Rozdział 30

Rozdział 30

Kolejne wakacje Harry spędził tak jak zawsze. Przez kilka tygodni świetnie bawił się u Ayumu, trenując w dojo z jego dziadkiem, dotrzymując towarzystwa babci przyjaciela albo chodząc na letnie festiwale. Coraz lepiej też dogadywał się po japońsku i kupił sobie nawet kilka komiksów. Ćwiczył na nich czytanie czegoś innego niż podręcznik. Prosta historyjka o kocie nie miała dużo tekstu. Stanowiła zatem idealny materiał do nauki.

Zawsze żal było mu wyjeżdżać, ale rozumiał, że Ayumu potrzebował spędzić trochę czasu sam ze swoimi bliski. Poza tym za kilka tygodni spotkają się ponownie w szkole i znowu będą spędzać wspólny czas na nauce, treningach i rozmowach. Nie znaczyło to, że byli jak papużki-nierozłączki. Obaj spędzali też trochę czasu osobno i nie ograniczali się jedynie do wzajemnego towarzystwa. Harry lubił też towarzystwo innych. Miał koleżanki z kółka krawieckiego, ekipę z klubu eliksirów, a w wakacje pomagał na farmie i jeździł na rowerze po okolicy z tymi, którzy zostawali tak jak on.

Ari skończył szkołę w tym roku i wrócił do rodziny, żeby jej pomóc przez wakacje, a potem miał wyjechać na studia. Harry myślał, że zostaną tylko we dwóch z Carlosem, ale okazało się, że poza dziewczynami, które już znali, dołączyło do nich dwóch chłopców z pierwszej klasy.

Adel pochodził z Jordanii i znalazł się w nieciekawej sytuacji. Jego rodzina była bardzo wierząca i świadomość, że ktoś w ich rodzinie ma magiczne zdolności, nie została zbyt dobrze odebrana. Jedynie jego wujek obrał jego stronę, mimo że uchodził w rodzinie za dziwaka. Ponieważ nikt nie chciał mieć nic wspólnego z chłopcem, zajął się dzieckiem i pomógł w zorganizowaniu wyjazdu do szkoły. Adel tęsknił za nim, ale przynajmniej mógł do niego dzwonić co jakiś czas.

Drugi z chłopców miał na imię Song i przyjechał do Gipfel z Kambodży. Podobnie jak Harry był sierotą. Nie miał łatwego życia i przyjazd do szkoły traktował jak los na loterii. Jego magia pozwalała mu pracować i zarabiać na siebie, kiedy miał już nad nią ogólną kontrolę. Wcześniej musiał kraść, żeby przeżyć. Był typowym dzieckiem ulicy i kilka miesięcy zajęło, zanim przyzwyczaił się, że nie musi już walczyć o byt. Gdy dowiedział się, że zielonooki Brytyjczyk też jest sierotą, od razu do niego przylgnął.

W taki sposób w pokoju chłopców na farmie znalazła się dwójka nowych lokatorów.

– A skąd znacie angielski? – spytał ich ciekawie Carlos. W końcu język był jednym z wymogów przyjęcia do Gipfel.

– Wujek, który mnie wychowywał, prowadzi interesy z obcokrajowcami, którzy mówią po angielsku – wyjaśnił Adel.

– Ja się osłuchałem na ulicach. Czasem pomagałem tu i tak – powiedział Song. – Podsłuchiwałem też lekcje w jednej ze szkół i uczyłem się sam. – Potem opowiedział im, jak pewnego dnia był świadkiem, jak kilku chłopców zniszczyło złośliwie podręcznik jednej dziewczyny. Wyrzuciła go, nawet się nie zastanawiając. Song wyjął go potem z kosza na śmieci i uczył się z niego. W ten sposób przyswoił sobie pisownię.

Obaj chłopcy byli wdzięczni za możliwość bezstresowej nauki. Song nie musiał nareszcie martwić się o dach nad głową i jedzenie. Wprawdzie jego rzeczy nie były może pierwszej jakości, ale szkoła zakupiła mu wszystko, czego potrzebował.

