Rozdział 49

Czas na mały zwrot akcji^^

Rozdział 49

Do wieży Gryffindoru Harry wracał przed siódmą rano. Miał doskonały humor. Noc spędził z Severusem, wtulony w jego ramiona. Zarumienił się mocno, przypominając sobie pobudkę. Posiadanie tak uzdolnionych ust powinno być prawnie zakazane. A może to Harry był niesamowicie wrażliwy na pieszczoty z racji swojego niedoświadczenia.

Obudziły go sunące po jego ciele usta. Dobrą chwilę zajęło mu przyjęcie do wiadomości, że to mu się nie śni, a doznanie ma miejsce jak najbardziej na jawie. Nie miałby nic przeciwko, żeby budzić się tak ciągle. Przy boku kogoś, z kim planował spędzić resztę życia, czuł się bezpiecznie.

– Nie mogę tu zostać dłużej? – mruknął, kiedy ponownie mógł trzeźwo myśleć.

– Wiesz, że nie i wiesz dlaczego – powiedział Mistrz Eliksirów, ubierając się powoli.

– Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy mieć w końcu spokój i nikt nam nie będzie mówił, co mamy robić – przyznał Harry, podnosząc się z łóżka powoli. Sięgnął po swoje ubrania, które leżały rozrzucone po sypialni.

– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już niedługo ta będzie.

Harry uśmiechnął się lekko. Obaj zdawali sobie sprawę z ryzyka. Mogli nie przeżyć wojny, ale wspólne marzenia dawały im siłę. Nadal był sceptycznie nastawiony do walki, dlatego opracowali odpowiedni plan, który miał sporą szansę się sprawdzić. Złoty Chłopiec wiedział, że w otwartej walce nie miałby szans i dyrektor o tym wiedział, a mimo to nie zapewnił mu żadnego szkolenia. Chciał go złożyć w ofierze i tego chłopak nie potrafił mu wybaczyć. Gdyby dyrektor od początku był z nim szczery i wszystko wyjaśnił, cała sytuacja mogłaby przybrać zupełnie inny obrót.

– Oby tak właśnie było – mruknął chłopiec, przytulając się do niego przed wyjściem.

Udało mu się bez problemu dostać do wieży. W niedzielę większość uczniów spała jeszcze o tej porze. Wszedł cicho do dormitorium, nie chcąc obudzić kolegów, wziął rzeczy na zmianę i poszedł pod prysznic. Kiedy wyszedł z łazienki, Ron już nie spał.

– Hej – ziewnął. – Jak było?

Harry zarumienił się lekko i uśmiechnął.

– Cudownie – powiedział, siadając na łóżku. Sięgnął po różdżkę i zaklęciem wysuszył sobie włosy. – I znowu wyglądam jak wściekły lew – mruknął, kiedy każdy włosy sterczał mu w inną stronę.

– Tak to bywa z zaklęciami suszącymi włosy. Raz próbowałem. Wszystkie włosy skręciły mi się w drobne loczki.

Harry zaśmiał się cicho, próbując to sobie wyobrazić. To musiał być naprawdę zabawny widok. Nagle Ron rzucił na nich zaklęcie prywatności.

– Słuchaj... – zaczął ostrożnie. – Chciałem o czymś pogadać.

– To musi być coś osobistego, skoro nie chcesz, żeby inni o tym usłyszeli – przyznał Złoty Chłopiec, rozczesując sobie włosy, żeby chociaż trochę je ujarzmić.

– Tak, ale nie dotyczy mnie, tylko ciebie. Nie chciałbym, żebyś pomyślał, że wtrącam się w twoje osobiste sprawy. Po prosty martwię się o ciebie. Mówiłem sobie, że nie poruszę tego tematu, dopóki sam mi o wszystkim nie powiesz, ale chciałbym mieć pewność, że nic ci nie grozi.

– Ok... Zaczynam się troszkę denerwować – przyznał Harry. – Ale chyba wiem, o czym chciałabym porozmawiać. Chodzi o mojego faceta, prawda? Domyśliłeś się, kim on jest?

