Rozdział 48
Rozdział 48
Harry był zadowolony, kiedy kilka dni później podczas śniadania Hedwiga upuściła przed nim paczkę.
– Dziękuję – powiedział, podsuwając jej pod dziób kawałek bekonu.
– Zamawiałeś coś? – spytał Ron.
– Nie do końca. Potrzebowałem tylko kilku rzeczy. Sam dostałeś wczoraj wieczorem list – wyszczerzył się.
– Dostałem – potwierdził zadowolony. Najwyraźniej Hermiona usłyszała to, bo patrzyła na Rona nieprzychylnie.
Harry zaczynał mieć tego naprawdę dość. Zamieszanie jakie robiły obie dziewczyny, było nie do zniesienia. Wprawdzie ostatnio trzymały się od nich z daleka, ale nie oznaczało to, że siedziały cicho. Był pewien, że coś kombinowały, ale nie chciał się tym za bardzo przejmować. Narobiły sobie wrogów w całej szkole i teraz musiały z tym żyć. Nie miał zamiaru bawić się w rycerza i ratować je przed ich własną głupotą.
Była sobota rano i Harry miał swoje własne plany. Najpierw Gryfoni mieli swój pierwszy trening quidditcha w tym roku. Pogoda była świetna. Było wprawdzie dość mroźno, ale słonecznie, co Katie postanowiła wykorzystać. Potem byli umówieni z Malfoyem na burzę mózgów w Pokoju Życzeń, a następnie zamierzał odwiedzić ukradkiem Severusa. Stęsknił się za nim. Od kiedy wrócili do szkoły, nie mieli czasu, żeby pobyć sam na sam.
Przed wyjściem na trening upewnił się, że prezent jest odpowiednio zapakowany i ukryty w kufrze. Widząc go w szacie do Quidditcha, Furkotek popatrzył na niego ciekawie.
– Tym razem lepiej będzie, jeśli tu zostaniesz – powiedział mu Harry. – Nie chcę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę.
Ptaszek nie wyglądał na szczególnie przekonanego, ale usadowił się wygodnie na szaliku.
– Spokojnie Harry. Dotrzymam mu towarzystwa – zapewnił go Neville. Pisał właśnie wypracowanie z zaklęć. – Mogę sobie włączyć jakąś muzykę? – spytał.
– Jasne. Nie krępuj się – zapewnił go Złoty Chłopiec. – Odtwarzacz i płyty są w szufladzie.
– Dzięki. Może kiedyś sprawię sobie coś takiego. Fajna rzecz – przyznał. – No i ta mugolska muzyka naprawdę wpada w ucho.
– Fatalne Jędze nie wpisują się w twoje gusta? – spytał rozbawionym głosem, wiążąc sobie mugolską gumką włosy.
Neville skrzywił się. Fatalne Jędze były chyba najpopularniejszym zespołem muzycznym wśród czarodziejskiego społeczeństwa w Wielkiej Brytanii, ale dla niektórych były tylko bandą ryczących facetów. Może dlatego chłopcom przypadła do gustu mugolska muzyka. Była bardziej zróżnicowana.
– Rozumiem, że nie bardzo.
– Nie grają źle, ale jakoś bardziej podoba mi się muzyka tego gościa, którego słuchaliśmy wczoraj – powiedział Neville. Harry uśmiechnął się. Poprzedniego dnia przesłuchali płytę Davida Bowie i Gryfoński miłośnik zielarstwa stwierdził, że ten typ muzyki wpasowuje się w jego gusta.
– Jasne. To ja wychodzę. Ron już pewnie na mnie czeka na dole. Na razie – powiedział, wychodząc z dormitorium. Teraz musiał tylko wytrzymać te kilka godzin w towarzystwie Ginny. Kiedy razem z Ronem dotarli na boisko, Katie nie wyglądała na zachwyconą i łypała na siostrę Rona podejrzliwie.
– Cześć – powiedział rudzielec. – Coś się stało?
– Poza tym, że jestem o krok od wyrzucenia twojej siostry z drużyny, to nie – mruknęła wyraźnie zła.
– Co zrobiła tym razem? – westchnął. Już naprawdę nie miał siły do jej wybryków. Na szczęście nikt nie patrzył krzywo na niego i nie obwiniał o jej zachowanie.
