Rozdział 46

Rozdział 46

Po złożeniu obietnicy, że ponownie przyjadą do Stanów w wakacje, trójka Brytyjskich czarodziejów wróciła świstoklikiem na Spinner's End.

– Było super – odezwał się Ron. – Nigdy nie zapomnę wizyty na farmie. Szkoda, że nie mogłem zabrać tego Wozaka ze sobą. Spodobałby się Fredowi i George'owi.

– A ja byłem przekonany, że to randka z Abby była punktem kulminacyjnym – mruknął Harry z rozbawieniem.

– Oczywiście, że była! – Rudzielec popatrzył na przyjaciela z niedowierzaniem. – Chyba nie myślisz, że jakieś fretkopodobne stworzenie mogłoby konkurować z taką dziewczyną?

– Panie Weasley – odezwał się nagle Severus. – Byłbym wdzięczny za oszczędzenie mi wiedzy o pańskich randkach. – Z tymi słowami poszedł zanieść swój bagaż do sypialni. Ron zerknął za nim niepewnie.

– Myślałem, że dobrze się bawił – przyznał. – Aż mi dziwnie, że mówię coś takiego. Snape i zabawa w jednym zdaniu.

– Bo tak było – zapewnił Harry. – Po prostu teraz wszyscy musimy wrócić do szarej rzeczywistości, a dla nas obu nie przedstawia się ona zbyt miło. Te kilka pomogło nam się zrelaksować.

– Zasługiwałeś na to, jak nikt inny. Profesor w sumie też. Może będzie mniej wredny na Obronie?

– Odebrałbyś mu jego ulubioną rozrywkę – zaśmiał się Złoty Chłopiec.

Ron pokiwał głową ze zrozumieniem. W jakiś sposób nauczył się tolerować Mistrza Eliksirów, ale świadomość, że Harry mógł być w nim zakochany, sprawiała, że cała sytuacja stawała się cokolwiek niezręczna. Zauważył dyskretne spojrzenia, jakie sobie posyłali. Zupełnie jakby czytali sobie w myślach, a biorąc pod uwagę, że profesor uczył Harry'ego oklumencji, Ro nie byłby specjalnie zaskoczony, gdyby komunikowali się w ten sposób. Naprawdę kusiło go, żeby porozmawiać o tym z przyjacielem, ale nie chciał się zachować jak wtykający nos w nie swoje sprawy idiota. Nie był Hermioną, która od razu pobiegłaby dyrektora, czy Ginny, która z kolei musiałaby wiedzieć wszystko od razu. Będzie musiał spytać braci, jak ich siostra zachowywała się w czasie ferii. Rodzice mieli z nią poważnie porozmawiać na temat jej zachowania w szkole.

– Najważniejsze, że było świetnie – stwierdził Ron. – I mogę się zatrzymać u ciebie na farmie w wakacje?

Harry roześmiał się, zapewniając go, że będzie mu bardzo miło. Rudzielec wyszczerzył się i wyjął świstoklik, który miał go przenieść do domu Neville'a.

– To do zobaczenia w szkole, kumplu – uśmiechnął się. – Profesorze. – Skinął głową w kierunku Snape'a, który wrócił do salonu.

– Panie Weasley.

– Na razie, Ron – powiedział Harry i po chwili najmłodszy Weasley zniknął.

Zanim Złoty Chłopiec zdążył zapytać o cokolwiek, otoczyły go silne ramiona. Z westchnieniem wtulił się w mężczyznę, wdychając jego zapach.

– Myślę, że pan Weasley czegoś się domyśla – stwierdził starszy czarodziej. Harry uniósł głowę, żeby popatrzeć mu w oczy.

– Wiem. Zauważyłem – westchnął. – Ron nikomu nie powie. Ufam mu.

– Nie twierdzę, że komuś doniesie. Chodzi mi raczej o to, czy zaakceptuje twój wybór względem mnie.

