Rozdział 3

Do moich oczu napłynęły łzy. Rok nie wychodziłam z pokoju przez jego zniknięcie. Podeszłam do Luka i z całej siły dałam mu z liścia, a potem rzuciłam mu się na szyję.

-Tęskniłam za tobą debilu.

Luke odwzajemnił mój uścisk, a ja pozwoliłam łzą spływać po moich policzkach. Za plecami usłyszałam ciche "ooooo...".

-Ojej. Nasza księżniczka plącze.-zaśmiał się Jeff

W tym momencie można było zauważyć, że jesteśmy rodzeństwem. Ja chwyciłam Jeffa za prawe ramię, Luke za lewe i dosłownie wywaliliśmy Killera z pokoju. Mój brat zamknął drzwi.

-Dlaczego nie dałeś znać że żyjesz?

-A co miałem wam powiedzieć? Że jestem mordercą?

-Rodzice zostali zamordowani rok po twoim zniknięciu.

Luke ponownie mnie przytulił.

-Nie wiedziałem. A teraz wybacz, ale muszę komuś wpierdolić za porwanie mojej małej siostrzyczki.

Luke wyszedł, a po chwili usłyszałam krzyki.

-Ile czasu zabijasz Jess?

-Dwa lata.

-Twoje pierwsze morderstwo?- oj Puppeter grabisz sobie

-Siedziałam w domu. Nagle usłyszałam strzały. Zbiegłam do kuchni i zobaczyłam jakiegoś faceta z pistoletem. Mój ojciec leżał w kałuży krwi, a matka miała poderżnięte gardło. Chwyciłam w tedy nóż i rzuciłam we włamywacza. Nóż przebił mu głowę na wylot. Wtedy zaczęłam zabijać.

-I robisz to świetnie. Zostajesz z nami?

-Nie mogę się narzucać...

-Nie narzucasz się - usłyszałam głos w głowie

Do pokoju wszedł Luke, zdyszany Jeff i Slenderman.

-Lewy obojczyk- powiedział

Na myśl przyszło mi znamię które mam nad sercem. Koło przekreślone dwiema kreskami.

-To zwykłe znamię. Mam je od urodzenia.

-To jest znak Proxy. Jeżeli zgodzisz się zostać moją Proxy bez problemu możesz tu zamieszkać.

-A czym są te Proxy.

-To my.- powiedział Tobby- Zabijamy osoby wskazane przez Slendera.

-W takim razie zgoda.

Wyszliśmy z pokoju. Okazało się że jej on w rezydencji w której miałam zamieszkać. Zeszliśmy do salonu, a Slenderman powiedział że przygotuje mi pokój.

-Zagramy w butelkę?- zapytał E.J.

-Czemu nie. Panie mają pierwszeństwo- odpowiedział Jeff

Usiedliśmy w kole, a ja zakręciłam butelką. Wypadło na Jacka. Chwilę się zastanowiłam, a potem na moją twarz wdarł się chytry uśmiech.

-Ej to już nie jest ten słodki uśmiech. Nam się bać?

Ukazałam chłopakowi moje białe zęby.

-Zabierz Jeffowi jego nóż.

-Ej "pani urocza" ja chciałbym jeszcze pożyć.

Skrzyżowałam ręce na piersiach, a wszyscy, z wyjątkiem Luka, spojrzeli na mój dekold. Miałam ochotę dać z liścia każdemu, a w szczególności Killerowi.

-Nieźle cię Bóg obdarzył.-powiedział Jeff ukazując rząd białych zębów

Chwyciłam lampkę nocną i rzuciłam w szatyna.

-Zboczeniec. No już Jack. Chyba, że wolisz pytanie.

Na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech. E.J. cicho westchnął, wstał i podszedł do Jeffa który zerwał się na równe nogi.

-Zostaw Ostrusia w spokoju!!

Chłopcy zaczęli biegać po pokoju, a my mieliśmy z nich niezłą bekę. Po 20 minutach Jack podał mi nóż.

-Nigdy...więcej -wysapał i wrócił na swoje miejsce

-Mogę mój nóż?!?!

-Uważaj bo ci żyłka pęknie.-powiedziałam oddając mu nóż

-Mam nadzieję że wypadnie na ciebie.-powiedział E.J. I zakręcił butelką. Co on jasnowidz?!

-Ech... Pożałuję tego, ale chcę wyzwanie.

Jack wstał po czym wziął do reki toporek Tobbiego i nóż. Ręce schował za plecami.

-Wybieraj kogo masz pocałować. Tylko pamiętaj. Minimum pięć sekund.

Wzięłam głęboki oddech.

-Niech będzie prawa.

Jack pokazał mi rękę z nożem. Kurwa.


Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne i za moje kaleczenie Polskiego :/


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: