Rozdział 53
Rozdział 53
Kiedy Snape odesłał Rona i Draco, zrobił Harry'emu długie kazanie na temat jego bezmyślności. Wystawianie się na takie niebezpieczeństwo bez przemyślenia wszystkiego, było największą głupotą, o jakiej Severus słyszał w ostatnim czasie.
– A widzisz inne wyjście? – spytał go Harry. – Jeśli ten wąż tu będzie, instynktownie może rzucić się za mną w pogoń.
– Jest za szybki. Nie uda ci się przed nim uciec. Nawet jeśli pułapka będzie przygotowana, nie masz gwarancji, że wyjdzie z tego cało – zauważył Mistrz Eliksirów.
– Wąż mnie nie zabije. Czarny Pan nie pozwoli mu na to. Obaj wiemy, że chce zamanifestować swoje zwycięstwo i zabić mnie osobiście – argumentował chłopak. – Jeśli chcemy go złapać muszę być szybszy i zwinniejszy od niego.
– Jestem ciekaw, jak zamierzasz to zrobić?
– Mam pewien pomysł – przyznał Harry. – Będę musiał trochę poćwiczyć, ale to może się udać.
– Może – prychnął mężczyzna w odpowiedzi. – Nie rozumiesz, że nie chcę, żeby coś ci się stało? Tak trudno to pojąć?
Złoty Chłopiec westchnął. Podszedł do Severusa i przytulił się do niego mocno.
– Wiem, ale nie widzę innego wyjścia – przyznał.
– Nie jesteś już jego horkruksem. Nie musisz się w to mieszać – zauważył mężczyzna, obejmując go.
– On mi nigdy nie da spokoju. Mogę nie chcieć walczyć, mogę uciec, ale co to da? To szaleniec, który uważa, że stoję mu na drodze do władzy, bo uwierzył w głupią przepowiednię. Chcę to zrobić dla siebie, a potem odciąć się od wszystkiego i wyjechać.
Severus westchnął. Wiedział, że Harry miał rację. Musieli działać podstępem, inaczej chłopak nie miał szans. Miał za mało doświadczenia i wiedzy, żeby stanąć z Czarnym Panem do wyrównanej walki. Nawet gdyby chłopak opanował wszystkie możliwe zaklęcia bojowe, to Voldemort miał całą armię popleczników za sobą. Ich jedynym wyjściem był przebiegły plan, ale nie mało honorowa walka w stylu Dumbledore'a, w której chciał poświęcić chłopca.
– Nie chcę cię stracić – powiedział szczerze.
Harry uśmiechnął się lekko.
– Nie wybieram się na tamten świat. Już nie – zapewnił go, odsuwając się lekko. – Znalazłem powód, żeby żyć, ale nie zapomniałem, dlaczego chciałem ze sobą skończyć. To nadal gdzieś tam we mnie jest i zawsze będzie, ale nie chcę, żeby ponownie przejęło nade mną kontrolę. Dlatego chociaż nie chcę, to muszę to zrobić. Poza tym chciałbym kiedyś zobaczyć, jak Ron i Abby biorą ślub.
– Jaką masz pewność, że tak się stanie? – Mistrz Eliksirów popatrzył na niego ciekawie.
– Mam takie przeczucie. Nie opuszcza mnie od chwili, kiedy się poznali.
– Gdybym był romantykiem, powiedziałbym, że odnalazły się bratnie dusze.
Harry zaśmiał się tylko i wtulił ponownie w jego ramiona. Teraz pozostało im doprowadzić plan do końca.
,,,
Gryfoni przez dobre dwa tygodnie przeżywali, że Ictis musiał opuścić Hogwart. Twierdzili, że z nim było weselej i jeszcze nikt nie narobił Malfoyowi takiego obciachu. Stał się ich prywatnym bohaterem i od czasu do czasu ktoś rzucił w kierunku blondyna tekstem Wozaka. Chłopak czerwienił się wtedy ze złości, ale nie przeklął nikogo. Na jego szczęście Gryfoni znaleźli sobie w końcu inny temat do przeżywania.
