Rozdział 8
Udało mi się szybko skończyć kolejny rozdział. Bawcie się dobrze.
Rozdział 8
Powiedzieć, że Severus Snape był zaskoczony na widok Stworka, byłoby sporym niedopowiedzeniem. W życiu nie spodziewałby się ujrzeć skrzata Syriusza Blacka w swoich komnatach, w Hogwarcie. Miał właśnie wychodzić na śniadanie do Wielkiej Sali, kiedy skrzat pojawił się w jego salonie z głośnym pyknięciem.
– Pan wybaczy, że Stworek przeszkadza – zaskrzeczał. – Panicz Harry poprosił Stworka o przekazanie, żeby pan zjawił się w domu mojego pana. Mój chciał zrobić mu krzywdę.
Mistrz Eliksirów zamarł momentalnie. Co ten cholerny Black próbował zrobić? Odprawił skrzata, złapał swój płaszcz i szybko opuścił Hogwart. Aportował się na schodach przed drzwiami kwatery zakonu i wpadł do środka. Nie przejmował się, że zatrzaskując drzwi, doprowadził portret matki Syriusza do wrzasków.
– Severus? Coś się stało?
Remus, który wyjrzał z kuchni, słysząc hałas, podszedł do niego.
– Gdzie jest ten idiota Black? – spytał wprost.
– Syriusz? Jest gdzieś na piętrze – odparł wilkołak. – Jesteś zdenerwowany. Czy komuś z zakonu coś się stało? Zwołano zebranie?
– Nie. Skrzat Blacka przekazał mi wiadomość od Pottera. Black próbował coś mu zrobić – powiedział.
Lupin popatrzył na niego z niedowierzaniem w oczach.
– Syriusz miałby zrobić coś Harry'emu? To jego chrześniak! Nie mógłby mu zrobić krzywdy! To nie jest zabawne, Severusie.
– Twoim zdaniem traciłbym czas na pojawienie się tutaj, gdyby to miał być jakiś głupi żart? – warknął. – BLACK! Chodź tu natychmiast, kretynie! – zawołał.
– Wynocha z mojego domu Smarkerusie! – warknął Syriusz, pojawiając się na schodach. Wymierzył różdżką w Mistrza Eliksirów. – Nikt cię tu nie zapraszał!
– Najwyraźniej twój chrześniak nie czuje się tu bezpiecznie, skoro przesłał mi wiadomość, że mam się tu pojawić! – syknął, także wyciągając różdżkę w stronę Blacka. – Co mu zrobiłeś?
– Nic mu nie zrobiłem! Nie skrzywdziłbym Jamesa!
Remus i Severus zamarli i wymienili szybkie spojrzenia. Coś się tutaj nie zgadzało. Mistrz Eliksirów zauważył zaniepokojone spojrzenie wilkołaka.
– Syriuszu – odezwał się po chwili. – Masz chyba na myśli Harry'ego. James nie żyje od czternastu lat. Sam-Wiesz-Kto zamordował jego i Lily.
– O czym ty mówisz, Remusie? – spytał Syriusz. – James jest przecież na górze. Przyjechał do nas na święta.
To już było bardziej niż niepokojące. Remus miał szczerą nadzieję, że Severus się mylił i Syriusz nie zrobił swojego chrześniakowi żadnej krzywdy. Od czasu kłótni z Harrym animag był dziwnie cichy i przygaszony, ale do tej pory sądził, że Syriusz zwyczajnie żałował, że zrobił chłopcu przykrość. Nawet rozmawiali na ten temat i Remus zapewniał go, że Harry na pewno mu wybaczy, kiedy Syriusz go przeprosi. Nie zwrócił uwagi na fakt, że Syriusz mówił o Harrym „James". Był pewien, że to zwykłe przejęzyczenie spowodowane podobieństwem chłopca do jego ojca. Sam czasem dziwił się, że patrząc z większej odległości, tak łatwo byłoby pomyśleć, że widzi się Jamesa.
Remus popatrzył na Severusa, dając mu niemy znak, że on zajmie się Syriuszem. Mężczyzna skinął głową i kiedy Lupił stanowczo złapał animaga za ramię i wciągnął do kuchni pod pretekstem wyjaśnienia mu czegoś, ruszył na piętro poszukać chłopca. Słyszał oburzony głos Blacka, że Snape kręci się po jego domu.
