Rozdział 15

Rozdział 15

Świstoklik bez problemu przeniósł Harry'ego do Szwajcarii, gdzie dopiero wstawał dzień. Chłopiec zamierzał zrobić sobie małą drzemkę po południu, żeby powoli przestawiać się na czas europejski. Złapał mocniej rączkę walizki i skierował się w stronę budynków gospodarstwa, gdzie miał spędzić resztę wakacji.

– Dzień dobry – zawołał do męża pani Helgi, który właśnie wychodził z obory.

– Dzień dobry, Harry – odpowiedział. Martin był sympatycznym człowiekiem, którego rodzina wywodziła się od charłaków. Wśród jego przodków byli czarodzieje o bardzo słanych zdolnościach magicznych i do tej pory nie urodził się nikt, kto byłby na tyle silny, żeby władać różdżką. Świetnie jednak rozumieli zwierzęta i odnajdywali się w prowadzeniu gospodarstwa. Harry zapytał ich kiedyś, czy nie jest im przykro, że nie mogą korzystać z magii.

– Ależ możemy na swój sposób – wyjaśniła mu wtedy Helga. – Nie machamy różdżkami, ale odczuwamy na przykład humory naszych zwierząt, wiemy, czego potrzebują i czy czują się dobrze. Tak samo mamy z naszymi uprawami. Cieszy nas to. Poza tym mamy dostęp do magicznego świata. Nie zostaliśmy od niego odizolowani, tak jak to bywa w niektórych krajach.

Chłopiec pokiwał głową na znak, że wszystko rozumie. Podobało mu się takie podejście. Między nim a Severusem wywiązała się kiedyś dyskusja na ten temat. Zapytał, jak to jest z takimi osobami w Wielkiej Brytanii i dowiedział się, że tam zachęca się charłaków do wtopienia się w społeczeństwo mugoli, żeby było im łatwiej w życiu. Nie odrzucało się ich kompletnie, ale są traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Sprawa wyglądała gorzej, jeśli charłak urodził się w starym, czystokrwistym rodzie. Krewni od razu wyrzekali się takiej osoby. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co czuła osoba, która nagle zostawała sama sobie.

W jakimś sensie on też został sam sobie. Z krewnymi kontaktował się rzadko, nie chcąc, żeby coś im zagrażało. Na szczęście miał przyjaciół i Severusa. Potem musiał wysłać mu prezent, który kupił dla niego w Japonii.

– Jak się bawiłeś u przyjaciela? – spytał Martin, idąc z nim do domu.

– Świetnie – zapewnił. – Azja bardzo różni się od Europy, ale może dlatego nie było nudno.

Gospodarz zaśmiał się i poczochrał mu lekko włosy. Po wejściu do domu Harry przywitał się ze wszystkimi i rozdał drobne prezenty, które przywiózł. Głównie były to słodycze i maskotki dla dziewczyn. Chociaż sam zaopatrzył się w poduszkę w kształcie królika. Tak bardzo mu się spodobała, że nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Ayumu śmiał się, że zaraził się japońską miłością do uroczych rzeczy. Miał też wielką ochotę kupić dla Severusa jedną w kształcie czarnego kota, ale obawiał się, że mężczyzna mógłby się na niego obrazić za próbę zepsucia jego wizerunku. Tak długo patrzył na taką, że przyjaciel spytał go w końcu, nad czym tak debatuje w myślach.

– Kupiłbym taką dla Severusa, ale boję się, że się obrazi – przyznał.

– A kup – zaśmiał się Ayumu. – Nie musisz mu jej od razu dawać. Chipsów spróbował, prawda?

– Tak, ale potem uznał, że zrobi z nich odpowiedni użytek – przypomniał mu. – To mówisz, żeby kupić?

– Jak się mu nie spodoba, to da komuś w prezencie. Poza tym mówiłeś, że ubiera się głównie na czarno.

– Tak twierdzi. Powiedział, że to praktyczne przy warzeniu mikstur, ale ja myślę, że zwyczajnie woli ciemniejsze kolory.