Harry uśmiechnął się. Ashanti już obwołała się jego młodszą siostrą, a teraz najwyraźniej dorobił się brata. Co z tego, że każde z nich było z innego kraju? To była właśnie ta lojalność do grobowej deski, którą odczuwali względem siebie uczniowie Gipfel.

Pewnego dnia gospodarz zabrał ich na targ kilka miasteczek dalej. Zawoził tam zamówione warzywa i owoce, które poprzedniego dnia zebrali. Nastolatki miały zatem jakieś dwie godziny, żeby pochodzić sobie wzdłuż stoisk. Trafili też do części z ubraniami, gdzie Harry i Carlos kupili kilka rzeczy młodszym chłopcom. Sami doskonale wiedzieli, jak szybko wyrasta się z ubrań w ciągu roku.

Zielonooki chłopiec sam musiał zakupić kilka nowych ubrań. Większość jego koszulek była już na niego za krótka. Podobna sytuacja była ze spodniami. Zatem wszystko, w co już się nie mieścił, zostało porządnie wyprane, wyprasowane, a następnie przygarnięte przez młodszych chłopców. Szczególnie podobały im się ubrania, które Harry uszył sam.

– Chcesz zostać krawcem? – spytał go ciekawie Adel, kiedy przymierzał właśnie jedną z koszul, którą Harry uszył na drugim roku. Brytyjczyk bardzo ją lubił, ale już od dawna nie mógł się w nią zapiąć. Mógłby spróbować coś z tym zrobić za pomocą czarów, ale wtedy materiał starał się bardziej podatny na wytarcie.

– Jeśli już to projektantem – przyznał Harry, robiąc przy okazji porządek w swojej skrzyneczce z przyborami krawieckimi i materiałami. Będzie musiał wybrać się kiedyś do miasteczka po kolejne metry. W Japonii udało mu się narysować kilka fajnych projektów i zamierzał zrealizować je, jak tylko szkoła się zacznie. Musiał tylko przed tym wybrać się do swojego ulubionego sklepu w miasteczku, gdzie zawsze udało mu się znaleźć jakieś ciekawe materiały. Właścicielka sklepu znała już ich grupę i wiedziała mniej więcej, jakich rodzajów tkanin szukają. Zawsze była przygotowana, żeby pokazać im nowe wzory.

Zielonooki nastolatek mierzył po kolei wszystko, co mu jeszcze zostało, zapisywał i składał starannie. Oczywiście zaopatrzył się już w kilka materiałów podczas pobytu w Japonii, ale nic nie mógł poradzić na to, że uwielbiał szyć. Udało mu się kupić nawet jeden wyjątkowo piękny materiał. Czarny, wyszywany w drobne srebrne liście, gęsto na jednym krańcu, a im bliżej środka tym liści było mniej. Harry pogładził go dłonią i już miał go odłożyć, kiedy jego wzrok padł na księgę. Tego dnia nie napisał jeszcze do Severusa. Szybko dokończył pracę, zamknął skrzyneczkę, a potem usiadł na łóżku i zaczął pisać wiadomość do narzeczonego.

Opowiedział mu o dwójce nowych współlokatorów i o tym, co się działo w gospodarstwie. Zapewnił, że nie znaleźli już żadnego nietypowego zwierzaka. Nahesa wyrabiał normę na lata i lubował się w tym, że jest pupilkiem szkoły i ulubieńcem uczniów. Wzbudzał ciekawość zwłaszcza wśród najmłodszych uczniów.

Chichotał pod nosem na wspomnienie rozpoczęcia roku, kiedy nowi uczniowie weszli do sali i zobaczyli węża, który obwąchiwał ich sobie jakby nigdy nic. Kilkoro pobladło natychmiast, ale kiedy dyrektor zapewnił ich, że Nahesa jest przyjacielsko nastawiony do wszystkich w szkole. Był po prostu ciekawski i musiał poznać zapach każdego w swoim otoczeniu.

– Ładnie pachną – twierdził po zakończeniu oględzin. Harry przetłumaczył to nowym kolegom, których zaciekawiło to, że rozumiał mowę węży.

