Rozdział 55
Rozdział 55
Mądrym posunięciem było, zaniesienie horkruksów do gabinetu Mistrza Eliksirów, zanim jeszcze wszyscy wstali następnego dnia. Kiedy Harry obudził się i upewnił, że wszyscy jeszcze śpią, wyślizgnął się z wieży pod peleryną niewidką i skierował do lochów. Kilka dni wcześniej Severus podał mu w końcu hasło do swoich komnat, na wypadek, gdyby Złoty Chłopiec potrzebował szybko jego pomocy albo najzwyczajniej w świecie chciał go odwiedzić. Musiał tylko obiecać, że nie będzie nadużywał tego przywileju.
Severusa zastał w salonie. Mężczyzna uniósł brwi, kiedy drzwi otworzyły się nagle i kilka sekund później zamknęły.
– Już nie śpisz? – spytał, domyślając się, kto właśnie zaszczycił go swoją obecnością. – Zawsze myślałem, że marzeniem każdego nastolatka jest spanie do południa.
Harry odrzucił pelerynę na oparcie fotela i natychmiast usiadł obok starszego czarodzieja, wtulając się w jego ramię.
– W takim razie jestem wyjątkiem od reguły – stwierdził.
– Jesteś wyjątkiem od więcej niż jednej reguły – zauważył Severus, obejmując go ramieniem. – Dowiem się, co sprowadza cię do mnie o szóstej rano?
– Cóż – zaczął powoli. – Tak jakby włamałem się wczoraj do gabinetu dyrektora.
Minęło kilka sekund absolutnej ciszy, przerywanej jedynie trzaskaniem ognia w kominku, zanim do Severusa dotarł sens słów, które przed chwilą usłyszał. Popatrzył zaskoczony na niewinnie wyglądającego chłopaka obok niego.
– Chyba coś źle usłyszałem – powiedział. – Mógłbyś powtórzyć? Zdawało mi się, że właśnie oznajmiłeś mi, że włamałeś się do gabinetu Albusa.
– Bo tak było.
– Powinienem ci zrobić kolejne kazanie, ale zamiast tego wolałbym się dowiedzieć, jak ci się to udało.
Harry uśmiechnął się tylko pod nosem i opowiedział mu o całym zajściu. Severus niechętnie, ale musiał przyznać, że był pod wrażeniem pomysłowości chłopaka. Wykorzystać do włamania magiczne stworzenie, którego sygnatura jest ulotna. Mógł się założyć, że kiedy Dumbledore odkryje kradzież, w zamku rozpoczną się dyskretne poszukiwania winnego. W końcu dyrektor nie przyznałby się głośno, że z najlepiej strzeżonego pomieszczenia w zamku, cokolwiek zginęło, dlatego musieli ukryć horkruksy.
– Mam nadzieję, że twój psi chrzestny już nie śpi – przyznał, wstając z kanapy. Wrzucił do kominka garść proszku Fiuu. – Grimmauld Place 12 – powiedział i płomienie buchnęły na zielono. – Wstawaj Black!
– Nie śpię! – dało się słyszeć oburzony głos Syriusza i jego głowa pojawiła się w płomieniach. – Czego chcesz z samego rana? Harry? – zdziwił się, kiedy zauważył chrześniaka. – Co ty robisz w pokojach Snape'a o takiej porze? Co ty w ogóle tam robisz?!
Złoty Chłopiec wywrócił oczami.
– Zamierzasz zrobić mi kazanie na ten temat? – spytał nastolatek.
– Oczywiście, że nie, ale sam musisz przyznać, że to trochę dziwne. Jeszcze o takiej godzinie – argumentował.
– Przesłuchanie chrześniaka zostaw sobie na inny dzień – wtrącił się Severus. – Chcemy, żebyś coś ukrył w swoim domu.
–Ukrył? – zdziwił się Syriusz.
Harry podszedł do kominka z zawiniątkiem i pokazał mu zniszczony dziennik Riddlea'a i pierścień. Severus po chwili dorzucił do tego diadem Roweny Ravenclaw.
