Rozdział 6

Dziękuję wam za wszystkie gwiazdki i komentarze. Nie spodziewałam się, że pomimo tak smutnej tematyki, to opowiadania tak bardzo przypadnie wam do gustu.

Rozdział 6

– Wydarzyło się coś ciekawego ostatnio, Harry? – spytał psycholog.

Harry siedział w jego gabinecie na kolejnej sesji terapeutycznej. Z początku uważał te spotkania za stratę czasu, ale po pewnym czasie zauważył, że czuje się lżej, mogą się wygadać komuś obcemu. Psycholog nie znał go, nie oceniał ani nie krytykował. Pomagał mu pogodzić się z różnymi rzeczami, a także radzić sobie z innymi.

– Powiedziałem mojemu ojcu chrzestnemu, co myślę – przyznał chłopak szczerze.

– Jak zareagował?

– Wydawał się skołowany. Przynajmniej na początku.

– A potem?

Harry westchnął.

– Wykrzyczałem mu kilka rzeczy. Byłem tak zły na niego, że nie jest w stanie przyznać się do tego, co robi. Powiedziałem mu, że nigdy nie będzie we mnie widział mnie samego, a jedynie mojego zmarłego ojca. Ja naprawdę rozumiem, że brakuje mu jego najlepszego przyjaciela, ale mam wrażenie, że trzymanie się przeszłości go niszczy.

– To bardzo możliwe – zgodził się z nim terapeuta. – Kiedy ktoś usilnie trzyma się tego, co się wydarzyło, nie potrafi iść naprzód.

– On nigdy nie zobaczy we mnie swojego chrześniaka. Nie tak naprawdę. Kilka lat temu zaproponował mi, żebym z nim zamieszkał. Bardzo tego chciałem. Uwolnienie się od ciotki i wuja, którzy traktują mnie jak niewygodny problem, było jak spełnienie marzeń. Ale narobił sobie kłopotów i nigdy do tego nie doszło. Teraz nie chciałbym już z nim mieszkać.

– Ponieważ nie traktowałby cię jak twoją własną osobę?

Harry pokiwał głową. Naprawdę nie potrafił zrozumieć postępowania Syriusza. On i jego ojciec, mimo fizycznego podobieństwa, byli dwiema zupełnie różnymi osobami. James był przebojowy, zawsze wesoły, popularny i, niestety, lubił znęcać się nad innymi. Harry z kolei był cichy, zamknięty w sobie, nie cierpiał swojej popularności i doskonale wiedział, co czuła osoba, nad którą się znęcano.

Złoty Chłopiec czuł niechęć do każdej osoby z czarodziejskiego świata, która go wychwalała, podziwiała lub chciała się z nim przyjaźnić tylko ze względu na to, co się wydarzyło. Miał szczerą nadzieję, że Ron i Hermiona nie byli jednymi z nich. Był nimi zawiedziony, ale potrafiłby im wybaczyć, gdyby chcieli go zrozumieć. Jednak na tę chwilę zbyt ślepo wierzyli we wszystko, co mówił dyrektor.

Harry z każdym dniem czuł coraz większe rozczarowanie tym człowiekiem. Dumbledore, mimo swojej całej, wieloletniej mądrości popełniał wyjątkowo głupie błędy. Wierzył, że zwykły chłopiec był w stanie zabić mrocznego czarodzieja tylko dlatego, że jego matka oddała za niego życie. To było kompletnie niedorzeczne. Gdyby wierzył, że Harry zdołałby to zrobić, przygotowałby go do tego. Zaoferowałby mi trening, nauczył odpowiednich zaklęć i przede wszystkim zabrał od Dursleyów. Nic takiego jednak nigdy nie miało miejsca.

– Możliwe, że twój ojciec chrzestny tak mocno trzyma się przeszłości, bo jest coś, czego nie dokończył – odezwał się nagle psycholog. Harry popatrzył na niego pytająco. – Niektórzy ludzie nie potrafią porzucić myśli, o tym, co było. Nie pozwalają odejść tym, których już nie ma. Możliwe, że miał z twoim ojcem jakąś niedokończoną sprawę, biznes albo po prostu chciał z nim o czymś porozmawiać.

