Oneshot

Witam was wszystkich w kolejnym oneshocie! Tym razem spontaniczny pomysł na podstawie ostatnich wydarzeń, a dokładniej Morwin AAAAAAA. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Zachęcam was do gwiazdkowania ⭐ i komentowania 💬 chętnie sobie poczytam co sądzicie o mojej twórczości! ❤️

[~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~>

Siedział w ciepłym samochodzie dość cicho słuchając przy tym muzyki. Jego ulubiona piosenka, która leciała aktualnie w samochodowym radiu wprowadzała go w pozytywny nastrój. Podgłośnił nieco wydobywającą się z radia muzykę i wsłuchał się w słowa piosenki. Oparł się wygodniej na fotelu i głęboko westchnął. Mimo tego, że na codzień otaczał się masą ludzi i można powiedzieć, że takie spotkania w gronie najbliższych przyjaciół były nieodłącznym elementem jego życia, to czasami lubił się właśnie w taki sposób odprężyć i zrelaksować.

Właśnie wracał z jednego dość hucznego spotkania z przyjaciółmi, ponieważ każdy świętował jego kolejne urodziny. W tym roku skończył 28 lat i był z tego powodu bardzo dumny. Mimo przeciwności losu przeżył o wiele dłużej, niż się tego spodziewał. Mimo licznych kar śmierci on wciąż był na tym świecie i cieszył się swoim życiem. I choć nie jedna osoba chciała ze wszystkich sił go uśmiercić, on się tak łatwo nie poddawał. Zawsze znajdował jakiś sposób, aby pozostać na tym świecie dłużej, niż niektórzy by chcieli.

Tyle razy uniknął śmierci, że już dawno przestał się jej bać. Widział ją w swoim życiu na pewno więcej razy, niż każdy przeciętny obywatel i z dumą mógł powiedzieć, że śmiał się jej prosto w twarz. Chodziła za nim i dyszała mu w kark, wyczekując każdego jego błędu, który kosztowałby go życie. Czekała na niego tuż za rogiem z kosą w ręku i mimo kilkukrotnego spotkania z nią, zawsze wychodził z tego zwycięzko. Tyle razy miała zabrać go z tego świata, ale nigdy jej się to nie udawało.

W tym wszystkim cel jego podróży był tak naprawdę tłem tego, co się wokół niego działo. Jechał dość spokojnie jak na niego nie zdejmując nogi z gazu. Póki co nie musiał obawiać się śmierci, zniknęła gdzieś w oddali i w przeciągu ostatnich kilku dni nie dawała o sobie znać. Z całą pewnością obserwowała go gdzieś z daleka, ukryta w cieniu, lecz nie była w stanie nic zrobić. Nie póki miał za sobą szefa policji i całą jednostkę LSPD. Dzięki fałszywym danym nikt nie był w stanie go rozpoznać, więc automatycznie wpadnięcie w ręce policji było czymś niemożliwym. Co prawda kilka osób wiedziało kim tak naprawdę jest. Pomijając najbliższych przyjaciół wiedział o tym sam szef policji Gregory Montanha, oraz Mia Clark, którzy z jakiegoś powodu postanowili mu pomóc.

Miał na sobie karę śmierci, a mimo to ukrywali go pod fałszywymi danymi Jimmi'ego Nobody'ego. Udawali przed wszystkimi funkcjonariuszami, że wcale skazany na karę śmierci Erwin Knuckles nie pracuje w policji pod fałszywym imieniem i nazwiskiem. Do niedawna o jego małym sekrecie wiedział jedynie Gregory, lecz nie ważne jak się starali ktoś połączył kropki i się domyślił. Tym kimś była właśnie Mia Clark. Mimo przekonania, że kobieta go wręcz nienawidzi, ta postanowiła mu pomóc i okazała się jego serdeczną przyjaciółką, z którą rewelacyjnie mu się rozmawiało jak i współpracowało. Początkowo obawiał się jej reakcji, ale jak się później okazało zupełnie niepotrzebnie. Postanowił wtajemniczyć Mię w jego plan, im więcej osób do pomocy, tym lepiej. Po wkrótce jej wszystko objaśnił, tak aby miała pełny zarys sytuacji i w razie potrzeby mogła podsunąć im jakieś ciekawe pomysły, gdy te im się skończą.

