Rozdział 4


-Wiesz co to znaczy?

-Taaakk...

Jeff już stał z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Westchnęłam, po czym wstałam i podeszłam do chłopaka. Chwyciłam jego bluzę i na myśl przyszło mi że gdybym miała na sobie bluzkę po prostu bym ją oddalała, ale ponieważ mam na sobie sukienkę, nie wykonanie zadania odpada. Przyciągnęłam Jeffa do siebie, a reszta zaczęła liczyć. Szatyn wsunął dłoń w moje włosy. W monecie kiedy usłyszałam"5" oderwałam się od chłopaka i wróciłam na swoje miejsce.

-Wnioskując po twojej minie Jeff, narzekać nie możesz.-zaśmiał się Ben

-Nie podskakuj karle.

Pograliśmy jeszcze z pół godziny. Jeff zakręcił butelką i wypadło na mnie. O boże i wszyscy święci!!

-Nie zamierzam się w nic pakować. Chcę pytanie.

-Robiłaś sobie kiedyś operacje plastyczne? Wiesz botoks i te sprawy.

Szatyn popatrzył wymownie na mój dekolt. Masz przechlapane Killer!!

-Nie. Nigdy nie robiłam i nie zamierzam.

Zakręciłam butelką starając się nie wybuchnąć. Wypadło na Jeffa.

-Poproszę wyzwanie księżniczko.

Wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę kuchni. Przez ramię rzuciłam krótkie:

-Zdejmij bluzę. :D

W misce roztopiłam tabliczkę czekolady i wróciłam do salonu. Jeff siedział już bez poplamionej krwią bluzy. Wysmarowałam mu twarz częścią czekolady, a resztę wylałam na jego tors.

-A oto i wyzwanie. Idź to Slebdermana i powiedz mu, że jesteś czekoladowym misiem z krainy Miralind i przyleciałeś tu na różowym jednorożcu by zamienić go w watę cukrową.

Oczy Jeffa zrobiły się wielkie. Oparłam się łokciem o jego ramie i przysunęłam usta do jego ucha.

-To tylko wyzwanie. Chyba, że pękasz.

Killer z miną męczennika ruszył w stronę gabinetu Slendera. Oczywiście my poszliśmy za nim. Jeff wleciał do gabinetu i wykrzyczał swoją kwestię. W pokoju zapanowała cisza, ale po chwili wybiegł z niego Killer potwornie krzycząc. Za nim biegł Slender i mogę przysiąc, że widziałam pulsującą żyłkę w miejscu gdzie powinna być skroń. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

-Nie wiem jak wy, ale ja idę spać.

-Poczekajcie chwilę - rozległ się głos w mojej głowie. Odwróciłam się i zobaczyłam Slendermana. Obok niego stał Jeff który wycierał się ręcznikiem.

-Jest sprawa. Rano trzeba pozbyć się jednego faceta. To nie problem. Pojdzie Jessica, Jack i Jeff. Jutro przekaże wam resztę informacji. Chodź Jess. Pokaże ci twój pokój.

Posłusznie ruszyłam za Slendermanem. Wskazał drzwi po czym wrócił do gabinetu. Weszłam do pokoju. Miał czarne ściany i gdzie nie gdzie znajdowały się namalowane czerwone róże. Meble wykonano z białego drewna. Pod oknem stało ogromne, dwuosobowe łóżko z biało-czerwoną pościelą i aksamitnym, czarnym baldachimem. Obok łóżka znajdowały się drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam dużą łazienkę utrzymywaną w tonach czerni i krwistej czerwieni. Zaraz za biurkiem znajdowały się kolejne drzwi. Prowadziły one do garderoby. Ku mojemu zdziwieniu były w niej wszystkie moje ubrania. Na przeciwko garderoby stało duże biurko z ogromnym lustrem ktoś służyło za toaletkę. Ona także została wyposażona w moje kosmetyki, a nawet w kilka nowych. Sufit był biały w drobne, czarne róże. Z mojej torby wyjęłam teczkę z rysunkami którą zawsze nosiłam przy sobie. Zaczęłam wieszać rysunki na suficie tak, abym rano wstając mogła je widzieć. Ostatni, portret mojej przyjaciółki Merry powiesiłam na lustrze. Udałam się do łazienki gdzie wzięłam długi i ciepły prysznic. Kiedy skończyłam nałożyłam na siebie czarną bieliznę. Tak, jestem jedną z tych dziewczyn którym najwygodniej sypia się w bieliźnie. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Myślałam o jutrzejszym, a właściwie już dzisiejszym zleceniu. Nim się obejrzałam, zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: