Rozdział 38
Rozdział 38
– To nie jest normalny sen. To jakaś klątwa – powiedziała pani Pomfrey. – Finite nie działa.
Kiedy tylko Severus zauważył, że przyjaciele Harry'ego skupili się wokół niego, próbując go ocucić, natychmiast podszedł do nich razem z Minerwą. Z początku sądził, że Gryfon po prostu zemdlał, ale kiedy zorientował się, że przyczyna leży gdzie indziej, natychmiast zabrali go do skrzydła szpitalnego. Wszyscy zauważyli, że jego blizna w kształcie błyskawicy była zaczerwieniona i jakby lekko opuchnięta, a to oznaczało tylko jedno. Czarny Pan znalazł sposób, żeby zaatakować umysł chłopca pomimo osłon, jakie ten wzniósł wokół niego.
Mistrz Eliksirów spojrzał na stojącego obok nich Albusa. Przez głowę przemknęło mu, że Harry wściekłby się, gdyby go tutaj zobaczył. Ale w tej chwili Złoty Chłopiec leżał nieprzytomny na jednym ze szpitalnych łóżek i tylko skurcze przebiegające przez jego twarz, świadczyły o tym, że dzieje się z nim coś złego.
– Nie możemy go przecież tak zostawić! – Ron, który nie pozwolił się wyrzucić na korytarz, popatrzył na dorosłych czarodziejów. – Harry musi się obudzić!
– Na pewno znajdziemy jakiś sposób, żeby mu pomóc – odezwał się dyrektor.
– Niech pan nie kłamie!
– Panie Weasley! – Opiekunka Gryfonów popatrzyła na niego z oburzeniem. – Chce pan stracić punkty i zarobić szlaban?
– Nie obchodzą mnie punkty! Harry jest ważniejszy niż Puchar Domów – zawyrokował. – To mój najlepszy przyjaciel. Raz go zawiodłem i żałuję tego do dziś. Drugi raz nie zrobię takiego błędu. Nie zrobię tego, co zrobił profesor Dumbledore w zeszłym roku. Zostawił Harry'ego całkiem samego.
Mistrz Eliksirów nie dał tego po sobie poznać, ale był pod wrażeniem lojalności Ronalda Weasleya względem Złotego Chłopca. Nie było tajemnicą, że rodzina Weasleyów jest sprzymierzeńcem dyrektora, ale wyglądało na to, że ich najmłodszy syn stał murem za swoim przyjacielem i miał w nosie poglądy dyrektora.
– Panie Weasley. – Severus postanowił odezwać się, widząc, że Albus już otwiera usta. – Najpierw musimy się dowiedzieć, co takiego się stało w momencie, gdy pan Potter stracił przytomność. Stał pan obok, więc zaczniemy od pańskiej opowieści.
Ron zmierzył mężczyznę wzrokiem. Nadal uważał go za wrednego dupka, ale faktem było, że pomógł Harry'emu. Nawet zaopiekował się nim w wakacje i ukrył u siebie. Rudzielec mógł go nie lubić za jego sposób traktowania uczniów, ale szanował ze względu na przyjaciela. Pokiwał zatem głową i opowiedział, co się stało.
Bawili się w grupce na parkiecie, kiedy nagle Harry zamarł w miejscu. Jego źrenice zrobiły się wielkie, jakby wpatrywał się w coś strasznego. Dosłownie sekundy później zachwiał się, lecąc na posadzkę. Seamus złapał go w ostatniej chwili, zanim zdążył uderzyć w nią głową.
Mistrz Eliksirów potarł brodę w zamyśleniu. Miał pewne podejrzenia co do natury klątwy.
– Severusie? – odezwał się Dumbledore. – Wiesz, co się stało?
– Mam pewne podejrzenia. To prawdopodobnie klątwa Świata Koszmarów. Osoba pod jej wpływem zapada w niekończący się sen wypełniony koszmarami o tym, co ją najbardziej przeraża.
– To straszne – powiedziała przerażona Minerwa. – Czy jest jakieś przeciwzaklęcie?
