Rozdział 14

Rozdział 14

Harry z prawdziwym żalem pakował się przed wyjazdem z Japonii. Fantastycznie bawił się przez te trzy tygodnie i polubił rodzinę swojego przyjaciela. No i treningi w prawdziwym dojo to było coś. Wzbudził nieco sensacji swoim strojem, kiedy razem z Ayumu dołączyli do jednej z grup. Kilku uczniów próbowało sobie nawet z niego żartować, ale szybko przekonali się, że zielonooki chłopiec nie jest takim łatwym przeciwnikiem, jak im się wydawało. Nie był wybitny, ale nie był też beznadziejny. Dziadek Ayumu pochwalił go nawet mruknięciem i lekkim skinieniem głowy.

Przyjaciel pokazał mu kilka naprawdę świetnych miejsc, które zrobiły na nim wielkie wrażenie. Z prawdziwą przyjemnością założył też yukatę na święto Tanabata. Ayumu przyznał, że to wcześniejszy prezent urodzinowy. Został za to mocno wyściskany.

Yukata była zielona, z dodatkowym kraciastym wzorkiem. Na początku czuł się trochę dziwnie z powodu braku spodni, ale uznał to za ciekawe doświadczenie modowe. Mógł to wykorzystać jako inspirację do kolejnego projektu.

Musiał przyznać, że bardzo podobały mu się także damskie kimona. Ich żywe kolory i fantazyjne wzory działały na jego wyobraźnię. Wieczorami wyciągał swój szkicownik i robił zarysy projektów, które kiedyś chciałby zrealizować. Będąc na jednej z ulic handlowych, spytał przyjaciela, czy gdzieś można kupić materiał na kimona. Ayumu nie był zorientowany w tej kwestii, ale jego babcia to już była inna para kaloszy. Po usłyszeniu, o co pytał Harry, w starszą panią wstąpiły nagle nowe siły i w ciągu godziny znaleźli się w sklepie z tekstyliami. Harry nie miał pojęcia, gdzie najpierw powinien patrzeć. Wszystkie materiały wabiły go barwami, wzorami i fakturą. Z pomocą kobiety wybrał kilka pięknych tkanin i już nie mógł się doczekać, kiedy pokaże je koleżankom z kółka krawieckiego. Mógł sobie wyobrazić ich miny. Podziękował potem grzecznie za pomoc, nie przestając się uśmiechać. Był naprawdę szczęśliwy i było to po nim widać.

Wieczorem usiadł na werandzie od strony ogrodu z księgą i opisywał Severusowi swój dzień. Wcześniej dostał od mężczyzny długą wiadomość. Pisał mu o swoim wyjeździe na sympozjum i spotkaniu z jego nauczycielką. Profesor Hanapitou została przez niego określona jako profesjonalistka i znająca się na rzeczy Mistrzyni. Harry ucieszył się, że mieli okazję porozmawiać, chociaż poczuł lekkie uczucie zazdrości, że on musi czekać na ich spotkanie jeszcze kilka lat. Reszta wiadomości była okraszona typowym dla Severusa sarkazmem, w której nie szczędził krytyki w kwestii prezentacji niektórych osób.

"Naprawdę nie rozumie, jak ktoś mógł wpuścić na mównicę kogoś, kto nie odróżnia kamienia księżycowego od bezoaru. A byłem już pewien, że najniższy poziom idiotyzmu obserwuję w Hogwarcie".

Chłopiec zachichotał cicho, czytając wszystko. Severus zawsze trafiał w punkt. Nie należał do osób, które owijały w bawełnę. Jeśli coś mu się nie podobało, to mówił o tym w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli udowadniając, że idiota był, jest i będzie idiotą. Okraszał to przy okazji odpowiednimi określeniami, chociaż Harry zgadywał, że bardzo chętnie użyłby w opisywaniu wszystkiego mocniejszych epitetów. Niemniej jednak był wdzięczny, że mężczyzna powstrzymywał się od dosadniejszego słownictwa w wiadomościach do niego.