– Wiedziałeś, że ja wiem? – spytał Ron.

– Nie jesteś głupi. Potrafisz łączyć fakty. Zauważył, że się nam przyglądasz – powiedział Harry. – Przypuszczam, że nie pochwalasz tego?

– Miałem czas, żeby przywyknąć do tej myśli i widziałem, jaki jesteś szczęśliwy. Jeśli to dzięki niemu, to nie będę się wtrącał, ale chciałbym mieć pewność, że dobrze cię traktuje.

Harry uśmiechnął się szeroko. Ron nadal był tym samym świetnym kumplem, co zawsze. Bardzo wydoroślał przez ostatni rok. Możliwe, że związek z Abby miał w tym swój udział.

– Wszystko jest w porządku. Pierwszy raz tak się czuję. Nadal wielu rzeczy nie wiem albo nie rozumiem, ale przy nim uczę się rozumieć sam siebie. Gdyby nie on, już dawno by mnie nie było.

– Wiem i to jest dla niego wielki plus. Dzięki temu jestem w stanie go tolerować. Nie jestem pewny, czy kiedykolwiek będę w stanie go polubić, ale przynajmniej już się go nie boję. Nadal ciężko mi jest wyobrazić sobie was dwóch razem, ale to wasz wybór. Chociaż to chyba wbrew regulaminowi szkoły.

– Brzmisz teraz jak Hermiona – zauważył Harry. – Nie wiem, co na to regulamin i szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Obaj bardzo ryzykujemy i wolimy przez chwilę być szczęśliwi, niż zginąć ze świadomością, że niczego nie zrobiliśmy dla siebie.

– Nie zginiesz Harry! – powiedział stanowczo rudzielec. – Po to tworzymy ten chytry plan, żeby nie doszło do masakry. – Złoty Chłopiec pokiwał głową. Bardzo chciał wierzyć w słowa Rona. – A co do Hermiony...

– Coś się stało, gdy wczoraj wyszedłem? – spytał.

– Mogę się mylić, ale chyba coś zaczęło do niej w końcu docierać.

,,,

Kiedy poprzedniego wieczoru Harry wyszedł z wieży, Ron zszedł do pokoju wspólnego. Obiecał pokazać Calebowi kilka sprytnych ruchów w magicznych szachach. Rozgrywali właśnie pierwszą partię, kiedy podeszła do nich Hermiona.

– O co chodzi? – spytał rudzielec, podnosząc na nią wzrok. O dziwo Caleb dał mu znak, żeby wysłuchał, co dziewczyna ma do powiedzenia. Najwyraźniej miał jedno ze swoich dziwnych przeczuć.

– Chciałam porozmawiać. Na spokojnie – powiedziała. – Z tobą i Harrym. Zawołałbyś go?

– Nie ma go w wieży. Miał coś do załatwienia – przyznał wprost. – No mów.

– Możemy to zrobić na osobności?

– Nie. Ostatnio zachowywałaś się jak wariatka. Nigdzie z tobą nie pójdę – powiedział stanowczo.

– Zostawię was na chwilę – powiedział Caleb, wstając z fotela. Popatrzył na Hermionę. – Nie spieprz tego, bo kolejnej szansy nie dostaniesz.

– On jest jasnowidzem? – spytała, kiedy chłopiec przysiadł się na chwilę do kolegów z klasy. Usiadła powoli na jego miejscu, a Ron rzucił zaklęcie prywatności.

– Jest trochę jak Luna. Słucham. Co chciałaś mi powiedzieć?

– Chciałam przeprosić, bo przez ostatnie miesiące zachowywałam się skandalicznie.

– Bardzo delikatnie to ujęłaś – przyznał.

– Jesteś na mnie zły i masz rację – mruknęła. – Myślałam, że mam rację. Nikt nigdy tego nie kwestionował i żyłam w przeświadczeniu, że tak właśnie jest, ale ostatnio dużo się zmieniło. – Ron milczał, pozwalając jej powiedzieć wszystko, co chciała. – W moim życiu zawsze był jakiś autorytet. Najpierw byli to ulubieni nauczyciele w mugolskiej szkole, potem mugolscy naukowcy, a w Hogwarcie dyrektor Dumbledore. Czytałam wszystko, co mogłam, bo myślałam, że wiedza zapewni mi wszystko, czego potrzebuję.