W lutym Hogwart nagle zaczął żyć zbliżającymi się Walentynkami i Severus miał ochotę zgrzytać zębami za każdym razem, kiedy słyszał rozchichotane dziewczyny, gapiące się na chłopaków. Tego dnia zaplanowane było wyjście do Hogsmeade i najwyraźniej każda miała nadzieję na randkę w tym dniu. Z ulgą przyjął fakt, że nie dostał dyżuru na to koszmarne wyjście.
Severus nie był romantykiem, ale z doświadczenia wiedział, że Gryfoni uwielbiali tą całą romantyczną otoczkę. Nie miał pojęcia, co Harry tak naprawdę myśli na ten temat. Nie był typowym przedstawicielem swojego domu, ale mężczyzna pamiętał coś istotnego. Chłopca cieszył każdy miły gest skierowany w jego stronę i chciał coś dla niego zrobić. Naturalnie żadne głupoty nie wchodziły w grę. Prędzej dałby się potraktować Cruciatusem, niż zgodził się na wyjście do kawiarni, w której krążyłby pod sufitem serduszka i amorki. Wzdrygał się na samą myśl o tym.
Chciał jednak zrobić dla swojego kochanka coś miłego. Kiedy Harry wracał wieczorem do wieży Gryfonów, zaklęciem wciągnął go za jedną ze zbroi.
– Oszalałeś? – spytał. Zamruczał cicho, kiedy Severus pocałował go nagle. – Dobra, wybaczam.
– Włóczysz się o tej porze po szkole? Jest prawie cisza nocna – zauważył starszy czarodziej.
– Jeździłem na rolkach. Ostatnio ciągle pada śnieg i nie ma jak polatać na miotle. Brakuje mi ruchu.
– Rozumiem. Skoro już mowa o ruchu... Wybierasz się do Hogsmeade?
Harry skrzywił się lekko.
– Raczej nie – odparł. – Już mnie drażni widok tych wszystkich czerwonych serduszek i chichoczących nie wiadomo z jakiego powodu dziewczyn. Mam zamiar trzymać się od tego wszystkiego z daleka i mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na głupi pomysł pokroju Romildy Vane, żeby podać mi podstępem eliksir miłosny.
Snape prychnął, przypominając sobie całe zdarzenie. Głupia dziewczyna! Próbowała wykorzystać tanią sztuczkę, żeby uwieść Złotego Chłopca. Czasem zastanawiał się, co mają w głowach te wszystkie czarownice? Powinny skupić się na nauce, a tracić czas na uwodzenie niewinnych chłopców. Zwłaszcza takich, którzy nie byli nimi zupełnie zainteresowani.
– Zabrała się do tego od złej strony – mruknął mężczyzna, a Harry popatrzył na niego z oburzeniem. – Nie patrz tak na mnie. Stwierdziłem tylko fakt.
– I dla tego faktu, wciągasz mnie o tej porze za zbroję? – spytał chłopiec, patrząc na niego. Uśmiechnął się lekko. – Cóż za imponujący plan, profesorze – stwierdził, niemalże mrucząc ostatnie słowo.
– Kusisz. – Severus nie miał najmniejszego zamiaru ukrywać tego faktu. Harry był małym, niewinnym kusicielem i to czyniło z niego obiekt zainteresowania tak wielu osób. Sam Gryfon jednak nie zdawał sobie sprawy, jaką mógłby mieć władzę nad innymi, gdyby tylko chciał.
Ale Harry nie chciał mieć żadnej władzy. Chciał być po prostu szczęśliwy i ułożyć sobie wreszcie życie na własnych zasadach. Severus wielokrotnie zastanawiał się, czy nie popełnił błędu, wchodząc z nim w związek. Dla kogoś patrzącego z boku Harry mógłby być zwykłym, nieco nieśmiałych chłopcem. Mistrz Eliksirów wiedział jednak, że było inaczej. Mimo młodego wieku Złoty Chłopiec nie był jak jego rówieśnicy. Nigdy nie czuł się dzieckiem, bo nie pozwolono mu nim być.
