Rozdział 56
Rozdział 56
W czasie, kiedy Harry czekał na odpowiedź od Grimmera, nadszedł dzień procesu Syriusza. Oczywiście stoczył dość zażartą batalię z dyrektorem odnośnie swojego udziału. Dumbledore nie chciał się zgodzić, aby udał się do ministerstwa, tłumacząc to troską o jego dobro. Harry najeżył się w ciągu sekundy, a jego magia sprawiła, że pióra Fawkesa stanęły dęba.
– Nie będzie mi pan rozkazywał! – powiedział stanowczo i nawet upomnienie opiekunki domu nic nie dało. – Dostałem oficjalne wezwanie jako świadek, a nawet gdybym takiego nie otrzymał, mam prawo uczestniczyć w procesie członka rodziny.
– Syriusz nie jest twoją rodziną – próbował przekonać go dyrektor.
– Jest moim ojcem chrzestnym, a to w świetle prawa czyni go moją rodziną i nikt nie ma prawa tego kwestionować. Mam szesnaście lat i zgodnie z prawem mogę zarządzać zarówno swoimi kontami w banku, jak i podejmować niektóre decyzje. Będę na tej rozprawie i nie obchodzi mnie, czy się to panu podoba, czy nie!
Dumbledore musiał zrozumieć, że niczego nie wskóra, bo jedynie skinął głową, kapitulując. Złoty Chłopiec nie był już podatny na jego wpływy i niewiele mógł zrobić w tym zakresie. Za kilka miesięcy będzie dorosły i całkowicie przejmie kontrolę nad swoim życiem. Jedyną osobą, która zdawała się trzymać go w ryzach, był Severus.
Gdyby dyrektor znał prawdę, padłby na miejscu. Szczycił się tym, że wiedział o wszystkim, co się działo w szkole, a tymczasem nie miał pojęcia, że jeden z jego nauczycieli romansuje z uczniem i to niejako za jego nieświadomym przyzwoleniem. Harry miał ochotę roześmiać się głośno. Nie mógł się doczekać, kiedy skończy swoją edukację tutaj, a potem razem z Severusem wyjadą do Stanów. Mistrz Eliksirów ostatnio przebąkiwał coś na temat przerobienia piwnicy na farmie na prywatne laboratorium i Gryfon nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, wypływającego mu na twarz. Był tak bardzo szczęśliwy, że bał się, czy to szczęście kiedyś się nie skończy.
Najdziwniejsze było to, że nie kłócili się. A przynajmniej na razie taka sytuacja nie miała miejsca. Sprzeczali się czasem, gdy mieli różnice poglądów i sposobu postrzegania niektórych rzeczy, ale nie wrzeszczeli na siebie, nie wyzywali, ani nie rzucali w siebie klątwami. Harry zastanawiał się czasem, dlaczego tak było. Raz nawet spytał o to Severusa.
– Bo nauczyłeś się myśleć – powiedział mężczyzna wprost. – I nie chodzi mi tutaj o twój gryfoński móżdżek. Terapia pozwoliła ci wrócić do równowagi psychicznej. Nie pakujesz się już w kłopoty bez konkretnego planu, a przynajmniej mam nadzieję, że tak właśnie jest.
– Jestem ostrożny – zapewnił go Harry. – Obiecałem ci to przecież.
– Oczywiście. Tylko jakoś o planie schwytania Pettigrew mnie nie poinformowałeś – zauważył kwaśno.
– Zastanawiałem się nad tym, ale doszliśmy z Ronem do wniosku, że gdyby szczur nam uciekł, mógłby wtedy donieść, że nie jesteś takim lojalnym Śmierciożercą, jak myślą niektórzy – powiedział, obejmując szyję kochanka ramionami. – Nie tylko ty się martwisz, wiesz?
– Jesteś nieznośnym bachorem. Mówiłem ci to już?