– Znaleźliście kolejne? – spytał animag.
– Powiedzmy – odparł wymijająco Harry. – Mógłbyś je zamknąć razem z medalionem, który znalazłeś? I nie wspominaj o nich dyrektorowi, bo tak naprawdę gwizdnąłem mu je sprzed nosa.
Ku jego zaskoczeniu Syriusz wybuchnął śmiechem.
– Dokonałeś niemożliwego, szczeniaczku – rechotał. – Okpić samego Dumbledore'a to nie lada wyczyn! Powinni cię wpisać do pamiątkowej księgi Hogwartu.
– Wolałbym nie. W końcu dyrektor jeszcze nic nie wie o tym, że coś mu zginęło.
Severus zawinął horkuksy ponownie w szmatkę i podał Syriuszowi przez kominek.
– Zaraz do was wrócę – powiedział animag, idąc szybko schować wszystko do szkatułki, w której ukrył medalion Slytherina. Tajemna pracownia za pokojem Regulusa była idealnym miejscem do tego celu. Syriusz nadal nie dowiedział się, kto je stworzył, ale to nie zmieniało faktu, że jego autor musiał być wybitnym czarodziejem. – Już jestem – oznajmił, ponownie pojawiając się w kominku.
– Dumbledore był ostatnio u ciebie? – spytał Harry, siadając na dywaniku.
– Kilka dni temu – przyznał Syriusz. – Chciał porozmawiać o moim zbliżającym się procesie.
– Zbliżającym? – Złoty Chłopiec zmarszczył brwi. – Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Mówiłem, że chcę być obecny na procesie.
– Byłem pewien, że zostaniesz powołany jako świadek. Uwzględniłem cię, kiedy Kingsley ze mną rozmawiał. Miałeś otrzymać wezwanie z datą procesu.
– Niczego nie otrzymałem.
– Dowiem się, o co chodzi – obiecał Snape. Miał jednak swoje podejrzenia i mógł się założyć o swój zbiór rzadkich ksiąg o eliksirach, że Albus maczał w tym palce. Robił wszystko, żeby Harry pozostał nieświadomy pewnych rzeczy. Naprawdę nie pojmował takiego postępowania. Próbował uczynić z Harry'ego broń przeciwko Czarnemu Panu, ale nie robił w tym zakresie praktycznie nic.
Severus już dawno mówił mu, że Złoty Chłopiec odwróci się w którymś momencie od niego i nigdy nie wybaczy mu jego manipulacji. Dumbledore był pewien, że nastolatkiem można łatwo manipulować. Nie wziął jednak pod uwagę, że w którymś momencie Harry krzyknie „dość" i nie będzie chciał walczyć. Świadomość, że miałby iść na pewną śmierć i poświęcić się dla dobra innych, nie była specjalnie przekonującym argumentem.
Potter nie był już tym samym, naiwnym chłopcem, który kilka lat temu przekroczył próg Hogwartu i wierzył we wszystko, co mówił mu wielki Albus Dumbledore. Wtedy Harry był pewien, że w końcu znalazł swoje miejsce. Chciał, żeby Hogwart stał się jego domem, a tymczasem został boleśnie uświadomiony, że żyje tylko po to, żeby ponownie pokonać Voldemorta. Nigdy nie otrzymał odpowiedniego wsparcia ze strony społeczeństwa, które tak wiele od niego wymagało. Severus przestał się dziwić, że ten chłopak, przytłoczony tak boleśnie wszystkim, chciał ze sobą skończyć.
– Jeszcze jedna sprawa – powiedział nagle Syriusz. Jego głowa zniknęła na chwilę i z kominka wypadła spora księga, zapinana na skórzany pasek. Klamra miała kształt greckiej litery alfa. – To jedna z ksiąg, które znalazłem w tamtym pomieszczeniu. Zaznaczyłem w niej dla was kilka bardzo ciekawych fragmentów. Powinniście je jak najszybciej przeczytać.