– Ja potrafię rozmawiać z końmi – powiedziała jedna z dziewczynek. Już następnego dnia okazało się, że mówiła prawdę. Była prawdziwą zaklinaczką koni i zwierząt im pokrewnych. Jednorożce, pegazy, hipogryfy, a nawet testrale podchodziły do niej bez strachu. Mały jednorożec podchodził do niej za każdym razem, kiedy tylko ją zobaczył poza murami szkoły.

Harry pisał Severusowi o wszystkich takich małych rzeczach, które dla niego były niezwykłe. Każdy w Gipfel czymś się wyróżniał. Mieli swoje talenty, które rozwijali pod okiem profesorów. Co jakiś czas do szkoły przychodziły listy od absolwentów adresowane do całej szkolnej społeczności. Dyrektor lub których z profesorów czytali je, kiedy wszyscy byli na kolacji. Czasem ktoś przysyłał kopię swoich wspomnień. Wtedy dyrektor wykorzystywał myślodsiewnię i za pomocą odpowiedniego zaklęcia wszyscy mogli je zobaczyć w taki sposób, jakby oglądali film. Ostatnio Dima przysłał im wspomnienie ze swojego pierwszego oficjalnego koncertu. Młody Rosjanin dostał się do najlepszej szkoły muzycznej na świecie, gdzie wszyscy byli pod wrażeniem jego głosu. Szybko zaczął występować. Na początku w chórkach albo w występach grupowych, ale w końcu nadszedł czas na występy solowe. Dima szybko zyskał popularność jako młody tenor operowy i wszyscy w szkole cieszyli się, że tak dobrze mu idzie.

Harry miał nadzieję, że kiedy skończy szkołę, będzie już wiedział, co chce robić dalej. Na tę chwilę najbardziej interesowało go projektowanie i szycie. Nie miałby nic przeciwko, żeby rozwinąć tę pasję w karierę. Pisał o tym czasami w swoich wiadomościach.

„Jeśli czujesz, że to jest coś dla ciebie, to powinieneś rozwijać to dalej" – pisał Mistrz Eliksirów. – „Niewielu czarodziejów ma dryg do czegoś takiego. Masz rację, że moda czarodziejów jest bardzo ograniczona. W Wielkiej Brytanii przeważają szaty, ale niewielu może sobie pozwolić na takie dobrej jakości. Szaty wyjściowe też nie należą do tanich, a gust młodego pokolenia zaczyna wędrować bardziej w kierunku mugolskiej mody."

„Myślałem nad połączeniem obu stylów" – stwierdził Harry. – „Część swoich ubrań szyję sam. Nie są jeszcze jakieś bardzo skomplikowane, ale idzie mi coraz lepiej."

Cieszył się, że Severus go wspierał. Podobnie było z Syriuszem i Remusem. Jego ojciec chrzestny i wilkołak pisali do niego listy, które przekazywali mu przez byłego Ślizgona. Chętnie im na nie odpisywał. Pytali go, czy skorzystał już z peleryny-niewidki, która należała do jego ojca. Przyznał wprost, że na razie nie miał takiej potrzeby, ale wzbudziła spore zainteresowanie wśród jego przyjaciół. Pokazał ją też nauczycielom, którzy sprawdzili kilka rzeczy i skontaktowali się ze specjalistą od takich artefaktów.

„Nie uwierzycie, ale ta peleryna ma setki lat. Możliwe, że to jedyny taki egzemplarz na świecie. Mówiliście, że była przekazywana w rodzinie Potterów z pokolenia na pokolenie. Czy jest możliwość, żeby odtworzyć moje drzewo genealogiczne i sprawdzić, kto mógł być jej twórcą? Oczywiście istnieje możliwość, że stworzył ją ktoś inny, ale to byłoby bardzo ciekawe, gdyby jednak był to mój przodek."

Obaj mężczyźni obiecali, że poszukają odpowiedniego zaklęcia albo porozmawiają z goblinami. One często miały bardziej szczegółowe dokumenty niż sami czarodzieje.