– Zdarzyło ci się kilka razy, o ile mnie pamięć nie myli. – Harry uśmiechnął się, stając na palcach, żeby dosięgnąć tych wąskich ust. Severus górował nad nim nie tylko wzrostem, ale także wiekiem i doświadczeniem. Podobało mu się, że ma obok siebie kogoś, kto w razie potrzeby pomoże mu stawiać odpowiednie kroki i nie pozwoli upaść. W zamian Gryfon oferował całego siebie.
Wielokrotnie zastanawiał się, dokąd zaprowadzi ich ten związek, ale doskonale wiedział, że dopóki nie spróbują, to żaden z nich się nie przekona. Żaden z nich nie chciał tego przerywać.
Severus sam był zaskoczony, że bez większych problemów zaakceptował tego chłopaka w swojej przestrzeni osobistej i jako partnera. W pewnych aspektach byli do siebie podobni, a w innych kompletnie różni. On był opanowany, powściągliwy, często gburowaty. Harry z kolei był jak taki mały promyczek słońca, któremu udało się przedrzeć przez te wszystkie ciemne chmury i sprawić, że coś w nim nareszcie rozkwitło. Było mu wstyd, że tak długo nie dostrzegał, że ten chłopak nie jest swoim ojcem i nie chciał taki być. Nie był nawet jak jego matka. Oczywiście były pewne podobieństwa do Lily i Jamesa, ale Harry Potter był swoją własną osobą, która pragnęła, żeby tak ją postrzegano. Mistrz Eliksirów jako pierwszy dostrzegł, co się działo i w porę zareagował. Dziwił się, że dyrektor nigdy nie zauważył pewnych oczywistych sygnałów. Możliwe, że po prostu nie chciał ich dostrzegać, bo wtedy musiałby przyznać głośno, że jego plany nie były bez skazy.
Albus Dumbledore pragnął uchodzić za wybitnego i mądrego czarodzieja. Mówiło się, że nieoficjalnie był głową czarodziejskiej Wielkiej Brytanii i nawet Minister Knot radził się go w wielu sprawach.
Dla ogółu społeczeństwa dyrektor mógł uchodzić za wybitnego i zawsze mające rację, ale zarówno Harry, jak i Severus, wiedzieli, że Dumbledore uwielbiał mieć kontrolę nad wszystkim i po cichu realizować swoje własne plany. W jego słowniku nie istniało słowo porażka i był w stanie poświęcić innych, zwieńczyć sukcesem swoje działania. Złoty Chłopiec przestał mu ufać właśnie z powodu tej dwulicowości i kłamstw, jakimi karmił go przez kilka lat. Miały na niego tak destrukcyjny wpływ, że dyrektor stracił swojego Wybrańca. Harry wyrwał się spod jego kontroli i przestał być bezwolną marionetką, która ślepo wykonywała polecone jej ruchy.
Dyrektor nigdy nie zadbał o jego dobre samopoczucie. Harry prosił go, żeby nie musiał wracać do ciotki i wuja. Mówił, że nie czuje się tam dobrze, ale czy coś to działo? Zanim nie odwiedził Nory, wydawało mu się, że takie zachowania jak u Dursleyów są czymś normalnym. Dopiero kiedy poznał rodziców Rona, zdał sobie sprawę, że coś jest u niego nie tak, ale nie miał pojęcia, jak odnieść się do tej wiedzy. Przytulanie i inne czułe gesty, były dla niego czymś obcym, a sposób, w jaki Ginny na niego patrzyła, napawał go niepewnością.
Harry miał nadzieję, że tegoroczne wakacje również będzie mógł spędzić ze Snapem i ponownie pojadą do Stanów. Chciał spędzić więcej czasu na farmie i ze swoim partnerem. To były plany na wakacje, a na razie czekał go proces Syriusza.