– I nie zdążył? – domyślił się Harry.

Mężczyzna pokiwał głową.

– Dokładnie tak. Może, kiedy wasze emocje opadną, będziecie w stanie porozmawiać na ten temat.

– Może – mruknął Harry. Domyślał się, że pobyt w Azkabanie i obecność dementorów nie sprzyjała zdrowiu psychicznemu. Może był to jeden z powodów, dla których Syriusz tak się zachowywał. A może to Snape miał rację i winne były geny Blacków. Rację mógł mieć też psycholog. Albo wszyscy mieli rację. Jeśli tak było, to stanowiło to bardzo niebezpieczną mieszankę. Najwyraźniej Syriuszowi też przydałby się psycholog, ale wątpił, żeby jego chrzestny zgodził się na to. Już widział w wyobraźni jego reakcję. – Jemu też pewnie przydałaby się terapia, ale nigdy się na nią nie zgodzi.

– Dlaczego tak uważasz?

– Pochodzi z bardzo starej rodziny. Nie znam szczegółów, ale nie dogadywał się z rodzicami. Miał młodszego brata. Nie rozmawia o nim, ale wydaje mi się, że też się nie dogadywali. Z tego, co wiem jego rodzice i brat nie żyją.

– Czyli nie miał łatwego życia.

– Nie. Pewnie nie – zgodził się Harry. – Ale to głupie. Ja też nie dogaduję się z rodziną, a nie zachowuję się w taki sposób.

– Bunt nastolatków jest czymś normalnym, kiedy dorastają.

– Ja się nie buntuję.

– Buntujesz się, Harry. – Psycholog uśmiechnął się lekko. – Tylko nie robisz tego w taki sposób jak inni. Nie jesteś agresywny, nie robisz innym na złość, nie pyskujesz. Kierujesz te uczucia na siebie, a nie na zewnętrzne otoczenie. Myślę, że to jeden z powodów twojej depresji. Ale zaczynasz powoli wyrzucać z siebie wszystko, a to dobry znak. Nie czujesz się przez to lepiej?

Harry zastanowił się. Kiedy wykrzyczał Syriuszowi to, co go bolało, czuł z początku straszne wyrzuty sumienia. Do tego stopnia, że się pociął. Potem jednak poczuł ulgę, że w końcu to z siebie wyrzucił. W jakiś sposób rozwiązał jedną ze spraw, które go dręczyły. Kolejny krok należał do jego chrzestnego. Albo pogodzi się z tym, że Harry nie jest Jamesem i zacznie traktować go tak, jak Harry na to zasługuje, albo z wielkim bólem chłopiec zerwie z nim kontakt. W obecnej chwili nie wiedział nawet, czy lubi Syriusza.

Kolejnym krokiem miała być rozmowa z Ronem i Hermioną. Ponieważ jednak należeli do jednego domu, w razie kłótni nie miał gdzie uciec. Wiedział, że musi zaryzykować, jeśli chciał, żeby cokolwiek się zmieniło, ale koszmarnie bał się tej rozmowy.

– Trochę. Chciałbym też, żeby moi przyjaciele zrozumieli pewne rzeczy – odpowiedział.

– Boisz się rozmowy z nimi?

– Raczej tego, że pobiegną od razu do kogoś i powiedzą o wszystkim. W niektórych aspektach nie potrafią zachować pewnych rzeczy dla siebie.

– W tym przypadku chodzi o twoje bezpieczeństwo – zauważył terapeuta.

– Tak, ale przez to czuję, że nie mogę im zaufać w żadnym aspekcie. Przyjaciele mają sekrety pomiędzy sobą. To przecież normalne. Ja wiem o rzeczach, których nie mówili nikomu innemu, a nie biegnę do kogoś i nie opowiadam o nich. Z ich strony oczekuję tego samego.

– Może dobrym pomysłem byłoby rozpoczęcie rozmowy właśnie od tego tematu. Od poprawy zaufania pomiędzy wami.

