xxxvi


    grali w małych, nic nieznaczących klubach. tworzyli, co lubili i to się liczyło. tylko i wyłącznie to.

    na trzecim roku studiów taehee umiejętnie wkradła się w łaski starszych producentów stacji, gdzie odbywała w wakacje staż. trochę pochodziła po odpowiednich ludziach, poprosiła tu i tam.

    przynajmniej tak to wytłumaczyła daehyunowi, kiedy w przerwie ich próby poprosiła, żeby pożyczyli jej płytę, którą nagrali na jednym ze swoich jam-session.

    — czekaj, czy mi się dobrze wydaje, co mi się wydaje, że mówisz, że...

    — jeżeli się spodobało, to zagracie jako support — dokończyła za daehyuna. — to może nic wielkie — POSTAW MNIE W TEJ CHWILI, JUN... — POSTAWCIE MNIE!

    nie postawili, ani nie zostawili jej w spokoju, a daehyun dołączył się do wesołych okrzyków.

    — hyung, jeżeli się z nią nie ożenisz, to zrobię to ja!

    — nie, jeżeli będę szybszy. taehee, kochanie, wyjdziesz za mnie?

    — nie ściskaj jej, jak tubkę pasty! nie może oddychać.

    — pani producent!

    wygłupy i śmiech.

    ta radość nie ustala nawet wtedy, gdy siedzieli na chłodnym powietrzu, opijając swój pierwszy kamień milowy. albo może drugi, bo pierwszym było dołączenie daehyuna do zespołu.

    — wypijmy za naszych przyjaciół, dzięki którym możemy świętować! — yongguk uniósł kieliszek, a za nim do góry poderwały się następne.

    mieli co świętować. mieli powód do radości.

    ostatnia chwila, kiedy wszyscy byli faktycznie szczęśliwi.


✖️

zapomniałam sprecyzować
bas - yongguk
gitara 1 - himchan
gitara 2 - junhong
keyboard - youngjae
perkusja - jongup

a himchan to ten co się z zelo o taehee kłócił w tej części hehe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top