Rozdział 35
Rozdział 35
– Mam jakieś dziwne przeczucia, że dziś coś się stanie – mruknął Harry, kiedy obudził się rano.
Ron popatrzył na niego, przerywając zapinanie koszuli.
– Co masz na myśli?
– Sam nie wiem. I właśnie w tym jest problem – powiedział, sięgając po koszulę od mundurka. Śniły mu się jakieś głupoty w stylu, że żenił się z Ginny. Obudził się zlany potem ze strachu i od tamtej pory czuł dziwny niepokój. Ten sen był gorszy niż wizje Voldemorta.
– Ale to nie ma związku z Sam-Wiesz-Kim? – spytał Ron.
– Nie. Wtedy trochę bolałaby mnie głowa. To był koszmar innego rodzaju, z twoją siostrą w roli głównej.
– Nic więcej nie mów – powiedział rudzielec stanowczo. Jego siostra ostatnio przechodziła samą siebie. Podobnie zresztą jak Hermiona. Żaden z nich nie miał pojęcia, co one chciały osiągnąć takim zachowaniem. Nawet mieszkające w tym samym pokoju, co Hermiona, Lavender i Parvati miały ich dość. Zastali je dyskutujące na ten temat w pokoju wspólnym, kiedy schodzili na śniadanie.
– Nie wytrzymam z nią! Chyba pójdę do McGonagall i poproszę o inny pokój, bo to nie do zniesienia! – mówiła zdenerwowana Lavender.
– Coś się stało? – spytał Harry. Razem z Ronem podeszli do nich.
– Cześć Harry, cześć Ron – przywitała się z nimi Parvati. – Zastanawiamy się, czy jest możliwość zmian pokoju. Nie jesteś w stanie wytrzymać z Granger.
– Co zrobiła? – spytał najmłodszy Weasley.
– Krytykuje wszystkich na każdym kroku! – pisnęła Lavender. – Pierwsze z brzegu przykłady. Napisała esej na zielarstwo. Skomentowała, że za krótki. Pisałam dziennik na wróżbiarstwo. Usłyszałam, że zajmuję się głupotami! A może mnie to po prostu ciekawi? Wyszła z łazienki. Stwierdziła, że spędzam tam za dużo czasu. No nie wytrzymam już nią po prostu! Może nie jestem tak inteligentna, jak ona, ale nie potrzebuję jej durnych komentarzy. Zaczynam rozumieć, czemu przestaliście się z nią zadawać.
– Albo, że w końcu otworzyły się wam oczy – skomentowała Parvati.
– Co masz na myśli? – spytał Harry.
Obie Gryfonki popatrzyły po sobie.
– Chodzi nam o to, że żadna z nas nigdy jej nie lubiła. I nie dlatego, że jesteśmy uprzedzone, czy coś w tym stylu – wyjaśniła Lavender. – Ona się po prostu nie pozwoliła nam polubić. Gdybyście słyszeli, co wygadywała, jak zamieszkałyśmy razem w dormitorium, po naszym przydziale. „Nie kładź tam tego, połóż to tam". „Nie trzymaj tak różdżki". „Źle to wymawiasz!" No przecież to zwariować szło.
– Dodaj jeszcze, że usta się jej nie zamykały i pół nocy musiałyśmy wysłuchiwać, co takiego przeczytała w Historii Hogwartu – burknęła Parvati. – Nie pomyślała nawet, że możemy mieć ochotę same o tym przeczytać.
– No... Nieźle... – mruknął Ron i popatrzył na przyjaciela. Harry nie miał pojęcia, co powiedzieć. On przynajmniej nie miał kłopotliwych współlokatorów.
– Pomyślimy nad czymś, bo ta sytuacja robi się chora – stwierdził Złoty Chłopiec. – Chodźmy na śniadanie.
– Lepiej uważaj Harry – mruknęła Lavender, jakby przypomniała sobie o czymś nagle. – Wiemy, że Ginny coś kombinuje, ale nie wiemy co.
– A skąd wiecie, że chodzi o mnie? – spytał.
