Rozdział 44
Rozdział 44
Wymknięcie się z pokoju, który dzielił z Ronem, nie okazało się trudne. Rudzielec ledwo przyłożył głowę do poduszki, a od razu zasnął w najlepsze. Harry również był zmęczony, ale to był ten przyjemny rodzaj zmęczenia, po dniu pełnym wrażeń. Nawet Furkotek spał sobie spokojnie na szaliku Harry'ego, który Gryfon udrapował dla ptaszka na kształt gniazda.
Złoty Chłopiec po cichu wstał z łóżka i wyszedł na korytarz. Cisza, jaka panowała w domu, sugerowała, że wszyscy położyli się spać, ale wątpił, że Severus już zasnął. Mistrz Eliksirów bardzo rzadko kładł się spać przed północą. Harry chciał z nim porozmawiać w cztery oczy, a następna taka okazja może nadarzyć się, dopiero kiedy wrócą na Spinner's End.
Zszedł na parter, gdzie skrzaty przygotowały pokój dla Mistrza Eliksirów. Zerknął jeszcze przelotnie do salonu i uśmiechnął się, widząc, że Hardwin Potter drzemie w swoich ramach. Szybko znalazł drzwi do odpowiedniej sypialni i delikatnie zapukał. Nie był zaskoczony, kiedy usłyszał charakterystyczne kliknięcie i wszedł do środka.
Severus odłożył na bok książkę, którą przeglądał, półleżąc na łóżku. Kiedy Harry zamknął za sobą drzwi, szybko rzucił zaklęcia wyciszające i prywatności.
– Spodziewałeś się, że przyjdę? – spytał Harry, siadając obok niego.
– Poniekąd. Widziałem, że chcesz o czymś ze mną porozmawiać. Zgadywałem, że zrobisz to przy pierwszej, nadarzającej się sposobności – odparł.
Złoty Chłopiec wyszczerzył się i oparł czoło o jego ramię.
– Czy to dziwne, że czuję się tu, jakbym odnalazł nareszcie swoje miejsce? – spytał Harry.
– Nie – zapewnił go po chwili starszy czarodziej. – To normalne, że pragnąłeś znaleźć dom. Przypadek sprawił, że okazało się nim być właśnie to miejsce. Osobiście uważam, że jest nader intrygujące. Przestało mnie dziwić, że Potterowie byli tak majętną rodziną.
– Czy to źle, że moja rodzina jest bogata?
– Nie bądź śmieszny – prychnął mężczyzna swoim zwyczajowym tonem. – To dowodzi jedynie, że potrafili używać mózgu i przekuli dość dziwny pomysł w lukratywny biznes.
– Chyba właśnie niechcący przyznałeś, że mój ojciec potrafił myśleć. – Harry zachichotał, widząc reakcję, jaką jego słowa wywołały u jego kochanka. Severus wyglądał, jakby zabrakło mu słów.
– Twojemu ojcu zdarzało się czasem używać tego organu. Aczkolwiek przez lata byłem pewny, że go nie posiadał i tylko cudem był mądrzejszy od przeciętnej małpy.
Jakiś głosik z tyłu głowy mówił Złotemu Chłopcu, że powinien się obrazić albo bronić honoru swojego ojca. Nie chciał jednak tego robić. Uwaga mężczyzny wydała mu się zabawna i nie odebrał jej jako obelgi. Już dawno przywykł do sposobu, w jaki wypowiadał się były Ślizgon i uważał, że umiejętność szybkiego ripostowania jest bardzo pociągająca. Sam nie potrafił tak szybko myśleć, żeby automatycznie mieć odpowiedź na wszystko. Severus to potrafił i Harry podziwiał tę cechę u niego. Sam nadal uczył się głośno mówić, co myśli i chyba nie szło mu to najgorzej.
– To o czym chciałeś porozmawiać? – spytał Severus. – Nie rób takiej miny. Mogę nie czytać ci w myślach, ale poznałem cię na tyle dobrze, że wiem, kiedy próbujesz ściągnąć na siebie moją uwagę.
Harry zarumienił się lekko, kiedy te słowa opuściły usta mężczyzny.
– To głupie – przyznał, zagryzając lekko dolną wargę.
Severus westchnął cicho i wciągnął go na swoje kolana, żeby móc patrzeć chłopakowi w oczy. Odsunął delikatnie dłonią zdecydowanie już za długą grzywkę z jego twarzy. Gdzieś tam przemknęła myśl, że Harry powinien nieco skrócić włosy, ale mógł się założyć o cokolwiek, że tego nie zrobi. Z drugiej strony sam uważał, że Gryfon wygląda całkiem korzystnie w takim wydaniu, chociaż nigdy nie powiedziałby tego głośno.