– Zachowuje się skandalicznie! Przyszła wcześniej, podobnie zresztą jak Demelza i kazałam im zacząć rozgrzewkę. Miały ćwiczyć podawanie Kafla. Odmówiła, bo Harry'ego tu nie ma.
– A co ja mam do treningu Ścigajacych? – zdziwił się Złoty Chłopiec.
– Nic, ale sam wiesz, że ona usilnie próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę. Mogłaby w końcu przyjąć do wiadomości, że nie jesteś nią zainteresowany.
– Mówiłem jej, że jestem gejem – burknął Harry.
– Ona chyba w to nie wierzy. Może gdybyś się z kimś spotykał, to w końcu miałaby czarno ma białym, że nie będziecie razem – powiedziała.
– Mam kogoś, ale nie mówię o tym głośno. Od razu zaczęłyby się plotki, a Prorok Codzienny miałby używanie przez miesiąc. Nie mam ochoty znowu czytać o sobie bzdur.
– To ktoś kogo znamy? – spytała.
– Tak, ale nic więcej nie powiem. Chodzi o bezpieczeństwo – mruknął.
Katie skinęła głową, a potem krzyknęła, że zaczynają rozgrzewkę. Harry z radością wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze. Uwielbiał latać. Katie dała mu zapasowego Kafla i kazała ćwiczyć z Ronem obronę pętli. Starał się być nieprzewidywalny jak Znicz i kierował piłkę w najmniej oczekiwane miejsca. Szło im całkiem nieźle, bo Ron bronił większość jego rzutów.
– SKUP SIĘ, ALBO CIĘ WYWALĘ Z DRUŻYNY!
Harry, który miał właśnie wykonać kolejny rzut, odwrócił się, słysząc wrzaski Katie. Ron podleciał do niego i obaj z bezpiecznej odległości obserwowali całą sceną.
– Skoro nie zamierzasz grać, to nie wiem, po co w ogóle przychodzisz na treningi?! Mam cię serdecznie dość! Bujasz w obłokach, albo gapisz się bezmyślnie na Harry'ego! Nie ma z ciebie żadnego pożytku! Idę zgłosić do McGonagall, że wylatujesz z drużyny!
– Nie możesz tego zrobić! – zawołała Ginny. Katie nawet się na nią nie obejrzała, tylko wylądowała na ziemi i zaczęła iść w stronę ścieżki do zamku. Siostra Rona szybko wylądowała i pobiegła za nią. Ku zaskoczeniu wszystkich złapała starszą Gryfonkę za włosy i mocno pociągnęła, chcąc ją zatrzymać.
– CO TY ROBISZ?! – wrzasnęła Katie.
– Lądujemy wszyscy! – krzyknął do reszty drużyny Harry. Kiedy znaleźli się na ziemi, obie dziewczyny toczyły już walkę. Szarpały się za włosy, wyzywały, drapały paznokciami. Ron z pomocą Jimmy'ego złapał Ginny i odciągnął ją od Katie.
– Wszystko dobrze? – spytała ją Demelza. – O matko... – mruknęła.
Katie miała na twarzy ślady po paznokciach Ginny.
– Ty jesteś jakaś psychiczna! Powinni cię leczyć! – krzyknęła kapitan drużyny Gryfonów. – Już ja się postaram, żebyś dostała szlaban do końca szkoły!
– Chodź, Katie – powiedział Harry. – Pogadasz z McGonagall i załatwisz to w normalny sposób.
Dziewczyna wzięła kilka głębokich oddechów.
– Masz rację. Nie będę się zniżać do poziomu niektórych – zapewniła. – Komu jeszcze dobrze szło na sprawdzianach? – spytała go.
– Co? Och... Seamus radził sobie całkiem nieźle – przyznał.
– Przekaż mu, że chcę z nim porozmawiać później o jego pozycji w drużynie.
– Jasne.
,,,
Wiadomość, że Ginny Weasley dyscyplinarnie wyleciała z drużyny Gryfonów, szybko obiegła całą szkołę.
Kiedy opiekunka domu lwa dowiedziała się o wszystkim, była tak wściekła i rozczarowana zachowaniem córki Molly i Artura, że nie czekając na nic, wezwała ich w trybie natychmiastowym przez sieć Fiuu.