Harry wzruszył lekko ramionami. Nie miał pojęcia, co zrobi Ron, kiedy w końcu dojdzie do poruszenia tego tematu. Czy będzie krzyczał? Czy będzie oburzony i stwierdzi, że zachowanie Harry'ego jest złe? Szczerze w to wątpił. Przez ostatni rok rudzielec był przyjacielem, o jakim Złoty Chłopiec marzył zawsze, mieszkając u Dursleyów. Kimś, kto poszedłby za nim w ciemno, nie pytając o powody takiego postępowania.

Ron mógłby tego nie zaakceptować, ale przyjąłby to do wiadomości ze względu na niego. Jeśli naprawdę coś wiedział i nie podjął rozmowy od razu, dawało to nadzieję, że czeka, aż Harry sam powie mu o wszystkim. Podzielił się swoimi przemyśleniami z kochankiem.

– Pan Weasley na pewno bardzo dorósł w ciągu ostatniego roku – przyznał Severus. – Za to panna Granger nadal tkwi na tym samym poziomie, na którym zawsze była. Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek przyjęła do wiadomości, że jej zachowanie i książkowa wiedza nie wpływają pozytywnie na postrzeganie jej osoby. O ile jeszcze rozumiem, że może wkuwać na pamięć formułki, bo nie potrafi wyrazić czegoś swoimi słowami, tak nie rozumiem sensu w chwaleniu się tym, że wszystko zapamiętała.

– Ja nie zapamiętuję za wiele, czytając podręczniki – powiedział Harry.

– Ale starasz się słuchać na lekcjach. Nie rób wielkich oczu, bo wiem przecież, jak się zachowujesz na moich lekcjach. Możesz nie znać regułek, ale potrafisz je zastosować.

– A mógłbyś to bardziej rozwinąć? Chyba jednak nie do końca rozumiem, co próbujesz mi powiedzieć.

Severus objął go ramieniem i poprowadził do kanapy. Usiadł na niej i wciągnął chłopaka na swoje kolana.

– Pamiętasz temat o tarczach? – Harry pokiwał głową. – Mówiłem wam, że są różne rodzaje tarcz. Osoby takie jak panna Granger, analizują, która tarcza będzie odpowiednia. Ty się nad tym nie zastanawiasz. Ty wybierasz instynktownie, a to jest ważniejsze. Stając naprzeciw wroga, nie powiesz mu przecież czegoś w stylu: „Poczekaj, bo nie wiem, jaką tarczę rzucić".

– Zawsze myślałem, że Hermiona jest bardzo inteligentna.

– Panna Granger nie jest głupia, ale brakuje jej cech, które pozwoliłyby jej odpowiednio wykorzystać posiadaną wiedzę. I nie byłoby ważne, że jest ona książkowa. Ona nie potrafi ich przetworzyć. To, że poprawnie rzuca zaklęcia, jeszcze nie oznacza, że pokona Śmierciożercę. Mogę cię zapewnić, że nie pokona. Nie dlatego, że nie zna zaklęć, ale dlatego, że się zawaha. Na lekcjach nie musi walczyć o życie.

– Jej wiedza pomogła nam na pierwszym roku. Potem to ona odkryła, że Bazyliszek grasuje po szkole.

– Nie zaprzeczę, że tak właśnie było. Obserwowałem ją, jak wiesz i zauważyłem, że miała zalążki działania według instynktu. Zabiła to jednak w sobie i skupiła się na zdawaniu egzaminów.

– Zorganizowała razem z Ronem potajemne lekcje z Obrony.

– I zapomniała o najważniejszym. O instynkcie. Głosie, który odzywa się w tobie, gdy ewidentnie jest coś nie tak. Nie potrafi obserwować ludzi i wyciągać wniosków z ich zachowania. Dla niej wszystko jest białe albo czarne. Z kolei pan Weasley dostrzega całą gamę szarości. Jeśli domyślił się, że coś może być między nami, to mimo sytuacji pokazał, że jest inteligentniejszy niż panna Granger.

Harry uśmiechnął się szeroko. Cieszył się, że mężczyzna doceniał umiejętności Rona. Wstał z kolan mężczyzny powoli.

– Pójdę się rozpakować i za chwilę wrócę, żeby coś ugotować, zanim różnica czasu zwali nas znowu z nóg.

Severus uśmiechnął się lekko w odpowiedzi. Sam miał zamiar poświęcić chwilę na przygotowania do najbliższych zajęć lekcyjnych. Rozkładał właśnie pergaminy na stoliku w salonie, kiedy Harry wrócił. Jego twarz przybrał bardzo dziwny wyraz.

– Chyba mamy mały, a nawet malusieńki problem – powiedział powoli.

– Problem? – Mężczyzna patrzył zaskoczony na chłopaka. Nie sądził, żeby mogli mieć jakiś problem. Przed wyjazdem zabezpieczył dom i nikt nie mógł się do niego dostać. Nie miał zatem pojęcia, co takiego Harry mógł określić małym problemem. – O czym ty mówisz?

– O tym – odpowiedział z westchnieniem, wyciągając przed siebie złożone dłonie. W ich zagłębieniu siedział mały, złoty i raczej pierzasty kształt. – Zdaje się, że mieliśmy pasażera na gapę.

,,,

– Pilnuj go, żeby nie latał jak wariat po całej szkole – mruknął Severus. – Wątpię, żebyś znalazł usprawiedliwienie dla nagłego pojawienia się Znikacza w zamku.

– Wiem – zapewnił go Harry.

Nie mieli możliwości, żeby w tej chwili odstawić Furkotka na farmę, dlatego Severus wysłał tam swojego patronusa z wiadomością, co się stało. Harry nie chciał, żeby zarządca martwił się nagłym zniknięciem złotego ptaszka, nawet jeśli ten był Znikaczem. Potem musieli się zastanowić, co zrobić z nieoczekiwanym gościem.

– Nie mamy innego wyjścia, jak zabrać go ze sobą – powiedział w końcu starszy czarodziej. – Nie jest przyzwyczajony do życia poza farmą. Poza tym szybko stałby się obiektem łowców rzadkich stworzeń.

Harry delikatnie głaskał ptaszka palcem po brzuszku. Będzie musiał zadbać o jego bezpieczeństwo w Hogwarcie, a w wakacje wróci na farmę.

– Wycieczek się zachciało – mruknął Severus, patrząc na stworzonko. Ptaszek zerknął na niego swoimi rubinowymi oczkami. Siedział zadowolony na dłoni Złotego Chłopca i przyjmował pieszczoty. Podskoczył nagle, siadając na palcach Harry'ego i wyrwał sobie jedno z piórek z ogona. – A to, co ma być?

– Chyba chce zapłacić za czynsz – zachichotał chłopiec, widząc, że ptaszek oferuje swoje piórko Mistrzowi Eliksirów. – Ja bym wziął, skoro to coś rzadkiego.

Severus nie wahał się specjalnie długo. Piórka Znikaczy były niesamowicie drogie i trudne do zdobycia. A teraz odprowadzał Harry'ego i Caleba na pociąg do Hogwartu.

Furkotek siedział w kieszeni kurtki starszego z chłopców, drzemiąc sobie w najlepsze. Pożegnali się z profesorem i szybko przeszli na odpowiedni peron. Harry nie miał ochoty na spotkanie z Hermioną albo, co gorsza z Ginny.

– Dziękuję, że zająłeś się Hedwigą – powiedział, kiedy znaleźli wolny przedział i upchali kufry na półce.

– Nie ma sprawy – zapewnił go Caleb. – Wyświadczyła mi przysługę i dostarczyła moje prezenty dla przyjaciół.

– Twoi dziadkowie nie byli zaskoczeni jej obecnością?

– Na początku trochę, ale wyjaśniłem im, że poprosiłeś o opiekę nad nią przez jakiś czas, bo musisz załatwić coś pilnego. Babcia stwierdziła, że Hedwiga to piękna sowa, a dziadek ukradkiem podsuwał jej jakieś dobre kąski.