Stanęło na tym, że postanowił zaryzykować i poduszka została zakupiona. Poprosił wujka Ayumu o rzucenie zaklęcia zmniejszającego na zapakowany podarek. Miał się powiększyć w momencie, gdy Severus wyjmie go z koperty na końcu księgi. Wiedział, że jego prezent może nie spotkać się z akceptacją. W końcu to nie było coś, do mógłby chcieć dostać dorosły, poważny mężczyzna, ale Harry poznał też kilka szczegółów z jego życia. Jeśli ktoś coś mu dawał, to tylko z okazji świąt albo urodzin, a on chciał mu dać coś od siebie, tak po prostu bez okazji. Żeby coś przypominało Severusowi o nim chociaż troszkę. Nie wydawało mu się, żeby ktoś wchodził do jego sypialni.

Harry nie miał pojęcia o wielu sprawach, z jakimi borykali się dorośli. Pewne rzeczy nie interesowały go jeszcze, ale był świadom ich istnienia. Oczywiście, że czasem w szkole widział też starszych kolegów i koleżanki, którzy chodzili ze sobą za ręce i przytulali się. Pamiętał, że wuj Vernon zabierał czasem gdzieś ciotkę Petunię. Nie działo się to zbyt często, ale z takich wyjść ciotka wracała zawsze tak szeroko uśmiechnięta, że Harry obawiał się czasem, że szczęka jej wypadnie ze stawów.

Patrząc na starszych uczniów, zastanawiał się czasem, czy kiedyś pójdzie z Severusem na randkę. Oczywiście nie miał pojęcia, jak miałoby to wyglądać, ale nie miałby nic przeciwko, żeby wybrać się na spacer.

– Czyli w Japonii było super – zaśmiał się Carlos, otwierając paczkę cukierków, którą dostał od Harry'ego. – Dobre – przyznał, próbując jednego.

– Pewnie. A tutaj działo się coś ciekawego? – spytał, rozpakowując swoją walizkę w ich pokoju.

– Raz była koszmarna burza – przyznał Ari, sięgając po cukierka. – A tak to całkiem spokojnie. Raz byliśmy w kinie, jeździmy na rowerach po okolicy. Takie tam, zwykłe rzeczy.

– Nie umiem jeździć na rowerze – powiedział szczerze Harry.

– Nie? – zdziwił się chłopiec. – To cię nauczymy!

Zielonooki chłopiec uśmiechnął się. Nie miał nic przeciwko, żeby się nauczyć. Dudley oczywiście miał rower, ale pierwszy mu się znudził, a drugi zepsuł. Potem wuj nie kupił mu już kolejnego. Zresztą byłoby to tylko stratą pieniędzy, bo patrząc na rozmiary Dudleya, żaden rower nie wytrzymałby pod nim zbyt długo. Harry pomyślał, że w zasadzie mógłby zadzwonić do wujostwa i spytać, czy wszystko w porządku. Może przy okazji zdarzył się cud i jego kuzyn zaczął tracić na wadze.

Pani Helga nie miała nic przeciwko, żeby skontaktował się z krewnymi. Postanowił zadzwonić do nich po obiedzie, a potem zdrzemnąć się dwie godziny. Nadal funkcjonował jeszcze w japońskiej strefie czasu i zaczynał się robić senny.

– Dzień dobry ciociu – powiedział, kiedy Petunia odebrała telefon.

– To ty Harry. Wróciłeś już od kolegi? – spytała.

– Tak. Było naprawdę fajnie. Chciałem zapytać, czy wszystko w porządku? Dalej was obserwują? – Wiedział, że dla jego ciotki musiało to być naprawdę denerwujące, jeśli nadal widywała niedaleko domu jakichś dziwnych ludzi.

– Dudley widział ostatnio jakiegoś podejrzanego obszarpańca, który nagle zniknął mu sprzed oczu.

– Pewnie się aportował – mruknął Harry. – Ale poza tym wszystko w porządku?

– Poza tym tak. Pomijając oczywiście pewną kwestię, w postaci odwiedzin twojego narzeczonego.

Harry poczuł, że opada mu szczęka. Severus był na Privet Drive i rozmawiał z ciotką Petunią?

– Ale po co? – spytał.