– Popularność? – spytał Ron. Pamiętał rozmowę z Harrym na ten temat. Dziewczyna pokiwała głową.

– W mugolskim świecie nie miałam przyjaciół, dlatego skupiałam się na nauce, bo to była jedyna rzecz, w której czułam się mocna. Kiedy zaprzyjaźniłam się z tobą i Harrym, to było jak spełnienie marzeń. W końcu nie byłam sama. A potem wszystko zepsułam, bo pozwoliłam, żeby moja ambicja wzięła górę.

– Mówiłaś mnie i Harry'emu, co jest dla nas dobre, nie pytając nas o zdanie. Narzucałaś nam swoje zdanie. Każdy w końcu miałby dość. Dziwię się, że nie zauważyłaś, w jakim stanie jest Harry. Niemalże znęcałaś się nad nim psychicznie. Obraziłaś się na niego, bo powiedział ci, że myślisz schematycznie i ze wszystkim, co go dotyczy, biegasz do Dumbledore'a. Pomyślałaś wtedy przez chwilę o jego uczuciach?

– Ty też wtedy nie myślałeś o tym – zauważyła.

– To prawda, ale poszedłem po rozum do głowy i pozwoliłem mu powiedzieć tyle, ile był gotowy wyznać. Wiele wtedy zrozumiałem. Nie pomyślałaś, że Harry ma na swojej głowie tyle, że nie potrzebuje dodatkowych problemów? Nie wspominając o tym, że Ginny też nie ułatwia mu niczego.

– Myślałam, że ona go po prostu kocha. Z miłości robi się różne głupoty.

– Przypomnij sobie, co sama ostatnio zrobiłaś w Wielkiej Sali. Wątpię, czy to, co wtedy powiedziałaś, było prawdą.

– Nie jestem zbyt dobra, jeśli chodzi o uczucia – powiedziała, rumieniąc się lekko. – Nie wiem, co ja sobie w ogóle myślałam. Chciała odzyskać swoich przyjaciół, ale tylko pogorszyłam całą sprawę. Naprawdę cię lubię.

– Mam dziewczynę, na której bardzo mi zależy – przypomniał jej Ron.

– Czyli nie powiedziałeś tego wtedy, żeby mnie spławić?

– Nie. Naprawdę poznałem kogoś, kto jest dla mnie ważny.

– Ok. Rozumiem – powiedziała.

– Co się stało, że nagle zmieniłaś swoje zachowanie? – spytał nagle Ron. – Jeszcze niedawno byłaś gotowa gromić mnie wzrokiem.

Hermiona przygryzła dolną wargę nerwowo.

– Wydarzyło się kilka rzeczy, które pozwoliły mi zrozumieć, jak beznadziejnie się zachowywałam. I Ginny też. Chcę pracować nad sobą. Nie chcę, żeby ludzie mnie nienawidzili tak jak teraz. Bycie największą mądralą w szkole i wierzenie we wszystko, co mówi ktoś z autorytetem, jednak nie jest takie fajne.

– Dumbledore coś zrobił, prawda?

– Właśnie chodzi o to, że nic nie zrobił, ale wymagał ode mnie – mruknęła, zaciskając dłonie w pięści. Po jej spojrzenie widać było, że jest wściekła. – Wszyscy wiemy, że prędzej czy później Voldemort wykona jakiś ruch. Już się słyszy o atakach na mugoli, a moi rodzice to mugole. Nie chcę, żeby coś im się stało. Spytałam dyrektora, czy ktoś mógłby mieć na nich oko, bo martwię o nich. Wiesz, co mi powiedział? Że wojna wymaga poświęceń i nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa wszystkim. Uwierzysz w to? – spytała, a w jej oczach zalśniły łzy. – Dla jego ideałów zniszczyłam przyjaźń z jedynymi przyjaciółmi, jakich miałam, bo myślałam, że ma rację. Szpiegowałam Harry'ego, mówiłam dyrektorowi o wszystkim, co tylko zauważyłam. Nigdy o nic go nie prosiłam, a kiedy chciałam zapewnić rodzicom bezpieczeństwo, potraktował mnie w taki sposób. W ciągu sekundy straciłam całe zaufanie, jakie do niego miałam. Harry miał rację. Boże, jaka ja byłam głupia. Byłam pewna, że postępuję właściwie, że to ma pomóc wygrać wojnę, a tymczasem byłam takim samym narzędziem, jak on. Już wiem, jak musiał się czuć i dlaczego przestał ufać dyrektorowi.