– Co za wstyd! – jęknęła Molly, kiedy usłyszała o wszystkim. Reszta drużyny nadal znajdowała się w gabinecie profesor McGonagall. Opiekunka poprosiła ich, żeby opowiedzieli o całym zajściu.
Dla Rona było to szczególnie trudne. Czuł się rozdarty. Z jednej strony Ginny była jego młodszą siostrą, ale z drugiej nie chciał, żeby przez swoje zachowanie straciła szansę na ułożenie sobie życia. Zdawał sobie sprawę, że czasem to, co wydaje się najgorszym z możliwych rozwiązań, daje najlepsze efekty.
– Dosyć tego – powiedział stanowczo Artur, patrząc na swoją córkę. – Miałem nadzieję, że po naszej ostatniej rozmowie coś do ciebie dotarło. Obiecałaś mi, że zaczniesz pracować nad swoim zachowaniem i przestaniesz sprawiać kłopoty. Widzę, że nie tylko złamałaś obietnicę, ale też nigdy nie planowałaś jej dotrzymać. Nasza umowa jest nieważna!
– Ale tato! – jęknęła Ginny.
– Jaka umowa? – spytał Ron.
– Twoja siostra obiecała mnie i twojej matce, że zacznie pracować nad swoim zachowaniem. Jeśli zobaczymy, że się stara, pozwolimy jej w wakacje pojechać na młodzieżowy obóz quidditcha. To miała być dla niej motywacja i nagroda od rodziny. Najwyraźniej postanowiła sobie z nas wszystkich zakpić.
– Nieprawda! – krzyknęła jedyna córka Weasleyów.
– NIE KŁAM MI W ŻYWE OCZY! – krzyknął nagle Artur. Harry'emu opadła szczęka. Pierwszy raz widział wściekłego ojca Rona i już rozumiał, co jego przyjaciel miał na myśli, opowiadając o jedynej takiej sytuacji, którą pamiętał. – Najwyraźniej za bardzo ci z matką pobłażaliśmy.
– Nigdy nie miałam tego, co naprawdę chciałam! – krzyknęła nagle. – Wszystko było używane! Wstyd mi, że jesteśmy biedni! Harry przynajmniej ma pieniądze! Przy nim nigdy niczego by mi nie brakowało! Powinniście mnie w tym wspierać!
– COŚ TY POWIEDZIAŁA?! – Harry nie wytrzymał w końcu. – Miałbym być z kimś, kto widzi we mnie tylko pieniądze?!
Do Ginny dopiero po chwili dotarło, że powiedziała o dwa słowa za dużo, bo wszyscy patrzyli na nią zdegustowani. Jej wymarzony Złoty Chłopiec patrzył na nią, jakby była jakimś potworem.
– Oczywiście, że nie! – powiedziała wszystko. – Kocham cię i byłabym dla ciebie dobrą żoną!
– Kiedy do ciebie w końcu dotrze, że jestem gejem?! – warknął. – Pogódź się z tym w końcu! Nigdy nie będziemy razem! A nawet gdybym gustował w kobietach, to nie umówiłbym się z tobą!
– A to niby dlaczego?! Czego mi według ciebie brakuje?! Chodzi o to, że nie mam kasy?!
– Zachowujesz się jak psychiczna! Żaden facet nie chciałby mieć dziewczyny z obsesją!
– Nie jestem psychiczna! – syknęła.
– Nie?! – wtrącił się Ron. – Popatrz jak się zachowujesz! Na pewno nie jak dziewczyna z dobrego domu! Ty potrzebujesz pomocy! Niech to w końcu do ciebie dotrze!
– Wszystko ze mną w porządku! – warknęła.
– Natychmiast przestań! – krzyknęła Molly. Ton jej głosu jasno dawał do zrozumienia, żeby nikt nie ważył się teraz odezwać. – Koniec z twoimi wygłupami, moja panno! – powiedziała stanowczo, zwracając się do córki. – Zaczniesz chodzić na terapię. I nie próbuj nawet mówić „nie"! Dwa razy w tygodniu osobiście będę cię na nią zabierać tak długo, aż nie zaczniesz zachowywać się jak normalna dziewczyna, a nie biegająca za facetem suka. Nie próbuj się oburzać! Narobiłaś kłopotów, to teraz miej odwagę naprawić efekty swojej głupoty!