Zauważył spojrzenia, jakie posyłali w kierunku Złotego Chłopca inni uczniowie Hogwartu. Ginevry Weasley nawet nie brał w tym momencie pod uwagę. Dziewczyna nadal miała niezdrową obsesję na punkcie najlepszego przyjaciela swojego brata. Kusiło go użyć na niej legilimencji i dowiedzieć się, czy to był rodzaj problemów psychicznych, czy dziewczynę ktoś zachęcał do takiego zachowania. Istniała także trzecia opcja, ku której skłaniał się najbardziej. Ginevra Weasley była po prostu samolubną dziewczyną, której wydawało się, że może otrzymać wszystko.
Harry powiedział mu jakiś czas temu o swoich podejrzeniach, które nasiliły się po rozmowie z Ronem. O ile najmłodszy z braci Weasley zrozumiał, że zachowywaniem się jak rozwydrzony bachor, pokaże tylko swoją niedojrzałość i opamiętał się na czas, tak jego siostra brnęła dalej w swoje własne wyobrażenia. Severus nie uważał chęci zaistnienia i zdobycia bogactwa za coś złego. Każdy w jakimś stopniu marzył o dostatnim i bezstresowym życiu, a także osiągnięciu czegoś wielkiego. Problemem panny Weasley było lenistwo. Chciał wszystko osiągnąć bez żadnego wysiłku. Zostanie żoną Chłopca, Który Przeżył, miało najwyraźniej zagwarantować jej wszystko to, o czym zawsze marzyła.
Przypuszczał, że gdyby dziewczyna nie zachowywała się tak natarczywie i okazała Harry'emu wsparcie, jak dobra przyjaciółka, mogłaby w przyszłości liczyć na jego pomoc. Nawet tą materialną. Harry nie robił przed kochankiem tajemnicy z faktu, że wspomógł finansowo otwarcie sklepu bliźniaków Weasley. Nieświadoma inwestycja, jaką podjął chłopak, opłaciła się. Bracia Rona nie tylko stworzyli dochodowy interes, ale też postarali się, żeby Harry miał z niego profity. Uważali go za partnera biznesowego i zamierzali kontynuować współpracę.
– Rozmawialiśmy już o tym tyle razy – westchnął Severus. – Wyrażanie swojego zdania i pragnień nie jest głupie.
Harry mruknął cicho. Obdarzył uczuciem faceta, przed którym niczego tak naprawdę nie był w stanie ukryć. Sam nie wiedział, czy w tym przypadku to było fascynujące, czy przerażające.
– Chciałbym zamieszkać tu na stałe – powiedział Złoty Chłopiec. – Z tobą – dodał ledwo słyszalnie i zarumienił się mocno. Harry wątpił, czy kiedykolwiek będzie w stanie powiedzieć komuś wprost, że go kocha. Wolał wyrażać swoje uczucia w takiej formie. Przyznanie się, że myśli o wspólnej przyszłości ze swoim profesorem, było dla niego jak deklaracja miłości do grobowej deski. Niepewnie patrzył na mężczyznę, nie mając pojęcia, jaką odpowiedź usłyszy.
W głowie Mistrza Eliksirów rzadko panował chaos, jednak w tej chwili nastąpił jeden z tych rzadkich momentów. Harry właśnie w charakterystyczny dla siebie sposób, oznajmił mu, że chciałby ułożyć sobie z nim życie. Severus w całym swoim życiu nigdy nie usłyszał czegoś podobnego. Oczywiście, że wcześniej spotykał się z innymi osobami. Był dorosłym mężczyzną i nie w głowie było mu życie w celibacie. Różnica polegała na tym, że nikt nie proponował mu stałego związku. Bardzo możliwe, że wszystkich odstraszało jego mroczne usposobienie i cięty język. Jeśli decydował się na wyrażenie swojego zdania, to w sposób bardzo dosadny, nie szczędząc często gorzkich słów. Nie był typem, który bawi się w słodkie słówka i kwieciste wypowiedzi. A przynajmniej tak uważał, dopóki Złoty Chłopiec nie postanowił zostać samobójcą.
Harry był, zdaje się jedynym, który potrafił dotrzeć do Severusa. Przestał się go bać i zaczął akceptować takim, jakim był. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna nie jest miłym człowiekiem, który na dodatek w przeszłości znęcał się nad nim. Były momenty, kiedy podejrzewał chłopca o syndrom Sztokholmski. Szybko odrzucił tę teorię, kiedy Harry zaczął z nim szczerze rozmawiać. Na początku szło to bardzo opornie.