,,,
Złoty Chłopiec szczerze nienawidził tych wszystkich formalnych szat wyjściowych. Może i robiły wrażenie i były całkiem ładne, ale można się było w nich zabić o własne nogi. Wystarczyło nadepnąć krawędź, a już leciało się na posadzkę. Średnio przyjemna perspektywa. Przekonał się o tym na Balu Bożonarodzeniowym na czwartym roku. Szkolny mundurek to jedno, bo w nim się tylko chodziło, ale na balu zmuszony był zatańczyć. Dziewczyny zdecydowanie miały łatwiej, zakładając eleganckie suknie.
– Gotowy? – usłyszał głos Snape'a. Dumbledore nieświadomie zadziałał na korzyść ich obu i postanowił, że to Severus będzie towarzyszył Harry'emu do Ministerstwa Magii. Oczywiście wyjaśnił to względami bezpieczeństwa.
– Tak – zapewnił go Harry.
– Załóż kaptur na głowę. Im mniej osób cię od razu zauważy, tym lepiej – polecił, a chłopak czym prędzej wykonał polecenie. Faktycznie nie chciał przyciągać nadmiernej uwagi. Miał tego w nadmiarze.
Kilka chwil później wyszli poza teren zamku i stamtąd aportowali się do Dziurawego Kotła. Stamtąd przenieśli się kominkiem do Ministerstwa. Harry dostrzegł sporą liczbę dziennikarzy, czekających w holu. Mógł się założyć, że chętnie dostaliby się na rozprawę i wynieśli stamtąd kilka sensacyjnych informacji poza samym wyrokiem.
– Dyrektor też się zjawi? – spytał cicho Harry, kiedy udało im się dotrzeć do jednej z wind.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby również został powołany na świadka – przyznał Severus.
– Więc dlaczego nie chciał, żeby był tu obecny mimo wezwania?
– Postawiłeś go przed faktem dokonanym – zauważył. – Zdał sobie sprawę, że nie ma już nad tobą żadnej kontroli ponad byciem dyrektorem szkoły, do której uczęszczasz. Zaczyna do niego docierać, że popełnił sporo błędów i nie podoba mu się to.
– Dumbledore nie jest nieomylny. To człowiek jak każdy inny. Przyznaję, że ma wiedzę i doświadczenie, ale poza tym jest taki sam jak wszyscy wokół.
– To prawda – zgodził się. – Denerwujesz się?
– Trochę. Wiem, że Kingsley oficjalnie przesłuchiwał Petera i te zeznania będą kluczowe, ale i tak się martwię. Co będzie, jeśli ktoś podważy wszystko i Syriusz ponownie trafi do Azkabanu?
Mistrz Eliksirów popatrzył uważnie na młodzieńca obok siebie. Harry, kiedy chciał, potrafił bardzo logicznie myśleć. Oczywiście, że znajdą się tacy, którzy będą próbowali udowodnić, że Syriusz Black jest nieobliczalny i niebezpieczny. Dla niektórych animag był bardzo niewygodną osobą. Sam Knot próbował doprowadzić do pocałunku dementora na tym kundlu i dopiąłby swego, gdyby nie Harry.
W zielonych oczach widział determinację. Chciał, żeby jego ojciec chrzestny odzyskał wolność i ruszył w końcu naprzód, zamiast żyć przeszłością, a nie mógł tego zrobić, dopóki uważany był za niebezpiecznego zbiega. Nadal nie wiedział, co powinien myśleć o uczuciach Syriusza względem jego ojca, ale zdawał sobie sprawę, że czasem nie miało się wpływu na pewne rzeczy. Sam Harry nigdy nie podejrzewałby się, że to Postrach Hogwartu stanie się dla niego kimś wyjątkowych. Kimś tylko jego. Możliwe, że animag widział w swoim najlepszym przyjacielu to coś, co go pociągało, ale ponieważ zdawał sobie sprawę, że James chciał być z Lily, nigdy nie wyjawił mu swoich uczuć. Najwyraźniej uważał, że ich przyjaźń jest dla niego ważniejsza, niż nieodwzajemnione uczucia.