Były Ślizgon pokręcił głową.
– Może ją zdjąć tylko osoba, którą ją rzuciła. Ta klątwa ma charakter torturujący. Zanika, dopiero gdy umysł ofiary przestaje logicznie funkcjonować. Nie muszę wam chyba wyjaśniać, co to oznacza?
Wszyscy wzdrygnęli się wyraźnie. Śmierć w tym przypadku byłaby wybawieniem. Nikt nie wyobrażał sobie przebywania w ciągłym koszmarze do momentu, aż zwariuje i straci całkowicie poczucie rzeczywistości.
– Czyli możemy tylko czekać, aż Harry zwariuje? – spytał Ron.
– Istnieje dość ryzykowne rozwiązanie – podjął ostrożnie Severus. – Nie ma żadnych źródeł potwierdzających skuteczność tej metody, ale nie widzę innego wyjścia. Ktoś, kto opanował legilimencję, musiałby wejść w umysł Pottera i wyprowadzić go z koszmarów.
Wszyscy popatrzyli na niego zaskoczeni. Magia umysłu była czymś bardzo delikatnym. Gdyby w cudzy umysł wchodził ktoś ze złymi intencjami, mogłoby się to skończyć katastrofą.
– Nie widzę innego sposobu – przyznał Secerus szczerze. – No, chyba że ktoś ma jakiś pomysł, jak namówić Czarnego Pana do cofnięcia klątwy?
– Podejmiesz się tego, Severusie? – spytał Albus, patrząc na niego poważnie. Wesołe iskierki zniknęły z jego oczu.
– Dlaczego ja? – spytał.
– Uczyłeś go oklumencji. Wiesz już, jak poruszać się w jego myślach.
– Jego myśli to jeden, wielki chaos. Zapewniam cię, że uczenie go nie należało do przyjemności – prychnął. – Dlaczego sam tego nie zrobisz?
– Chłopiec mi nie ufa.
– A to jest mój problem, ponieważ? – spytał, nie szczędząc sobie złośliwości w kierunku dyrektora. Uprzedzał go wielokrotnie, że popełnia wielki błąd, ignorując tego chłopaka. Harry był kimś, kto nie szukał atencji. Pragnął bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Ignorowanie go przez dyrektora odebrał jako przekaz, że jest nieważny. Wszystkie jego problemy tak bardzo się spiętrzyły, że targnął się na własne życie. Mistrz Eliksirów spędził rok, pilnując, żeby chłopiec wrócił do równowagi psychicznej i nie miał zamiaru pozwolić, żeby ktokolwiek zniszczył efekty terapii. Musiał jednak grać zarówno przed dyrektorem, jak i Czarnym Panem. Tylko Ronald Weasley i Draco Malfoy znali częściową prawdę. Nie mieli pojęcia, że Złoty Chłopiec miał romans z ich profesorem.
– Nie lubisz tego chłopca – podjął Dumbledore. – Ale ja nie znam struktury jego umysłu. Nie wiem, jak on działa. Ty tak.
Severus miał na końcu języka kąśliwą uwagę, że przecież dyrektor próbował zajrzeć do umysłu chłopaka. Skończyło się to jego wielogodzinną rozmową ze wściekłym nastolatkiem. Harry chodził na lekcje do dyrektora tylko ze względu na realizację ich planu. Najchętniej nie oglądałby starego czarodzieja w ogóle.
– Jego umysł bardzo rzadko działa – syknął.
– Severusie! – oburzyła się McGonagall.
– Proszę. Niech mu pan pomoże – powiedział nagle Ron, włączając się do rozmowy. Patrzył na Mistrza Eliksirów błagalnie. – Może pan go nie lubić, ale on nie zasłużył na takie tortury. Mogę przez miesiąc czyścić najgorsze kociołki, ale błagam! Niech pan coś zrobi!