Mistrz Eliksirów nie miał zamiaru poszukiwać chłopaka na ślepo. Ułożył różdżkę na dłoni, mruknął proste zaklęcie „wskaż mi" i czekał, aż różdżka wskaże mu kierunek. Po chwili ruszył przed siebie. Wspiął się na kolejne piętro i mijał kolejne drzwi, prowadzące do różnych pomieszczeń, aż nie zatrzymał się przed właściwymi. Zauważył na nich inicjały Regulusa. Chłopak musiał ukryć się właśnie tutaj.
– Harry? – odezwał się, kiedy wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi i nasłuchiwał. – Harry, jesteś tutaj? – spytał głośniej. Nagle usłyszał skrzypnięcie i odwrócił głowę w tamtym kierunku.
,,,
Harry siedział skulony na podłodze, opierając się plecami o ukryte przejście, za którym znajdowała się szafa i trząsł się. Nerwy wzięły jednak nad nim górę i nie potrafił się uspokoić. Modlił się, tylko żeby Snape przyszedł i zabrał go stąd. Chciał znaleźć się znowu w Hogwarcie, najlepiej w komnatach mężczyzny. Tam czuł się najbezpieczniej. Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę, że Snape nie powoli mu przebywać tam dłużej niż to absolutnie konieczne.
Wziął kilka głębszych oddechów i próbował myśleć o czymś przyjemnym. W jego myślach pojawiło się wspomnienie z dnia, w którym próbował odebrać sobie życie. Wtedy obudził się w łóżku Snape'a. Co prawda spanikował wtedy, ale pamiętał też, że miło było czuć czyjeś ciepło obok siebie. Pamiętał te silne ramiona, obejmujące go mocno i przyciskające do większego i silniejszego ciała. Byłoby miło znów tego doświadczyć.
Podniósł gwałtownie głowę, słysząc jakiś dźwięk za ścianą. Modlił się, żeby to nie był znowu Syriusz.
– ... rry, jesteś tutaj?
Znał ten głos. To był Snape! Jednak Stworek spełnił jego prośbę i zawiadomił go. Klęknął i chciał otworzyć przejście, ale dotarło do niego, że nie ma pojęcia, jak to zrobić od tej strony.
– Harry? – Głos profesora rozbrzmiewał teraz bliżej, więc chłopiec odezwał się.
– Tutaj! – powiedział głośno. Po chwili usłyszał skrzypnięcie drzwi szafy.
– Gdzie dokładnie?
– Za szafą! Jej tylna ściana to przejście! Proszę ją popchnąć! Nie wiem, jak się stąd wydostać od tej strony! – wyjaśnił głośno. Słyszał, że jego głos drży, ale miał nadzieję, że profesor zrozumiał wszystko.
Po chwili przejście otworzyło się na tyle, że chłopiec dał radę się przecisnąć. Z ulgą znowu znalazł się w pomieszczeniu, z którego można było wyjść, naciskając klamkę w drzwiach.
Kiedy podniósł głowę i napotkał wzrok swojego profesora, poczuł, że nogi zupełnie nie chcą go nosić i osunął się na podłogę. Mężczyzna złapał go w pasie, a Harry instynktownie przylgnął do niego, trzęsąc się.
Severus był więcej niż zaskoczony. Nie był typem, do którego inni chcieliby się przytulać, ale chłopak najwyraźniej zupełnie o tym nie pomyślał i wtulał się w niego mocno. Powoli i niepewnie otoczył go ramionami. Złoty Chłopiec trząsł się jak osika, a jego oddech był płytki i urywany. Wyjął z kieszeni jedną z fiolek, które nosił ze sobą na wszelki wypadek, odkorkował ją i przytknął do ust chłopca.
– Na uspokojenie – powiedział krótko. Chwilę później Harry przestał się tak gwałtownie trząść, a jego oddech uspokoił się. – Co się dokładnie stało? – spytał.
To pytanie sprawiło, że chłopak przylgnął do niego mocniej.