Harry dokończył wiadomość do Severusa, a potem zamknął księgę i poszedł z resztą chłopców pomóc przy obiedzie. Potem chciał jeszcze zerknąć do swojej hodowli ostryg. Na kolejne dni zapowiadano deszcz i chciał mieć pewność, że są odpowiednio zabezpieczone.

,,,

– Dlaczego miałbym iść z wami? – Severus patrzył spod oka na dwóch byłych Huncwotów, którzy nalegali, żeby poszedł z nimi do Gringotta.

– Bo jesteś opiekunem Harry'ego – powiedział Syriusz. – Ubolewam nad tym faktem, ale rozumiem decyzję Lily. A bez twojej zgody gobliny nie udzielą nam informacji, nawet jeśli to Harry o nie prosił.

– Dlatego musisz pójść z nami – przypomniał Remus. – Sami jesteśmy ciekawi, jaka może być historia tej peleryny. Dumbledore już zorientował się, że ją stracił? – Wilkołak zakończył pracę wraz z końcem roku szkolnego. Większość rodziców nie była zachwycona, że ich dzieci uczy wilkołak. Kilku uprzedzonych uczniów rozgryzło przypadłość Remusa, napisało do rodziców, a ci nie wykazali zrozumienia.

– O tak – przyznał Severus. Zadowolenie w jego głosie było aż zbyt dobrze słyszalne.

Po tym, jak Syriusz wykradł pelerynę z gabinetu Dumbledore'a, dyrektor nie od razu zorientował się, że cenny artefakt zaginął. Któregoś dnia zszedł na śniadanie w wyjątkowo złym humorze. Minerwa od razu zwróciła na to uwagę.

– Co się stało, Albusie? – spytała.

– Nic takiego – odpowiedział, zajmując swoje miejsce. – Nie mogę znaleźć jednej rzeczy, ale na pewno odnajdzie się niedługo.

Severus doskonale wiedział, że tak się nie stanie. Peleryna była już w rękach prawowitego właściciela i nie sądził, żeby to się zmieniło. Harry nie wykorzystywał jej do robienia głupich dowcipów, tylko chciał poznać jej historię. Specjalista twierdził, że to była wyjątkowa rzecz i została utkana z włosów różnych magicznych stworzeń.

Po wejściu do banku upewnili się, że nie było tam nikogo znajomego. Wprawdzie udawali, że każdy z nich miał tu swoje własne sprawy do załatwienia, ale kilka minut później siedzieli już w trójkę w gabinecie jednego z goblinów. Syriusz szybko wyjaśnił, w jakiej sprawie przyszli.

– Potterowie od wieków współpracują z naszym bankiem – przyznał goblin wprost. – Pan Snape jest magicznym opiekunem pana Pottera. Może zatem w jego imieniu wystąpić o odtworzenie drzewa przodków.

– W takim razie proszę o to – powiedział Mistrz Eliksirów. – To także jego prośba. Czy mogę jeszcze zapytać, dlaczego Harry ma dostęp do swoich kont, ale nie może wystąpić z taką prośbą?

– Do osiągnięcia pełnoletności przez pana Pottera, jego konta są zamrożone. Jedynie zlecone przez rodzinę i potwierdzone przez niego inwestycje są kontynuowane. Korzysta tylko ze swojego osobistego konta, do którego dostęp zagwarantowali mu rodzice. To więcej niż dość na czas jego edukacji – wyjaśnił. – O ile mi wiadomo, pan Potter nie jest rozrzutny. Odwiedza inny oddział naszego banku raz, może dwa razy w roku. Wybieranie gotówki ze skrytki to jedno, ale prośba o taką dokumentację wymaga odpowiedniego podpisu.

Goblin przywołał ruchem ręki jakąś teczkę z dokumentami i otworzył ją. Wyjął z niej jakiś dokument, który Severus musiał podpisać, a potem wysłał innego goblina do jednej ze skrytek Potterów. Jakieś dziesięć minut później mieli przed oczami drzewo genealogiczne rodu Potterów. Stary pergamin wyglądał, jakby bez odpowiednich zaklęć miał zaraz się rozpaść. Po rozwinięciu zaczęły pojawiać się magiczne gałęzie z imionami i nazwiskami. Były nawet daty narodzin i śmierci.