– Dzięki, Syriuszu. – Harry uśmiechnął się i podał księgę Snape'owi. Mistrz Eliksirów szybko przebiegł wzrokiem po spisie treści.
– Zdajesz sobie sprawę, ile to jest warte, Black? – spytał po chwili.
– Mogę się tylko domyślać – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Jeśli wierzyć datom, zawartym w tej księdze, może ona stanowić jedyny egzemplarz na świecie. Napisano ją w staroangielskim i czasem miałem problem, żeby zrozumieć niektóre rzeczy, ale myślę, że dacie radę.
– Jeszcze raz dziękuję – powiedział Harry. – I możesz być pewien, że będę na twoim procesie. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek próbował jeszcze zaprzeczać twojej niewinności.
Animag uśmiechnął się, a potem zniknął w płomieniach, które na powrót przybrały swój normalny kolor. Gryfon cieszył się, że jego relacje z ojcem chrzestnym w końcu są takie, jakie powinny być od samego początku. Przez jakiś czas obawiał się, że Syriusz ponownie może zacząć patrzeć na niego jak na Jamesa. Na szczęście nic takiego nie miało więcej miejsca i powoli zaczynał ponownie mu ufać. Nadal był bardzo ostrożny i nie zamierzał zostawać z nim w najbliższym czasie sam na sam.
Nastolatek przeciągnął się lekko i wstał.
– Co to za książka? – spytał, podchodząc do Severusa. Zerknął mu przez ramię.
– Ten kundel znalazł prawdziwego białego kruka – przyznał starszy czarodziej. – Nie wydaje mi się, żeby istniał drugi egzemplarz. Wygląda na to, że zapiski są odręczne i dało się je odczytać tylko dzięki zaklęciu tłumaczącemu. Pierwotnie musiały zostać sporządzone w innym języku. Spójrz na to – powiedział, pokazując mu jedną z linijek. – Przebija inne pismo. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że to greka.
Harry usiadł obok niego i zerknął na księgę. Nigdy nie miał do czynienia ze staroangielskim.
– Nie można ponownie rzucić zaklęcia tłumaczącego? – spytał.
– Można, ale ponowne tłumaczenie mogłoby spowodować, że języki pomieszają się ze sobą i księga stanie się kompletnie nieczytelna. Jeśli Black dał radę ją przeczytać, to nam też się uda.
– Mów za siebie – mruknął Harry. – Ja mam czasem problem, żeby zrozumieć obecny język.
Kącik ust Severusa drgnął lekko. Harry nie był głupi, ale miał spore problemy z koncentracją, jeśli jakieś zagadnienie nie wpasowywało się w jego zainteresowania. Nie mógł go za to winić, bo wiele osób w jego wieku miewało podobne problemy. Bardzo często dopiero po latach przekonywali się do jakiejś tematyki i zaczynali zgłębiać wiedzę, która w szkole była dla nich po prostu nudna lub niezrozumiała. Wiedział, że Opieka nad Magicznymi Stworzeniami wydawała się chłopakowi kiedyś niezbyt porywająca, jednak od czasu, gdy zaczął planować swoją przyszłość i dowiedział się o istnieniu magicznej farmy, jego nastawienie do zwierząt zmieniło się. Nadal miał lekkie uprzedzenia względem psów, ale tyczyło się głównie tych mugolskich. Ogólnie jednak obecność zwierząt działała na niego kojąco. Nic dziwnego, że lubił, kiedy Furkotek siedział mu ukradkiem w kieszeni.
– Coś na to poradzimy – zapewnił go spokojnie Mistrz Eliksirów. – To zapiski kogoś, kto przez lata obserwował czarodzieja, który obecnie znany jest jako Herpon Podły.
– Ciekawy przydomek – zauważył Harry.
– Zaiste. Herpon był greckim czarodziejem, urodzonym w starożytności. Rzadko się o nim wspomina, ponieważ był jednym z pierwszych czarnoksiężników, którzy parali się czarną magią. Jeśli wierzyć tym notatkom, to on stworzył pierwszego Bazyliszka – przyznał Severus, pokazując mu zaznaczony przez Syriusza fragment.