Harry nieco współczuł Syriuszowi. Tyle lat żyć w cieniu miłości, która nigdy się nie spełni. Jego ojciec chrzestny był całkiem przystojnym mężczyzną i spokojnie mógłby sobie kogoś znaleźć. Miał szczerą nadzieję, że kiedy Wizengamot go uniewinni, tak się właśnie stanie. Każdy zasługiwał na trochę szczęścia.
Kiedy tego nie rozumiał. Wydawało mu się, że nie ma prawda myśleć o sobie, a tym bardziej być szczęśliwym. Severus pokazał mu, jak bardzo mylił się w tej kwestii.
Winda zatrzymała się w końcu i wysiedli. Chłopiec, Który Przeżył, rozpoznał korytarz. Był tu na swoim przesłuchani dyscyplinarnym. Ulżyło mu, kiedy przed drzwiami do sali zobaczył Kingsleya. Widok znajomego aurora od razu podniósł go na duchu.
– Cześć Harry – odezwał się auror na ich widok. – Severusie. Nie spodziewałem się tu ciebie.
– Zostałem wyznaczony, jako osobista eskorta pana Pottera – odparł.
– Dumbledore nie mógł go przyprowadzić?
– Albus był przeciwny jego udziałowi w oficjalnej rozprawie. Kwestie bezpieczeństwa. Powiedział, że przybędzie na czas – prychnął.
Auror pokiwał głową, a potem wpuścił ich do środka i wskazał miejsca, gdzie mogli usiąść. Złoty Chłopiec wzdrygnął się na widok znajomego krzesła na środku pomieszczenia. Półtora roku wcześniej sam na nim siedział. Nie było zbyt wygodne. W zasadzie ława, na której usiedli, też nie należała do najwygodniejszych siedzisk. Pokusiłby się o stwierdzenie, że zaprojektowano je tak specjalnie, żeby nikt nie zasnął podczas obrad.
Przed samym rozpoczęciem procesu na salę wszedł Dumbledore i zajął miejsce wśród członków Wizengamotu. Nadal był Największą Szychą i piastował stanowisko przewodniczącego rady. Harry zastanawiał się, jak doszedł do takiej władzy, ale nie był pewien, czy jednak chciałby to wiedzieć. Oczywiście słyszał o słynnym pojedynku dyrektora z Grindelwaldem, ale nie znał szczegółów. Może nie byłoby takim głupim pomysłem, zamienić dwa słowa z Aberforthem, który prowadził Gospodę pod Świńskim Łbem. Musiał zapamiętać, żeby zapytać o to później Severusa, a tymczasem proces się rozpoczął.
Przez boczne drzwi wprowadzono Syriusza i Gryfon z ulgą zauważył, że nie został skuty łańcuchami. Animag zachowywał się spokojnie i bez protestów zajął miejsce na krześle.
– Sprawa Syriusza Blacka o uniewinnienie w sprawie morderstwa dwunastu mugoli i Petera Pettigrew w październiku 1981 roku – odczytał Knot. – Czy oskarżony zgadza się dobrowolnie na użycie Veritaserum w razie, gdyby rada miała wątpliwości co do jego zeznań?
– Tak – odpowiedział krótko Syriusz.
– Oficjalne przesłuchanie przeprowadzi za zgodą rady Amelia Bones. Czy ktoś jest przeciwny?
Harry rozejrzał się dyskretnie po sali. Jedynie kilku czarodziejów podniosło różdżki. Najwyraźniej byli to przeciwnicy polityczni pani Bones. Szeptano, że gdyby Knot stracił stanowisko, ona miałaby spore poparcie, żeby je objąć. Złoty Chłopiec dostrzegł siedzącą niedaleko Knota Umbridge i zagotowało się w nim. Miał ochotę przekląć tę różową ropuchę. Może później nadarzy się jakaś okazja. Ponownie skupił się na słowach Ministra.
– Oskarżony jest do pani dyspozycji – powiedział Knot, widzą, że większość zgadzała się z tym wyborem.