– Proszę cię. Wszyscy wiemy, że ona ma jakąś chorą obsesję na twój temat.
– Dzięki za ostrzeżenie – westchnął. Czyli jego przeczucia próbowały, w jakiś sposób go ostrzec.
W małej grupce weszli do Wielkiej Sali i usiedli. Dosłownie pięć sekund później zjawiła się Ginny, która próbowała usiąść obok Harry'ego, chociaż z boku wyglądało to tak, jakby próbowała usadowić się na jego kolanach. Caleb, który właśnie wchodził z Patrickiem na śniadanie, widząc to, szybko wślizgnął się między Rona i Harry'ego, a potem usiadł mu na kolanach.
– Hej Harry – powiedział, przytulając się do starszego Gryfona. Drugi z chłopców wepchnął się przed Ginny i usiadł po drugiej stronie Złotego Chłopca, spychając ją niemalże z ławki. Skutecznie odgrodzili ją od rudowłosej dziewczyny.
Ginny Weasley czuła, jakby zaraz miała wybuchnąć. Ten dzieciak po raz kolejny psuł jej plany. Kiedy tylko chciała zbliżyć się Harry'ego, nie wiadomo skąd zjawiał się ten bezczelny chłopak i wszystko szlag trafiał.
– Ej! To moje miejsce! Wynoś się stąd! – powiedziała stanowczo. Złapała Caleba za ramię i siłą zrzuciła go na podłogę.
– Co ty wyprawiasz?! – krzyknął na nią Harry. Szybko pomógł młodszemu chłopcu wstać. – Wszystko w porządku?
– Chyba tak – mruknął Caleb, pocierając udo, którym uderzył o posadzkę.
– Co w ciebie wstąpiło? – Ron postanowił się wtrącić i zrugać młodszą siostrę. – Zachowujesz się agresywnie. Kiedy zrozumiesz, że Harry nie jest tobą zainteresowany?
– Bo ty jesteś tego pewien! – warknęła. – Jesteśmy dla siebie stworzeni i kochamy się – powiedziała z pewnością w głosie. Powinieneś się z tego powodu cieszyć.
– Mam się cieszyć, że napastujesz mojego najlepszego kumpla? – zapytał. Nie wierzył w to, co słyszy.
– Jeszcze odszczekasz to, co powiedziałeś, jak Harry zostanie twoim szwagrem – powiedziała. – A ty! – zwróciła się do Caleba. – Pożałujesz jeszcze – syknęła i odeszła, żeby usiąść obok Hermiony.
– Ona jest straszna – mruknął Patrick. – I jakaś nienormalna. To się leczy?
– Ja chyba napiszę do taty – stwierdził Ron. – To się robi niebezpieczne.
– Nie musisz – powiedział Caleb. – Zajęliśmy się wszystkim. Poczekajcie tylko dwa dni – stwierdził z zadowoleniem w głosie.
Starsi Gryfoni popatrzyli po sobie. Nie mieli pojęcia, o czym mówił młodszy chłopiec, ale coś im się wydawało, że Hogwart zapamięta to na długo.
,,,
Mistrz Eliksirów spędził ostatnie piętnaście minut, tłumacząc grupce pierwszorocznych Gryfonów, jak działają eliksiry, które od niego dostali.
– Super! – powiedział Caleb, chowając malutkie buteleczki do kieszeni. – Dziękujemy profesorze. Zresztą już sobie poradzimy.
– Mam nadzieję, że odczepią się po tym od nas – powiedziała Nora. – Inaczej nauczę się wszystkich przekleństw, o których przeczytam i będę ciskać je bez opamiętania.
– Proszę się uspokoić, bo będę zmuszony odjąć Gryffindorowi punkty – uprzedził ją Snape.
– Przepraszam. Ja ich po prostu nie lubię za to, że nam dokuczają.
– Musimy się zastanowić teraz, jak im to podać – stwierdził Patrick.
– Jak mówiłem, tego pierwszego nie trzeba pić. Wystarczy kontakt ze skórą – przypomniał im profesor.