– To pieprzony egoista Hermiono. Dobrze, że w końcu zrozumiałaś pewne rzeczy – powiedział Ron.

– Lżej mi, że w końcu mogłam z tobą spokojnie porozmawiać. Przekażesz Harry'emu moje przeprosiny?

– Sama go przeprosisz, kiedy wróci.

Pokiwała głową, patrząc niepewnie.

– Myślisz, że dacie radę mi wybaczyć? – spytała. – Chciałabym spróbować odbudować naszą przyjaźń. Wiem, że już nigdy nie będzie tak samo, ale chciałabym spróbować.

– Zobaczymy. A co z Ginny? – spytał Ron.

– Nie wiem. Powiedziała mi, że rodzice zapisali ją na terapię, żeby zrozumiała, że obsesja do niczego nie prowadzi. Ja naprawdę myślałam, że ona jest po prostu zakochana i robi te wszystkie głupoty z tego powodu.

–Mam nadzieję, że zrozumiałaś, że nie w tym rzecz? – spytał Ron. – Ginny to moja siostra. Pomyśl, jak mnie było ciężko patrzeć na to, co robi. Zachowywała się jak opętana. Nawet wyleciała z drużyny quidditcha. Jest w tym dobra i mogłaby kiedyś grać zawodowo, ale ona wolała przekreślić swoje szanse na karierę, bo ubzdurała sobie, że wyjdzie za Harry'ego i będzie żyła w luksusie. Ani przez chwilę nie pomyślała, co on może czuć.

– Tak wiem – zgodziła się, ocierając łzy z policzków. – Pójdę już. Masz partię do rozegrania.

– Jasne. Przekażę Harry'emu, że chcesz z nim pogadać.

,,,

– Jestem w szoku – przyznał Złoty Chłopiec, kiedy Ron skończył mu opowiadać wydarzenia z poprzedniego wieczoru.

– Myślisz, że ja nie byłem? Myślałem, że znowu będzie mnie pouczać, czy coś w tym stylu. Wygląda na to, że dotarło do niej, że w razie niebezpieczeństwa nie ma co liczyć na dyrektora.

Harry pokiwał głową. Furkotek umościł się na jego ramieniu i chłopak odruchowo go pogłaskał po grzbiecie. Nie był pewien, czy Hermiona naprawdę zrozumiała swoje błędy, ale obietnica, że zacznie nad sobą pracować, była jakimś początkiem. Poczekał, aż Ron się ogarnie i zeszli razem do pokoju wspólnego akurat w momencie, gdy Hermiona wyszła z dormitorium dziewczyn. Zbladła lekko, kiedy zobaczyła Harry'ego i Rona.

Złoty Chłopiec zmierzył ją wzorkiem i podszedł do niej powoli.

– Nigdy więcej nie rób czegoś tak idiotycznego, jasne? – spytał ją. – Jesteś na to za inteligentna. – Hermiona pokiwała niepewnie głową. – Chodź tu kretynko – powiedział, przytulając ją z lekkim uśmiechem. Po chwili usłyszał, że dziewczyna płacze, chowając twarz na jego ramieniu.

– Przepraszam. Tak strasznie przepraszam – łkała.

– Już dobrze. Wybaczam ci, ale jeszcze nie wiem, czy mogę ci zaufać jak kiedyś. Będziesz musiała mu udowodnić, że zrozumiałaś swoje błędy – powiedział wprost.