Severus kipiał ze złości na samo wspomnienie o poczynaniach Petunii. Ta kobieta skutecznie zniszczyła na wiele lat wszelkie pozytywne emocje, jakie Harry'emu mogły kojarzyć się z rodziną. Z tamtego okresu chłopiec pamiętał nienawiść, złośliwość i zazdrość. To był jego świat, w którym nauczył się funkcjonować, a kiedy przyszedł go Hogwartu, wszystko stanęło na głowie. Nie było już co prawda okropnych krewnych, ale nie miał pojęcia, co ma zrobić z tymi wszystkimi nowymi emocjami, które nagle go otoczyły. A potem znalazł jedyną osobę, dzięki której poczuł się spokojniej. Mistrz Eliksirów sam nie wiedział, co myśleć o fakcie, że negatywne emocje uspokajały Pottera. Dużo czasu i wiele pracy potrzebowali, żeby Harry zaczął odczuwać pozytywne emocje jako coś naturalnego.
Czy żałował związku z Harrym? Zdecydowanie nie. Na początku miał wątpliwości, ale potem jego własne uczucia zaczęły się pogłębiać, a kiedy na farmie chłopak przyznał, że chciałby ułożyć sobie z nim życie, Severus już nie potrafił sam siebie okłamywać więcej. Przestał się przejmować różnicą wieku i tym, że Harry nadal był jego uczniem. Za kilka miesięcy zresztą będzie pełnoletni, a kiedy skończy szkołę, wyjadą razem. Nie obchodziło go nawet, co Albus mógłby o tym pomyśleć. Odczuwał jakąś dziwną satysfakcję na samo wyobrażenie jego miny, kiedy o wszystkim się kiedyś dowie. To jednak były plany na przyszłość, a on miał plany na teraz.
– Nie kuszę – zaprotestował Harry.
– Kusisz, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy – przyznał Severus. – Ale nie o tym chciałem z tobą rozmawiać. Skoro nie wybierasz się do Hogsmeade, przyjdź do moich kwater.
– Jakieś plany? – spytał ciekawie.
– Zobaczysz sam.
Harry mógł pokiwać tylko głową. Snape nie był romantycznym typem i doskonale o tym wiedział, ale był ciekaw, co takiego mężczyzna dla nich zaplanował. Rok wcześniej nawet nie myślał, że będzie w jakimkolwiek związku. Jeśli dobrze pamiętał, to w okolicach zeszłorocznych Walentynek regularnie chodził na terapię i starał się odzyskać równowagę psychiczną. Teraz wszystko było inaczej i to było takie cudowne, a tamto wydawało się teraz jedynie złym snem. Pozostały tylko dwa koszmary, czyli Voldemort i Dumbledore. Przywódca jasnej strony, czy nie, ale Harry nie potrafił wybaczyć dyrektorowi jego postępowania. Wątpił, żeby ten kiedykolwiek się zmienił. Nie tak jak Severus.
Wieczorem, kiedy Harry zasunął już kotary wokół swojego łóżka i położył się, nie mógł przestać myśleć o mężczyźnie. Od czasu, kiedy jego więź z Voldemortem została zniszczona, mógł w samotności pozwolić myślom płynąć, jak tylko chciały, bez martwienia się, że sprowadzi to na kogoś niebezpieczeństwo.
Severus był silnym czarodziejem i na swój sposób groźnym. Określiłby jego charakter jako trudny, ale w oczach Gryfona dodawało mu to atrakcyjności. Nie widział się w związku z jakąś ciepłą kluchą, która przykleiłaby się do niego, jakby ktoś rzucił zaklęcie trwałego przylepca. Poza tym wątpił, żeby taka osoba na dłuższą metę zdołała z nim wytrzymać. Ginny mogła uważać Harry'ego za ideał chłopaka dla siebie, ale był pewien, że w ciągu kilku tygodni zaczęliby się kłócić.