Harry roześmiał się. Cieszył się, że Hedwiga miała dobrą opiekę. Oczywiście jego sowa nie kryła zaskoczenia na widok Furkotka i chłopiec musiał jej wyjaśnić całą sytuację. Nie była specjalnie zachwycona, ale zaakceptowała obecność dodatkowego lokatora. W przedziale Harry zdjął z szyi szalik, udrapował go znowu w gniazdko i położył w nim śpiącego nadal ptaszka.

Jakieś piętnaście minut później do przedziału weszli Ron i Neville, witając się z nimi.

– Za chwilę przyjdą jeszcze Seamus i Dean – powiedział Neville.

Harry pokiwał głową, siadając. Zanim zjawiła się reszta Gryfonów, do przedziału zajrzała Luna, pytając, czy może do nich dołączyć. Nikt nie miał nic przeciwko. Krukonka pomimo swojego specyficznego usposobienia, była przez nich lubiana. Jeśli Harry był dla Caleba jak starszy brat, to Luna pełniła honorową funkcję starszej siostry. Chłopiec od razu usiadł obok niej, pytając o kilka rzeczy.

– Wyglądasz na szczęśliwego, Harry – powiedziała nagle, kiedy pociąg ruszył, a ich przedział zapełnił się.

– Ona ma rację – powiedział Dean, który pomagał Norze i Olivii upchnąć kufry na półce. Pierwszoroczne Gryfonki i Patrick znaleźli ich przed odjazdem. Stwierdzili, że będą robić za sztuczny tłum, żeby Wredna Ruda i jej przemądrzała koleżanka nie znalazły tu miejsca.

– Bo jestem szczęśliwy – potwierdził Harry.

– No to opowiadaj – zachęcił go Seamus.

– Nie wszystko mogę powiedzieć, ale byliśmy z Ronem w odwiedzinach u mojej rodziny w Stanach.

Od razu rozbrzmiały gwizdy, kiedy wszyscy spojrzeli na Rona.

– To, co Ron? – wyszczerzył się Neville. – Mam powiedzieć babci, że jej przykrywka była skuteczna?

– Możesz – przyznał rudzielec, rumieniąc się lekko, co wywołało kolejny wybuch wesołości i gwizdów. Seamus zerknął dyskretnie na korytarz. Nie widząc nikogo, dał znak, że Ron może spokojnie opowiadać. Nie miał więc wyjścia, jak zdradzić kilka szczegółów.

W końcu też obudził się Furkotek, który usiadł na ramieniu Harry'ego, zwracając na siebie uwagę wszystkich.

– A co to jest? – spytała Nora.

– Jaki śliczny ptaszek – powiedziała rozmarzonym głosem Luna. – To Znikacz, prawda?

– Raczej pasażer na gapę – mruknął Harry, kiedy ptaszek otarł się o jego szyję. – Ma na imię Furkotek – powiedział, a potem nie wdając się w zbędne szczegóły, opowiedział przyjaciołom o całym zajściu.

– No to jest lepszy od tego Wozaka, który chciał się z nami zabrać – powiedział rozbawiony Ron, przytaczając historię swojej kłótni z fretkowatym stworzeniem. – Słowo daję, że ten zwierzak zna więcej obelg niż Snape. Takiej kreatywności językowej dawno nie słyszałem.

– Trzeba było go zabrać ze sobą – śmiał się Dean. – Byłoby wesoło.

– Zwierzęta kiepsko znoszą podróże świstoklikami – wyjaśnił. – Poza tym moja mama nie byłaby raczej zachwycona zwierzakiem, który wymyślałby na bieżąco różne epitety na jej temat.

Znikacz tymczasem stał się obiektem zainteresowania młodszych Gryfonów. Złoty ptaszek pozwalał im się głaskać delikatnie, a Harry opowiedział im historię Znikaczy w Quidditchu.

– Dobrze, że teraz jest Znicz – powiedziała Nora. – Śliczny ptaszek.