Po swoim pierwszym wybuchu emocjonalnym, Harry nie był później już tak skłonny do wyrażania na głos swoich myśli. Ten stan poprawiły dopiero regularne wizyty u psychologa. Chłopiec zaczął dostrzegać jasne strony swojego życia i planować przyszłość. A, że w swoich planach uwzględniał Mistrza Eliksirów, było dla starszego czarodzieja czymś kompletnie nowym. Sam myślał też nad tym, co będzie, jeśli obaj przeżyją wojnę. Zamieszkanie na magicznej farmie wydawało się jednym z najlepszych pomysłów, jakie usłyszał w życiu.
– Nie miałbym nic przeciwko, żeby tutaj zamieszkać, kiedy już wszystko się uspokoi – odpowiedział szczerze. Chłopak popatrzył na niego z nadzieją w oczach. Sekundę później musiał do niego dotrzeć sens słów, które usłyszał, bo uśmiechnął się szeroko, zarzucił ramiona na szyję mężczyzny i pocałował go.
– Laboratorium musi być zawsze w piwnicy? – spytał, kiedy odsunął się po chwili.
Severus wywrócił oczami. Typowy Gryfon, który nie miał bladego pojęcia o czarodziejskim budownictwie.
– Nie, ale wtedy musiałoby się mieścić w osobnym budynku – przyznał.
– Na pewno coś wymyślimy – zapewnił Harry, wtulając się w niego mocno. Szczęście wręcz z niego promieniowało i gdyby mógł, to zamieszkałby na farmie od zaraz. Najpierw jednak musieli uporać się z Voldemortem. Czarodziejska Wielka Brytania mogła go zawieźć, ale mimo wszystko mieszkały tam osoby, które były dla niego ważne. Chciał im zapewnić bezpieczeństwo, na jakie zasługiwały.
Syriusz, który dochodził do siebie z pomocą magomedyka. Remus, który tak wiele go nauczył, bliźniacy Weasley, którzy rozweselali ludzi, pomimo życia w cieniu ataków Śmierciożerców. Caleb, który obwołał Harry'ego swoim starszym bratem i kilka innych osób. Dla nich był gotów zaryzykować. Nie miał jednak zamiaru walczyć wedle schematu, jaki ustalił Dumbledore. Z pomocą swoich bliskich zamierzał zwyciężyć, a potem rozpocząć nowy etap w życiu. Najlepiej przy boku Snape'a.
– Nie wątpię – zgodził się starszy czarodziej. – Powszechnie wiadomo, że szybciej działasz, niż myślisz.
– Ej! – oburzył się Harry, ponownie wtulając się w swojego kochanka. Nazywanie Snape'a jego chłopakiem, kompletnie nie pasowało do mężczyzny. Dlatego najczęściej myślał o nim jak o kochanku albo partnerze.
– Głupi bachor – mruknął miękko profesor, obejmując go ramionami. – Jesteś kompletnie możliwy. Nie zasypiaj mi tu – dodał stanowczo, ale Harry ułożył się tylko wygodniej, ignorując go zupełnie. Severus nie miał innego wyjścia, jak położyć się z przyklejonym do niego chłopakiem, któremu najwyraźniej miał posłużyć tej nocy za poduszkę. Machnął różdżką, żeby ustawić czarodziejski budzik. Wolał być na nogach przed wszystkimi, żeby nie musieć się tłumaczyć, dlaczego Harry spał w jego łóżku. Naprawdę wolałby nie tłumaczyć się nikomu ze swoich prywatnych spraw.
Zwłaszcza jeśli dotyczyły one Harry'ego.
,,,
– To było naprawdę ciekawie doświadczenie – powiedziała Britney, kiedy wracali do domu. – Nie miałam pojęcia, że na świecie jest tyle stworzeń, o których my, jako zwykli ludzie nie mamy pojęcia.
– Ja znałem niewielki odsetek z nich – przyznał Harry. – Z niektórymi miałem styczność w szkole, a o niektórych czytałem.
– Ten cały Wozak bił wszystko na głowę – zauważył Lesley i parsknął śmiechem. Nawet Severus nie mógł się powstrzymać i lekko uniósł kącik ust na wspomnienie sytuacji sprzed godziny.
Łasicowate stworzenie z uporem maniaka usiłowało przekonać Rona, żeby zabrał je ze sobą. Naturalnie używając obraźliwych zwrotów. Doszło do sytuacji, w której wpakował im się do samochodu i tylko przypadkiem go zauważyli przed odjazdem. Zarządca farmy musiał zamknąć obrażonego zwierzaka na chwilę w klatce. Oczywiście wywołało to lawinę kolejnych epitetów pod adresem czarodziejów.