Zaparkował samochód tuż przy wejściu do Eclipsa i wyszedł z niego trzaskając drzwiami. Nie wyłączał nawet silnika, nie czuł takiej potrzeby, tym bardziej, że samochód, którym przyjechał nie należał do niego. Od kilku dni poruszał się autami Gregorego, lub jak w tym przypadku skradzionymi gdzieś z ulicy, lub parkingu. Fakt, było to trochę nie praktyczne i denerwujące. Tęsknił za swoimi szybkimi pojazdami, odkąd został policjantem nie mógł się nimi poruszać. Wolał nie ryzykować, żeby któryś z funkcjonariuszy przypadkiem nie  natknął się na pojazd poszukiwanego Erwina Knuckel'sa. Wtedy miałby niemałe problemy i ciężko byłoby mu się z tego wytłumaczyć.

Przeszedł przez szklane drzwi i skierował się do apartamentu, który należał do Gregorego i od niedawna do jego samego. Otrzymał do niego klucze tuż po upozorowaniu swojej śmierci i od tamtego czasu w nim nocował. Gregory po prostu chciał być pewny, że Erwin jest bezpieczny. Chciał cały czas mieć go na oku i pilnować, żeby nikt nie próbował go porwać.

Otworzył drzwi kluczem i wszedł do środka. Spodziewał się, że wejdzie do środka i cicho, aby nie obudzić Gregorego ułoży się obok niego na łóżku i wtulony w jego bok pójdzie spać. O takim scenariuszu marzył, a zwłaszcza dlatego, że był już lekko senny i miał ochotę zwyczajnie pójść spać.

Zdziwił się, kiedy wszedł do środka i zobaczył zapalone światło. Było już całkiem późno i szczerze myślał, że Gregory już dawno smacznie sobie śpi. Niestety się mylił, ale to w żadnym stopniu mu nie przeszkadzało. Zapewne starszy czekał na niego, żeby mieć pewność, że młodszy wróci bezpiecznie do domu. Jak słodko – pomyślał i skierował się w stronę siedzącego na kanapie Gregorego.

– Wróciłem! – krzyknął, jednak zrobił to na tyle cicho, żeby nie obudzić wszystkich sąsiadów. Gregory natomiast nie poruszył się ani o milimetr, ani się nie odezwał. Jak zwykle pogrążony we własnych myślach.

– Halooo Żyjesz?! – wypowiedział to już znacznie głośniej, niż poprzednio, lecz mimo tego szef policji, wciąż pozostał w bezruchu wpatrując się w jeden punkt. Zaczął nawet wymachiwać rękami przed jego twarzą, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu.

– Siadaj. – powiedział oschłym i zupełnie bez jakichkolwiek emocji tonem głosu. Erwin westchnął przeciągle siadając na kanapie obok Grzegorza. Domyślał się już o co może chodzić, miał być w domu jeszcze przed północą, a dochodziła powoli druga. Ale jeśli miał zamiar robić mu wywód o tym, że wrócił zbyt późno do domu, to bez wahania wyszedłby trzaskając drzwiami i przespałby tą noc w Clen Manor. Naprawdę nie miał siły jeszcze się kłócić i zdecydowanie wolałby pójść spać.

– Zawiodłem się na tobie Erwin. – powiedział i spojrzał w jego złote tęczówki, które teraz wyrażały po części niezrozumienie.

– Oh, już daj spokój, przecież nic takiego się nie stało. – był wręcz przekonany, że Gregory po tylu latach znajomości zdążył się już przyzwyczaić do tego, że Erwin nigdy nie przychodził na czas. Jak widać się mylił.

