.

– Tam jest tyle wysepek, na których można coś znaleźć, że nigdy się nie nudzę – powiedział. – Mugolom wydaje się, że tam nic nie ma poza tofowiskami i łąki, ale nie mają pojęcia, co się tam kryje.

– Masz zadatki na odkrywcę – przyznał Harry.

– Dzięki. Słyszałem o tobie. Chyba wszyscy słyszeli – przyznał chłopiec, zerkając na bliznę starszego kolegi. – Myślałem, że chodzisz do Hogwartu.

– Wolałem uczyć się tutaj.

– Nie dziwię się. Tata pracuje dla brytyjskiego Ministerstwa Magii. Nie dzieje się tam za dobrze.

– To znaczy? – Harry poczuł jakiś dziwny niepokój.

– Śmierciożercy są już właściwie w każdym dziale i próbują przekonać ludzi, że ich postulaty mają słuszność. Mówi się nawet, że Korneliusz Knot straci władzę i będą nowe wybory na Ministra Magii.

– Jakoś nie jestem zaskoczony tym ostatnim – powiedział szczerze. Po ujawnieniu się Voldemorta ludzie stracili wiarę w poczynania Ministra. Syriusz i Remus pisali mu o tym, a podczas spotkania dyskutowali o całej sytuacji. Wyglądało na to, że ludzie ponownie zwracali się do Dumbledore'a, ale temu z kolei palił się grunt pod nogami. Wszyscy wiedzieli, że zniechęcił do siebie Harry'ego Pottera, który powiedział wprost, że nie pomoże im w walce.

Harry martwił się jedynie o swoich bliskich. Ciotka i wuj byli bezpieczni, ponieważ nie wracał na wakacje. Wszyscy, którzy kiedyś ich obserwowali, odpuścili, kiedy okazało się, że nie ma go tam. Inna sprawa była z Severusem. On był nadal na pierwszej linii ognia i musiał grać wiernego szpiega. Jeśli miałby walczyć, to tylko w obronie kogoś dla siebie ważnego.

,,,

Severus z pogardą patrzył na swoją klasę. Albus zaledwie dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku oznajmił mu, że będzie uczył Obrony Przed Czarną Magią. Nie udało mu się znaleźć na czas kompetentnego nauczyciela tego przedmiotu.

– A kto będzie uczył eliksirów? – spytał wprost.

– Horacy zgodził się wrócić na ten rok.

– Cudownie – syknął. Na szczęście nadal mógł prowadzić swoje koło naukowe. Nie miał zamiaru z niego rezygnować, tylko dlatego, że Dumbledore wpadł na ten genialny pomysł.

Osobiście nie miał nic przeciwko Horacemu. Był kompetentnym nauczycielem i to on zaszczepił w nim pomysł, żeby Severus został Mistrzem Eliksirów.

– Słyszałem, że od trzech lat twoja grupa bierze udział w konkursie warzycieli – zagadnął go Horacy, kiedy spotkali się na zebraniu nauczycieli. – Z całkiem niezłymi wynikami.

– Dałem tylko szansę dzieciakom, które coś mogą w tej dziedzinie osiągnąć – przyznał. – Już pewnie wiesz, że jesteśmy w pierwszej trójce i nie odpuszczamy. Celujemy w pierwsze miejsce, ale na razie nie możemy przegonić starych wyjadaczy, którzy od lat biorą udział w konkursie.

– Podobno szkoła, która przoduje, jest naprawdę świetnie przygotowana.

– Myślę, że kojarzysz Atenę Hanapithou. To jej uczniowie są na szczycie.

Horacy Slughorn pokiwał głową. Atena była znaną Mistrzynią, która miała czym się pochwalić w kwestii osiągnięć. Jeśli do tego była nauczycielką, to nie dziwił się, że jej uczniowie zaszli tak daleko.

A teraz Severus patrzył na klasę Gryfonów i Ślizgonów z szóstego roku na ich pierwszych zajęciach z Obrony. Weasley wyglądał, jakby miał zaraz paść, Granger na razie milczała, ale coś mu mówiło, że nie wytrzyma zbyt długo. Mógł się założyć, że dziewczyna, znowu zacznie się odzywać niepytana. W poprzednim roku starała się hamować, ale nie zawsze jej się to udawało. Wiedział, że świetnie zdała egzaminy, ale co z tego, skoro jej charakter pozostawiał wiele do życzenia. Nie miał pojęcia, czy utrzymywała kontakt z Krumem i osobiście nie interesowało go to, ale bułgarski szukający mógł mieć na nią dobry wpływ.

Po liście Harry'ego, który został opublikowany w Proroku, Ginny Weasley przeżyła coś w rodzaju załamania. Jej marzenia o zostaniu panią Potter został całkowicie przekreślone. Już wiedziała, dlaczego żaden kontrakt przedmałżeński nie wchodził w grę. Harry był zaręczony i nie zamierzał niczego zmieniać. Mówił wprost, że nie miałby nic przeciwko małżeństwu z Severusem.

– Skoro tutaj jesteście, to znaczy, że jakimś cudem zdaliście egzaminy – zaczął na powitanie. – Nie mam pojęcia, jakim cudem niektórym z was się to udało. Najwyraźniej dopisało wam szczęście.