– Ja... Ja nie jestem pewien... – zdołał powiedzieć. – Syriusz... Myślałem, że chciał mnie obudzić... Na śniadanie... Ale on wtedy... – wyjaśniał nieskładnie, jakby przeżył jakiś szok.
– Na litość Merlina – mruknął Severus, czując, że nie dowie się od niego w tej chwili niczego konkretnego. – Mogę zobaczyć?
Harry podniósł głowę i popatrzył na niego. To było nieme przyzwolenie na wejście do jego umysłu. Sam nie był w stanie o tym mówić. Nadal nie docierało do niego, co takiego Syriusz chciał zrobić.
Kilka minut później Mistrz Eliksirów opuścił jego umysł. Na jego twarzy zagościł wyraz wściekłości, jakiego Harry jeszcze nigdy u niego nie widział.
– Profesorze? – odezwał się cicho.
– Daj mi chwilę – odezwał się mężczyzna. Starał się brzmieć w miarę spokojnie, ale był tak wściekły, że średnio mu to wychodziło. – Jeśli wyjdę z tego pokoju w takim stanie, to za dziesięć sekund będziemy tu mieli trupa. A wierz mi, że nie mam ochoty na zwiedzanie Azkabanu.
Co ten skretyniały Black sobie wyobrażał? Chciał wykorzystać własnego chrześniaka! Chłopak był teraz w takim szoku, że to będzie cud, jeśli chrzaniony kundel nie przekreślił właśnie wszystkiego, co Harry osiągnął na terapii. Mógł nie darzyć młodego Gryfona sympatią. Mógł być niesprawiedliwy, biorąc stronę Ślizgonów przy ich utarczkach. Ale nie miał zamiaru pozostawić próby gwałtu, na którymkolwiek z jego uczniów!
– Chodź. Załatwimy to od razu – powiedział, starając się brzmieć spokojnie. W środku jednak gotowało się w nim. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł taką chęć mordu.
– Co? – Harry popatrzył na niego niepewnie. Pomimo eliksiru uspokajającego nogi nadal się pod nim uginały i nie był w stanie wstać. – Nie mogę wstać.
Severus wziął kilka głębokich oddech, a potem bez słowa wziął chłopaka na ręce i zaniósł do jego pokoju. Nie zwrócił uwagi na mocny rumieniec, który pojawił się na policzkach Gryfona.
– Spakuj się i zejdź na dół. Nie zostaniesz tutaj – polecił mu Snape. – Zabiorę cię do Weasleyów.
– Nie chcę tam iść! – zaprotestował Harry. – Będą pytali, co się stało. Nie chcę o tym rozmawiać! Niech mnie pan zabierze ze sobą do Hogwartu. Błagam!
Mistrz Eliksirów popatrzył na siedzącego na łóżku chłopaka. Złoty Chłopiec wyglądał teraz na niebywale kruchego i małego. Nie przypominał w niczym tego odważnego i śmiałego Gryfona, którego wizerunek Harry kreował na co dzień, jako swoją maskę. W takich chwilach idealnie była widoczna różnica między nim a Jamesem Potterem.
Potrafił zrozumieć, dlaczego chłopak nie chce teraz przebywać z innymi ludźmi. Był zbyt rozchwiany emocjonalnie i nie potrzebował niczyjego współczucia.
– Ogarnij się i spakuj. Ja sobie porozmawiam z tym kundlem – powiedział i wyszedł z pokoju, zostawiając chłopca samego.
Harry szybko ubrał się i zaczął machinalnie wrzucać swoje rzeczy do kufra. Chciał stąd iść jak najszybciej.
,,,
Mistrz Eliksirów wszedł do kuchni, w której siedział Lupin i stanowczo mówił do Blacka.
– James nie żyje Syriuszu! – powiedział stanowczo. – Zginął z ręki Voldemorta, pamiętasz? Nic nie przywróci mu życia!
– James nie mógł zginąć! – odparł równie stanowczym głosem Syriusz.
– James nie był nieśmiertelny! Zrozum to wreszcie! Zginął, broniąc Lily i Harry'ego. Dlaczego nadal upierasz się, że jest inaczej? – spytał.