Gryfon przypomniał sobie, że na jego roku była dziewczyna o nazwisku Susan Bones. Jeśli go pamięć nie myliła, słyszał kiedyś, że była siostrzenicą Amelii.
– Dziękuję – powiedziała kobieta, wstając ze swojego miejsca. Fiolkę z eliksirem prawdy położyła na małym stoliku, przy którym stał Kingsley i pilnował przebiegu rozprawy. Dwóch innych aurorów pilnowało drzwi. – Imię, nazwisko i data urodzenia? – spytała, machając różdżką i rozkładając teczkę z aktami Syriusza.
– Syriusz Black, urodzony 3 listopada 1959 roku – odpowiedział Syriusz.
– Panie Black. Z pańskich akt wynika, że został pan zesłany do Azkabanu bez rozprawy. Czy to prawda?
– Tak. Zesłał mnie tam Bartemiusz Crouch, który nie próbował doszukać się prawdy. Uznał, że jestem winny morderstwa, kiedy prawdziwym winowajcą był Peter Pettigrew.
– Słyszeliśmy o cudownym zmartwychwstaniu Pettigrew. Czy wie pan, jak udało mu się upozorować własną smierć?
– Peter Pettigrew jest animagiem. Zmienia się w szczura. To wybuch, który spowodował na mugolskiej ulicy, zabił dwunastu mugoli, a jemu dał potrzebną zasłonę do ucieczki.
– Korneliusz Knot, jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce – Amelia odwróciła się na chwilę, żeby Minister potwierdził je słowa. Kiedy ten skinął głową, kontynuowała. – Powiedział, że śmiał się pan maniakalnie.
– Niezbyt dobrze pamiętam ten moment. Wybuch mnie na chwile ogłuszył. Przypuszczał, że mój śmiech wynikał z rozpaczy, że ktoś, komu ufałem od wielu lat i uważałem za przyjaciela, tak podstępnie mnie zdradził. Nie miałem pojęcia, że Peter jest popleczników Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
– Proszę opowiedzieć radzie, ja doszło do całego zdarzenia – poleciła.
Następne pół godziny Syriusz ze szczegółami opowiedział, jak przybył do domu Lily i Jamesa, jak spotkał tam Rubeusa Hagrida, a potem ruszył dopaść Petera, co w konsekwencji zawiodło go do Azkabanu.
– Trzy lata temu uciekł pan z Azkabanu. Co takiego się stało, że nagle postanowił pan podjąć takie ryzyko? – spytała pani Bones.
– Przez przypadek zobaczyłem jedno z wydań Proroka Codziennego. Na zdjęciu był Peter w swojej szczurzej postaci. Kiedy dowiedziałem się, że żyje sobie spokojnie jak zwierzątko jednego z uczniów i biega bezwolnie po Hogwarcie, nie mogłem mu na to pozwolić. Kręcił się koło mojego chrześniaka, który nie miał pojęcia z kim ma do czynienia – przyznał wyraźnie zły i zacisnął dłonie w pięści.
– Kim jest pański chrześniak?
– To Harry Potter. – Po sali przebiegł pomruk zaskoczenia. Najwyraźniej niewiele osób było tego świadomych. – Mogłem żyć ze świadomością, że uznano mnie za przestępcę, ale nie mogłem pozwolić na to, żeby obok syna moich przyjaciół kręcił się morderca jego rodziców.
– Rozumiem – przyznała.
Kiedy zakończyła przesłuchanie Syriusza, mężczyzna usiadł na jednej z ławek, żeby przysłuchiwać się zeznaniom innych. Obok niego od razu stanęło dwóch aurorów.
– Harry James Potter proszony jest o złożenie zeznań – odezwał się Knot, wzywając go na miejsce dla świadków. Złoty Chłopiec szybko uścisnął dłoń Mistrza Eliksirów i chwilę później siedział na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował jego ojciec chrzestny. – Świadek do pani dyspozycji.