– Czy ty siebie człowieku słyszysz?! – wrzasnął rozszerzając oczy w szoku. Sprawa była na tyle poważna, że jeden krok dzielił go od zakończenia służby w policji. Lekceważące podejście Erwina do tematu również nie pomagało w zaistniałej sytuacji.

– No co? Było fajnie, więc zostałem na imprezie trochę dłużej, z resztą jestem dorosły i nie będziesz mi mówić, kiedy mam wracać do domu. – skrzyżował ręce na wysokości mostka i teraz to on sprawiał wrażenie obrażonego. Aby być bardziej wiarygodnym odwrócił się plecami do Gregorego.

– Nie chodzi mi o imprezę ty idioto! To znaczy też, ale chodzi o coś poważniejszego, a dokładniej sytuację z wczoraj. – Z obrażonej postawy Knuckles przeszedł do procesu myślenia, próbując przypomnieć sobie co takiego stało się wczoraj. No tak, Gregory kompletnie zapomniał o krótkotrwałej pamięci Erwina. W innym przypadku zapewne byłoby to zabawne, ale teraz absolutnie nie było mu do śmiechu.

– Nie mam pojęcia o czym mówisz. – stwierdził po dłuższej chwili namysłu. Nie miał pojęcia czym mógł tak bardzo zdenerwować szefa policji. Oczywiści pamiętał o akcji, którą razem z Sandałem wykonali dnia wczorajszego, ale nie miał pojęcia, że chodzi właśnie o nią.

– Aha, nie wiesz? To ja ci z chęcią powiem. Razem z Sandałem porwaliście Timothy'ego i go postrzeliliście! Kazaliście mu dekryptować jakiś dysk. W dodatku zrobiliście to w moim mieszkaniu! Dalej uważasz, że nic się nie stało?! – po wypowiedzeniu tych słów przez Gregorego, zaczął się zastanawiać nad tym, co zrobił. Może rzeczywiście trochę przesadził? Ale w końcu robił to w dobrym celu, a to było dla niego swego rodzaju nowością.

Może faktycznie trochę zapomniał, że jest policjantem i odwalił, ale nie myślał, że Gregory aż tak się o to zdenerwuje. Cóż, on był gangsterem, więc dla niego taka akcja była codziennością. Akcja jak każda inna, za którą nie ma przypału, ponieważ zawsze perfekcyjnie potrafił zacierać ślady swoich zbrodni. Myślał, że tak będzie i w tym przypadku, ale się przeliczył. Jakimś cudem Gregory o wszystkim się dowiedział. Osobiście nie planował mu o tym mówić, nie czuł takiej potrzeby, ale skoro już się o tym dowiedział, to chyba dobrze. Powinien być z niego dumny, w końcu dowiedział się jednej bardzo ważnej rzeczy. Akt zgonu policjanta Antonio Romano został sfałszowany. Gregory powinien mu gratulować, że udało mu się tego dowiedzieć, a nie jeszcze na niego krzyczeć.

– Oj, no może niepotrzebnie go postrzeliliśmy, ale nic mu nie jest! Przeżył! – próbował wymyślać jakiekolwiek argumenty, aby uniknąć konsekwencji swoich czynów. Jednak doskonale wiedział, że na Gregorego takie sztuczki nie działają, a szatyn jest wyjątkowo nieugięty.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł się zestresowany. Nie wiedział jeszcze jakie konsekwencje będą go czekać, ale z pewnością nie będzie to nic przyjemnego. Zastanawiał się, czy Gregory wsadzi go za to do więzienia. Raczej nie, w końcu po zabiciu sobowtóra Gilla tego nie zrobił, więc czemu miałby to zrobić teraz? Doskonale wiedział o jego prawdziwej tożsamości, a jednak cały czas go bronił. Nie chciał jego śmierci, co utwierdzało Erwina w przekonaniu, że jest dla niego ważny. Tak naprawdę tyle wystarczyło mu do pełni szczęścia, żeby jego były mąż przestał go gonić i za wszelką cenę chcieć wsadzić go do więzienia, tylko zaczął z nim współpracować.