– No przecież jeszcze cię odwiedzę – obiecał zwierzakowi Ron. To musiało chyba do niego dotrzeć, bo Wozak uspokoił się i tylko patrzył na rudzielca. Przyjął to jako obietnicę.
– Zwariowany zwierzak, ale na swój sposób uroczy – powiedziała Abby.
Złoty Chłopiec cieszył się, że jego krewni świetnie się bawili. Chętnie zabrałby ze sobą portret Hardwina Pottera, ale mężczyzna na portrecie wolał zostać na farmie.
– To miejsce, którym się w jakiś sposób opiekuję – przyznał z uśmiechem. – Ale jest zaklęcie, którym możesz skopiować mój portret. Dzięki temu mógłbym się do niego przenosić.
Harry'emu spodobał się ten pomysł. Spytał Severusa o zaklęcie kopiujące.
– Wielki portret może być problematyczny, ale można stworzyć jego miniaturową wersję – przyznał mężczyzna, wyjmując różdżkę z rękawa i mrucząc zaklęcie. Chwilę później Harry trzymał w rękach portret wielkości mugolskiego zeszytu o formacie A4.
– Co ty na to? – spytał, pokazując ramy swojemu przodkowi.
– To na pewno ułatwi nam komunikację – zgodził się mężczyzna w ramach. Miniaturowy portret znalazł się w plecaku chłopca. Obaj cieszyli się, że będą mogli porozmawiać w każdej chwili.
Złoty Chłopiec siedział obok swojego profesora. Ponieważ trzymał swój plecak na kolanach, mógł dyskretnie trzymać mężczyznę za rękę. Rano obudził ich dźwięk magicznego budzika, który ustawił Severus. Niechętnie wyplątał się z ciepłych ramion, które go obejmowały. Pomyślał wtedy, że nie miałby nic przeciwko, gdyby budził się tak codziennie. Robiło mu się przyjemnie na wspomnienie ich rozmowy w nocy. Severus brał pod uwagę ich wspólną przyszłość. To było dla niego więcej, niż kiedykolwiek mógłby oczekiwać od życia.
Na razie nie planowali niczego poza pozbyciem się Voldemorta. Dopóki wisiał nad nimi jego cień, nie było sensu robić poważnych planów. Drugą sprawą był problem Dumbledore'a, który usilnie próbował zrobić z Harry'ego rycerzyka jasnej strony. Nie miał pojęcia, że chłopiec stworzył swoją własną stronę i zamierzał rozegrać wszystko bez jego udziału. Nagle przemknęła mu przez głowę dziwna myśl. Zupełnie jakby coś w jego umyśle zaskoczyło i nie chciało minąć. Zmarszczył brwi i przygryzł dolną wargę, a potem zerknął na swojego kochanka.
Snape od razu wyczuł, że coś się dzieje. Harry mocniej ścisnął jego dłoń, dając mu niemy znak, że chciałby mu coś powiedzieć bez świadków.
„O co chodzi?" – Severus popatrzył mu w oczy, łącząc ich myśli. Harry ufał mu i pozwalał mu na taki dostęp.
„Miałem bardzo dziwną myśl, która nie chce odpuścić. Zupełnie, jakby miała sens".
"To znaczy?"
"Chodzi o Dumbledore'a. Nie zastanawiało cię nigdy, dlaczego z uporem maniaka mówił na głos o powrocie Czarnego Pana?"
Severus zmarszczył brwi i zastanowił się przez chwilę. Musiał przyznał chłopcu rację. To było dziwne. O ile istnienie Zakonu Feniksa było tajemnicą, to dyrektor głośno wypowiadał się o powrocie Śmierciożerców i ich przywódcy. Rok wcześniej zależało mu, aby wszyscy się o tym dowiedzieli i to mógł zrozumieć. Uświadomienie społeczeństwa o zagrożeniu jest istotnym elementem zachowania ostrożności na co dzień, ale jaki był sens w dwóch sprzecznych ze sobą działaniach?
"Co próbujesz mi powiedzieć?" – zapytał.
"Dyrektor robi to celowo. Czytałem o tym w jednej z książek o mugolskiej psychologii. Stosuje ten sam schemat co Vol... Czarny Pan. Obaj najpierw szukali dla siebie poparcia, a kiedy umocnili swoje pozycje, zaczęli walczyć o dominację. To walka pomiędzy nimi, w którą sprytnie wmanewrowali innych, żeby zachować pozory".