– Bo jego wrodzony idiotyzm i pobyt w Azkabanie wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem – warknął Mistrz Eliksirów, wchodząc do pomieszczenia.
Obaj czarodzieje popatrzyli na niego. Animag wcale nie krył swojej niechęci w stosunku do niego.
– James nigdy by mnie nie zostawił – syknął prosto w twarz Snape'a. – Ale co ty możesz o tym wiedzieć, Smarkerusie? Powiem ci. Nic! Bo ciebie nikt nie kochał, nie kocha i nigdy nie będzie.
– Syriuszu! – oburzył się Lupin. – Natychmiast przestań!
– Nie powiedziałem niczego, co nie byłoby prawdą!
– Poza tym, że najwyraźniej byłeś zakochany w najlepszym przyjacielu – powiedział Severus. Po tym, co usłyszał, zaczynał rozumieć całą sytuację.
Pobyt w więzieniu najwyraźniej faktycznie sprawił, że Black miał urojenia i nie potrafił oddzielić przeszłości od teraźniejszości. I wyglądało na to, że był zakochany w Jamesie Potterze, a im Harry robił się starszy, tym częściej słyszał, że jest coraz bardziej podobny do ojca. Black musiał to zauważyć i w końcu zupełnie przestał zwracać uwagę na fakt, że ma do czynienia z dwiema różnymi osobami. Na brodę Merlina! Wystarczyło popatrzeć na oczy chłopaka! Były zielone jak oczy jego matki.
– Powiedz mi, Black. Do tego stopnia cierpiałeś z powodu nieodwzajemnionej miłości, że aż rzuciłeś się na własnego chrześniaka? – syknął do animaga. – Myślałem, że jesteś po prostu kretynem, ale nigdy nie spodziewałbym się, że okażesz się też pospolitym zboczeńcem.
– Zamknij się, Smarkerusie! Niczego nie rozumiesz! Jamesowi na mnie zależało! – warknął. Remus szybko złapał go pod pachy i mocno przytrzymał. Siła wilkołaka okazała się w tym momencie bardzo przydatna. Bez tego Black rzuciłby się na mężczyznę. Snape mógł się założyć, że miał ochotę zmienić się w psa i rozszarpać mu gardło zębami.
– Potter widział w tobie jedynie przyjaciela. Wybrał Lily, ożenił się i miał z nią dziecko. Po twoim zachowaniu wnioskuję, że nie byłeś z tego zadowolony. Lubiłeś Lily, bo była sympatyczną, inteligentną i piękną dziewczyną, ale Jamesa kochałeś i najwyraźniej kochasz do dzisiejszego dnia – powiedział, patrząc mu w oczy. – Mogę się założyć, że cieszyłbyś się, gdyby tylko ona zginęła. Miałbyś Jamesa znowu tylko dla siebie.
– Zamknij się! – Suriusz ponownie próbował się wyrwać z mocnego uścisku wilkołaka.
Severus zrobił kilka kroków i stanął przed zaskoczonym animagiem.
– Nienawidzę cię, Black – wysyczał mu w twarz. – Merlin mi świadkiem, że za to, co mi zrobiłeś, powinienem cię przeklnąć czymś paskudnym.
– Pieprzony śmierciożerca!
– Możliwe, ale ja przynajmniej nie rzucam się na młodych chłopców. – Wypowiedzenie tych słów sprawiło mu jakąś dziwną satysfakcję. – A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo drugi raz nie przeprowadzimy tej rozmowy. Nienawidzę cię, ale chyba nie chcesz, żeby chłopak cię znienawidził. Jesteś na najlepszej drodze, żeby tak właśnie się stało. Tak przestraszyłeś dzieciaka, że nie ma najmniejszej ochoty, przebywać z tobą w jednym domu.
Jego słowa sprawiły, że Syriusz przestał się w końcu szarpać i zamarł. Wyglądał, jakby ktoś uderzył w niego jakimś mocnym zaklęciem. Ten moment właśnie wybrał Harry, żeby zejść na dół ze swoim kufrem. Miał już na sobie buty i kurtkę. Widać było, że jest gotowy do opuszczenia Grimmauld Place.
– Harry? – zdołał powiedzieć Syriusz. Odnosiło się wrażenie, jakby ocknął się z jakiegoś letargu.