– Erwin, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Ja mogę za to wylecieć z policji! – w tej chwili Gregory nie miał już pojęcia, czy Erwin udaje, żeby jeszcze bardziej go zdenerwować, czy mówi całkiem serio. Jeśli faktycznie mówił, to co myślał, to aspekt tego, że według niego zastraszanie i postrzelenie osoby nie jest niczym szczególnym, było trochę przerażające.

– No, to wtedy weźmiemy cię do Zakshotu. – wypalił spoglądając na Gregorego. Wiele razy próbował go do tego namówić, niestety bezskutecznie. Miał szczerą nadzieję, że tym razem mu się uda, może wtedy jego rodzina zaakceptowałaby jego związek z Gregorym? Gdyby stał się przestępcą. Stał się jednym z nich?

– Przestań żartować do cholery! – od razu wybił mu ten pomysł z głowy. Dla niego było to nie do pomyślenia, żeby upaść tak nisko i musieć dołączyć do grupy osób, które za nim nie przepadały, a on za nimi również. Erwin naprawdę miał czasami głupie pomysły.

– Oj no przepraszam cię Grzesiu. – aż sam się zdziwił, że to szczególne słowo przeszło mu przez gardło. Nie miał w zwyczaju przepraszać, ale nawet to nie pomogło w uspokojeniu Grzegorza.

– Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy?! – na co on w ogóle liczył? Że przeprosi i wszystko będzie tak jak dawniej? Że Gregory o tym zapomni i go nie ukarze, a wszystkie problemy znikną jak za machnięciem magicznej różdżki? Niestety coś takiego się nie wydarzy, a słowa skruchy w obliczu przesłuchania przez agentów federalnych na niewiele się zdadzą.

– Kurwa, a co ci mam więcej powiedzieć?! Okej, zjebałem, przyznaję, popełniłem błąd, ale ja naprawdę staram się jak mogę! – słysząc uniesiony głos policjanta również zaczął krzyczeć. W aktualnej sytuacji sąsiedzi mało go interesowali. Kiedy już ktoś go zdenerwuje, to nie jest łatwo go uspokoić.

– Jakoś tego kurwa nie widać! – krzyknął i na tym skończyła się ich przepełniona krzykiem i agresją w słowach wymiana zdań. Erwin zaczął zastanawiać się nad słowami Grzegorza. Może faktycznie wcale się nie starał, tylko próbował wmówić sobie i innym, że to robi? Skoro rzeczywiście nie było widać jego starań, to może coś w tym wszystkim robił nie tak, jak należy?

Po ostatnich słowach Gregorego nastała dość długa cisza. Żaden z nich nie kwapił się, aby jakkolwiek się odezwać. Widocznie obaj analizował to, co usłyszeli od drugiej osoby i zastanawiali się nad odpowiedzią.

– Co będzie dalej? – zapytał już spokojniejszym głosem i zauważył na twarzy Gregorego zamyślenie, po części widział również w jego oczach zawód.

– Nie wiem, na pewno będę musiał zwolnić Sandała. Ciebie z resztą też. – Pytanie mogłoby się wydawać, że dość proste, sprawiło szefowi policji niemały problem. Odpowiedzi było wiele, tak samo, jak wyjść z tej sytuacji. Tylko, że Gregory jeszcze nie wiedział co będzie dalej. Nie wiedział co się stanie, nie mógł tego przewidzieć, ale już podjął decyzję. Co prawda nie łatwą, ale jedyną słuszną.

– A co z Gill'em? Przecież miała być rozprawa sądowa, mieliśmy go doprowadzić przed sąd. – na myśl o zwolnieniu jego serce zaczęło szybciej bić. Miał w tej pierdolonej policji jedną misję – doprowadzić byłego sędziego przed sąd i wymierzyć sprawiedliwość. I nawet to mu się nie uda, jeśli Gregory postanowi go zwolnić.

– Zrobię to. Mam wszystkie dowody, a Gill się z tego nie wymiga.