Harry nie lubił wulgaryzmów. Kilka razy słyszał, jak wieczorem przez Privet Drive szedł ktoś, kto wracał z imprezy. Kiedy wpadł na czyjś kubeł na śmieci i narobił hałasu, padło sporo niecenzuralnych słów, które sprawiły, że miał ochotę schować się w swojej komórce. Wuj Vernon mruczał wtedy pod nosem coś na temat zakłócania ciszy nocnej przez głupich pijaków.

Polubił Japonię i świetnie się tutaj bawił, ale nie wydawało mu się, żeby mógł tutaj zamieszkać na stałe. Zdecydowanie jego serce szukało domu gdzie indziej i miał nadzieję, że kiedyś znajdzie odpowiednie miejsce. Na razie był szczęśliwy w szkole, ale miał świadomość, że kiedyś ją przecież skończy. Nie wiedział jeszcze, czy wróci do Wielkiej Brytanii. Taka decyzja byłaby zależna od wielu czynników, a jednym z nich był Severus.

Hogwardzki Mistrz Eliksirów był jedyną osobą, którą polubił, tak naprawdę jej nie znając. Inteligentny, rzeczowy i nieznoszący głupoty, za to ceniący dobrych partnerów do dyskusji. Harry wiedział, że jeszcze długo nie będzie na takim poziomie jak jego narzeczony. Lubił jednak myśleć, że Severus docenia jego starania. Różnica wieku i doświadczenia robiła swoje, ale chłopiec starał się i pracował nad sobą, co przynosiło rezultaty. Na swój sposób Severus dawał mu do zrozumienia, że jego sposób wysławiania się i argumenty są coraz lepsze. Wielokrotnie czytał wiadomości, że mężczyzna ma problem z oceną prac uczniów, bo nawet jeśli informacje są właściwie, to sposób sformułowania zdań jest tak niezrozumiały, że wychodził z tego bełkot.

"Co z tego, że ja rozumiem, co autor miał na myśli, jeśli wszystko jest tak chaotyczne, że nikt inny nie wiedziałby, o co w tym chodzi?" – pisał. – „Tego się po prostu nie da ocenić. Gdyby to był przepis na eliksir, nikt nie zdołałby uwarzyć go poprawnie"

Harry musiał się zgodzić. Spójność i logiczny zapis gwarantowały, że postępując punkt po punkcie, potencjalnie każdy mógł uwarzyć miksturę. Co innego, jeśli nie miało się do tego predyspozycji. Severus twierdził, że niewielu uczniów w Hogwarcie miało prawdziwe predyspozycje do warzenia, a niektórzy uważali się za wybitnych w tej dziedzinie. Taka Granger na przykład. Miała, jak to mówili mugole, mózg jak sklep, ale zawalony towarem najniższej jakości. Co z tego, że potrafiła trzymać się instrukcji z podręcznika, nawet jeśli była błędna?

Przeprowadzili kiedyś całkiem żywiołową dyskusję na temat błędów w książkach, których nikt nigdy nie raczył skorygować. Severus przyznał, że już w czasach szkolnych zauważył, że odmienny sposób przygotowania niektórych składników daje lepsze efekty, niż te spisane w oficjalnych przepisach. Fasolka Somniesperusa była na to idealnym dowodem. W podręczniku dla szóstego roku kazano ją ciąć, natomiast wystarczyło zgnieść ją srebrnym nożem i od razu puszczała sok. Następnego dnia na kółku eliksirów Harry poruszył ten temat i grupa spędziła dwie godziny, sprawdzając, jak reagują niektóre składniki, jeśli zmieni się sposób ich obróbki. Naturalnie podzielił się wynikami ich obserwacji z narzeczonym.

Lubił, kiedy starszy czarodziej go chwalił w dziedzinie, w której był Mistrzem. To dawało satysfakcję i napędzało do dalszej pracy.