– To ja chyba mam pomysł – uśmiechnęła się Olivia. – Caleb. Daj mi tę buteleczkę na Wredną Rudą.
Chłopiec bez słowa podał jej specyfik. Chwilę potem wyszli z gabinetu Mistrza Eliksirów. Mężczyzna miał pewność, że kolejny dzień będzie bardzo ciekawy. Miał tylko nadzieję, że po zemście w wykonaniu dzieciaków Harry także pozbędzie się problemu w postaci nachalnej panny Weasley.
Szczerze mówiąc, trochę tęsknił za obecnością zielonookiego Gryfona obok siebie. Wprawdzie Harry schodził czasem do lochów, żeby się z nim zobaczyć, ale to nie było to samo. Musiał mu przypomnieć, że niedługo ma comiesięczną wizytę u terapeuty. Harry radził sobie już całkiem dobrze, ale jego psychika nadal była bardzo delikatna.
Severus martwił się, że przez natarczywość Albusa, nachalność córki Weasleyów i kłótnie z Granger, Harry może znowu poczuć się gorzej i chcieć uciec od tego wszystkiego. Pamiętał też o swojej obietnicy i dyskretnie uczył Harry'ego zaklęć, które sam wymyślił. Niedługo miał zamiar sprawdzić, ile z nich chłopiec przyswoił, ale na razie musiał mieć pewność, że w szkole nic mu nie grozi. I Mistrz Eliksirów miał zamiar o to zadbać.
,,,
Olivia i Nora rozdzieliły się przy wejściu z lochów z kolegami. Chłopcy mieli pomysł jak się upewnić, że Hermiona wypije eliksir i chcieli wszystko przygotować. Dziewczynki pobiegły szybko do wieży. Zbliżała się pora kolacji i miały niewiele czasu na przygotowania, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Przechodziły właśnie przez dziurę pod portretem, kiedy z pokoju wspólnego wychodziła Ginny w towarzystwie Hermiony. Rudowłosa dziewczyna popchnęła Norę specjalnie.
– Wredna małpa – burknęła dziewczynka, patrząc za nią.
– Wszystko dobrze? – spytała Amy, patrząc na koleżanki.
– Tak. Jak ja jej nie znoszę. Chodź. Pomożesz nam – powiedziała Nora. Razem z koleżankami skierowała się do dormitorium dziewczyn. Miały nadzieję, że nie natkną się tam na jakąś koleżankę Ginny. Już miały nacisnąć klamkę, kiedy drzwi otworzyły się i stanęła w nich Gryfonka z piątego roku o imieniu Heather.
– Coś się stało? – spytała podejrzliwie, widząc przed sobą dwie dziewczynki.
– Przyjaźnisz się może z Ginny Weasley? – spytała Olivia.
– Żartujesz? – prychnęła starsza z dziewczyn. – Miałabym się przyjaźnić z tą... zdzirą? Nie znoszę jej, ale w ciszy znoszę, że muszę spać z nią w jednym pokoju.
– Więc nie lubicie się? – Nora chciała się upewnić, że dziewczyna ich nie wyda.
– Proszę cię. Za co mam ją lubić? Że świeci majtkami przed chłopakami, a biednego Harry'ego wręcz molestuje na oczach innych. Ona ma coś z głową, bo gołym okiem widać, że chłopak jej nie chce. Wiecie, co ona wygaduje wieczorami? Że jak skończy szkołę, to wyjdzie za niego i będzie żyła w luksusie, na jaki zasługuje. Leniwa małpa. Jeszcze według niej mam okropne włosy! – syknęła. Heather szczyciła się wśród innych dziewczyn swoimi pięknymi, czarnymi lokami do pasa. Nawet Ślizgonki podziwiały je, chociaż nigdy nie powiedziały tego głośno.
Młodsze Gryfonki popatrzyły na siebie z uśmiechami.
– Chciałabyś utrzeć jej nosa? – spytała Nora.
Heather popatrzyła na niego z zainteresowaniem.
– Macie jakiś pomysł?
