xxxv


mało kiedy widzieli się w swoim małym mieszkaniu. zwykle, gdy on wracał, ona już spała, a kiedy ona wychodziła, on jeszcze nie wstał.

czasami budził się nad ranem, kiedy ona jeszcze walczyła z sennością i z powrotem wciągał ją pod kołdrę, zarzucając na nią ramię, żeby nie mogła się ruszyć. raz to nawet podziałało i faktycznie odpuściła sobie poranny wykład, ale tylko raz. zwykle całowała go na dowodzenia, albo głaskała po głowie, zanim przez senną barierę nie wdarł się odgłos cicho zamykanych drzwi.

wieczory po pracy spędzał na próbach. bardzo to lubił.

cały zespół — to byli świetni ludzie. oni też go polubili. w szczególności, kiedy taehee zdarzyło się przynieść im coś do jedzenia. nigdy nie przychodziła z pustymi rękami.

więc lubili go bardzo. a z nim i taehee.

— przyszła nasza maskotka — wołali na jej widok, na co daehyun niezmiennie odpowiadał:

— nie wasza, ale moja. — szczelnie zaciskał wokół niej ramiona i powtarzał to tak długo i z taką przesadą, że wszyscy się na to śmiali.

wszyscy z wyjątkiem taehee.

minęły dwa lata, odkąd ktoś ją tak nazwał.

minęły trzy lata, odkąd nazwał tak ją daehyun.


✖️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top