Powiódł wzrokiem po klasie. Niektórzy wyglądali na szczerze oburzonych, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. Longbottom z kolei przyzwyczaił się do niego na zajęciach klubowych i przestał się trząść w jego obecności. Trzecie miejsce w ostatnim konkursie warzelniczym pozwoliło mu nabyć nieco pewności siebie. Chłopak przekonał się, że jego zamiłowanie do zielarstwa może mieć dobry wydźwięk na inne przedmioty. Prawda była taka, że bez osób, które znały się na uprawach roślin i ziół, warzyciele mieliby spory problem z pozyskiwaniem składników.

– W tym roku będziecie się uczyć zaklęć niewerbalnych. Chyba wszyscy wiecie, na czym to polega, ale może dla pewności ktoś chciałby to wyjaśnić? Granger, opuść rękę! – syknął, kiedy dłoń dziewczyny wystrzeliła w górę. – Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteś jedyną osobą w klasie? Panie Longbottom? – Wskazał na Gryfona, siedzącego za Hermioną.

– Są rzucane bez pomocy słów, wymagają dużej koncentracji i siły woli, ale dają dużą przewagę w walce – odpowiedział Gryfon.

– Odpowiedź dość ogólna, ale w zasadzie poprawna – stwierdził. Widział, że Longbottom odetchnął z ulgą, kiedy to usłyszał. – To prawda, że zaklęcia niewerbalne dają wielką przewagę w razie niebezpieczeństwa. Nie mając pojęcia, jaki czar rzuci przeciwnik, macie mniej czasu na reakcję. Dlatego zaczniemy od zaklęcia tarczy.

Potem podzielił wszystkich na pary. Jedna osoba miała atakować partnera prostymi zaklęciami, a druga osoba miała bez słów wyczarować tarczę. Nie było to proste i nawet Granger miała z tym spore problemy. Dziewczyna może i była zdolna, ale nie miała w sobie aż tyle magicznej siły, ile jej się wydawało.

Severus bardzo chętnie poznałby różnicę w sposobie nauczania pomiędzy Hogwartem i Gipfel. Może gdyby poznał inne metody, zdołałby chociaż trochę przygotować te dzieciaki na nadchodzącą wojnę. Nie miał wątpliwości, że prędzej czy później dojdzie do walki, a wtedy młodzi czarodzieje będą bezbronni. Wystarczy, że trafią na kogoś szybszego od siebie, pozbawionego skrupułów, a będą martwi w kilka sekund. Próbował rozmawiać na ten temat z Albusem i przy wsparciu Minerwy, udało im się go w końcu przekonać do rozszerzenia programu.

Jego lekcje tego dnia nie okazały się aż taką porażką, jak się obawiał. Z ulgą jednak wrócił wieczorem do swoich kwater. To był cud, że nikomu nie odebrał punktów, ani nie wlepił szlabanu. W księdze czekała na niego wiadomość od Harry'ego.

„Rozmawiałem dziś z naszym dyrektorem i profesorami. Zgodzili się, żebyś odwiedził mnie w szkole, kiedy wyjaśniłem im całą sytuację."

„Zwykle szkoły nie chcą się dzielić swoimi sekretami."

„Tu nie chodzi o sekrety, tylko o pomoc. Skoro Dumbledore nie chce ruszyć czterech liter, żeby zapewnić uczniom większe poczucie bezpieczeństwa, to ktoś inny musi to zrobić. A ty chcesz przecież chronić swoich uczniów."

„Albus nadal ma nadzieję, że cię znajdzie i przekona do walki z Czarnym Panem."

„Nie ma takiej opcji. Nie będę nadstawiał karku za kogoś, kto miał mnie gdzieś."

„Kiedy mógłbym przyjechać? Nie ukrywam, że im szybciej, tym lepiej. W piątek mam tylko dwie klasy do południa. Potem zwykle zajmuję się warzeniem eliksirów dla skrzydła szpitalnego, ale ponieważ to Slughorn uczy w tym roku eliksirów, mógłbym wyjść ze szkoły na kilka godzin."

„Zapytam jutro dyrektora, czy piątek będzie dobrym dniem i dam ci znać."

„Dziękuję. Nigdy nie mówię takich rzeczy, ale w obecnej sytuacji tylko na ciebie mogę liczyć tak naprawdę."

„To miłe, że tak mówisz. Od razu cię uprzedzę, że moi przyjaciele z klasy chcą cię poznać i nie wymigasz się od tego."

„Będę to miał na uwadze" – napisał z rozbawieniem. Jeśli przyjaciele Harry'ego byli tak inteligentni i otwarci jak on, to nie miał nic przeciwko ich towarzystwu. Najbliższy piątek mógł pomóc mu w rozwiązaniu kilku problemów, ale na razie pozostało mu czekać.

Nigdy nie miał okazji odwiedzić innej szkoły. Widział już Gipfel z zewnątrz, ale z opowieści chłopca wiedział, że to miejsce kryło w sobie wiele sekretów. Może będzie miał okazję poznać kilka z nich.

---

Oto co wykopałam z czeluści półek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top