Chłopiec, Który Przeżył ,pokiwał głową. Od tego mógł zacząć. Jeśli rozmowa nie przyniesie efektów, będzie to oznaczało, że przyjaźń z Ronem i Hermioną zmieni się na zawsze.

,,,

Okazja nadarzyła się jeszcze tego samego wieczoru, kiedy Harry wrócił do Wieży Gryffindoru. W pokoju wspólnym nie było już prawie nikogo. Nieliczne osoby odrabiały jeszcze prace domowe. Ron i Hermiona siedzieli przed kominkiem i najwyraźniej czekali na niego.

– Hej – powiedział Harry, kiedy portret zamknął się za nim.

– Cześć – powiedział Ron. – Przeżyłeś?

– Jak widać.

Jego przyjaciele wiedzieli, że Snape uczy go oklumencji na polecenie Dumbledore'a. Po wydarzeniach w grudniu ich wzajemne relacje nieco się poprawiły, ale nie na tyle, żeby Harry czuł się przy nich swobodnie.

– Chcielibyśmy z tobą porozmawiać – odezwała się Hermiona. – Proszę?

– Zgoda – powiedział Harry, siadając naprzeciwko nich. Czekał, aż któreś z nich zacznie. Zgodnie z jego przewidywaniami, Hermiona odezwała się jako pierwsza.

– Widzimy, że coś jest z tobą nie tak, ale nie wiemy co. Nie chcesz nam nic powiedzieć – powiedziała.

– Dlaczego miałbym wam cokolwiek mówić? – spytał ostrożnie Złoty Chłopiec. – Są rzeczy, o których nie chcę rozmawiać z nikim.

– Jesteśmy przyjaciółmi – powiedział Ron, jakby to miał być oczywisty argument.

– To nie jest powód – zauważył Harry. – Jeśli nie chcę wam o czymś mówić, to zwyczajnie tego nie robię.

– Przecież sobie ufamy – powiedziała dziewczyna.

– Doprawdy? – spytał zielonooki i popatrzył na nią. – Jakoś tego nie zauważyłem. Za to faktem jest, że słuchacie Dumbledore'a we wszystkim i biegacie do niego e wszystkim, albo sugerujecie, że sam powinienem to zrobić. A tego nie zrobię.

– Harry! Przecież dyrektor ma zawsze rację! – oburzyła się.

– Zawsze? On nie jest bogiem, Hermiono. Jest człowiekiem jak my wszyscy. Nie przeczę, że ma wiedzę, ale popełnia błędy jak każdy. Błagam cię! Mam biegać do niego i płaszczyć się o pomoc, kiedy wiem, że jej nie otrzymam? Raz to zrobiłem i nigdy więcej!

Oboje wyglądali na zaskoczonych.

– Stary – zaczął niepewnie Ron. – Kiedy prosiłeś go o pomoc?

– Po pierwszym roku. Kiedy poprosiłem go, żeby znalazł mi inne miejsce niż u Dursleyów.

– To twoja rodzina, Harry – argumentowała Hermiona. – Jesteś tam bezpieczny.

– Co ty wiesz o moim życiu z nimi? – spytał ją Harry. – Nie wiesz nic. Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to powiem ci, jak to wygląda. Wieczne obowiązki, zamykanie, absurdalne kary, nigdy dobrego słowa i wieczne przypominanie, że jestem bezwartościowym dziwadłem. Chciałabyś mieszkać z takimi ludźmi? – spytał ją. – Gdyby twoi rodzice codziennie mówili ci, że jesteś głupia, brzydka i nic w życiu nie osiągniesz, nie chciałabyś uciec? Oddałbym wszystko, żeby mieć normalną rodzinę. Oboje nie zdajecie sobie sprawy, jakie macie szczęście.

– Przecież jesteś Chłopcem, Który Przeżył – powiedział Ron. – Do tego bogatym.

– Twoim zdaniem pieniądze rozwiążą każdy problem? – spytał, patrząc na rudzielca. Pokręcił głową. – Nie, Ron. Pieniądze nie rozwiążą niczego. Bardzo wątpię, że rozumiesz mój punkt widzenia. To nie jest wasza wina. Oboje macie rodziców. Ty, Ron, masz rodzeństwo, na którym zawsze możesz polegać. A ja?