– Ale mieliśmy to zrobić razem! – absolutnie nie może na to pozwolić. Musi wziąć udział w tej rozprawie. Musi mieć pewność, że zabójca jego córki zostanie skazany na karę śmierci i spotka go ten sam los, co Vivienne.

W dodatku Erwin dość dobrze znał sędziego i wiedział, że jest on inteligentny i niezwykle przebiegły. Był przygotowany na to, że sędzia może mieć tak zwane „asy w rękawie”. Jeśli chodzi o spryt, przebiegłość i skomplikowane plany, to byli razem z sędzią na bardzo podobnym, a może i tym samym poziomie. Obydwoje w przeważającym stopniu wygrywali, więc ich starcie na sali rozpraw może wyglądać interesująco. Obaj mieli doświadczenie, Gill prowadził rozprawy, a Erwin musiał bronić się przed oskarżeniami ze strony policji. Swego czasu Knuckles również miał okazję prowadzić rozprawę, więc posiadał doświadczenie w tego typu sprawach.

– I niby jak sobie to wyobrażasz? Złamałeś prawo jako funkcjonariusz policji! – pewnym było, że Erwin jako Jimmy nie mógł pracować w policji po tym, co odwalił, więc nierealnym było również to, aby brał udział w rozprawie. Jako Erwin Knuckles również nie mógł się tam zjawić, ponieważ zanim udałoby mu się wejść do sądu zostałby zapewne schwytany przez policję, ponieważ ciążyła na nim kara śmierci. Nie było idealnego wyjścia z tej sytuacji, ktoś musiał na tym ucierpieć.

– Ale teorytycznie nikt poza tobą i Sandałem o tym nie wie. – jeżeli on, Gregory i Sandał nie przyznaliby się do tego, co ta dwójka zrobiła, to nigdy by się to nie wydało. A przynajmniej takiej myśli był Erwin. Wystarczyłoby tylko, żeby nikt nikomu nie pisnął na ten temat słówka i wszystko będzie dobrze.

– Mieliście włączone bodycamy! FIB już zaczyna węszyć w tej sprawie, jak się o tym dowiedzą, to będziemy mieli problem. Wszyscy. – ostatnie słowo powiedział głośniej, aby podkreślić, że konsekwencje czekają wszystkich, a nie tylko jego. Teraz już nie było miejsca na kłótnie. Teraz trzeba było szybko coś wymyślić, aby konsekwencje dla wszystkich okazały się jak najmniej surowe.

– Nie dowiedzą się. – Erwin wpadł na kolejny genialny pomysł. Błysk w jego oku był widoczny z daleka, a jego złote tęczówki mieniły się najprawszym złotem zwiastując kolejny świetny pomysł. Nie wiedział tylko jeszcze, czy chce się nim dzielić z Gregorym. Ten na pewno znowu będzie próbował go powstrzymać, a wtedy nici ze świetnego planu i jego realizacji.

– Erwin, oni nie są głupi. Wszystko zostało nagrane na waszych bodycamach. – przypomniał wzdychając i schował twarz w dłoniach. Im dłużej o tym wszystkim myślał, tym jeszcze ciężej było mu coś wymyślić.

– Usunę zapisy nagrań z bodycamów. – zasugerował doszukując się na jego twarzy czegoś w rodzaju wkurzenia, ale nie dostrzegł niczego takiego. Gregory już nie miał siły się złościć, więc jego wyraz twarzy pozostał obojętny. Jak mógł się domyślić, kolejny świetny plan Erwina Knucklesa był nielegalny. Ten człowiek chyba jeszcze nigdy nie zrobił niczego zgodnie z prawem.

– Nie możesz tego zrobić, to niele... – zaczął, lecz nie dokończył, ponieważ Erwin mu przerwał.

– Tak, tak nielegalne, a pamiętasz jak zabiliśmy Gill Tea'iego, który podawał się za chirurga? To też było nielegalne i jakoś nie ma z tego problemów. – próbował przekonać go o świetności swojego planu. W przeciwieństwie do Gregorego Erwin miał jeszcze zapas energii, co pokazał żywo gestykulując rękami. Tym właśnie zdaniem skłonił szefa policji do przemyśleń, co po chwili przyniosło rezultaty.