Chłopiec, Który Przeżył, nie chciał być z kimś dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dlatego związek z Severusem tak mu odpowiadał. Obaj cenili sobie przestrzeń osobistą i swoje zainteresowania. Harry lubił spędzać z nim czas, ale szanował jego potrzebę samotności tak samo, jak mężczyzna rozumiał jego rozterki, dlatego perspektywa zamieszkania na farmie, wydawała się im obu taka kusząca. Tam było dużo przestrzeni i zajęć, które trzymałyby ich z dala od siebie na tyle długo, żeby wieczorem zatęsknili za sobą. Byłoby mniej więcej tak jak teraz. Niby razem, ale jednocześnie osobno.
Harry uśmiechnął się lekko, zamykając oczy. Byłoby idealnie, gdyby za kilka lat tak wyglądała ich rzeczywistość.
,,,
Walentynki od rana przywitały Harry'ego gwarem, nie do końca zdrowym na umyśle uczniowskim podnieceniem i ogromną ilością czerwonych serduszek w Wielkiej Sali. Miał ochotę dosłownie puścić pawia od tej całej słodyczy.
– Chyba zdejmę okulary – stwierdził, kiedy zeszli na śniadanie.
– Dlaczego? – zdziwił się Ron.
– Wtedy nie będę widział tego całego cyrku.
Ron zaśmiał się tylko, obejmując go po przyjacielsku ramieniem.
– Będzie dobrze stary. Serio nie zmieniłeś zdania i nie idziesz do Hogsmeade? – spytał.
– Umówiłem się – przyznał Harry. Skoro Ron domyślił się już jakiś czas temu wszystkiego, nie było sensu ukrywać pewnych aspektów.
– Randka? – spytał.
– Nie wiem. Nie chciał mi nic zdradzić – powiedział zgodnie z prawdą. – Ale nawet gdybyśmy tylko siedzieli razem i rozmawiali, to byłoby fajnie.
– Masz małe wymagania – stwierdził rudzielec.
– Po co mi więcej? Wystarcza mi, że jest obok.
– To nadal dla mnie trochę dziwne, ale przyzwyczajam się.
Złoty Chłopiec popatrzył na niego ciekawie.
– To naprawdę jest takie dziwne? W sensie ja z nim? – spytał.
– No wiesz... Postaw się na miejscu kogoś, kto patrzy na to z boku, ale jak to mówią: serce nie sługa – stwierdził Ron i popatrzył nagle poważnie na Harry'ego. – Tylko nie rób niczego, czego ja bym nie zrobił.
– RON!
Przez całe śniadanie Harry łypał na przyjaciela, który podśmiechiwał się z niego bezczelnie.
– Co takiego zrobił Ron? – spytała Hermiona.
– Nabija się ze mnie, jakbym miał pięć lat – burknął Złoty Chłopiec.
– Och? A ma powód?
– Nie ma! – stwierdził Harry.
– Mam! – powiedział w tym samym momencie Ron. Czarnowłosy chłopak zerknął na niego.
– Wrzucę ci do łóżka pająka – zagroził. Rudzielec zbladł momentalnie i zaczął coś mruczeć o niewdzięcznikach i złośliwcach, ale dobrze wiedział, że Harry nigdy nie zrobiłby mu czegoś tak wrednego.
Po śniadaniu Harry pożegnał się z przyjaciółmi, narzucił na siebie pelerynę niewidkę i skierował się do lochów. Niedługo później pukał już do prywatnych kwater Severusa.
– Wybierzemy się na małą wycieczkę – poinformował go mężczyzna.
– Mogłeś mi powiedzieć. Zabrałbym kurtkę – zauważył Harry.
– Nie będzie ci potrzebna. – Severus uśmiechnął się lekko, sięgając po leżący na stoliku kawałek sznurka, który był świstoklikiem. – Chodź tu – polecił, przewieszając niewielką torbę przez ramię.
Harry podszedł do niego i złapał za jeden koniec sznurka. Po chwili poczuł znajome już szarpnięcie w okolicy pępka. Ku swojemu zaskoczeniu wylądowali na piasku i chłopiec rozejrzał się dookoła.