– Masz Syriusza – powiedziała niepewnym głosem Hermiona.

– Który widzi we mnie tylko mojego ojca. Powiedział mu co nieco na ten temat ostatnio.

Po jego słowach zapadła krępująca cisza.

– Pokłóciliście się? – spytał w końcu Ron.

– Nie nazwałbym tego kłótnią – przyznał Złoty Chłopiec. – Jeśli Syriusz chce mieć ze mną kontakt, musi coś ze sobą zrobić. Ja nie jestem moim ojcem. Byłoby miło, gdyby i on w końcu to zrozumiał. To naprawdę męczy. Tak samo, jak męczą te wszystkie oczekiwania względem mnie. Ciągle tylko słyszę porównania do moich rodziców.

Ron pokiwał głową. Harry wiedział, że jego przyjaciela niesamowicie drażniło, kiedy ktoś porównywał go, do jego starszych braci. Cieszył się, że przynajmniej to był w stanie zrozumieć.

– Syriusz jest jak duże dziecko – podjął znowu Harry. – Wiem, że Azkaban wpłynął na jego psychikę. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, ale to nie jest powód do krótkowzroczności. Ze wzrokiem to akurat ja mam problem, a nie on.

Ron uśmiechnął się lekko, a Hermiona zacisnęła usta w wąską kreskę.

– Mimo wszystko powinieneś porozmawiać z dyrektorem – powiedziała stanowczo.

– Zmusisz mnie do tego? – spytał Harry wprost, a twarz dziewczyny pokryła się rumieńcem. – Gdybyś zrobiła coś takiego, nie odezwałbym się do ciebie do końca życia. To by znaczyło, że moje zdanie masz gdzieś i go nie szanujesz. Przykro mi to mówić, ale jesteś bardzo mało tolerancyjna Hermiono. Daj mi dokończyć, proszę – powiedział, kiedy dziewczyna już otwierała usta. Najwyraźniej, żeby zaprzeczyć. – Podążasz w głównej mierze za schematami. Myślisz bardzo szablonowo i nigdy nie podważasz zdania kogoś z autorytetem. Zawsze się zastanawiałem, jakim cudem tak inteligentna dziewczyna, jak ty, może mieć jednak tak ograniczony umysł.

Hermiona popatrzyła na niego w szoku, a potem wstała i zniknęła za drzwiami dormitorium dziewczyn.

– Uraziłeś ją – odezwał się Ron. W jego głosie jednak nie było słychać złości, czy pretensji.

– Wiem, ale uznałem, że powinna była to usłyszeć. Zresztą sama chciała wiedzieć, co myślę – westchnął Harry, podciągając kolana pod brodę.

– Masz do mnie żal, prawda?

– Zależy, o czym mówisz.

– O ostatnich wakacjach. Że my byliśmy w kwaterze, a ty utknąłeś u wujostwa bez żadnej wiadomości od nas. I pewnie też o sytuację z czwartego roku. Chodzi mi to, że ci nie uwierzyłem, że nie wrzuciłeś swojego nazwiska do czary.

Harry zauważył na twarzy najmłodszego z braci Weasley lekki rumieniec. Jakby Ron wstydził się tego, co zrobił.

– Wybaczyłem ci to Ron – przyznał Harry. – Ale naprawdę nie wiem, jak mam rozmawiać z tobą i Hermioną. Jak zaufać wam ponownie. Ciągle mam wrażenie, że cokolwiek wam powiem w sekrecie, szybko nim być przestanie. To nie jest miłe. Chciałbyś wygadać się komuś, kto zaraz przekazałby twoje sekrety kolejnej osobie.

– Ok. Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Masz rację. Spieprzyliśmy. I ja, i Hermiona.

Harry pokiwał głową.

– Fakt. Spieprzyliście. Ale ty chociaż potrafisz się do tego przyznać. Hermiona za bardzo jest wpatrzona w zasady, a ludzie z wielką wiedzą imponują jej. Pewnie dlatego tak bardzo nalega, żebym powiedział wszystko dyrektorowi. Nie mam jednak ochoty na rozmowę z kimś, kto z pełną świadomością skazuje mnie na śmierć.