– Musieliśmy sobie chyba wyjaśnić kilka rzeczy – wyjaśniła, opowiadając mu wszystko.

,,,

Severus szedł ulicą Privet Drive, kierując się do domu numer 4. Nie spodziewał się, że Petunia odpowie na jego list, ani tym bardziej że zgodzi się na spotkanie. Mistrz Eliksirów ubrał się po mugolsku i aportował pomiędzy jakimś sklepem a magazynem. Dyskretnie upewnił się, że w tej chwili dom Dursleyów nie znajduje się pod obserwacją i podszedł do drzwi. Kilka chwil po tym, jak zapukał, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Petunia.

– Dawno się nie widzieliśmy, Tuniu – powiedział Severus. – Całkiem nieźle wyglądasz.

Kobieta wywróciła oczami.

– Ty za to nadal wyglądasz, jakbyś nie miał pojęcia, co to jest słońce – stwierdziła. – Wejdź.

– Twojego męża nie ma w domu? – spytał, kiedy Petunia zamknęła za nimi drzwi.

– Jest jeszcze w pracy, ale uprzedziłam go, że zamierzasz nas odwiedzić. Może będziecie mieli okazję się poznać. W życiu nie pomyślałabym, że zostaniesz nauczycielem.

– Możesz mi wierzyć, że ja też nie planowałem takiej ścieżki kariery – zapewnił ją, kiedy usiedli w kuchni przy kawie. W rodzinnym domu sióstr Evans, on i Lily czasem odrabiali wakacyjne prace domowe przy kuchennym stole. – Mnie z kolei zaskoczyło, że zgodziłaś się na spotkanie. Nie widzieliśmy się od prawie piętnastu lat.

– Ludzie się zmieniają, ale najwyraźniej ten cały Dumbledore stoi w miejscu – prychnęła.

– A byłem pewien, że sama chciałaś być czarownicą – przypomniał jej.

– Dzieci mają różne marzenia – zauważyła, odkładając filiżankę na spodek. – Wtedy miałam trzynaście lat i mogłam być zazdrosna o wiele rzeczy. Pokaż mi nastolatka, który nigdy nie był o nic zazdrosny. Nawet ty znasz to uczucie. Znam cię na tyle, żeby to wiedzieć.

Mistrz Eliksirów nie mógł zaprzeczyć. Zazdrość była znana każdemu człowiekowi. Zawsze znalazło się coś, czego mógłby chcieć, ale nie miałby możliwości otrzymania tego. James Potter był zazdrosny o jego przyjaźń z Lily, on sam bywał zazdrosny z różnych powodów i robił przez to głupie rzeczy, a taka Petunia chciała być czarownicą.

– Potem zmieniłaś zdanie? – spytał.

Kobieta skrzywiła się mocno. Czy faktycznie zmieniła?

– Po części tak – przyznała. – Możesz się zdziwić, że jestem szczera, ale wiele się zmieniło od tamtego czasu. Za wszystko, co negatywne w moim życiu przez ostatnie lata, winię Dumbledore'a.

– Chodzi o Harry'ego – domyślił się. Skinęła głową. – To dziecko Lily.

– Nie chodzi o to, że to mój siostrzeniec – prychnęła. – Tylko o to, że postawiono nas przed faktem dokonanym. Kto normalny podrzuca dziecko na próg domu? Na dodatek w środku nocy. A gdyby ktoś je porwał albo zrobił mu krzywdę? Normalny człowiek przyszedł i wyjaśnił, co się stało. Wyobrażasz sobie, co czułam, kiedy wzięłam do ręki list i z niego dowiedziałam się, że moja siostra nie żyje? Nawet nie mogłam być na jej pogrzebie. Nigdy nie byłam nawet na jej grobie, bo nie wiem, gdzie jest.

Severus popatrzył na nią i doszedł do wniosku, że w obecnej sytuacji powinien być chyba bardziej zaskoczony. Jednak działania Albusa już dawno przestały go aż tak dziwić. Robił wszystko według własnego uznania. Petunia miała rację. Powinien przyjść do Dursleyów, wyjaśnić im całą sytuację, poprosić o opiekę nad Harrym i zaoferować pomoc. Tymczasem zachował się jak zwykły tchórz, który pozbył się problemu.