– Teraz jestem Harry, a nie James? – odezwał się cicho.
– Harry, ja...
– Nic nie mów – przerwał mu chłopiec. – Ani słowa. Co ty chciałeś mi zrobić? – spytał tylko. – Mówiłem ci, że ja nie jestem James. Dopóki tego nie zrozumiesz, nie chcę z tobą rozmawiać. Potrzebujesz pomocy, Syriuszu. I mam nadzieję, że jej poszukasz, bo inaczej nie będę chciał cię znać. Możemy iść, profesorze – zwrócił się do Snape'a. Ten szybko zmniejszył szybko jego kufer i Harry schował go do kieszeni. – Zajmij się nim Remusie – dodał jeszcze, a potem wyszedł. Nie chciał słyszeć kolejnych krzyków Syriusza.
Na schodach frontowych profesor złapał go za ramię, a potem aportował ich obu do Hogwartu. Harry odetchnął z ulgą, widząc znajomy zamek.
– Możesz iść do wieży. Poinformuję dyrektora, co zaszło – powiedział Mistrz Eliksirów, kiedy znaleźli się w środku. Harry zatrzymał się momentalnie, słysząc to. – O co chodzi?
– Nie chcę iść do wieży – przyznał szczerze. – Mogę iść do pana? Tylko na chwilę – poprosił.
Gdyby nie okoliczności Severus nigdy nie zgodziłby się na to. Wiedział jednak, w jakim stanie był Złoty Chłopiec i tylko z tego powodu pozwolił mu spędzić trochę czasu w swoich komnatach. Zresztą przywykł już do widoku Harry'ego na swojej kanapie. Starszy czarodziej zostawił go więc w swoim salonie z kubkiem herbaty w rękach, a sam poszedł porozmawiać z Albusem. Szczęściem nie natknął się po drodze na różową ropuchę. Był w takim stanie, że najmniejsza prowokacja mogłaby skończyć się jakąś bolesną klątwą w jego wykonaniu.
– Babeczka – powiedział hasło do statuy pilnującej wejścia do gabinetu dyrektora. Chwilę później pukał już do gabinetu Albusa.
– Witaj, Severusie. Co się sprowadza? – spytał dyrektor, widząc go.
– Ten durny kundel, Black – syknął.
Dyrektor westchnął tylko.
– Severusie. Wiem, że nie pałacie sobie siebie sympatią, ale obiecaliście zachowywać się w sposób cywilizowany – przypomniał mu.
– Nie w momencie, kiedy Black próbuje wykorzystać własnego chrześniaka – syknął.
Albus Dumbledore po raz pierwszy od dłuższego czasu wyglądał na szczerze skonsternowanego.
– Coś czuję, że nie spodoba mi się ta rozmowa – przyznał po chwili.
– Nie – zapewnił go Severus. – Nie spodoba ci się.
,,,
Harry siedział na kanapie w salonie Mistrza Eliksirów i powoli popijał herbatę z kubka. Nadal był w szoku, po tym, co zaszło. Czy naprawdę nikt nie mógł zobaczyć w nim po prostu Harry'ego? Dlaczego wszyscy musieli czegoś od niego chcieć?
Kusiło go ponownie wziąć do ręki jakiś ostry przedmiot i zostawić dzięki niemu kilka paskudnych rys na swoim ciele. Wiedział jednak, że musiał zwalczyć pokusę. Snape nie byłby zachwycony, gdyby zrobił coś takiego.
Harry uśmiechnął się lekko, kiedy jego myśli ponownie skierowały się na znienawidzonego przez uczniów profesora. Snape wcale nie był taki zły. Oczywiście, że był sarkastyczny, często niesprawiedliwy, gburowaty i wredny. Ale nie zostawił Harry'ego, kiedy ten potrzebował pomocy. Ponownie poczuł to przyjemne ciepło w piersi. Zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że naprawdę się zadurzył w swoim nauczycielu. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że to uczucie nie miało żadnej przyszłości. Może gdyby był dorosły, przystojny i dobrze zbudowany, mężczyzna zwróciłby na niego uwagę. Ale Złoty Chłopiec był tylko drobnym, chudym nastolatkiem.