Ginny nie miała innego wyjścia, jak pokornie spuścić głowę. Miała piętnaście lat i to rodzice decydowali o wszystkim. Nie miała innego wyjścia, jak zgodzić się na terapię. Pomimo tego, co zrobiła, Harry nie życzył jej źle i miał nadzieję, że z czasem stanie na nogi.
,,,
Spotkanie w Pokoju Życzeń dało kilka interesujących informacji. Przede wszystkim Draco zdradził im, że przypadkiem słyszał rozmowę matki z Bellatrix. Mówiły o czymś, co Czarny pan kazał ukryć w rodowej skrytce rodu Lestrange.
– To musi być coś małego – przyznał blondyn. – Myślę, że to jest coś, co należało albo do Hufflepuff albo do Slytherina.
– Masz możliwość dowiedzieć się, co to może być? – spytał Harry.
– Spróbuję – westchnął.
– W życiu nie myślałem, że to powiem Malfoy, ale po raz pierwszy w życiu myślę, że możesz być w porządku – mruknął niechętnie Ron.
– No co ty nie powiesz? – Draco wyglądał na szczerze zaskoczonego. – A słyszałem jakieś plotki, że Potter jest gejem, a ty masz dziewczynę? Która cię zechciała?
– Nie znasz jej. Chodzi do innej szkoły. – Ron najwyraźniej uodparniał się powoli na zaczepki Malfoya.
– To oczywiste! Gdyby była z Hogwartu, już dawno wszyscy by o tym wiedzieli. Jestem w szoku, że o Potterze ludzie dowiedzieli się dopiero teraz.
– Jak widzisz, w Hogwarcie można ukryć więcej, niż się wydaje – odezwał się Harry.
– Dziwię się, że jeszcze nikt nie dał znać Prorokowi, że Złoty Chłopiec gustuje w mężczyznach.
– Może ludzie w końcu dają mi nieco prywatności? – podsunął Harry.
– Jesteś głupi czy naiwny, Potter? – Malfoy popatrzył na niego zaskoczony. – Od kiedy to Prorok rezygnuje z takiego kąska informacyjnego?
– Od kiedy mam haka na Skeeter? – spytał.
– No tak... Durna ta Skeeter. Dać się tak głupio złapać.
– Czyli wiesz, co się stało? – spytał Ron.
– Przecież ja wiem wszystko, co jest istotne. – Draco wzruszył ramiona. – Skeeter może i myślała, że jest cwana, ale to ją właśnie zgubiło. A wracając do sprawy, to poinformowanie teraz Proroka nie dałoby żadnego, większego efektu. Dość głośno wykrzyczałeś wszystkim swoje preferencje. Teraz ta informacja straciła efekt zaskoczenia. Co innego, gdyby ktoś cię z kimś zobaczył.
– Jeszcze czego – burknął Harry. – Niech chociaż jedna rzecz w moim życiu zostanie w pełni prywatna.
– Potter! Jesteś Chłopcem, Który Przeżył. Pogódź się z tym, że zawsze będziesz na językach innych.
– To może powinienem wyjechać i ukryć się gdzieś?
– To nie jest w twoim stylu.
– Bo ty oczywiście wiesz, co jest w moim stylu – powiedział Gyfon.
– Mogę zgadywać – uśmiechnął się dziedzic Malfoyów.
– Lepiej nie zgaduj. Wyjdzie ci to na zdrowie – stwierdził.
– Dobra. Weasley mówił, że rozmawiał ze Snapem. Co wymyśliłeś? – spytał blondyn, zmieniając temat. Ron skinął głową i zaczął tłumaczyć im swój plan.
– To się może udać – mruknął Ślizgon, kiedy rudzielec skończył im wszystko tłumaczyć. – Mówisz, że konsultowałeś to ze Snapem?
– Miał jeszcze sprawdzić kilka rzeczy, ale przyjmiemy właśnie taki schemat. Będzie najtrudniejszy do ewentualnego wykrycia.
– Dobra. To do roboty. Mamy coraz mniej czasu – powiedział. Czarny Pan powoli tracił cierpliwość. Jego niezadowolenie wzrosło, kiedy zorientował się, że stracił połączenie z Potterem.