– Mogę cię tam zabrać, jeśli chcesz – zaoferował. – Bywam na ich grobie od czasu do czasu.

– Byłam pewna, że nie lubiłeś Jamesa.

– Bo nie lubiłem. W szkole był rozpieszczonym gnojkiem, ale skoro Lily za niego wyszła, to nie mógł być złym człowiekiem.

– Złym? Ha! – parsknęła. – Nie. Nie był zły. On był po prostu rozpieszczony do granic możliwości. Uwierz mi na słowo, że Lily wzięła się za jego wychowanie. Nie byłeś na ich ślubie, ale razem z tym swoim kumplem zrobili głupi dowcip Vernonowi. Lily przeklęła ich wtedy przy wszystkich i przez godzinę nie mogli normalnie siedzieć.

Severus poczuł zimny dreszcz na kręgosłupie. Lily potrafiła być straszna, gdy się wściekła i nie miała wtedy litości nawet dla swojego męża.

– Ale myślę, że była z nim szczęśliwa – dodała po chwili, wyrywając Severusa z jego rozmyślań o przyjaciółce. – Chętnie skorzystam z twojej oferty. I widzę, że ty też się jednak zmieniłeś. Kiedyś byłeś niesamowicie wredny.

– Nadal jestem. Głównie dla uczniów, ale nic nie poradzę na to, że denerwuje mnie ich brak kompetencji. Nie mam cierpliwości do uczenia innych, jeśli mój przedmiot jest bagatelizowany, a uczniowie zachowują się jak kretyni.

– Niech zgadnę. Uczysz tych całych eliksirów, czy jak to tam się nazywa? – Skinął głową w odpowiedzi. – To coś podobnego do chemii? – Severus ponownie przytaknął. – Harry lubi chemię. Jest w niej całkiem dobry.

– Wiem. Pisał mi o tym.

– Czyli się kontaktujecie – stwierdziła. – Nie mam pojęcia, o co tak naprawdę chodzi z tym całym narzeczeństwem i jakim cudem, jest to w waszej społeczności tolerowane. Wiem, że Lily chciała chronić Harry'ego, ale żeby uciekać się do takich metod? Niby ten cały goblin w banku, próbował nam to wyjaśnić, ale nadal niewiele z tego pojmuję.

Mistrz Eliksirów upił nieco kawy z filiżanki, zastanawiając się, ile może powiedzieć Petunii. Sprawa nie była wcale tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Widział jednak, że siostra Lily zmieniła się nieco przez te wszystkie lata. Oczywiście nadal była tą samą osobą, która uwielbiała wtrącać się we wszystko, wiedzieć wszystko i plotkować, ale w jakiś sposób zadbała o bezpieczeństwo Harry'ego, wysyłając go do innej szkoły. Mógł chyba zrobić chociaż tyle i wyjaśnić jej pewne zawiłości wśród czarodziejskich zwyczajów.

– Bo to jest naprawdę zawiła sprawa i ma związek ze starymi tradycjami, które wykorzystała Lily. – W dawnych czasach wśród mugoli nie było czymś dziwnym, że po znalezieniu dobrej partii, zaręczano dzieci z ich przyszłymi współmałżonkami. Niektórzy widzieli się po raz pierwszy dopiero w dniu ślubu. – Petunia skrzywiła się lekko, ale Severus znał ją i już widział, że jej umysł tworzy z tej informacji soczystą ploteczkę. – Stare czarodziejskie rody postępowały podobnie. Niektóre do pewnego stopnia kultywują te zwyczaje, nie chcąc, żeby w ich rodzinę wszedł ktoś o niskim statusie społecznym albo, co było jeszcze gorsze, o niskim poziomie magii. Status przewyższa jednak często zdrowy rozsądek i kolejne pokolenia rodzą się z defektami. Zbyt mała pula genowa powoduje odwrotny skutek.

– Ale co to ma wspólnego z Harrym? – spytała. – Nasi rodzice nie byli magiczni.