– Znikacze są pod ścisłą ochroną – odezwała się Luna. – Nie wolno ich łapać ani zabijać. Można za to trafić do Azkabanu.

– Nie zamkną cię, prawda Harry? – spytał przestraszony Patrick, patrząc na niego.

– Nie. – Złoty Chłopiec uśmiechnął się. – Nie trzymam go przecież siłą. Po prostu mnie polubił i nie chce odlecieć.

– Wózek w żarciem w drodze – powiedział nagle Seamus, zerkając na korytarz.

Harry położył Furkotka na szaliku, w który ptaszek zakopał się szybko i wyjął sakiewkę z kieszeni. Ledwo usiadł i zaczął rozdzielać przekąski, kiedy drzwi przedziały otworzyły się ponownie. Stały w nich Ginny i Hermiona. Złoty Chłopiec niemalże jęknął z niezadowolenia na ich widok.

– Cześć Harry. – Ginny uśmiechnęła się do niego zalotnie. – Cieszę się, że cię widzę.

– Nie odwzajemniam tej radości – powiedział jej wprost.

– Dałbyś już spokój i umówił się ze mną. Przecież wiesz, że do siebie pasujemy – przekonywała go.

– Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem i nie będę tobą zainteresowany – warknął w końcu.

– Gdybyś w końcu przestał być taki uparty, zrozumiałbyś, że się mylisz.

– Mylę się?! Ty masz jakąś obsesję dziewczyno! Jesteś chora! – Harry z trudnością kontrolował swoją złość. Czuł mrowienie swojej magii na skórze.

– Nie mów tak do mnie! – krzyknęła nagle. – Całe życie czekam na ciebie, a ty jesteś zawsze taki zimny dla mnie!

– Nie wytrzymam! Zrozumiem wreszcie dziewczyno, że nie wpisujesz się w moje gusta!

– Bo co?! Twoim zdaniem jestem brzydka?!

– JESTEŚ DZIEWCZYNĄ! – wrzasnął. Miał gdzieś, czy ktoś go usłyszał, czy nie. Zarówno jej mina, jak i mina Hermiony były bezcenne.

– Co? – zdołała w końcu z siebie wyksztusić.

– To, co słyszałaś. Nie interesują mnie kobiety – wycedził przez zęby. – Dotarło w końcu, czy mam powtórzyć?

– Jesteś po prostu skołowany – zaczęła mówić. – To się podobno zdarza, kiedy chłopcy dorastają. Prawda? – spytała, patrząc na innych.

– Nie Ginny – odezwał się Ron. – Harry jest gejem. Sam mi to powiedział. I im też. Nawet McGonagall o tym wie!

– A czemu my o tym nie wiemy? – spytała nagle Hermiona.

– A dlaczego miałybyście o tym wiedzieć? – spytał Neville, zaskakując wszystkich. – To bardzo prywatna sprawa. Jeśli nie chciał wam powiedzieć, to musiał mieć powód.

– Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi – syknęła, patrząc na Harry'ego.

– Przestaliśmy nimi być w momencie, gdy się ode mnie odwróciłaś – powiedział Złoty Chłopiec. – Nic do ciebie nie dociera. Do niej zresztą też nie – dodał, wskazując na Ginny. – Obie jesteście siebie warte. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Mam nadzieję, że wyświadczycie mi tę uprzejmność.

Po słowach Harry'ego zapadła krępująca cisza. Ginny jako pierwsza odzyskała rezon.

– Pożałujesz tego – warknęła, a potem odwróciła się na pięcie i odeszła. Hermiona szybko podążyła za nią.

Złoty Chłopiec westchnął ciężko i ukrył twarz w dłoniach. Ron szybko zaczął masować go uspokajająco po plecach.

– Oszaleję z nimi – mruknął.