Harry popatrzył na wskazane miejsce. Faktycznie ktoś zapisał cały eksperyment Herpona, który obserwował, jak ropucha wysiaduje kurze jajo. Jednak to inny fragment przykuł uwagę Harry'ego. Herpon także znał mowę węży, a ponadto był twórcą horkruksów. Notatki zawierały informacje o jednej próbie zakończonej sukcesem.
– Myślisz, że ona nadal żyje? – spytał Harry.
– To możliwe, ale osobiście uważam, że jednak nie. Jeśli eksperymentował z możliwościami ponownego połączenia horkruksa z duszą lub z ich zniszczeniem, to nie sądzę, żeby nadal żył. Spójrz. Pomiędzy kartkami księgi, są pojedyncze kawałki pergaminu. Myślę, że to są notatki Herpona, które ktoś mu wykradł i dołączył do własnych zapisków.
– Książka nie jest podpisana? – zaciekawił się.
Severus spojrzał na pierwszą stronę. Nie było na niej żadnego podpisu. Sprawdził zatem ostatnią kartę. Na samym dole widniał podpis: Aiolos z Delf.
– Dziesiąty rok sprawowania władzy przez Egeusza. – Taki dopisek zauważył Harry pod imieniem autora. – Nic mi to nie mówi – jęknął.
– Bo to ma związek z historią starożytnej Grecji – powiedział. Machnął różdżką, przywołując z półki jedną z książek. Harry uniósł brwi na widok leksykonu starożytnej Grecji. – Nie patrz tak na mnie. Wielu ze starożytnych Greków było prekursorami, jeśli chodzi o dziedzinę eliksirów.
Złoty Chłopiec już miał na końcu języka, że w przypadku Severusa większość rzeczy sprowadza się do eliksirów. Powstrzymał się jednak od komentarza. Niby nie skończyłoby się to kłótnią, ale argumenty Mistrza Eliksirów na pewno szybko sprawiłyby, że dalsza dyskusja mijała się z celem.
– Więc kim był ten Egeusz? – spytał, zamiast skomentować wypowiedź kochanka.
– Według mugolskiej mitologii sprawował władzę w latach 1282-1234 przed naszą erą. To nam daje mniej więcej pojęcie o tym, w jakim czasie żył Herpon. Według mugoli miał syna Tezeusza, który brał udział w wyprawie na Kretę i zabił legendarnego Minotaura.
– Myślisz, że Minotaur istniał naprawdę?
– Według mugoli to tylko mit. Według czarodziejów historia jest prawdziwa, aczkolwiek jest zupełnie inna. Wspólny jest tylko wygląd Minotaura i labirynt. – Machnął różdżką i z półki przywołał inną książkę. – Proszę. To może cię zaciekawić w wolnej chwili.
Harry wziął książkę do ręki i popatrzył na tytuł. „Grecka historia magii w starożytności". Musiał przyznać, że brzmiało to intrygująco, a na pewno ciekawiej niż lekcje profesora Binnsa. Ten duch miał prawdziwego fioła na punkcie wojen goblinów i rzadko nawiązywał do innych tematów.
– Wygląda zachęcająco – powiedział szczerze, otwierając tom na spisie treści. Niektóre nazwy kojarzył z historii w mugolskiej szkole, ale mógł się założyć, że nie usłyszałby jej w takiej wersji, jak zostały zapisane tutaj. – Poczytam wieczorem dla relaksu. Hermiona padnie, jak to usłyszy.
– Panna Granger nareszcie zrozumiała, że nie każdy autorytet spełni jej oczekiwania – skomentował Severus.
– Można to chyba tak określić. Ginny podobno też powoli dochodzi do siebie.