– To prawda, ale James pochodził z jednego z tych starych rodów. W oczach wielu popełnił mezalians, żeniąc się z czarownicą mugolskiego pochodzenia. Na szczęście dla niego, nikt spośród jego bliskich specjalnie nie przejmował się pochodzeniem jego wybranki. Gdyby jego rodzice chcieli go zaręczyć z jakąś czarownicą, nie miałby zbyt wiele do gadania. Lily wykorzystała ten mały kruczek w tradycji i zabezpieczyła Harry'ego, zaręczając go ze mną, żeby zniknął oficjalnie z grupy potencjalnych kandydatów na męża. Musisz wiedzieć, że jako Chłopiec, Który Przeżył, pomimo bycia czarodziejem półkrwi, ma bardzo wysoki status społeczny. Nie brakuje takich, którzy chcieliby to wykorzystać.

– Czyli ktoś chciałby, żeby Harry ożenił się z jakąś czarownicą?

– Albo wyszedł za mąż. W czarodziejskiej społeczności nie patrzy się na płeć, jeśli korzyści płynące z małżeńska są odpowiednie.

– To chore – stwierdziła Petunia i wzdrygnęła się. Coraz mniej się jej to wszystko podobało.

– Teraz zrobi się jeszcze gorzej – zapewnił ją Severus. – Ponieważ Harry stracił rodziców, trafił prawnie pod waszą opiekę, jako jedynych krewnych, ale ponieważ jesteście mugolami, nie macie wpływu na nic, co działoby się z nim w magicznym świecie. Zaręczając mnie z Harrym, Lily wyznaczyła mnie prawnie na jego magicznego opiekuna. Dzięki temu nikt nie ma możliwości, żeby wystąpić o przyznanie mu takich praw. Gdyby coś takiego się udało, mógłby zaręczyć go, z kim tylko chciałby i rozporządzać wszystkim, czym dysponuje.

Mina Petunii przypominała tę, kiedy ktoś ssał bardzo kwaśną cytrynę. Widać było, że uważa takie praktyki za coś zacofanego.

– Ufam, że nie zrobisz Harry'emu krzywdy – powiedziała. – Nigdy nie byłam w stanie pokochać tego dziecka, bo przypominało mi o stracie siostry, ale to nie znaczy, że chcę jego krzywdy.

– Możesz być spokojna – zapewnił ją. – Wcale nie musimy się pobierać. Właśnie po to Lily zostawiła nam możliwość zerwania zaręczyn, gdy Harry będzie pełnoletni. Sami będziemy mogli zadecydować, co zrobić. Na razie piszemy do siebie i poznajemy się.

– I nie masz żadnych dziwnych myśli? – To pytanie sprawiło, że Severus był o krok sięgnięcia po różdżkę. Zamiast tego warknął tylko na rozmówczynię.

– Za kogo ty mnie masz Tuniu? – spytał. – To dziecko. Właśnie dlatego spotkamy się, dopiero gdy Harry będzie miał szesnaście lat. Może być pomiędzy nami duża różnica wieku, ale nie jestem jakimś zwyrodnialcem. Możesz za mną nie przepadać, ale naprawdę nie przesadzaj.

– Dobrze, dobrze – mruknęła, wywracając oczami. – Mam jednak prawo się martwić. Zwłaszcza że postanowił nie pokazywać się w kraju, dopóki nie skończy szkoły. Podjął taką decyzję dla dobra nas wszystkich.

– Przecież wiesz, gdzie znajduje się jego szkoła.

– A ty nie? – spytała, patrząc mu w oczy.

– Nie. Nigdy nie zdradził mi ani nazwy, ani lokalizacji. Szczerze mówiąc nie pytałem go o to. Znam jedną z jego nauczycielek. Spotkałem się z nią niedawno. Bardzo go chwaliła.

– Znam pełny adres, ale poprosiłam te całe gobliny o odpowiednie zabezpieczenie, żeby nikomu go nie zdradzić. Doskonale wiem, że czarodzieje, co jakiś czas obserwują nasz dom, ale niczego tu nie znajdą. Wiem, co się tam u was dzieje. Ten cały Vol coś tam powrócił. Harry dzwonił specjalnie do nas, żeby upewnić się, że jesteśmy bezpieczni.