– Nie obraź się Ron, ale czy Ginny ma coś z głową? – spytał Dean. Już wcześniej widzieli, jak zachowuje się najmłodsza z rodzeństwa Weasley, ale nie mieli pojęcia, co myśleć o niej teraz. Gdyby dziewczyna po prostu się zadurzyła, przyjęłaby odmowę do wiadomości, popłakałaby sobie w kącie, a potem żyła dalej. Przyjaciele Harry'ego szczerze wątpili, czy ona cokolwiek do niego czuła.

– Coraz częściej myślę, że nie – powiedział. – Już nie wiem, co mam z nią zrobić. Rozmawiałem z rodzicami. Oni rozmawiali z nią. Fred i George powiedzieli mi, że w święta urządziła wielką aferę.

– Aferę? – spytał Caleb. – Ale o co?

– Bo Harry nie podarował jej niczego na gwiazdkę.

Chłopiec, Który Przeżył, podniósł głowę i spojrzał na Rona zaskoczony.

– Co takiego? Dlaczego miałbym jej coś dać? Może jeszcze spodziewała się pierścionka zaręczynowego?

– Kto ją tam wie – mruknął Ron.

– Biżuteria to bardzo osobisty prezent – skomentował Neville. – W świecie czarodziejów nie daje się jej tak po prostu. Otrzymują ją osoby, które coś dla ciebie znaczą. Na przykład to byłoby normalne, gdybyś podarował Ronowi zegarek, bo jest twoim najlepszym przyjacielem, ale gdybyś dał coś takiego, powiedzmy, że Parvati, to wszyscy myśleliby, że jesteście ze sobą blisko.

– Bo jest dziewczyną? – spytał Harry.

– Nie. Bo wszyscy wiedzą, że to nie jest twoja bliska przyjaciółka, tylko koleżanka z roku. Dając jej biżuterię, złożyłbyś jawną deklarację, że jest dla ciebie kimś więcej.

– Och... Nie miałem pojęcia – przyznał szczerze. – Dobrze wiedzieć – dodał, dotykając delikatnie bransoletki na nadgarstku.

– A skoro o biżuterii mowa – powiedział Seamus. Złapał Harry'ego za rękę, podwinął rękaw jego bluzy i odsłonił bardziej bransoletkę. – Ale wypas. Magiczna?

– Tak – potwierdził Harry.

– Od twojego wybranka?

– Nie za dużo chciałbyś wiedzieć?

– Nie pytam cię, kim on jest tylko, czy to od niego?

Złoty Chłopiec przygryzł lekko dolną wargę, a potem pokiwał głową. Zarumienił się delikatnie pod wpływem spojrzeń przyjaciół.

– Więc to coś poważnego – mruknął Dean, udając głos znawcy. – Nasz Harry już nie jest do wzięcia.

– Chyba powinienem się obrazić, ale powiedziałeś to tak zabawnie, że zmieniłem zdanie – powiedział Harry, uśmiechając się lekko.

Reszta podróży upłynęła im spokojniej. Kiedy wysiadali z pociągu, Harry był już całkiem spokojny. Upewnił się, że Furkotek jest bezpieczny w kieszeni jego kurtki i wsiedli do jednego z powozów.

– Zawsze się zastanawiałam, jak to jest, że te powozy jadą same – przyznała Nora, siadając obok Caleba.

– One nie jadą same – powiedział Harry. – Ciągną je Testrale.

– O! Czytałem o nich! – przyznał Caleb. – To te niewidzialne konie. Tylko niektórzy są w stanie je zobaczyć, prawda?

– Mniej więcej tak to wygląda – zgodził się Harry, kiedy ruszyli.

Wszyscy z prawdziwą ulgą weszli do dormitorium i zaczęli się rozpakowywać. Rozbudzony ciepłem Furkotek latał sobie po sypialni chłopców, co jakiś czas lądując na którejś z łóżkowych kolumienek.

– Gdzie on będzie spał? – spytał Seamus, zerkając na złotego ptaszka.

– Jeśli nie macie nic przeciwko to tutaj – powiedziała Harry. – Wolałbym mieć go na oku. Nie chciałabym, żeby ktoś go wziął za Znicza, albo żeby padł ofiarą pani Norris.