– Wpuść nas na pięć minut, pokaż, gdzie trzyma szczotkę do włosów, a jutro rano przy śniadaniu będzie niezłe show.
Heather bez słowa otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając je. Widziała, jak jej współlokatorka traktuje młodszych uczniów, ale kiedy zwróciła jej uwagę, omal nie oberwała jakąś klątwą. Rozważała poskarżenie się profesor McGonagall i w zasadzie miała do niej iść po kolacji, ale wtedy pojawiły się te dwie pierwszoroczne. Może ich pomysł sprawi, że Ginny się opamięta i da innym spokój.
,,,
Rano Caleb ze swoimi przyjaciółmi czekał, aż Ron i Harry będą szli na śniadanie i dołączyli nich. Chcieli zobaczyć ich miny, kiedy zacznie się całe przedstawienie.
– Macie dobre humory – zauważył Ron, kiedy schodzili po ruchomych schodach. – Coś fajnego się stało?
– Niedługo zobaczycie – odparł chłopiec tajemniczo. Harry tylko wzruszył ramionami, kiedy przyjaciel popatrzył na niego pytająco.
Złoty Chłopiec z ulgą przyjął fakt, że w Wielkiej Sali nie było jeszcze Hermiony albo, co gorsza Ginny. Miał serdecznie dość zachowania obu dziewczyn. Siadając, zerknął na stół prezydialny i jego wzrok padł na Snape'a. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Za kilka dni miał wizytę u psychologa i cieszył się, że spędzi trochę czasu z profesorem. Ron tradycyjnie obiecał go kryć.
– Caleb – mruknęła do chłopca Olivia i dyskretnie wskazała na wejście. Ginny i Hermiona wchodziły właśnie do środka. – Czas na zemstę.
– Jasne – powiedział Caleb, wyciągając różdżkę dyskretnie. Wskazał nią na dziewczyny i mruknął pod nosem zaklęcie, które aktywowały eliksir. W momencie, kiedy siostra Rona popatrzył w ich stronę, wszystkie jej najbardziej intensywne myśli stały się słyszalne dla innych. Najlepsze było to, że dziewczyna nie była tego zupełnie świadoma.
Kilka kropel eliksiru, które Olivia i Nora umieściły na szczotce do włosów siostry Rona, wystarczyło, żeby jej myśli stały się słyszalne na piętnaście minut. I nie było to niewinne myśli.
" Znowu ten gówniarz siedzi obok Harry'ego. Jak ja mam się do niego zbliżyć i zostać jego żoną, kiedy kręci się obok niego. Może powinnam potraktować go jakąś bolesną klątwą, żeby zrozumiał, że ja zawsze dostaję to, czego chcę? Wyżyłabym się przy okazji. Może potem umówię się z którymś z chłopaków na wieczór. Zasłużyłam na to, żeby mnie uwielbiali i nosili na rękach. Ron znowu ma tę swoją głupkowatą minę. To, że dostał się do drużyny, jeszcze nie znaczy, że jakaś dziewczyna go zechce. Tylko wstyd przynosi. Harry przynajmniej jest sławny i bogaty, chociaż mógłby w końcu obciąć te koszmarne włosy i coś z nimi zrobić. Wygląda przez to, jak dziewczyna! Będzie trzeba nad nim popracować, kiedy w końcu zrozumie, że jesteśmy dla siebie idealni! "
Z każdym zdaniem, który Harry słyszał, na przemian robił się blady i zielony. Ron za to zrobił się cały czerwony ze złości. W całej Wielkiej Sali zapanowała cisza, kiedy wszyscy w szoku słuchali okropnych myśli Gryfonki.
– Co wyście zrobili? – zdołał szeptem zapytać Ron, pochylając się w kierunku Caleba, który z całych sił starał się nie śmiać.
Caleb nie zdążył odpowiedzieć, bo Hermiona pociągnęła Ginny za rękę, każąc się jej uciszyć.
– Ale ja nic nie mówię! – pisnęła dziewczyna.