Przedstawiciele kadry nauczycielskiej popatrzyli zaskoczeni na syna Molly i Artura. Stał przed nimi z zaciętą miną i wpatrywał się błagalnie w obecnego nauczyciela Obrony. Mężczyzna musiał to przyznać. Ron Weasley wcale nie był taki głupi, na jakiego często wyglądał. Może nie był biegły w eliksirach, ale szybko zrozumiał grę, jaką prowadzili z dyrektorem i włączył się do niej, żeby Snape mógł pomóc Harry'emu. Dla każdej osoby stojącej z boku cała scena wyglądała, jakby rudowłosy Gryfon schował dumę do kieszeni i prosił o pomoc dla przyjaciela. Dał tym samym świetną przykrywkę dla Mistrza Eliksirów.
– Severusie? – podjął ponownie dyrektor.
– Zgoda. Zrobię to, ale pod jednym warunkiem. Zostaję z nim sam. Potrzebuję stuprocentowego skupienia i nie potrzebuję w tym momencie, żadnej innej magii wokół. Czy to jasne? Świetnie. A teraz wszyscy wyjść! – rozkazał, zanim ktokolwiek zdołał zaprotestować.
– Ależ Severusie! – zawołała Poppy. – A jeśli któryś z uczniów będzie potrzebował pomocy? Nie możesz mnie wyrzucić z mojego miejsca pracy!
– W takim razie zabieram go do izolatki – stwierdził i przelewitował chłopca do małego pomieszczenia obok, a potem zapieczętował drzwi zaklęciem. Popatrzył na Harry'ego, który leżał na łóżko. – W co ty się znowu wpakowałeś, bachorze? – westchnął, siadając obok niego. Pogłaskał go delikatnie po twarzy. Musiał się skupić, jeśli miał mieć, chociaż cień szansy, żeby ocalić chłopaka.
To nie miało być zwykłe oglądanie wspomnień Złotego Chłopca. Musiał całkowicie wejść w jego umysł. Pozwolić swojej jaźni połączyć się z inną. To było bardzo ryzykowne i nigdy tego nie próbował. Jako uzdolniony legilimenta znał teorię. Miał nadzieję, że wystarczy ona w tym przypadku.
– Życz mi szczęścia – mruknął, wyciągając różdżkę. – Legilimens mens nexum.
,,,
Severus stał przed wysokim, kamiennym murem, po którym wiły się ciernie. Czyli to taki mur wokół swoich sekretów ustawił Harry. Musiał przyznać, że chłopak był pomysłowy. Oznaczało to jednak, że Czarny Pan uwięził chłopca w jego własnym umyślnie. Wiedział, że myśli człowieka, bywają często jego największą bolączką.
Ze względu na swoje przejścia Mistrz Eliksirów zdawał sobie sprawę, że Harry bywał swoim największym wrogiem. Depresja, którą leczył, nie poprawiała sytuacji i czarodziej wolał sobie nie wyobrażać, jakie myśli i wspomnienia mogły teraz kłębić się za murem. Żeby pomóc chłopcu, musiał się za niego dostać.
Z ulgą poczuł swoją różdżkę w dłoni. Rzucił pierwsze zaklęcie, ale zgodnie z przewidywaniami pozostało bez efektu. Mur był szczelny. Zaczął się poruszać wzdłuż niego, żeby znaleźć najsłabsze miejsce, w którym mógłby zrobić przejście. Nie wiedział, ile czasu minęło, zanim dostrzegł w końcu niewielki otwór. To była jego jedyna szansa na pokonanie muru. Rzucił zaklęcie kruszące i patrzył, jak w murze pojawia się większa dziura. Nie była wielka, ale wystarczająca, żeby zdołał się przecisnąć na drugą stronę. Udało mu się to z trudem, czując, że mur ponownie się uszczelnia. Wolałby nie zostać w nim uwięziony. Teraz nie było już odwrotu. Musiał odszukać świadomość Harry'ego albo zostanie tu uwięziony. Mógłby oczywiście spróbować wydostać się siłą, ale obawiał się, że delikatny umysł chłopca ucierpiałby nieodwracalnie. Odwrócił wzrok od muru i zamarł.