– Niech będzie, ale jak ktoś się o tym dowie, to przysięgam, że własnoręcznie cię zamorduję. – uległ i choć nie do końca było to zgodne z prawem, to zgodził się na to. Zrobił to tylko dlatego, że Erwin i tak zrobiłby po swojemu i jego zakazy nie powstrzymałyby go od realizacji swojego planu. Widział tą dziecięcą radość w jego oczach, naprawdę dawno nie widział go tak szczęśliwego.

– Spokojnie, jestem profesjonalistą. Nie zostawię po sobie żadnych śladów. – posiadał całkiem dobry sprzęt chackerski i dość dobrze się na tym znał. Skoro potrafił łamać zabezpieczenia banków, to usunięcie zapisu nagrania z bodycama powinno być dla niego bułką z masłem.

Erwin naprawdę cieszył się, że końcowo udało im się dojść do porozumienia. Naprawdę nie miał ochoty iść spać pokłóconym. Już w ostatnim czasie dosyć dużo się sprzeczali. Raz nawet skończyło się to tym, że Erwin nie wrócił na noc do domu Gregorego. Wtedy szef policji żałował każdego słowa wypowiedzianego w jego kierunku. Miał go chronić i się nim opiekować, a wyszło jak wyszło. Na całe szczęście już następnego dnia się pogodzili i wszystko wróciło do normy. Dwa wybuchowe charaktery mieszkające ze sobą pod jednym dachem. Czy to miało prawo się udać? Żaden z nich nie ulegał i kończyło się to tym, że szli spać osobno. Później przez to każdy z nich cierpiał, ale jednocześnie nie potrafił przyznać się do winy. Rozwiązaniem na ich problem było znalezienie wspólnego języka, co początkowo nie będzie łatwym zadaniem, ale kiedyś na pewno im się to uda. Jeśli obydwoje będą nad tym pracować, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaczęli się dogadywać.

Wracając do kwestii snu. Zmęczenie w końcu dało o sobie znać i Erwin ziewnął przeciągle zasłaniając usta dłonią. Miał ochotę położyć się w ciepłym łóżku tuż przy Gregorym i zasnąć z nim u boku. Gregory jakby czytał mu w myślach, ponieważ od razu wstał z kanapy i do niego podszedł.

– No dobrze panie „profesjonalisto”. Zrobimy to jutro, a teraz chodź spać, przyda ci się chwila odpoczynku. – zaśmiał się i delikatnie złapał go pod kolanami. Wziął go na „pannę młodą” i skierował się razem z nim w stronę sypialni.

Erwin nie zamierzał protestować i pozwolił się zanieść do sypialni Gregorego. Nawet wtulił się w niego i przymknął swoje powieki. Oparł głowę na jego ramieniu i cicho mruknął czując powoli ogarniającą go senność. Po chwili doszli do sypialni i Gregory położył go na świeżo zaścielonym łóżku. Siwowłosy walczył ze sobą, żeby nie zasnąć, gdy jego ukochany odsunął się od łóżka i ściągał z siebie koszulkę. Gdy pozbył się już górnej odzieży, położył się na łóżku obok Erwina. Nie musiał długo czekać, gdy Erwin przysunął się bliżej niego i wtulił w jego klatkę piersiową. Następnie zamknął oczy i oddał się w objęcia Morfeusza. Na usta Gregorego wpłynął drobny uśmiech widząc spokojną twarz swojego ukochanego. Niewiele myśląc objął go szczelniej swoimi ramionami i przykrył ich obydwu kołdrą. Położył brodę w jego siwych kosmykach włosów i zaciągnął się ich zapachem. Niedługo później również zasnął mając w objęciach swój skarb.

[~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~>

3053 słowa

Pisane dosłownie w trzy/cztery godzinki w nocy, więc może być ciekawie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top