Podczas pobytu w Japonii podejrzał też pracę tutejszych kucharzy. Rodzina Ayumu zabrała go jednej z tradycyjnych restauracji, w której serwowano między inny rybę Fugu. Bez odpowiedniego przygotowania była śmiertelnie trująca. Brzmiała jak ciekawy składnik eliksirów i zaczął drążyć temat.

Fugu była prawdziwym rarytasem, ale żeby móc ją przyrządzać należało zdobyć odpowiedni certyfikat. Źle oporządzona mogła okazać się ostatnim posiłkiem w życiu. Trucizna, jaką zawierała w sobie ryba, była groźniejsza od cyjanku. Kucharz najpierw delikatnie usuwał wnętrzności, uważając, żeby nie pękły i nie zatruły całej potrawy. To właśnie one i krew ryby była nośnikiem toksyn. Potem oczyszczone mięso kroiło się specjalnym nożem, nazywanym fugu hiki. Harry czuł się zaszczycony, że mógł podziwiać taki kunszt pracy.

Nie wszystkie japońskie potrawy przypadły mu do gustu. O ile zjedzenie surowej ryby w sushi nie sprawiało mu problemów, tak ostrygi były inną bajką. Nie zmusił się nawet, żeby spróbować. Odrzucało go już samo wyobrażenie zjedzenia czegoś tak oślizgłego. Może, gdyby były pieczone, mógłby się skusić, ale na surowo nie miał odwagi. Jednak wizyta w restauracji podsunęła mu pomysł na szkolny projekt.

Było jeszcze spotkanie z Mistrzem Magii Umysłu, który zgodził się sprawdzić słynną bliznę Harry'ego. Kazuki Futaba pochodził z rodu, który od pokoleń praktykował i wyspecjalizował się w tej dziedzinie magii. Chłopiec przywitał się z nim grzecznie i z szacunkiem. Odpowiedział też na wszystkie pytania. Nie mógł się jednak powstrzymać przed pytaniem, czy umiejętności mężczyzny działają tak jak legilimencja, o której czytał w jednej z książek.

Mistrz Futaba uśmiechnął się tylko pobłażliwie, tak jak robiło się to w stosunku do ciekawskiego dziecka. Harry zarumienił się mocno, przepraszając.

– Nie przepraszaj – powiedział po angielsku, który okraszał mocny akcent. – Dzieci często są bardzo ciekawe, ale twoje pytanie jest w zasadzie logiczne. Wy, Europejczycy uważacie, że umiejętność zaglądania w czyjś umysł, jest czymś bardzo inwazyjnym i naruszeniem prywatności.

– A nie jest tak? – spytał ciekawie.

– Ludzie uważają tak, ponieważ skupiają się jedynie na dwóch aspektach tej dziedziny magii. Tutaj stosuje się ją, by komuś pomóc. Uśmierzyć ból, znajdując jego przyczynę. Różnica polega także na tym, że legilimencja wymaga zazwyczaj kontaktu wzrokowego. W tym przypadku nie jest to konieczne.

– Zazwyczaj? Czyli nie jest on stałym elementem?

– Jeśli ktoś ma wrodzony talent, może zaglądać do umysłów innych ludzi i nigdy nie będą tego świadomi. To niebezpieczna dziedzina. Można wejść w czyjeś myśli i nawet manipulować nimi.

Dla Harry'ego brzmiało to naprawdę poważnie. Nie chciałby, żeby ktoś znał jego najskrytsze myśli. Pewne rzeczy chciał pozostawić jedynie dla siebie.

– Nie obawiaj się – odezwał się Kazuki z lekkim uśmiechem na ustach. – Wszystko, co zobaczę, zachowuję dla siebie. Jestem profesjonalistą.

Chłopiec, Który Przeżył, wziął kilka głębszych oddechów, a potem pokiwał głową. Zgadzał się z pewną świadomościom, żeby mężczyzna zajrzał w jego myśli i zbadał bliznę. Jeśli okazałaby się przeklęta, to chciał się pozbyć tego, co ze sobą niosła.