Widok, jaki rozciągał się przed nim, był przerażający i naprawdę przywodził na myśl koszmar. Niekończąca się przestrzeń przedstawiała kompletnie zniszczony krajobraz. Jałowa, spalona ziemia, osmolone kikuty drzew, ruiny budynków. Dowód na to, że umysł Harry'ego rozpadał się i Severus musiał działać szybko. Nie wiedział tylko, jak wśród tych zgliszczy miał go odnaleźć.
Nagle przed jednym ze zniszczonych budynków dostrzegł maleńkie, migocące światełko. Podszedł powoli do niego i kiedy dzielił go jakiś metr, wyciągnął dłoń. Światełko wyglądało jak niewielka kula energii i był pewien, że nie uda mu się go dotknąć. Tymczasem osiadło delikatnie na jego dłoni i mężczyzna poczuł znajome iskry. To był magia Harry'ego, albo raczej jego rdzeń. Prawdopodobnie była jedyną, nieuszkodzoną rzeczą w umyśle chłopca. Uśmiechnął się mimowolnie.
Rdzeń uniósł się raptownie z jego dłoni i powoli wleciał pomiędzy resztki budynku. Zaskoczony Severus podążył za nim, rozglądając się wokół. Zatrzymał się, kiedy pod jedną ze ścian dostrzegł coś, co przypominało ludzki kształt. Czyżby Harry widział w swoich koszmarach martwych ludzi? Może Voldemort torturował go wizjami śmierci jego przyjaciół? Podszedł bliżej i wciągnął gwałtownie powietrze. Pod ścianą w pozycji półsiedzącej nie było zwłok. Mistrz Eliksirów nigdy nie widział czegoś takiego.
To, co z początku wziął za ciało, okazało się porcelanową lalką wielkości człowieka. A konkretniej wielkości Harry'ego, z jego twarzą i figurą. Lalka wyglądała dokładnie jak on z tą różnicą, że brakowało w niej wielu fragmentów. Mężczyzna zrozumiał, że przed nim trudne zadanie. To nie miało być poszukiwanie świadomości chłopca. Musiał odszukać fragmenty jego roztrzaskanego umysłu, czyli odnaleźć fragmenty zniszczonej lalki. Dopiero po złożeniu jej w całość, miał szansę dotrzeć jego świadomości.
Ostrożnie podniósł lalkę, w której brakowało wielu fragmentów. Bał się, że może się rozlecieć jeszcze bardziej. Wyszedł spomiędzy zgliszczy na zewnątrz. Rdzeń magii unosił się przed nim, prowadząc go. Magia nie mogła sama w sobie poskładać umysłu w całość. Potrzebowała do tego pomocy. Wiedziała, gdzie znajdują się fragmenty roztrzaskanego umysłu, ale była bezradna. Nie było tutaj nikogo, kto mógłby ją ukierunkować.
Severus szedł za światełkiem, co jakiś czas zerkając na lalkę. Brakowało prawej ręki, lewej dłoni, fragmentu twarzy, sporej części nóg i klatki piersiowej. Rdzeń zatrzymał się przed spalonym drzewem. Kiedy zbliżył się do niego, powietrze zafalowało, ukazując jeden z koszmarów Złotego Chłopca. Nie rozpoznał nikogo, dochodząc do wniosku, że były to konstrukty koszmaru, ale wszystkie krzyczały, jak bardzo Harry wszystkich zawiódł.
Mistrz Eliksirów zagryzł mocno zęby. Harry miał tak wiele na swoich barkach, że mężczyzna nie był specjalnie zaskoczony, że coś takiego znalazło się wśród jego koszmarów. Pomiędzy konarami drzewa dostrzegł lewą dłoń z połyskliwej porcelany. Przyklęknął, a potem położył lalkę na ziemi, sięgnął po dłoń i umieścił ją w odpowiednim miejscu. Delikatne światło otoczyło pęknięcie. Kiedy zniknęło, po ubytku nie było śladu.