– Panie Potter – zaczęła Amelia. – Syriusz Black jest pana ojcem chrzestnym. Wiedział pan o tym, że został niesłusznie umieszczony w Azkabanie?
– Dopiero mając trzynaście lat, dowiedziałem się, że mam ojca chrzestnego – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Nikt nie raczył mnie wcześniej uświadomić w tej kwestii. Jedyne co usłyszałem to, że Syriusz Black był Śmierciożercą i chce mnie zabić.
– Czy rozmawiał pan z nim w tym czasie?
– Tak. Z początku byłem przerażony, ale kiedy okazało się, że Peter Pettigrew naprawdę żyje i on jest wszystkiemu winien, obawy zniknęły. Zastanawiałem się tylko, dlaczego niewinnego człowieka wtrącono do Azkabanu bez procesu? O ile wiem, wystarczyłoby podać mu eliksir prawdy.
Po jego słowach członkowie Wizengamotu zaczęli szeptać. Kątem oka zauważył, że nawet Dumbledore wyglądał na nieco zaskoczonego jego słowami, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Harry nie pojęcia, co tak naprawdę działo się w umyśle tego człowieka i niespecjalnie w sumie miał ochotę posiąść tę wiedzę. Dla niego dyrektor był przykładem najgorszego kłamcy na świecie. Już nawet Voldemort był lepszy w tej kwestii. Czarny Pan przynajmniej mówił wprost, że chce go zabić i przejąć władzę. Pokrętne, ale przynajmniej szczere.
Harry odczuwał pewnego rodzaju satysfakcję, wiedząc, że Dumbledore nie ma pojęcia, jakim cudem horkruksy zniknęły z jego gabinetu, a co więcej nadal są niejako pod jego nosem na Grimmauld Place. Nikt jednak nie zamierzał mu o tym powiedzieć. Zamierzali zniszczyć fragmenty duszy Voldemorta, jak tylko zdobędą przedmiot ze skrytki Bellatrix. Złoty Chłopiec miał nadzieję, że Grimmer będzie w stanie jakoś mu w tym pomóc.
Amelia Bones zadała mu jeszcze kilka pytań w związku ze schwytaniem Pettigrew, a potem mógł wrócić na swoje miejsce. Następnie do sali wprowadzono skutego magicznymi kajdanami Petera. Na jego widok poczuł, jak podnosi mu się ciśnienie. Szybkie spojrzenie w kierunku Syriusza uświadomiło mu, że animag czuje dokładnie to samo. Rozchylił usta, jak pies, który warczy z wściekłości. Kingsley jako autor, który spisał oficjalny raport z przesłuchania, streścił zeznania Petera, które ten złożył pod wpływem eliksiru prawdy. Dla wszystkich stało się jasne, że jest nie tylko winny wydania Potterów Czarnemu Panu, ale także pomógł mu powrócić do ludzkiej postaci. W tej sytuacji wyrok mógł zapaść tylko jeden.
Peter Pettigrew został uznany za winnego, wszystkim zarzucanym mu czynom i skazany na pocałunek dementora, a Syriusza Black nareszcie odzyskał dobre imię i wolność.
– Dzięki szczeniaczku – powiedział pieszczotliwie animag, kiedy proces dobiegł końca. Mocno uściskał swojego chrześniaka, który z trudem łapał oddech. – Gdyby nie wasza czujność nadal byłbym poszukiwanym zbiegiem.
– Możesz już nie być kryminalistą, Black – skomentował Severus. – Ale nadal jesteś tym samym, zapchlonym kundlem, którego mam ochotę wykastrować.
Harry uśmiechnął się tylko pod nosem. Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.
---
Dziś Dzień Kota XD Kto ma w domu futrzaka? Przyznać się. Ja niestety nie mogę mieć kota, bo mój pies dostaje piany w pysku, na widok każdegoXD
Jak widzicie skończyłam też arta^^ Macie tutaj full color :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top