Tego nie chcieli. Według nich Znikacz był uroczy z tym swoim wyglądem piłeczki.

– Wygląda na to, że uznał twój szalik, za swoje gniazdo – zauważył Seamus, kiedy ptaszek zakopał się ponownie w ciepłym materiale.

– Na to wygląda – potwierdził Harry, wyjmując z kufra nowe płyty, które dostał od kuzynów na gwiazdkę. Jeszcze nie miał okazji ich przesłuchać, ale zgadywał, że reszta jego kolegów chętnie posłucha nowości razem z nim. Seamus, który zauważył nowe płyty w rękach kolegi, szybko podszedł do niego zobaczyć, o jakie pozycje powiększył się jego zbiór.

Właśnie wyliczał, które z nich zna, kiedy do ich sypialni weszły Lavender i Parvati. Obie wyglądały, jakby chciały kogoś zamordować.

– Coś się stało? – spytał Dean.

– Hermiona Granger! To się stało! – krzyknęła Lavender.

– A konkretniej?

– Nagle zaczęła jakąś dziwną dyskusję o okresie dojrzewania i chciała porozmawiać o tym z pierwszorocznymi! Kazali jej spadać! To akurat było całkiem zabawne, ale to chyba nie jest jej rola, rozmawiać o czymś takim z dzieciakami?

Harry popatrzył na Rona zmieszany.

– To chyba poniekąd jest moja wina – przyznał Złoty Chłopiec i opowiedział im sytuację z pociągu.

– To dlatego po pociągu zaczęły krążyć plotki, że Harry Potter jest gejem – mruknęła Parvati. – Wiesz, że niektórzy zaczną ci dokuczać?

– Mam to gdzieś. Dokuczają mi i bez tego – zauważył. Obie dziewczyny skinęły głowami. Dla niektórych wystarczyło, że Prorok opublikował jakąś dziwną plotkę o chłopaku, a niektórzy już robili sobie z tego żarciki. – A właśnie! Mam coś dla was! – przypomniał sobie, nurkując w swoim kufrze. – Proszę. Podziękowanie za ten makijaż na Halloween. Pomyślałem, że się wam spodobają – wyjaśnił, podając im prostokątne paczuszki.

Gryfonki popatrzyły po sobie, a potem ciekawie rozpakowały nieoczekiwane prezenty. W środku znalazły mugolskie paletki z cieniami.

– Pomyślałem, że chętnie sobie je przetestujecie – wyjaśnił. Chwilę później dziewczyny zaczęły piszczeć i dziękować mu.

– Zawsze chciałam przetestować mugolskie kosmetyki, ale nigdy nie miałam okazji, czegokolwiek kupić – przyznała Lavender. – Dzięki Harry. Jakbyś jeszcze kiedyś chciał sobie zrobić makijaż, to nie krępuj się poprosić.

– Raczej się nie skuszę, ale dzięki.

Kiedy obie Gryfonki wyszły, pozostali chłopcy popatrzyli na Harry'ego.

– Co? – spytał.

– Wiesz, że teraz możesz zostać ich ulubieńcem? – zaśmiał się Dean. – Ale to może być przydatne. Dziewczyny szybciej dowiedzą się, czy Hermiona albo Ginny coś knują.

Złoty Chłopiec mruknął pod nosem, ale musiał przyznać mu rację. Dziewczyny prędzej usłyszą coś niepokojącego. Miał tylko nadzieję, że nie zdarzy się to zbyt szybko.

---

Ja dziś: Wchodzi człowiek do Empiku i idzie przez dział z rzeczami do kreatywnej twórczości. Mózg: Nie potrzebujesz kolejnego papieru do scrapbookingu! Ja: 70% ZNIŻKI!!!!

Tak to wyglądało XD Chcieliście zobaczyć, jak można w artach wykorzystać taśmy washi. Zostawiam wam przykład^^ Tutaj wykorzystałam ją na sukienkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top