Harry bał się o swojego kochanka. Voldemort nie miał już dostępu do jego myśli, ale Severus nadal był w niebezpieczeństwie. Wpadł na pewien pomysł, który zamierzał z nim omówić. Ale najpierw chciał trochę poświętować jego urodziny.
,,,
– Wybierasz się gdzieś, że się tak odstawiłeś? – spytał Dean, patrząc na Harry'ego.
– Może. – Harry uśmiechnął się do niego. Wieczorem szybko wskoczył pod prysznic, a potem spędził dobre pół godziny, zastanawiając się, co powinien włożyć. W końcu zdecydował się na jeansy i koszulkę, na którą założył bluzę. Nadal nie miał zbyt wielkiego wyboru w swojej garderobie, ale był całkiem zadowolony z wyboru. – Byłbym wdzięczny, gdybyście mnie kryli.
– Och?! – zamruczał Seamus. – Czyżby nasz Harry szedł na randkę? – spytał. Chłopak miał doskonały humor od czasu, kiedy dowiedział się, że wskakuje do drużyny na miejsce Ginny. Nikt nie krył oburzenia jej zachowaniem, ale przytaknęli decyzji, że dziewczyna powinna się leczyć.
– Mimo wszystko szkoda mi jej trochę – przyznał Dean wtedy. – Miała marzenia, ale źle się zabrała do ich realizacji.
– Mogłaby osiągnąć wszystko, gdyby wzięła się do roboty – prychnął Harry. – Ona nie zdaje sobie sprawy, jakie ma szczęcie, że ma tak kochającą się rodzinę. Ja mam takie poczucie dopiero od niedawna. Gdybym nie dowiedział się przypadkiem o istnieniu krewnych mojej mamy, pewnie nadal byłbym sam.
Harry wcale nie ukrywał, że był rozczarowany postawą Ginny. Nie potrafił jej współczuć, bo sama sprowadziła na siebie te wszystkie problemy. Gdyby przyszła do niego i powiedziała, że po szkole planuje karierę, tylko potrzebuje na to środków, bez słowa pożyczyłby jej pieniądze. Ona miała najwyraźniej inny pomysł na życie. Chciała mieszkać w luksusie, nie przemęczać się i być na szczycie. Czy ona naprawdę myślała, że to przychodzi samo? Jej bracia radzili sobie sami. Poza Ronem każdy był już niezależny finansowo, a za rok najmłodszy z braci Weasley miał w planach pójść w ich ślady. Poza bliźniakami nikt więcej nie znał jego planów, ale Harry zapewnił Rona, że jeśli będzie trzeba, to pomoże wszystko rozkręcić. Poza tym zamierzał po szkole zamieszkać na magicznej farmie i Ron mógł się spokojnie zatrzymać u niego na początek. Tymczasem Ginny tkwiła w miejscu, podczas gdy inni mieli realne plany na życie.
– No zdradź, co to za okazja – prosił Dean.
– No nie wiem, nie wiem – śmiał się Złoty Chłopiec, zbierając włosy na karku.
– Jeśli chcesz, żebyśmy cię kryli, to zacznij sypać, stary – przekomarzali się z nim.
– Oj, no dobra! Mój facet ma urodziny – powiedział w końcu, sięgając po zapakowany prezent i pelerynę. Różdżkę wsunął do kieszeni spodni.
– To jak nie wrócisz do ciszy nocnej, to znaczy, że jest gorąco! – zagwizdał Seamus. W odpowiedzi Harry rzucił w niego poduszką. – Zaproś nas na ślub! Musimy go postraszyć trochę!
Harry prychnął rozbawiony. Postraszyć Snape'a. Chciałby to zobaczyć.
– Baw się dobrze – powiedział Ron, uśmiechając się.
– Taki ma zamiar – zapewnił, zakładając pelerynę. Zszedł ostrożnie do pokoju wspólnego i skierował się do wyjścia. Miał szczęście, bo akurat ktoś wychodził.
O tej porze większość osób wracała do swoich dormitoriów, albo szła jeszcze do biblioteki. Harry wymijał wszystkich sprawnie i dość szybko dotarł do lochów. Wziął głęboki oddech i zapukał do prywatnych kwater Mistrza Eliksirów. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich opiekun Ślizgonów.