– Poskładam cię z powrotem – mruknął, dotykając uszkodzonej twarzy.
Świat, jaki wykreowały koszmary Harry'ego, każdego przyprawiłby o dreszcze. Voldemort musiał wykorzystać wyrwę, którą również znalazł Severus i to wystarczyło, aby doprowadzić umysł chłopca do takiego stanu. Skupić wszystkie najgorsze myśli w jednym miejscu i stworzyć z nich odbierające zdrowy rozsądek wizje. Czarodziej nie wiedział, czy on sam zachowałby świadomość, gdyby spotkało go coś takiego.
Wędrówka przez świat koszmarów nie była wycieczką do Hogsmeade. Tu nie było sklepów z cukierkami i zabawnymi rzeczami. Nie było błękitnego nieba. Były tylko zgliszcza i widmo śmierci.
Tutaj nie czuło się upływu czasu, zatem Severus nie miał pojęcia, jak długo przebywał w jaźni Harry'ego. Wytrwale jednak zbierał rozrzucone fragmenty lalki i składał ją w całość. W końcu został tylko fragment twarzy, a przed nim pojawił się najgorszy koszmar Harry'ego. Zawsze myślał, że chłopiec najbardziej boi się Czarnego Pana. Tymczasem prawda była inna.
Złoty Chłopiec najbardziej bał się zostać sam. Jego koszmar przedstawiał opuszczających go ludzi, którzy coś dla niego znaczyli. Na samym końcu widział, jak on sam zostawia Harry'ego, obrzucając go przy tym obelgami.
– To nieprawda Harry – odezwał się na głos. – Nie zrobiłbym. Nie po tym, co między nami zaszło. Pozwoliłeś mi się poznać i zobaczyć prawdziwego ciebie – mówił, sięgając po ostatni fragment, którego brakowało. – A ja pokazałem ci siebie – dodał ciszej, składając twarz lalki w całość. – Wracaj do nas. Wracaj do mnie.
Delikatne światło otoczyło fragment, który zespolił się z całością. Lalka była w całości, ale nadal była jedynie lalką. Rdzeń zniżył się nagle i zatrzymał dokładnie nad miejscem, gdzie powinno być serce. No tak. Brakowało magii, która obudziłaby świadomość. Popatrzył na małe światełko, które zapulsowało, a potem przeniknęło do wnętrza. Severus poczuł ciepło pod palcami, kiedy magia rozlała się po lalce i na moment otoczyła ją jasnym światłem. Kiedy zniknęło, w ramionach Mistrza Eliksirów nie spoczywała już lalka, a Harry.
– Harry? – odezwał się, dotykając jego twarzy. – Obudź się – mówił do niego. Cichy jęk był jedynym dowodem na to, że umysł chłopca zareagował na jego głos. – Nie każ mi na ciebie wrzeszczeć, durny bachorze – syknął.
To wywołało pożądaną reakcję, bo Złoty Chłopiec powoli otworzył oczy. Severus ponownie zobaczył znajomą mu zieleń tęczówek.
– Profesorze? – odezwał się cicho.
– Idiota – mruknął Severus, otaczając go nagle mocno ramionami i przytulając.
– Co się stało? Gdzie jesteśmy? – spytał Harry, rozglądając się po chwili dookoła.
– Czarny Pan znalazł wyrwę w twojej obronie umysłu i zdołał na odległość rzucić na ciebie klątwę Świata Koszmarów. To, co widzisz, to twoje największe obawy, w których uwięził twój umysł. Twoja świadomość nie mogła tego znieść i zaczęła się rozpadać.
– Znowu mnie pan uratował – przyznał cicho. – Przepraszam.
– Nie przepraszaj, bachorze. Teraz musimy stąd iść.
Severus pomógł chłopcu wstać i zaczęli iść w kierunku muru.
– Czy to znaczy, że on znowu może mnie zaatakować w ten sposób? – spytał nagle chłopiec.
– Istnieje takie ryzyko. Dlatego pomogę ci uszczelnić mur i będę go regularnie sprawdzał.