– Rozluźnij się i nie opieraj – polecił Japończyk, zaczynają wymawiać inkantację. Po chwili przyłożył swoje czoło, do czoła Harry'ego i wszedł w jego umysł.

Tego doznania nie mógł porównać z żadnym innym. Nagle został wciągnięty w głąb siebie, gdzie otoczyły go obrazy z jego życia i marzenia.

– Masz bardzo piękny umysł – usłyszał i odwrócił głowę w bok. Stał tam Mistrz Kazuki, uśmiechając się lekko. – Bardzo poukładany. Z takim umysłem dobrze się pracuje.

– Co teraz? – spytał chłopiec.

– Teraz musimy znaleźć przyczynę powstania twojej blizny.

Powoli opadali w dół, mijając obrazy z różnych okresów życia chłopca. Niektóre były bardzo niewyraźne. Kazuki wyjaśnił mu, że to wspomnienia, które powoli zacierają się i ulegają zapomnieniu, ale na zawsze pozostają gdzieś na dnie świadomości, jako uczucie, że kiedyś istniały.

– To tak jakbym włożył je na dno szafy? – zapytał.

– To całkiem trafne porównanie – zgodził się mężczyzna. Gdzieś pod nimi dostrzegli nagle zielony błysk i Harry poczuł nieprzyjemny dreszcz. To było coś złego, co jego umysł zepchnął na samo dno. – Spokojnie. To tylko wspomnienie – usłyszał. – Nie jest przyjemne, ale nie może cię skrzywdzić.

Opadli jeszcze niżej i znaleźli się przed nie do końca wyraźnym wspomnieniem. Widać było zarysy dziecięcego pokoju, łóżeczko z dzieckiem w środku. Kobieta, która mówiła dziecku, że go kocha. Potem w jej stronę pomknął zielony promień i upadła. Do łóżeczka podeszła kolejna postać. Mroczny mężczyzna popatrzył na dziecko, które nieświadomie zagrożenia patrzyło na niego. Uniósł różdżkę, z której ponownie wystrzeliło zielone światło, by następnie odbić się od malucha i uderzyć w napastnika.

– To już wiemy, co się dokładnie stało – odezwał się Kazuki, kładąc dłoń na ramieniu Harry'ego. Chłopiec trząsł się lekko. Widział wprawdzie niewyraźnie, ale śmierć swojej matki.

– Co teraz? – spytał drżącym głosem.

– Idziemy za nicią – powiedział, pokazując mu czarną, błyszczącą nić magii, która ciągnęła się od tego wspomnienia do innego zakamarka umysłu.

– Co to?

– Pozostałość po tym, co się wtedy stało. Coś zagnieździło się w twoim umyśle i musimy się tego pozbyć.

Harry pokiwał głową i ruszył z mężczyzną, nie tracąc z oczu połyskującej nici. Nagle Kazuki zacisnął dłoń na jego ramieniu i zatrzymali się. Przed nimi unosiło się coś, co wyglądało jak czarna kula, która łączyła się z nicią. Chłopiec miał wrażenie, że słyszy jakieś dziwne, syczące szepty, kiedy na nią patrzył.

– To nie jest dobre – szepnął. – Co to jest?

– To coś, co nazywa się potocznie horkruksem. To fragment czyjejś duszy, który zagnieżdża się w kimś. Próbując cię zabić, napastnik najwyraźniej stworzył go nieświadomie.

– Nie chcę, żeby było we mnie coś takiego.

– Pozbędziemy się go. Horkruksy to prawdziwa czarna magia. Nie mówi się o nich głośno, bo informacji o nich szukają osoby, które boją się śmierci i szukają sposobów na nieśmiertelność – wyjaśnił.

– Ten, który mi to zrobił, zdobył niedawno kamień filozoficzny – szepnął Harry.

– To niedobrze, ale na razie zajmiemy się tym. W przeciwnym razie może spróbować manipulować tobą przez więź, którą stworzył nieświadomie, gdy fragment jego duszy zagnieździł się w tobie.

– Może pan to zrobić?