– Na spotkaniu Zakonu rozmawiałem na jej temat z Molly i Arturem. Chcieli wiedzieć, czy nadal zachowuje się skandalicznie na lekcjach. Na szczęście zaczęła znowu ubierać się normalnie, jeśli mogę to tak określić. Artur powiedział, że powoli dociera do niej, do czego mogła doprowadzić swoim frywolnym i egoistycznym zachowaniem. Jest nastolatką, więc jej umysł nadal się kształtuje i jest bardzo podatny na pewne sugestie i wyobrażenia.
– Nie mogła sobie wybrać za obiekt westchnień kogoś innego? – spytał Harry, opierając czoło o bark mężczyzny.
– Żyła opowieściami o tobie i jak większość dziewczyn, czekała na swojego księcia z bajki. Problem pojawił się, kiedy książę nie był nią zainteresowany.
– Mówiłem jej o tym – zauważył Harry. – Nigdy nie dałem jej odczuć, że chciałbym się z nią związać, czy coś w tym stylu. Jest młodszą siostrą Rona i patrzę na nią tylko w ten sposób. No i jest dziewczyną.
– Twoje gusta nigdy nie mknęły w stronę kobiet?
– Nie – odpowiedział wprost. – To znaczy, kiedyś myślałem, że Cho jest ładna. Nie oszukujmy się, bo wszyscy wiedzą, że jest, ale nigdy nie pociągała mnie fizycznie. To wszystko.
– Rozumiem – powiedział Severus, pochylając się nad nim i całując.
,,,
W porze kolacji do zamku wrócił Dumbledore i jego mina nie wyrażała zadowolenia. Harry widział, że McGonagall próbowała do niego zagadywać, ale zbywał ją.
– Wygląda na wkurzonego – zauważyła Hermiona, zerkając na stół prezydialny.
– Może jakieś problemy w ministerstwie? – zastanawiał się Dean.
– Albo w banku – burknął Neville. Nadal był zły na dyrektora za okradanie jego rodziców. Jego babcia zadbała o odpowiednie zabezpieczenia ich skrytki bankowej.
Harry zerknął na profesorów. Dumbledore w istocie wyglądał na mocno czymś zirytowanego. Zgadywał, że dyrektor odkrył już zaginięcie zawartości szuflady swojego biurka, a ponieważ nie zostawili żadnych śladów, nie miał pojęcia, jak to się stało. Mógł się założyć, że będzie chciał odzyskać dziennik i pierścień, których już nie było w Hogwarcie. Nawet diadem Ravenclaw leżał ukryty na Grimmauld Place.
Złoty Chłopiec zastanawiał się, jak zdobyć horkruksa ze skrytki Bellatrix. Obstawiał, że zabicie Nagini byłoby zapewne prostsze do wykonania. Słyszał od Billa Weasleya historie o zabezpieczeniach w Gringottcie i potencjalne włamanie na pewno nie byłoby prostym zadaniem. Zastanawiał się, czy nie napisać listu do menadżera swojego konta i zapytać go o kilka rzeczy. Wiedział, że gobliny nigdy nie wpuściłyby kogoś do obcej skrytki, ale co jeśli od tego zależałoby wygranie wojny.
Niewiele wiedział na temat goblinów. Ta rasa była bardzo tajemnicza i niewiele o niej wiedział. Zastanawiał się, czy profesor Binns nie mógłby udzielić mu kilku wskazówek. Wolałby wiedzieć, jak odpowiednio ubrać w słowa swoją nietypową prośbę i czy w ogóle miała ona sens. Nawet jeśli gobliny na swój dziwny sposób go lubiły, to nie chciał z nimi zadzierać. Grimmer był z nim szczery, ale nie miał pojęcia, jak jego rasa odnosiła się do całej sprawy z wojną.
– Muszę porozmawiać z profesorem Binnsem – mruknął do Rona.
– Z tym goblińskim maniakiem? – spytał rudzielec zaskoczony. – Po co?
– Bo ten gobliński maniak może mi podpowiedzieć coś ważnego – przyznał.
– Iść z tobą? – spytał Ron.
– A chcesz zasnąć?
– Dokąd się wybieracie? – spytała Hermiona.