– Ale słychać wszystko, o czym myślisz! – uświadomiła ją i rudowłosa Gryfonka zbladła z przerażenia, kiedy dotarło do niej, co się stało.
– PANNO WEASLEY! – dało się słyszeć oburzony głos profesor McGonagall. – Natychmiast do mojego gabinetu! Bez dyskusji! – poleciła stanowczo. Wszyscy obserwowali, jak surowa opiekunka Gryfonów, wyprowadza dziewczynę z sali.
– Co to było? – spytał ponownie Ron, kiedy wszyscy zaczęli nagle żywo dyskutować o tym, czego byli świadkami.
– Eliksir Głośnych Myśli – powiedział Caleb z zadowoleniem. – Teraz wszyscy usłyszeli, co ma w głowie.
– Należało się jej – powiedziała Olivia.
– Chcę wiedzieć, skąd wzięliście ten eliksir? – spytał Harry, patrząc na pierwszorocznych. Ci wyszczerzyli się tylko do niego w odpowiedzi.
– To jeszcze nie koniec – powiedziała Nora, obserwując, jak Hermiona usiadła ponownie i sięgnęła po szklankę z sokiem dyniowym. – Potem nam wszystko opowiecie, dobrze? – spytała, patrząc na Gryfonów z szóstego roku.
Harry miał jakieś dziwne wrażenie, że Caleb z przyjaciółmi nie wymyślili tego sami i zerknął ponownie na profesorów. Snape najwyraźniej wyczuł, że Złoty Chłopiec na niego patrzy, bo udając obojętność, wrócił do przerwanego posiłku. Wyglądał jednak na dziwnie zadowolonego z siebie.
– Byliście u Snape'a? – syknął młodszemu Gryfonowi do ucha. Widząc jego minę, miał pewność, że tak właśnie było. Będzie musiał przy najbliższej okazji zapytać mężczyznę, jakim cudem dał się przekonać Gryfonom, żeby im pomógł.
Mając jednak na uwadze słowa pierwszorocznych, szli na pierwszą tego dnia lekcję i zastanawiał się, co takiego zrobili Hermionie. Tego dnia pierwszą lekcją była Obrona Przed Czarną Magią i Harry był pewien, że Postrach Hogwartu nie da im taryfy ulgowej. Jego zadaniem było nauczyć ich skutecznie się bronić przed Śmierciożercami.
– Do środka – polecił stanowczo, gdy otworzył drzwi do klasy. Gryfoni i Ślizgoni zajęli swoje miejsca i mężczyzna rozpoczął zajęcia krótkim wykładem na temat skutków prostych, ale dość mocno odczuwalnych klątw. – A teraz wysilcie mózgi i może ktoś zdoła mi powiedzieć, jakie mamy rodzaje tarcz ochronnych.
Ręka Hermiony tradycyjnie wystrzeliła w górę. Snape omiótł wzrokiem klasę. Przez sekundę jego wzrok zahaczył o Harry'ego i Złoty Chłopiec odniósł wrażenie, że Mistrz Eliksirów do niego mrugnął.
– Skoro już musisz, Granger, to chociaż powiedz coś mądrego – warknął w końcu.
– Istnieje pięć rodzajów tarcz piłujących, które mają zapewnić idealną obróbkę... Znaczy się ochronę... Drewno nie współgra z każdym rodzajem ostrza – zaczęła mówić, a wszyscy popatrzyli na nią z zaskoczeniem.
– Granger! Co ty wygadujesz?! – warknął Snape.
– Ja... Ja nie wiem... – wyjąkała dziewczyna, kiedy dotarło do niej, że z jakiegoś powodu, zamiast udzielić odpowiedzi, z jej ust popłynęły jakieś bzdury.
– Minus dziesięć punktów za robienie sobie żartów na mojej lekcji! – powiedział stanowczo profesor.
– Ale to nie moja wina! Ja tylko chciała powiedzieć, że piły łańcuchowe nadają się do ogólnej pracy! – Przerwała gwałtownie, zasłaniając usta dłońmi.