Na samej górze znajdowało się imię Harry'ego. Pod nim znajdowały się imiona Lily i Jamesa, potem imiona rodziców Jamesa i kolejnych przodków. Drzewo było naprawdę ogromne. Severus kierował wzrok coraz niżej i niżej. Przybywało imion, aż w końcu drzewo przestało się rozrastać. Na samym dole znajdowało się nazwisko, którego Severus nie spodziewał się zobaczyć.

Iolanthe Peverell była wnuczką Ignotusa Peverella, które weszła do rodziny Potterów.

– Chyba mamy rozwiązanie zagadki – powiedział, wskazując na imię kobiety. Czytał kiedyś historię o tajemniczych insygniach i wielu historyków łączyło z nimi właśnie to nazwisko.

– Peverell? – spytał zaskoczony Syriusz. – Z tych Peverellów? No to już faktycznie wiemy, skąd w rodzinie Jamesa wzięła się peleryna. Ciekawe, czy Harry zna historię o trzech braciach?

– Zna – przyznał Severus. – Znalazł w swojej bibliotece szkolnej egzemplarz baśni i przeczytał go z ciekawości.

– Czy to znaczy, że Czarna Różdżka i Kamień Wskrzeszenia również istnieją? – spytał Remus.

–Jeśli Peverellowie to naprawdę bracia z tej opowieści, to może tak być – przyznał Severus. – To drzewo jest dowodem na to, że w tej bajce jest ziarno prawdy.

– To coś więcej – odezwał się nagle goblin. Trzej czarodzieje popatrzyli na niego. – Każdy czarodziej ma jakichś przodków, ale niewielu to dokumentuje. Zarówno ród Potterów, jak i Peverellów zaczęli dokumentować wszystko, co działo się w rodzinie. Według naszych zapisków byli wyjątkowymi czarodziejami. Bardzo utalentowanymi. Ignotus cenił sobie bezpieczeństwo swojej rodziny i postanowił stworzyć coś, co zapewni im bezpieczeństwo. Możliwe, że gdzieś w skrytkach, znajdują się jakieś stare notatki, dotyczące tych artefaktów.

– Byłyby bezcenne – przyznał Severus.

– Jeśli istnieją, to należą do Harry'ego – powiedział Syriusz.

– Z jego pędem do wiedzy na pewno będzie chciał je odszukać – zaśmiał się Remus.

– Chciałbym zabrać to drzewo ze sobą – powiedział nagle Mistrz Eliksirów.

Byli Huncwoci popatrzyli na niego zaskoczeni.

– Po co? – spytał animag.

– Chcę wysłać je Harry'emu. Jestem pewien, że bardzo chętnie na nie zarknie.

– A potem przekopie całą bibliotekę, szukając informacji o swoich przodkach – zauważył wilkołak z czułością w głosie. Zarówno on, jak i Syriusz bardzo chcieliby spotkać się z chłopcem, ale uszanowali decyzję Lily i cierpliwie czekali, aż będzie starszy. Poza tym nie wiedzieli, gdzie Harry przebywał.

Remus wiedział, że na początku Syriusz był troszkę rozczarowany, że Harry nie był jak James, ale z czasem pogodził się z tym, że chłopiec jest po prostu sobą. Wilkołak długo tłumaczył przyjacielowi, że nie może oczekiwać podobieństwa. Nie w sytuacji, kiedy Harry nie znał swojego ojca. Miał szansę poznać go chociaż trochę dzięki nim. Chociaż śmiał się czasem, kiedy chłopiec w listach jawnie rugał swojego ojca chrzestnego.

Syriusz opisał mu kiedyś kilka dość wrednych dowcipów, które zrobili z jego ojcem w czasach szkolnych. Myślał, że rozbawi trochę chrześniaka, a tymczasem wspomniany chrześniak spytał go, czy się wtedy pozamieniali na mózgi z gumochłonami. Harry nie tolerował takiego zachowania. Żarty żartami, ale wszystko miało swój umiar. Dobry żart był wtedy, kiedy obie strony się śmiały, a to, co robił Syriusz, było niczym innym, jak upokarzaniem kolegów. Animag przez dobre kilka dni był w szoku, że chłopiec odebrał to w ten sposób. Oczywiście próbował wszystko wyjaśnić, ale Harry był równie uparty, jak jego matka. Remus mógł się założyć, że zgromiłby swojego ojca chrzestnego samym wzrokiem, gdyby tylko miał taką możliwość, a potem postawił w kącie na bardzo długo.