– Muszę zapytać o coś profesora Binnsa – przyznał Harry. – Możecie ze mną iść, jeśli chcecie, ale nie zmuszam – zapewnił, patrząc na Rona. Był pewien, że jego przyjaciel zaśnie w kilka minut.
– Ja podziękuję. Mam coś do zrobienia – powiedział Ron. Harry wiedział, że to mogło oznaczać spotkanie z Malfoyem albo napisanie listu do Abby. Na Walentynki rudzielec wysłał dziewczynie coś romantycznego, ale nie chciał się przyznać co. Zapewnił jednak, że kuzynka Harry'ego była zadowolona.
– A ja chętnie z tobą pójdę i dotrzymam towarzystwa – zaoferowała Hermiona. – Nie mam żadnych planów na wieczór.
– Żadnej książki? – zaśmiał się Harry.
– To brzmi ciekawiej. Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś miał sprawę do Binnsa – przyznała.
Po kolacji Ron poszedł z resztą Gryfonów do wieży, a Harry z Hermioną udali się do klasy jedynego ducha wśród kadry profesorskiej. Nie było sensu pukać, więc weszli do środka.
– Profesorze Binns? – odezwał się Harry.
– To już mamy zajęcia? – odezwał się nagle monotonnym głosem profesor, przenikając przez ścianę do klasy.
– Nie – przyznał Harry. – Chciałem pana zapytać o gobliny.
Chyba po raz pierwszy, od kiedy zaczął naukę w Hogwarcie, zobaczył u ducha takie ożywienie. Oczywiście o ile mógł to tak określić w tym kontekście.
– O gobliny? – spytał. – Chyba nikt nigdy nie pytał mnie o gobliny.
Harry już miał na końcu języka, że powodem może być jego monotonny głos, ale powstrzymał się od komentarza. Potrzebował informacji, a nie kolejnych problemów.
– Czy mógłby mi pan opowiedzieć o ich zwyczajach? Chodzi mi o formalne zachowanie w ich kulturze – wyjaśnił.
Profesor Binns zastanowił się przez chwilę.
– Gobliny to nie czarodzieje – podjął w końcu. – Mają inny sposób postrzegania własności. Musisz wiedzieć, że nawet jeśli wykonają coś na zamówienie czarodzieja, to w ich mniemaniu ten przedmiot nadal należy do nich i po śmierci czarodzieja powinien wrócić do goblina, który go wykonał.
– Interesujący punkt widzenia – odezwała się Hermiona. – A co jeśli goblin, który wykonał dany przedmiot, nie żyje?
– Wtedy taki przedmiot powinien wrócić do goblińskiej społeczności.
– A gdyby przedmiot wykonany przez nich, został w jakiś sposób przeklęty? – spytał Harry. – Chodzi mi o to, co by się stało, gdyby ich wyrób stał się niebezpieczny?
– To kwestia sporna. W ich oczach nie zmienia swojej wartości, ale z drugiej strony krzywo patrzą na wszelką magię, którą czarodzieje nakładają na takie przedmioty. Mają swoje sposoby na przełamanie jej, ale często kończy się dla nich obrażeniami. Magia czarodziejów i goblinów niekoniecznie ze sobą współgra. To była jedna z przyczyn, dla których czarodzieje nie chcą dopuścić ich przedstawicieli do rady.
– To głupie. Przecież też żyją w magicznym świecie – zauważył Harry. – To było powodem tych buntów, o których pan kiedyś opowiadał?
– Między innymi – przyznał duch.
Kolejne dwie godziny Harry i Hermiona spędzili, dyskutując z profesorem Binnsem o goblińskich zwyczajach. Złoty Chłopiec miał dzięki temu pojęcie, jak napisać list do Grimmera i nie popełnić przy tym koszmarnej gafy. Pytanie brzmiało, czy goblin przyczyni się do jego prośby?
---
Jakie było najdziwniejsze Snarry, które czytaliście?Lata temu trafiłam na opowiadanie, gdzie ktoś podrzucił Snape'owi chomika, ainne było przeróbką 50 twarzy Greya. XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top