Harry pokiwał głową. Nagle jednak zatrzymał się i popatrzył w bok.
– O co chodzi? – spytał Severus.
– Tam coś jest – wyszeptał Harry. – Coś obcego – dodał, ruszając w tamtą stronę.
– Harry, wracaj. Nie mamy na to czasu.
– To nie może tu zostać. Inaczej on znowu zaatakuje.
Mistrz Eliksirów nie miał innego wyjścia, jak podążyć za chłopcem. Nie zajęło im długo dotarcie do rosłego, czarnego drzewa, porośniętego kolcami. Wokół niego unosiła się zła energia, którą mężczyzna znał aż za dobrze. Znaleźli miejsce, w którym zakorzenił się horkruks Voldemorta. Harry miał rację. To nie mogło tutaj zostać, w przeciwnym razie to niszczące chłopca połączenie nigdy nie zniknie. Ale co mogli zrobić? Nie mógł tutaj rzucać niszczących zaklęć bez ryzyka, że uszkodzi tę delikatną strukturę, która dopiero co się odbudowała.
Harry wpatrywał się w przerażające drzewo.
– To mi przypomina trochę sytuację, kiedy Voldemort chciał ukraść kamień filozoficzny – powiedział nagle. – Stałem naprzeciw niego, ale nie mógł mnie dotknąć, bo miałem zapewnioną ochronę. Teraz jednak dopadł mnie, że tak to ujmę od środka.
– Dlaczego nie mógł się dotknąć? – spytał Severus.
– Dyrektor powiedział, że to dzięki miłości, jaką darzyła mnie moja mama. Jej uczucia przeniknęły do mojej krwi, tworząc rodzaj tarczy. Przestała działać, gdy Vol... Czarny Pan użył mojej krwi, żeby się odrodzić. Miłość jednak nie jest zdolna zwyciężyć wszystkiego – powiedział jakby ze smutkiem.
– Uczucia to potężna magia – zauważył Severus. – Dają wielką siłę.
– Pan w to wierzy?
– Wierzę, że Lily poświęciła swoje życie, żeby ratować swoje ukochane dziecko. Czym innym był jej gest, jeśli nie prawdziwą miłością?
Harry uśmiechnął się lekko, nadal patrząc na drzewo, które mocno zakorzeniło się w nim. Zupełnie jak pasożyt, który karmił się jego magią i pozwalał, aby Voldemort miał dostęp do jego jaźni. Chłopiec powiódł wzrokiem po jednym z długich korzeni, który sięgał aż do muru. Severus podążył za jego spojrzeniem i zrozumiał, że to jest przyczyna uszczerbku w ochronnym murze.
– Miłość pomaga, ale mnie nikt nie kocha – powiedział Harry. – Wiem, co chce pan powiedzieć. Wiem, że moi przyjaciele mnie kochają. Ja również im kocham, ale to nie jest taka miłość, która daje siłę. To nie jest ten rodzaj uczucia. Mogę tego za bardzo nie rozumieć, ale po prostu to wiem.
– Głupi jesteś – mruknął Severus, łapiąc go za brodę, żeby spojrzeć mu w oczy. – Nie zauważyłeś, że dzięki tobie mur, którym się otoczyłem na wszystkich, zaczął pękać? To przez ciebie zacząłem myśleć, że może mam szansę ułożyć sobie jakoś życie, kiedy to wszystko się skończy. Myślisz, że zająłbym się tobą, gdybym niczego do ciebie nie czuł?
Harry zarumienił się wściekle, słysząc to. Nie mógł jednak spuścić głowy, bo mężczyzna przed dni nadal mocno trzymał jego brodę.
– Nie okłamałabym cię. Wiesz o tym – mruknął profesor, samemu rumieniąc się lekko. – Przestań się szczerzyć, jak idiota! – fuknął, kiedy na twarz chłopca wypłynął szeroki uśmiech. – Zresztą, obiecałem ci, że zabiorę cię na tę całą magiczną farmę, prawda?