„Nienawidzę takiego zachowania" – napisał im wprost. – „Za coś takiego wyleciałbym ze szkoły. Poza tym nie widzę powodu, żeby robić głupie numery innym. Nie mam czasu na takie rzeczy. Wolę spożytkować siły na coś, co daje ciekawe efekty."

„Nigdy nie zrobiłeś nikomu żartu?" – dociekał Syriusz. Mimo wszystko nie chciał wyjść przed chrześniakiem na kompletnego dupka.

„Oczywiście, że zrobiłem, ale śmialiśmy się oboje" – zapewnił. – „Namalowałem koleżance wąsy, kiedy spała. Dopiero kiedy spojrzała w lustro, zorientowała się, dlaczego wszyscy chichotali na jej widok. Następnego dnia obudziłem się z makijażem oczu, który zmywałem przez dobre dziesięć minut. I co? Żadne z nas się nie złościło, wszyscy się śmiali."

Do Syriusza w końcu zaczęło docierać, że może faktycznie w czasach szkolnych zachowywał się jak idiota. Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Przeprosił Harry'ego i napisał mu, co spowodowało takie zachowanie. Ród Blacków był czystokrwistą rodziną z dość mrocznymi poglądami. Nigdy nie zgadzał się z nimi i był dosłownie czarną owcą w rodzinie. Wymagano od niego odpowiedniego zachowania, więc kiedy wracał do szkoły, spuszczał się ze smyczy i szalał. Obiecał Harry'emu, że będzie nadal nad sobą pracował i zmieni się.

„To dobrze" – napisał mu Harry. – „Nie chciałbym patrzeć na ciebie i przypominać sobie tych wszystkich opowieści, w których zachowywałeś się jak ktoś, komu brak piątej klepki. Wolę myśleć, że to były twoje błędy młodości."

Nie wymagał od ojca chrzestnego całkowitej zmiany, ale przemyślania pewnych aspektów. Już sam fakt, że zawarł pokój z Severusem, zadziałał jak wielki plus. Syriusz miał nadzieję, że kiedy się spotkają, Harry nie przestanie go lubić.

Trójka czarodziejów wyszła z banku osobno. Nie chcieli, żeby ktoś doniósł Dumbledore'owi, że widziano ich razem. Mógłby zacząć coś podejrzewać, a tego nie chciał żaden z nich. Severus załatwił jeszcze na Pokątnej kilka swoich spraw, a potem aportował się do swojego domu na Spinner's End.

Skrzywił się na widok stanu domu, w którym się wychowywał. Jego ojciec nie był kimś, kto dbał o rodzinę i swoje otoczenie. Mistrz Eliksirów planował kiedyś przeprowadzić się, ale w czasie wojny nie miał do tego głowy. Potem przez większość roku mieszkał w Hogwarcie i nie było sensu kupować domu tylko po to, żeby mieszkać w nim dwa miesiące w roku. Może kiedyś, kiedy Harry skończy szkołę, pomyśli o tym ponownie, a tymczasem napisał do niego wiadomość. Złożony pergamin z drzewem rodu Potterów włożył do magicznej koperty. Już nie mógł się doczekać reakcji chłopca, kiedy zrozumie, na co właśnie patrzy.

---

Kolejny rozdział za nami. W kolejnym rozpocznie się czwarty rok i wszyscy pewnie wiecie, co się wtedy będzie działo^^

Część z was na pewno czytała „Kłamcę" i kojarzy scenę,w które Świnka wylądowała na głowie Draco z tajną wiadomością od Harry'ego iRona. To co widzicie pod spodem, to rysunek mojej bardzo zdolnej koleżanki,która cudownie uwieczniła tę scenę XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top