xviii
grubo po drugiej drzwi na zaplecze się otworzyły i śnieg zaskrzypiał, uginając się pod parą czarnych szpilek.
— taehee...
szczupłe nogi wciśnięte w spodnie z imitacji skóry, włosy poskręcane w grube loki i te usta. tylko je było widać na jej bladej, aż białej z szoku twarzy.
czerwień na śniegu.
— co ty wyprawiasz, taehee? — nie poznał swojego głosu. był taki cichy. ledwo szept.
dziewczyna ciaśniej zawinęła szal na ramionach i nerwowo pociągnęła w stronę ulicy. z dała od muzyki, która powinna dochodzić z uchylonych drzwi.
daehyun jej nie słyszał. w ogóle nic nie słyszał.
nic oprócz jej urwanego oddechu, kiedy się z nim siłowała, próbując ruszyć go z miejsca.
— daehyun, proszę, ja... kończę za pół godziny. tylko... poczekaj na mnie. mogę to wyjaśnić.
nie słońce. daehyun.
czekał na nią.
nie pojawiła się.
✖️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top