– Czy my jesteśmy na jakiejś pustyni? – spytał zaskoczony, widząc wokół nich, jedynie piaszczyste wzniesienia. Jedynym urozmaiceniem tego widoku, była mała oaza, obok której wylądowali. Musiał przyznać, że robiła wrażenie, jakby nigdy nikogo tutaj nie było. Centrum stanowił całkiem spory zbiornik wodny, wokół którego rosły palmy i inne pustynne rośliny.
– Zgadza się. Jesteśmy na Saharze. Pomyślałem, że przyda nam się trochę ciepła i słońca – wyjaśnił Severus, wyjmując z torby koc, który rozłożył pod jedną z palm, a następnie zdjął z siebie wierzchnie ubranie.
– Zdecydowanie tak – stwierdził Harry, dołączając do niego. Po chwili siedział już na kocu w samych spodenkach i koszulce, rozkoszując się ciepłem. – Jak tu miło. Tak spokojnie. Nikt tu nie bywa? – spytał ciekawie.
– Nie – przyznał Severus. – Dawno temu zatrzymywały się tu mugolskie karawany, żeby uzupełnić zapasy wody. Od lat nikogo tutaj nie było, a nawet gdyby ktoś był w pobliżu, to nie zauważyłby nas. Zabezpieczyłem to miejsce zaklęciami.
– Skąd je znasz?
– Znalazłem przypadkiem, kiedy lata temu szukałem składników do eliksirów. Niektóre stworzenia i rośliny można spotkać tylko w tych rejonach.
Harry rozejrzał się wokół.
– Nie widać, żeby ktokolwiek tu mieszkał – przyznał.
– Tutejsze stworzenia pojawiają się, kiedy słońce zajdzie i zrobi się chłodniej. Przeczekują takie upały pod ziemią.
– I kto tu mieszka? – spytał ciekawie Gryfon.
– Na pewno przychodzą tu fenki i skoczki pustynne. Muszą mieć w okolicy swoje norki.
– Fajnie – powiedział Harry, kładąc się płasko na plecach. – Mógłbym tu zostać. Z daleka od wszelkich problemów i koszmarnych ludzi.
– Po kilku dniach zacząłbyś się nudzić – zauważył Severus.
– Możliwe, ale do tego czasu zdążyłbym odpocząć – przyznał. Nagle wstał i dotknął stopą wody. – Przyjemna. Popływamy? – spytał.
– To będziemy potrzebować kąpielówek – zauważył starszy czarodziej, sięgając po różdżkę. – Co ty robisz? – spytał, kiedy dotarło do niego, że Harry rozbiera się do naga.
– Mówiłeś, że nikogo tu nie ma – przypomniał mu, rzucając swoje ubrania na koc. – Poza tym już nie raz widziałeś mnie bez niczego. No, chyba że boisz się zgorszenia jakiegoś zwierzaka?
– Gryfoni – mruknął tylko Mistrz Eliksirów. Odłożył różdżkę i poszedł w ślady chłopaka.
Woda przyjemnie chłodziła rozgrzaną skórę. Nie była głęboka i sięgała Harry'emu do pasa. Złoty Chłopiec nie potrafił pływać, ale to nie przeszkadzało mu dobrze się bawić. Mokre włosy przykleiły mu się do ciała, ale kompletnie nie zwracał na to uwagi. Za to Severus zauważył pewne rzeczy.
Harry miał ciemniejszą karnację od niego i w promieniach saharyjskiego słońca, jego skóra nabierała lekko złotego odcienia. Do tego szczupła sylwetka o ładnych proporcjach, czarne, dłuższe włosy i zielone oczy. To wszystko sprawiało, że przed oczami miał wizerunek bardzo atrakcyjnego młodzieńca. Już nie wspominając o tym, że ów młodzieniec był nagi, jak w dniu narodzin.
– Gapisz się na mnie – odezwał się nagle Harry z uśmiechem na ustach.