– Wchodź – powiedział krótko, kiedy upewnił się, że nikogo nie ma na korytarzu.
– Cześć. – Harry zdjął z siebie pelerynę i uśmiechnął się.
– Nie spodziewałem się dziś twoich odwiedzin – przyznał Severus.
– Masz dziś urodziny. Jak mógłbym nie przyjść? – spytał, odkładając pelerynę na oparcie fotela.
– A ty skąd o tym wiesz?
– Mam swoje sposoby, żeby się dowiedzieć. To dla ciebie – powiedział, wręczając mu prezent.
– Nie musiałeś.
– Zawsze to mówisz, ale rozumiem. Sam mam podobne reakcje w takich sytuacjach – przyznał.
– Moje własne słowa do mnie wracają – westchnął mężczyzna. – Dziękuję.
– Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Severus usiadł na kanapie, a Harry usadowił się obok niego, opierając policzek o jego ramię. Mistrz Eliksirów miał w planach jedynie poczytać książkę i wypić szklaneczkę whisky. Jego koledzy po fachu złożyli mu już życzenia, okraszane prezentami. Jeszcze tylko brakowało, żeby Czarny Pan wezwał go do siebie. Miał szczerą nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy. Ostatnio było zbyt cicho i spodziewał się wezwania w każdej chwili.
Kiedy odwinął papier, w który zapakowany był prezent, jego oczom ukazała się ozdobna, płaska skrzyneczka. Otworzył ją i uniósł w górę brwi. W środku było wiele przegródek, a w każdej z nich jakiś rzadki składnik pochodzący od magicznego stworzenia.
– Jesteś praktycznym człowiekiem, dlatego uznałem, że coś takiego ucieszy cię najbardziej – przyznał Harry.
– Gdzie to wszystko znalazłeś? – spytał Severus. – Och! Farma? – domyślił się.
– Tak. Poprosiłem Hardwina, żeby to zorganizował. Podoba ci się?
– Bardzo. Na pewno wszystko mi się przyda. Dziękuję – powiedział. Odłożył skrzyneczkę na stolik, objął Harry'ego ramieniem i pocałował.
– Lubię, kiedy mnie całujesz – mruknął chłopak.
– Lubisz tylko pocałunki, czy coś jeszcze? – spytał Severus, przesuwając dłonią wzdłuż boku swojego młodego kochanka.
– A co jeszcze powinienem lubić? – spytał cicho i zarumienił się.
– Czy pan próbuje ze mną flirtować, panie Potter?
– Może. Dobrze mi idzie?
– Zadowalająco – mruknął mężczyzna, obdarzając młodszego czarodzieja kolejnym pocałunkiem. Powoli wsunął dłoń pod jego koszulkę, dotykając gładkiej skóry.
Godzinę później leżeli nadzy i spoceni w łóżku Severusa. Harry próbował uspokoić oddech po przeżytym orgazmie. Zastanawiał się, jak mężczyzna to robił, że zawsze doprowadzał go do takiego stanu. Miał wrażenie, że jego mięśnie zamieniły się w wodę. Nie miał ani siły, ani chęci się ruszyć. Chciał tak zostać już na zawsze. Jego uczucia do tego faceta pogłębiały się coraz bardziej.
– Wróciłeś do świata żywych? – usłyszał.
Harry zaśmiał się cicho.
– Chyba tak – przyznał, kładąc głowę na klatce piersiowej mężczyzny. – Twoje serce szybko bije. Lubię jego rytm. Chciałbym się budzić przy tobie codziennie.
– Wiesz, że nie powinniśmy robić żadnych planów, dopóki nie doprowadzimy tego najważniejszego do końca – przypomniał mu.
– Psujesz nastrój, ale wiem, że masz rację. To mi przypomniało, że chciałem z tobą o czymś porozmawiać. Chodzi o nasz plan.
– Zamieniam się w słuch.
---
Zastanawiałam się, co mogłabym wam pokazać ciekawego. Przypomniało mi się, że mam trochę zdjęć z czasów, kiedy mieszkałam w Anglii. Miałam okazję zwiedzić katedrę w Gloucester, w której kręcono sporo scen z Harry'ego Pottera. Więc oto ona^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top