– Oczywiście. Miałem już do czynienia z czymś podobnym. Schemat postępowania jest zawsze ten sam, ale nie będę przed tobą ukrywał, że to może być bolesne. Jeśli miał to do czegoś porównać to do usunięcia zęba bez znieczulenia.

– Niech boli, ale chcę się tego pozbyć.

Kazuki skinął głową. Złapał chłopca za ramię i pociągnął za sobą. Zamrugał oczami, kiedy zdał sobie sprawę, że ponownie jest świadom swojego ciała, chociaż czuł się trochę zdrętwiały.

– W porządku? – spytał Ayumu, siadając obok przyjaciela.

– Tak myślę – odparł.

– Teraz musimy przeprowadzić rytuał – odezwał się Mistrz, wstając powoli. – Jutro jest pełnia. To będzie dobry czas. Świątynia będzie do tego idealnym miejscem.

– Podejmiesz się tego, Mistrzu Futaba? – spytał dziadek Ayumu, patrząc na mężczyznę. Polubił Harry'ego i nie chciał, żeby coś mu się stało.

– Oczywiście. Kapłani mi pomogą wszystko przygotować na czas – zapewnił.

Zielonooki chłopiec ufał mu, ale to nie znaczyło, że się nie denerwował. Zawsze coś mogło pójść nie tak. Następnego wieczora poszli do świątyni, gdzie czekał już na nich Kazuki, w towarzystwie kapłanów i kapłanek. Wszyscy ubrani byli w obrzędowe szaty. Harry przebrał się w białe kimono i usiadł w kręgu narysowanym pośrodku sali. Starał się rozluźnić i skupił na zaklęciach, które zaczęli intonować kapłani i Kazuki.

Przez chwilę nic się nie działo, a w następnej poczuł niesamowity ból głowy w miejscu, w którym znajdowała się blizna. Miał wrażenie, że za chwilę się pęknie mu głowa, ale jego ciało trwało w miejscu. Słyszał niewyraźne teraz zaklęcia osób wokół niego i coś śliskiego na swojej twarzy. To było obrzydliwe uczucie. W końcu ból zaczął się zmniejszać, a na twarzy poczuł coś delikatnego.

– Byłeś bardzo dzielny – uśmiechnął się do niego Kazuki.

– Udało się? – spytał cicho.

– Tak – powiedział, wskazując na białą chustkę, którą trzymał w rękach. Było na niej coś obrzydliwego i czarnego. Wyglądało jak oślizgła maź i emanowała złą energią.

– Czy to...? – zaczął niepewnie.

– Horkruks? Tak – potwierdził.

– Co się z nim teraz stanie?

– Spłonie w świętym ogniu, aby nie zagnieździć się już nigdy w żadnym „naczyniu" – wyjaśnił, oddając ją głównego kapłanowi w świątyni. Ten zaczął wymawiać zaklęcia, z których Harry wyłapywał pojedyncze słowa, a kiedy wrzucił materiał do ognia, usłyszał wysoki syk, który wwiercał mu się w mózg, a dym na moment zrobił się czarny.

– Zrobione – powiedział kapłan, odwracając się do nich.

– Twoja dusza jest na powrót czysta. Nie ma w niej już nic brudnego – zapewnił chłopca Kazuki, a sekundę później został przez niego mocno uściskany. – Już dobrze dzieciaku, już dobrze – mówiła, głaszcząc go po plecach, kiedy zrozumiał, że ten płacze z poczucia ulgi.

Dopiero następnego dnia Harry napisał do Severusa. Uznał, że mężczyzna powinien dowiedzieć się o wszystkim na wypadek, gdyby Voldemort stworzył jakieś horkruksy celowo. Mogło to stanowić naprawdę spore zagrożenie. Według słów Japońskiego Mistrza Magii Umysłu, takiej osoby nigdy nie można było zabić, bo zawsze znajdzie sposób na powrót.

A teraz przygotowywał się do powrotu do Szwajcarii, rozmyślając o wszystkim, co się wydarzyło. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mógł odwiedzić Japonię.