– Chyba się troszkę zapędziłeś. Dumbledore nie chce cię zabić.

– Czyżby? – spytał Harry. Widząc niepewność na twarzy Rona, uznał, że musi ująć to inaczej. – Pomyśl o tym, jak o partii szachów. Żeby wygrać, musisz poświęcić jednego z pionków, bo taką masz strategię. Gdyby dyrektorowi zależało na tym, żebym przeżył, nauczyłby mnie zaklęć, pojedynkowania się, pokazał słabe punkty przeciwnika. Nie zrobił niczego takiego. Jestem przeciętnym uczniem, Ron, a oczekuje się ode mnie, że stanę naprzeciwko Voldemorta i wygram. Powiedz mi, jak miałbym to zrobić? Dalej dziwisz się, że mu nie ufam?

– Nie... Po tym, co powiedziałeś, już mnie to nie dziwi. I rozumiem, dlaczego nic nie mówiłeś mnie i Hermionie. Straciłeś do nas zaufanie, ale postaram się, żebyś znowu mógł mi ufać.

– Dzięki, Ron. Doceniam to. Jesteś moim pierwszym, prawdziwym przyjacielem i nie chciałbym stracić twojej przyjaźni – przyznał, patrząc, jak twarz rudzielca pokrywa się mocnym rumieńcem, który mógłby konkurować z kolorem jego włosów.

– Porozmawiam z Hermioną. Spróbuję jej jeszcze raz wytłumaczyć twój punkt widzenia. Może, jeśli zrobię to strategicznie, zrozumie.

Harry zachichotał. Już to widział, jak Ron usiłuje rozmawiać z Hermioną w taki sposób.

– Hermiona ma ciężki charakter – zauważył. – Bardzo dominujący. Jej przyszły chłopak nie będzie miał z nią łatwo. Wiesz o tym?

Ron popatrzył na niego, jakby nie bardzo wiedział, co powinien teraz powiedzieć.

– Błagam cię – mruknął Harry, wywracając oczami. – Od dawna wiem, że ona ci się podoba. Dziwię się, że jeszcze jej nigdzie nie zaprosiłeś.

– Bo nie jestem pewien, czy potrafiłbym z nią być. Czy nie byłbym dla niej za głupi. A skoro już przeszliśmy na temat dziewczyn, to wiesz, że podobasz się Ginny?

Harry westchnął. Siostra Rona od zawsze czuła do niego słabość, ale chłopak wątpił, żeby to, co do niego czuła, było prawdziwym uczuciem. Obstawiał, że to raczej zauroczenie. W końcu wychowała się na opowieściach o nim.

– Wiem. I przykro mi, ale nie odwzajemniam tego uczucia i nigdy go nie odwzajemnię – powiedział wprost.

– Fajnie byłoby mieć cię kiedyś za szwagra. Może jeśli spędzilibyście trochę czasu razem, to kto wie? – sugerował, a Złoty Chłopiec pokręcił głową.

– Nie ta płeć, Ron – powiedział, zebrawszy w sobie odwagę. Nie miał pojęcia, jak jego przyjaciel zareaguje na to wyznanie. Czy jeszcze będzie chciał się z nim przyjaźnić?

– Och – mruknął rudzielec, kiedy szok na jego twarzy nieco się zmniejszył. – Och!

– Powtarzasz się.

– No wiesz... Mocno mnie zaskoczyłeś. Nigdy nie zauważyłem, że... no wiesz. I nic nie mówiłeś.

– Wychowałem się wśród mugoli, a mój wuj najchętniej powiesiłby każdego homoseksualistę. Nie wiedziałem, jak to jest w świecie czarodziejów, więc milczałem.

– Różnie z tym bywa – przyznał Ron. – Ale byłbym nie fair, gdybym cię odrzucił tylko z tego powodu. Poza tym Charlie jest gejem. Ale nie podobam ci się? – spytał nagle, a Harry po raz pierwszy od bardzo dawna zaczął się śmiać.