– Wiem – zapewniła i przylgnęła do niego mocniej. – Auć! Coś mnie ukłuło! – pisnęła, kiedy poczuła ukłucie w pasie.

– O kurczę! Zapomniałem, że tam siedzi – powiedział Harry przestraszony. Odsunął się od niej szybko i wyjął z kieszeni wyraźnie urażonego próbą zgniecenia ptaszka. – No już, już. Nie gniewaj się – mruknął do niego, głaszcząc palcem.

– Czy to jest Znikacz? – spytała Hermiona. – Gdzie ty znalazłeś Znikacza? Nie można ich łapać.

– Nie łapałem. Sam do mnie przylgnął – zapewnił ją Harry. – Ma na imię Furkotek.

Hermiona przyglądała się przez chwilę okrągłemu ptaszkowi.

– Czy ja dobrze rozumiem, że to on zrobił mi na głowie, to ptasie gniazdo? – spytała.

– Nie mam z tym nic wspólnego! – zapewnił ją chłopak.

– Zasłużyłam – westchnęła. – Zachowałam się jak wredna suka. Ron powiedział ci o wszystkim?

– Tak, ale porozmawiamy po śniadaniu. Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodny – powiedział, chowając Furkotka znowu do kieszeni. – Chodź. Zastanowimy się, jak zapewnić bezpieczeństwo twoim rodzicom.

,,,

Nikt nie krył zaskoczenia, widząc ponownie Złotą Trójcę Gryffindoru razem. Przez ostatnie kilka miesięcy byli ze sobą w sporym konflikcie. Wieczorem Hermiona przeprosiła wszystkich Gryfonów za swoje zachowanie. Powiedziała szczerze, z czego wynikało.

– To nie mogłaś po prostu powiedzieć? – spytała ją Parvati. – Wiesz ile razy, byłam gotowa cię przekląć?

– Pewnie więcej niż jestem w stanie sobie wyobrazić?

– Głupia jesteś – powiedziała tylko Lavender. – To co? Przyjmujemy przeprosiny? – spytała, rozglądając się po pokoju wspólnym. Ta sytuacja ciążyła wszystkim Gryfonom od dawna. Mieszkańcy domu lwa popatrzyli po sobie, a potem pokiwali głowami.

– Tylko nigdy więcej nie ucz nas, jak się poprawnie trzyma różdżkę, bo zemsta będzie straszna – odezwała się Nora.

– Obiecuję. Chyba że sami o to poprosicie – zapewniła.

– Nie kłamiesz? – spytała jakaś trzecioklasistka.

– Hermiona z własnej woli podpisała zaczarowany pergamin. Jeśli złamie obietnicę na czole pojawi się napis „kłamca" – powiedział Harry. – To ma jej dać motywację do pracy nad sobą.

– Ekstremalnie, ale podziwiam – powiedziała Parvati. – A co z twoją siostrą Ron? Pytam, bo skoro już tu wszyscy jesteśmy, to może i ona chce coś powiedzieć?

– Jest jeszcze na terapii. Zresztą wszyscy wiecie, że musi tam chodzić – przyznał. – Czy to da jakiś efekt? Zobaczymy.

Wszyscy pokiwali głowami. Hermiona dostała od nich kredyt zaufania, ale Ginny narobiła więcej kłopotów i nadal była na cenzurowanym.

– Dzięki chłopaki – powiedziała Hermiona, kiedy usiedli w trójkę przed kominkiem. – Obiecuję, że nigdy więcej nie powiem dyrektorowi niczego na twój temat Harry.

– Zawiodłaś się na nim tak samo, jak ja – przyznał Złoty Chłopiec. – Chciałaś chronić bliskich i myślałaś, że jesteś w stanie im to zapewnić.

Panna Granger pokiwała głową. Naprawdę myślała, że postępuje właściwie. Tymczasem okazało się, że przywódca jasnej strony dbał jedynie o własne interesy. Inni mieli się poświęcać dla większego dobra bez szemrania.

– Byłam strasznie głupia, ale naprawdę wierzyłam, że gdyby coś im zagrażało, to im pomoże – wyznała. – Zrobiłam tyle głupot, bo chciałam mieć pewność, że moi rodzice są bezpieczni.