,,,

Stwierdzenie, że Severus był zaskoczony treścią wiadomości od Harry'ego, byłoby sporym niedopowiedzeniem. On był przerażony. Nie miał pojęcia, że istnieje coś takiego, jak możliwość rozerwania swojej duszy. To było straszne, a świadomość, że syn Lily przez lata nosił w sobie odłamek duszy Czarnego Pana, sprawiała, że po raz pierwszy od lat zaczął się bać. Bał się, że teraz kiedy Voldemort zdobył kamień filozoficzny, wojna rozpocznie się na nowo. Był przygotowany na to, że w pewnym momencie jego Mroczny Znak na przedramieniu zapłonie wezwaniem. Wtedy będzie musiał wejść w rolę szpiega i ryzykować życiem, żeby chronić czarodziejski świat, ale przede wszystkim Harry'ego.

To, że jedno zagrożenie ze strony Czarnego Pana przestało istnieć, nie znaczyło jeszcze, iż Harry przestanie być celem dla Śmierciożerców. Był pewien, że ci, którzy odbywali karę w Azkabanie, będą szukali zemsty, jeśli jakimś cudem opuszczą więzienne mury. Na pierwszy miejscu jego listy była Bellatrix Lestrange. Ciotka Draco Malfoya była prawdziwą fanatyczką, a wielu twierdziło, że Voldemort był jedyną osobą, którą kiedykolwiek szczerze kochała. Za mąż wyszła tylko dlatego, że Rudolfus Lestrange był dobrą, czystokrwistą partią. Nie miał pojęcia, czy mężczyzna ją kochał ani, czy w ogóle darzyli się choćby jakąkolwiek sympatią. Był jednak pewien, że chłopiec będzie celem Bellatrix i wiedźma z wielką radością będzie go torturować, jeśli wpadnie w jej ręce.

Severus przypomniał sobie sprawę Franka i Alicji Longbottomów. Ich syn mógł być kompletnym beztalenciem z eliksirów, a jego kociołki wybuchały średnio raz w tygodniu, ale nie znaczyło to, że w jakiś sposób nie współczuł mu tego, co spotkało jego rodziców. Chłopak miał jednak babcię, która się nim zajęła, a Harry trafił do ludzi, którzy bali się magii i nie traktowali go za dobrze. Z drugiej strony nie zrobili mu też jakiejś wielkiej krzywdy i robili, co mogli w takiej sytuacji.

Nigdy nie lubił Petunii, ale mimo wszystko zaczął do niej czuć coś na kształt wdzięczności za zajęcie się chłopcem. Podejrzewał co prawda, że Albus musiał ją postawić przed faktem dokonanym i nie miała innego wyjścia, jak zająć się dzieckiem. Od Harry'ego wiedział, że jego krewni nigdy nie otrzymali żadnej pomocy, a potem wyszła jeszcze ta sprawa z kradzieżą pieniędzy. Nie dziwił się, że Petunia się wściekła. Mogła nie zgadzać się ze sposobem życia, jaki wybrała Lily, ale nadal były siostrami. Kusiło go, żeby złożyć jej wizytę, ale nigdy za sobą nie przepadali. Niemniej jednak mógł wysłać jej wiadomość z prośbą o spotkanie. To, że przeszukał jej dom, miało pozostać tajemnicą.

Po chwili namysłu sięgnął po pergamin i kopertę, a potem napisał wiadomość.

---

Dziękuję wam za wszystkie gwiazdki i komentarze. Musicie wiedzieć, że na tę chwilę rozdziały mogą się nie ukazywać regularnie. Moje zdrowie fizyczne ostatnio się dość mocno posypało. Czekają mnie wizyty u kilku specjalistów i mogę nie mieć czasu ani siły na pisanie. Są momenty, że zaczynają mnie mrowić ręce, a kręgosłup boli tak, że nie jestem w stanie usiąść do komputera. Mam nadzieję, że zrozumiecie i mimo wszystko będziecie czekać na kolejne rozdziały.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top