Złoty Chłopiec poczuł, jak łzy zaczynają nagle spływać mu po policzkach, ale to nie płakać ze smutku. Profesor może i nie powiedział tego wprost, ale dla niego było to więcej, niż kiedykolwiek mógł oczekiwać. Czuł wcześniej, że coś jest między nimi, a teraz otrzymał potwierdzenie, że jego uczucia są odwzajemnione. Miał wrażenie, że pozytywne uczucia, które nagle zaczęły się w nim kłębić, wybuchną. Nie zauważył, że łzy, które spływały mu po twarzy, upadły prosto na jeden z korzeni koszmarnego drzewa.
Usłyszeli nagle głośny syk, a gałęzie ożyły, wijąc się i skręcając w agonii. Severus dostrzegł, że z miejsca, w którym stali, zaczyna unosić się śmierdzący dym. Odciągnął więc szybko Harry'ego i z bezpiecznej odległości, patrzyli, jak dym zaczyna obejmować całe drzewo, które z sykiem rozpadało się na ich oczach.
Mistrz Eliksirów jęknął, kiedy poczuł, że Mroczny Znak na jego ramieniu zaczyna boleć. Czarny Pan musiał poczuć, że coś jest nie tak i był wściekły do tego stopnia, że nawet jego słudzy mogli to odczuć.
Nie wiedział, jak długo to trwało, ale kiedy ponownie uniósł głowę z drzewa pozostały spróchniałe kikuty, które po chwili rozsypały się w proch. Horkruks w Harrym przestał istnieć. Połączenie zostało zniszczone. Dusza Harry'ego była ponownie cała i czysta, o czym świadczyło fakt, że świat koszmarów rozpadał się na ich oczach. Ziemię zaczynała pokrywac trawa i kwiaty, a niebo wypogadzać się.
– Chcesz robić Fawkesowie konkurencję? – spytał Severus zaskoczonego chłopca. – Zresztą porozmawiamy o tym później. Musisz się najpierw obudzić.
Harry skinął głową, uśmiechając się do niego. Przepuścił Severusa świadomie poza mur i ich chwilowo połączone jaźnie, rozdzieliły się.
,,,
Mistrz Eliksirów otworzył oczy i z trudem wyprostował się. Miał wrażenie, że coś trzasnęło mu w kręgosłupie, ale niech Merlin go broni przed powiedzeniem o tym Poppy. Skazałaby go natychmiast na jakieś zabiegi i odpoczynek. Nie miał czasu na takie głupoty. Musiał się poznęcać nad uczniami.
– Cześć – usłyszał nagle cichy głos Harry'ego.
– Cześć bachorze – odpowiedział, patrząc mu w oczy. – Jak się czujesz?
Harry zastanowił się przez chwilę.
– Jakby rozjaśniło mi się w głowie. Zawsze miałem wrażenie, że gdzieś tam z tyłu głowy, coś jest. Teraz to uczucie zniknęło.
– Zniszczyłeś horkruksa, który był w tobie. – Severus odgarnął włosy z czoła chłopca i popatrzył na jego bliznę. Nie była już czerwona ani spuchnięta. Była zwykłą blizną, jakich człowiek nabywa wiele w ciągu życia.
– Czyli Fawkes ma konkurencję? – spytał ciekawie.
– Nie bądź naiwny. Nie jesteś feniksem. Twoje uczucia były tak silne, że ta cząstka duszy Czarnego Pana nie mogła wytrzymać kontaktu z taką ilością pozytywnej energii.
– Gdyby nie pan, nie miałbym szans.
– Ty zawsze byłeś niezwykły. Udowadniasz to każdego dnia – powiedział, pochylając się nad nim i delikatnie całując.
– To kiedy jedziemy na tę farmę? – spytał nagle Harry.
– Bachor!
---
Przyznam się wam, że bardzo ciekawie pisało mi się ten rozdział. Myślę, że dużo wniósł do całej historii^^.
A tu macie moje pozostałe dzieła, które obiecałam wampokazać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top