– Skąd wiesz? Bez okularów ledwo widzisz – zauważył Mistrz Eliksirów.
Gryfon roześmiał się.
– Nie muszę widzieć, żeby wiedzieć, że ktoś na mnie patrzy. Wyczuwam to. Twoja magia nakierowuje się wtedy na mnie – wyjaśnił, przybliżając się. Po chwili przejechał dłonią po lekko chłodnej od wody skórze mężczyzny. – Też lubię się gapić na ciebie.
– Nie ma się na co gapić – mruknął Severus. – Nie jestem przystojny.
– Nie w klasyczny sposób – zgodził się Harry. – Ale dla mnie jesteś. Masz cechy, które mnie pociągają. Chyba już o tym kiedyś rozmawialiśmy, prawda?
– Dawno temu.
– Więc może powinniśmy sobie przypomnieć tę rozmowę? – zasugerował i przejechał palcem po biodrze Snape'a.
– Próbujesz mnie sprowokować? – spytał, czując, że jego opanowanie jest na granicy. I Harry też to wiedział, chociaż starał się tego nie okazywać. Jego mina wyrażała taką niewinność, że gdyby Severus od lat nie był szpiegiem, mógłby się na nią nabrać.
– Ja? Dlaczego miałbym to robić? – spytał niewinne. – Jesteśmy tu sami, pamiętasz? Możemy robić, co chcemy – szepnął, owijając swoje ręce wokół szyi partnera.
To wystarczyło, żeby wszelkie hamulce puściły. Sekundy później Harry znalazł się na kocu, leżąc na plecach, z namiętnie całującym go kochankiem nad sobą. Pierwszy raz kochali się poza czterema ścianami i to zdecydowanie dodawało wszystkiemu pikanterii.
Złoty Chłopiec nie miał w planach prowokować mężczyzny. Sam siebie nie podejrzewał nigdy o taką odwagę, ale kiedy uświadomił sobie, że naprawdę są sami, a w promieniu setek kilometrów nie ma nikogo, kto mógłby im przeszkodzić, pozwolił sobie na bycie nieco śmielszym niż zazwyczaj.
Nigdy nie przywiązywał większej wagi do Walentynek. To było święto zakochanych, a Harry nie rozumiał, czym jest miłość. Nigdy nie kojarzyła mu się z niczym dobrym dla niego. Jego rodzice go kochali i dlatego zginęli. Ciotka Petunia kochała Dudleya, ale dla niego miała tylko kary i poszturchiwania. Wiele razy obserwował w parku rodziny z dziećmi i zastanawiał się, co takiego złego zrobił, że jest zawsze sam. Ale teraz w końcu nie był sam. Znalazł kogoś, przed kim mógł się odkryć i oddać się całkowicie.
Ktoś mógłby pomyśleć, że w wieku szesnastu lat nie można mieć poważnych planów na przyszłość. I pewnie miałby rację, ale Harry nie był zwykłym szesnastolatkiem. Był realistą, którego brał od życia tyle, ile dostawał. Dostał tego mężczyznę i nie zamierzał go wypuścić, chyba że Severus sam zechce kiedyś odejść.
– Severus – jęknął cicho w jego usta.
– Mój – mruknął mężczyzna w odpowiedzi równie cicho, patrząc w zielone oczy. – Jesteś mój, Harry.
---
No to zrobiło się nam trochę gorąco. Dosłownie i w przenośni, że tak to ujmę XD Ktoś zapytał mnie kiedyś, dlaczego nie opisuję scen seksu. Z prostej przyczyny. To nie jest opowiadanie +18. Gdybym chciała takie napisać, musiałabym je odpowiednio oznaczyć. :3
A ponieważ zbliżają się Walentynki, jestem ciekawa,czy je lubicie. Ja tak średnio, szczerze mówiąc, ale zostawiam wam poniżej cośuroczego, co kiedyś znalazłam. Tak wiemXD Zwierzętom nie daje się czekolady, ale animacja i tak jest słodka^^
https://youtu.be/CUapPhdM7nc
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top