– Już dobrze, Hermiono – powiedział Harry i uśmiechnął się lekko.

– Więc... Ron ma dziewczynę – zagaiła. – A ty Harry? Masz kogoś?

– Mam, ale sama wiesz, jaka jest sytuacja, więc nikt nie wie, z kim się spotykam. Na razie chcę, żeby tak zostało. – Zgrabnie ominął fakt, że Ron domyślił się wszystkiego, ale przez ostatnie kilka miesięcy rudzielec obserwował go. – Ale mogę ci zdradzić, że uczę się jeździć na rolkach – zaśmiał się, a Hermiona wywróciła oczami z rozbawieniem.

,,,

Harry cieszył się, że Hermiona przeprosiła wszystkich. Atmosfera w wieży Gryfonów od razu polepszyła się znacząco, a młodsi uczniowie powoli przekonywali się do Hermiony. Niektórzy nadal patrzyli na nią podejrzliwie, ale już nie było w tym spojrzeniu wrogości.

– O! Hedwiga – powiedział Harry, kiedy jego sowa podleciała do niego z listem w dziobie. – Dzięki.

Sowa zahuczała, szczypnęła go w ucho i odleciała do sowiarni odpocząć.

Harry zerknął na kopertę. List był od Syriusza. Otworzył go szybko i zaczął czytać. Syriusz napisał mu, że wszelkie księgi rodowe trzymane są zawsze w głównych siedzibach danej rodziny, a jeśli z jakiegoś powodu nie są zamieszkiwane, przenosi się je do głównej skrytki w banku. Zapewnił go, że Potterowie mieli taką księgę. James pokazywał mu ją dawno temu i był pewien, że jeśli nie została zniszczona w czasie ataku Voldemorta, to na pewno znajduje się w rodowej skrytce Potterów.

Miał też dla Harry'ego informację dotyczącą horkruksów.

"W jednej z ksiąg o magii krwi znalazłem ciekawy rozdział. Załączam ci jego kopię, ale ogólny sens jest taki, że mając wszystkie istniejące horkruksy, można je zniszczyć w kręgu krwi niezależnie od tego, gdzie znajduje się osoba, która je stworzyła. Warunkiem jednak jest, że nie może brakować żadnego.

Jest jeszcze coś. W pokoju Regulusa przypadkiem znalazłem jakiś stary medalion z wężem i wygrawerowaną literą S. Bije od niego tak okropna magia, że zamknąłem go w zabezpieczonej szkatułce. Nie wiem, jak znalazł się w rękach mojego brata, ale możliwe, że jest powodem jego tajemniczej śmierci".

Harry uśmiechnął się lekko. Wyglądało na to, że mają kolejnego horkruksa. Musieli jak najszybciej odszukać resztę i zniszczyć. Wtedy Voldemort straci swoje zabezpieczenie. Przygryzł dolną wargę w zamyśleniu. Musiał jeszcze jakoś zdobyć wspomnienie od Slughorna, o które męczył go Dumbledore. Jakby zwyczajnie nie mógł zajrzeć koledze do jego umysłu. Najwyraźniej testował lojalność Harry'ego. Chłopiec nadal był kilka kroków przed nim i zamierzał zrobić wszystko, aby tak zostało. Nagle coś przyszło mu do głowy.

– Hermiono? Kiedy jest kolejne przyjęcie u Slughorna? – spytał. Nadszedł czas, żeby się trochę zabawić.

---

Nowy rozdział pojawia się dużo wcześniej^^ Wena mi dopisała i to jest wasza zasługa.

A teraz pytanko. Co myślicie o opowiadaniach typu mpreg? Przyznam, że czytałam kilka całkiem dobrze napisanych, ale reszta mnie rozczarowała. Zdaję sobie sprawę, że to jest dość kontrowersyjna tematyka, ale kusi mnie napisać kiedyś taki. Co myślicie?

Obiecałam też, że pokażę wam więcej zdjęć z mojegopobytu w Anglii. Tym razem z Forest of Dean.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top