"Poświęcają innych, żeby udowodnić, że to oni mają rację".
„Dokładnie tak. Oni nie dbają o nikogo poza sobą. Mają te same motywy i podstawy. Tylko sposób działania jest zróżnicowany".
"Czarny Pan działał z ukrycia, dopóki Dumbledore nie zdobył dowodów na jego powrót. Byłeś jego jedynym potwierdzeniem tego faktu. Dlatego chce zachować nad tobą kontrolę, a ja dostarczam mu potrzebnych informacji". – Severus już rozumiał, do czego zmierzał chłopiec. Obaj mieli zostać poświęcenie bez mrugnięcia okiem. Ani Dumbledore, ani Czarny Pan nie traktowali ich jak myślące jednostki. Byli jedynie pionkami, dzięki którym nie musieli brudzić sobie rąk. To dlatego dyrektor upierał się, że Harry był jedynym, który może pokonać Voldemorta. – „Pozwoliliśmy się zbyt długo wodzić za nos. Żadnemu z nich nie chodzi o czyjeś dobro. Interesują ich tylko własne motywy. Chyba czas ukrócić ich zapędy na dobre".
„Dlatego zawarłem rozejm z Malfoyem. Mogę go nie lubić, ale nawet on nie zasługuje na takie wykorzystywanie. Jeśli nasz plan się powiedzie, wszyscy będziemy nareszcie wolni".
Severus delikatnie ścisnął dłoń chłopca. Sam nie wiedział, kogo w tym momencie nienawidził bardziej. Dumbledore'a czy Czarnego Pana? Obaj wykorzystali jego zagubienie i samotność, wymuszając na nim różne rzeczy, o których wolałby zapomnieć. Roztrząsanie tego nie miało już większego sensu. Zamierzał uwolnić się od obu i zostawić wszystko za sobą.
„Damy radę" – zapewnił Harry'ego.
Złoty Chłopiec uśmiechnął się lekko. Miał ogromną ochotę przytulić się Snape'a. Nie mógł jednak zrobić tego teraz. Może za jakiś czas będą mogli pokazywać się razem publicznie? Zdawał sobie sprawę, że ludzie będą ich oceniać i komentować ich znajomość, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. To było jego życie, jego wybory i nigdy więcej nie pozwoli komukolwiek decydować za niego. Jeśli inni nie będą umieli zaakceptować tego, nie miał zamiaru płakać. Ron zapewne zemdleje, gdy dowie się, że Harry związał się z ich profesorem. Nie wymagał, żeby rudzielec pochwalił jego wybór, ale chciał, żeby go nie negował. Sądząc po tym, jak jego przyjaciel zmienił się przez ostatni rok, na pewno będzie w szoku, ale potem jego jakoś to przełknie. Skoro przyjął do wiadomości, że Malfoy może im pomóc, to nie powinien mieć problemu, żeby zrozumieć pewne kwestie dotyczące Harry'ego.
A Harry uważał, że Severus jest dla niego najodpowiedniejszą osobą na świecie. Rozumiał go i potrafił uspokoić. Nauczył, jak trzeźwo myśleć i oceniać sytuację. Nie wyobrażał sobie związku z kimś w jego wieku. Jego rówieśnicy nie byli źli, ale Harry potrzebował kogoś starszego od siebie. Kogoś, kto potrafiłby zapanować nad nim, a tego właśnie potrzebował. Nie miał zamiaru zaprzeczać, że potrzebował czyjejś kontroli nad swoją osobą. Jednak kontrola nad nim, a manipulacja w celu osiągnięcia własnych korzyści nie była tym samym.
Snape nie zmuszał go do niczego, czego Złoty Chłopiec nie chciał. Zdawał sobie sprawę z jego wątpliwości i bolączek, pomagał poradzić sobie z problemami, mimo że sam miał ich sporo. Harry wiedział, co go trafi i starał się także pomagać mu w miarę swoich możliwości. Świadomość, że stawali się sobie coraz bliżsi, sprawiała, że ogarniał go jakiś wewnętrzny spokój. Za kilka dni będą musieli wracać do Hogwartu, a wtedy ponownie będą zmuszeni grać nienawiść względem siebie. Był chętny podjąć tę grę, jeśli tylko miała ona pomóc. To była niewielka cena za rozwiązanie ich problemów i wspólną przyszłość.
---
Tym razem chcę wam pokazać akwarelkę, którą namalowałam jakiś czas temu. Myślę, że wyszła całkiem nieźle^^ Jak wam się wydaje?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top