To było naprawdę fajne uczucie. Podniósł lewą rękę, żeby przetrzeć oczy. Dawno nic go tak nie rozbawiło.

– Co ty masz na ręce? – usłyszał nagle pytanie Rona i zamarł. Rękaw bluzy nieco opadł i odkrył opatrunek. – Skaleczyłeś się?

Harry zacisnął mocno usta. Nie był pewien, czy to był odpowiedni moment, żeby powiedzieć Ronowi o wszystkim. Jednak mógł mu chyba powiedzieć część. Rozejrzał się po pokoju wspólnym i z ulgą przyjął fakt, że zostali w nim sami.

– Obiecaj mi, że nikomu o tym nie powiesz. Nawet Hermionie – powiedział.

– Ale...

– Sam jej powiem, gdy uznam to za stosowne – dodał szybko. – I jak piśniesz słówko komukolwiek, to nasza przyjaźń będzie skończona. Rozumiesz?

Kiedy Ron skinął głową. Najwyraźniej wyczuł, że temat był bardzo delikatny. Harry westchnął i zaczął odwijać opatrunek. Chwilę później oczy Rona rozszerzyły się w szoku, kiedy zrozumiał, na co patrzy.

– Na gacie Merlina, Harry. Co ty chciałeś zrobić? Dlaczego? – spytał cicho, patrząc na nadal niezagojony do końca nadgarstek przyjaciela.

– Chciałem po prostu mieć spokój – odparł Złoty Chłopiec. Zaczął ponownie zabezpieczać ranę. – Nie wytrzymałem.

– Dlaczego nic nie powiedziałeś?

Harry popatrzył na niego uważnie.

– No tak. Głupie pytanie. Jakim cudem niczego nie zauważyłem?

– Bo nie chciałem, żeby ktokolwiek widział. Chciałem odejść po cichu.

– Nie udało ci się – zauważył Ron.

– Udałoby się, gdyby ktoś mnie nie znalazł. Ale nie pytaj kto. Nie czuję się gotowy na szerszą rozmowę na ten temat. Potrzebuję czasu.

Ron pokiwał głową. Nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel był tak wykończony psychicznie, żeby targnąć się na własne życie, a on niczego nie zauważył. Podobnie zachował się na czwartym roku. Jak ostatni idiota nie uwierzył mu wtedy, a jego przyjaciel musiał się ze wszystkim zmagać sam. Co z niego był za przyjaciel, że wzrok przesłaniały mu kompletnie nieistotne sprawy, podczas gdy Harry omal nie odebrał sobie życia.

Czuł się jak kretyn. Tyle lat był zazdrosny o sławę i pieniądze Harry'ego, a tymczasem ten wieczny rozgłos doprowadził go na skraj rozpaczy. Nagle objął mocno Harry'ego.

– Przepraszam cię, stary. Tak strasznie cię przepraszam – powtarzał.

Harry czuł się dziwnie. Z jednej strony czuł się niepewnie, ale z drugiej poczuł ulgę. Ron zrozumiał. To było dla niego najważniejsze. Pozostało pytanie, czy Hermiona także zrozumie. Miał szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie, ale wolał nie uprzedzać faktów.

– Czy Syriusz wie? – spytał Ron, kiedy odsunął się w końcu.

– Nie. I wątpię, żebym kiedykolwiek mu powiedział. Tak samo nie zamierzam mówić mu w najbliższym czasie o swojej orientacji. Nie sądzę, żeby był tym faktem zachwycony.

– W starych rodzinach nie było to zbyt dobrze przyjmowane – przyznał Ron. – Zazwyczaj wydziedziczano takie osoby. Jeśli chcesz, spróbuję go trochę wybadać.

– Byłoby super, ale na razie chcę, żeby przestał widzieć we mnie mojego ojca. To męczy.

– Tak się zastanawiam – powiedział Ron. – Czy on się nie kochał w twoim ojcu. No wiesz, za młodu.

Harry popatrzył zaskoczony na rudzielca. W ogóle niebrał pod uwagę takiej możliwości, ale teraz gdy Ron powiedział o tym głośno,zrozumiał, że taka opcja nie była niemożliwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top