Severus pokiwał głową. Petunia sama przyznała, że nie była w stanie pokochać Harry'ego, ale na swój sposób starała się nim opiekować. Przewagę brał jednak często strach i mógł to zrozumieć. Niemagiczni opiekunowie, którzy nagle dostawali pod opiekę czarodziejskie dziecko, często nie wiedzieli, co się dzieje. Nie potrafili prawidłowo reagować na wybuchy magii, które były czymś naturalnym dla małego czarodzieja lub czarownicy, ale dla zwykłych ludzi bywały powodem do przerażenia. Wcale się nie dziwił, że Petunia czuła taką niechęć do Dumbledore'a i całej czarodziejskiej społeczności. Nie zaoferowane jej żadnej pomocy. Albus uznał, że ponieważ miała magiczną siostrę, będzie wiedziała, co robić.

Nic jednak nie mogło przygotować Dursleyów na wybuchy magii Harry'ego. Chłopiec był bardzo silny magicznie. Kiedy rozmowa zeszła na ten tor, Severus usłyszał o różnych przypadkach z udziałem chłopca. Pojawienie się na dachu szkoły, gotująca się nagle woda w garnku mimo wyłączonej kuchenki, porost włosów do niesamowitej długości, latające książki i wiele innych przypadków. Sam Harry nie miał pojęcia, co się dzieje, a Petunia nie miała przez lata dość odwagi, żeby wszystko mu wyjaśnić. Dopiero kiedy otrzymał listy ze szkół, postanowiła spełnić prośbę siostry i pozwolić mu zdecydować o swoim życiu. Ku jej uldze nie wybrał Hogwartu. Świadomość, że Dumbledore miałby na niego wpływ przez kilka lat, była dla kobiety nie do zniesienia.

– Po jego wyjeździe nasze życie wróciło do normalności. Wszyscy jesteśmy spokojniejsi – przyznała. – Wiem, że to wszystko to nie jego wina, ale w końcu nic nagle nie wybucha ani nie lata. Zawsze bałam się, że któregoś dnia jego magia zrobi nam albo jemu krzywdę.

– Dobrze zrobiłaś, że wysłałaś go do innej szkoły – przyznał Severus. Wiedział od samego chłopca, że ten był szczęśliwy i spędzał czas, ucząc się i zawierając przyjaźnie, a nie pozwalając zrobić z siebie idealną broń do walki z Czarnym Panem. To była ta jedna chwila, kiedy był wdzięczny Petunii Dursley.

,,,

– Czyli nie pozabijaliście się? – spytał Harry, kiedy ciotka skończyła opowiadać.

– Nie, chociaż nastawiałam się na kłótnie – przyznała. – Oboje zmieniliśmy się przez te wszystkie lata i to dało nam możliwość normalnej rozmowy.

Harry uśmiechnął się lekko. Cieszył się, że ciotka i jego narzeczony mieli możliwość spotkać się i na spokojnie wszystko wyjaśnić. Niepokoiła go tylko ta sprawa z magicznym opiekunem. Miał nadzieję, że nikt nie dowie się o jego zaręczynach, próbując zdobyć opiekę nad nim. Ze słów Severusa wynikało, że nie brakowałoby chętnych do tego osób. Ciotka zapewniała go, że mężczyzna trzyma rękę na pulsie, ale z doświadczenia wiedział już, że wariatów nie brakowało.

O skończonej rozmowie, poszedł do pokoju i położył się na krótką drzemkę. Przy okazji zbierał się na odwagę, żeby wysłać Severusowi upominek z Japonii. Miał nadzieję, że mimo wszystko mężczyzna nie obrazi się na niego.

---

Witajcie ponownie. Udało mi się napisać nowy rozdział na czas. Wiele osób pytało mnie ostatnio, co się stało, że moje zdrowie zaczęło padać. Sprawa okazała się mieć niespodziewane rozwiązanie. Okazało się, że przyczyną wszystkich moich dolegliwości był źle zaleczony ząb. Rozwinął się z tego tak rozległy stan zapalny, że ból promieniował mi na pół twarzy, szyję i aż do rąk. Na szczęście winowajca został już zaleczony jak trzeba, a leki załatwią resztę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top