Ostatnio Harry spisał sobie w notatniku rzeczy, które chciałby zrobić. Terapeuta podpowiedział mu, że dobrze byłoby, gdyby zrobił sobie taką listę celów. To miało mu pomóc w znalezieniu czegoś, co mogło mu pomóc w trudnych chwilach.
W jednym z punktów Harry napisał, że chciałby zostać Mistrzem Eliksirów. Oczywiście, że było to tylko głupie marzenie, ale czasem wyobrażał sobie, że osiąga ten cel i spotyka się potem ze Snapem, na różnych spotkaniach i żywo dyskutują o swoich osiągnięciach. To byłaby fajna przyszłość. Oczywiście o ile zdoła dożyć do tego czasu.
Podskoczył na swoim miejscu, kiedy Snape wrócił do komnat.
– Co powiedział dyrektor? – zdołał spytać.
– Nie był zachwycony tym, co ode mnie usłyszał – powiedział mężczyzna wprost. Podszedł do małego barku i nalał sobie trochę whisky do szklanki.
– Powiedział mu pan, co się stało.
– Musiałem. Jak inaczej wytłumaczyłbym twoją, ponowną obecność w zamku? – spytał, a Harry skinął głową.
– Co teraz?
– Przypuszczam, że właśnie wybiera się na Grimmauld Place, zająć się sprawą twojego chrzestnego.
Harry popatrzył na niego niepewnie.
– Co się stanie z Syriuszem? – spytał cicho.
– Nie wiem i niespecjalnie mnie to interesuje – odpowiedział szczerze mężczyzna. – Black potrzebuje pomocy. Jestem pewien, że dyrektor przekona go, że najlepsza będzie dla niego terapia z magomedykiem, którego specjalnością jest umysł.
– Syriusz jest zbiegiem. Nie chcę, żeby go zamknęli ponownie.
– Omal nie zrobił ci krzywdy.
– Wiem, ale... Wiem, jak to jest być zamkniętym. To okropne uczucie i nie życzę tego nikomu. Ale nie chce też go na razie widzieć. Boże... Ron miał rację – jęknął. Przymknął oczy i odchylił głowę w tył na oparcie kanapy.
– W czym pan Weasley miał rację?
– Kiedy rozmawiałem z Ronem, ten wysnuł teorię, że może Syriusz był zakochany w moim tacie. Nie myślałem, że to może być prawda. Byłem pewien, że powiedział to, żeby mnie trochę rozbawić, czy coś. Co ja mam teraz zrobić?
– Harry – zaczął Severus, siadając obok niego. – To nie jest coś, z czym ty musisz się zmierzyć. Pozwól, żeby Blackiem zajęli się inni. Nastolatek nie powinien zajmować się sprawami dorosłych.
– A Czarny Pan? Wszyscy chcą, żeby nim zajął się właśnie nastolatek – zauważył Harry i nagle podsunął mu swój kubek z herbatą.
– O co chodzi? – spytał Severus.
– Jak mamy o tym rozmawiać, to proszę mi tu dolać czegoś mocniejszego – powiedział.
– Nie będę cię rozpijał, bachorze. Mam swoje zasady – powiedział stanowczo. Harry jednak patrzył na niego wyczekująco. – Tylko trochę i ani się waż o tym komukolwiek wspomnieć.
– Jasne – zapewnił go Harry. Z zadowoleniem upił trochę zaprawionej alkoholem herbaty. – Czyli jestem na tyle dorosły, żeby zając się jednym psychopatą, ale mam się nie przejmować czarodzieje, któremu pomieszało się w głowie.
– Już coś mówiłem ci na ten temat – zauważył Snape.
– A ja powiedział wyraźnie, że nie będę walczył. I zdania nie zmieniłem.
Severus był w stanie jedynie skinąć głową. Harry postawił sprawę jasno. Najpierw musiał zawalczyć o siebie. Dopiero później mógł walczyć o innych. Na tę chwilę był jednak tylko nastolatkiem, który miał zbyt wiele problemów, które zdawały sięnie mieć końca. W takich momentach Mistrz Eliksirów naprawdę zaczynał mu współczuć i zastanawiał się, co mógłby jeszcze dla niego zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top