04.11.2016

Piątek                                                                                                              04.11.2016

Warszawa, 04 listopada 2016 roku

Kochany Slade

Mimo, iż ten dzień jeszcze się nie skończył, to teraz, oficjalnie, wszystko zaczęło się sypać. Sam konkurs z biologii trwał półtorej godziny i był podejrzanie prosty. No, mimo iż chyba z trzy zadania nie należały do najłatwiejszych. No, ale okazało się, że nie było Mnie tylko na trzeciej lekcji (matematyce), a liczyłam na to, że ominie mnie też lekcja czwarta (chemia). Zaś na lekcjach piątej i szóstej (angielski i historia) wybieraliśmy zdjęcia, które robiliśmy na warsztatach fotograficznych. A przynajmniej w teorii, bo w praktyce pan, który prowadził te warsztaty, pokazywał nam najpierw dziesięć zdjęć, które krytykowaliśmy (na szczęście nie byli podawani ich autorzy), potem te, które były chwalone (tu już z podaniem autorów) i pięć, które będą zawsze wisieć w Urzędzie Gminy Wilanów (w Wilanowie mieszkam). Niby nic, ale skrytykowano Mi DWA Moje zdjęcia. DWA! Pożyczysz jeden ze swoich mieczy? Muszę zajebać tego idiotę i tych, którzy ośmielili się skrytykować moje dzieła. A najwięcej krzyczeli ci, którzy nawet nie wysilili się, aby coś zrobić. No i żadne Moje zdjęcie nie dostało się do Szczęśliwej Piątki! Rozumiesz? ŻADNE! To teraz jeszcze muszę zajebać Katarzynę, Daniela, Matyldę i Danutę, bo akurat ich zdjęcia dostały się do Szczęśliwej Piątki Wybrańców! Jeśli mógłbyś, to drugi miecz również by się przydał. A po południu, gdy jechałam do biblioteki, a później do Tesco na Gocławiu, najpierw, w obrębie kilometra od biblioteki nie było żadnego miejsca, w którym można by kupić bilety, przez co musiałam zatrzymać się na ulicy Sobieskiego i kupić dwa bilety w biletomacie. Przez to, uciekły Mi TRZY autobusy. To był okropny dzień.


Żałuję, że Ciebie tu nie ma. Może tylko Ty byś Mnie zrozumiał i może tylko Tobie odważyłabym się wygadać.

Ramoninth


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top