– Szlaban! Najwyraźniej utrata punktów to dla ciebie za mało! I nie waż się więcej odzywać – polecił jej.
Dziewczyna nie odezwała się do końca zajęć i Harry był pewien, że zastanawiała się, co się z nią działo. Kiedy lekcja się skończyła, opuściła klasę jako pierwsza. Harry i Ron wychodzili jako ostatni, i Złoty Chłopiec korzystając z okazji, gestem chciał spytać profesora, czy miał z tym też coś wspólnego. Ten tylko uniósł w górę kąciki ust.
– Co jest? – spytał cicho Ron, kiedy wyszli.
Harry rozejrzał się, czy nikogo nie ma w pobliżu.
– Dzieciaki były u Snape'a po eliksiry.
– Snape pomógł Gryfonom? Świat się kończy... – mruknął Ron. – Ale przyznaję. To było pomysłowe.
Kolejne dwie lekcje minęły im podobnie. Za każdym razem, kiedy Hermiona próbowała odpowiedzieć na pytanie profesora, zaczynała wygadywać jakieś kompletne głupoty. W ten sposób straciła kolejne punkty i na lunch szła naprawdę wściekła. Usiadła obok Ginny, która nie wyrażała już na szczęście na głos swoich myśli, ale mruczała pod nosem groźby, że osoba, która jej to zrobiła, pożałuje, że żyje.
– Ma minę, jakby miała kogoś zamordować – powiedział Seamus, kiedy usiedli najdalej, jak tylko się dało.
– Jedna i druga wygląda, jakby miały wybuchnąć – dodał Neville. – Nawet moja babcia wygląda przyjemniej, gdy się wścieka, a to coś znaczy.
– Temu, kto je tak urządził, kupię zestaw specjalny Weasleyów. To było mistrzostwo – przyznał Dean, sięgając po szklankę z sokiem. – Bez urazy Ron, ale twoja siostra zasługiwała na nauczkę – dodał przepraszającym tonem.
– Nie powiedziałeś niczego nowego. Może to ją w końcu czegoś nauczy – mruknął rudzielec. – To chyba Hedwiga – powiedział, kiedy sowa śnieżna Harry'ego wylądowała na ramieniu Złotego Chłopca z listem.
– Dziękuję – powiedział, podsuwając jej coś dobrego. – To z Gringotta.
Był bardzo zaskoczony, patrząc na list z oficjalną pieczęcią banku. Przypomniał sobie, że podczas ostatniej wizyty pytał o możliwość nowych inwestycji. Może przysłali mu nareszcie informacje, o które prosił. Schował list do swojej torby, chcąc przeczytać go spokojnie później, kiedy do Wielkiej Sali wleciała jeszcze jedna sowa i wylądowała przed Ginny. Miała w dziobie czerwoną kopertę. Upuściła ją i odleciała.
– Patrzcie. Weasley dostała wyjca – powiedział ktoś z Krukonów.
– Co to jest wyjec? – spytał Caleb, który siedział kilka miejsc dalej.
– Zaraz zobaczysz młody – zaśmiał się Dean, patrząc, jak Ginny łapie list i wybiega z nim szybko. To jednak nie pomogło i kilka sekund później wszyscy mogli usłyszeć rozwścieczony, męski głos. Najwyraźniej jedynej córce Weasleyów udało się wyprowadzić ojca z równowagi.
– GINEVRO WEASLEY! – wrzeszczał Artur. – CO TY WYPRAWIASZ, DZIEWCZYNO?! MYSLAŁEM, ŻE SPALĘ SIĘ ZE WSTYDU, KIEDY PROFESOR MCGONAGALL OPOWIEDZIAŁA MI, CO SIĘ STAŁO! NIGDY NIE MYSLAŁEM, ŻE MOJA WŁASNA CÓRKA MOŻE SIĘ TAK ZACHOWYWAĆ! NIE TAK CIĘ Z MATKĄ WYCHOWALIŚMY! MOŻESZ BYĆ PEWNA, ŻE POROZMAWIAMY SOBIE Z TOBĄ POWAŻNIE! TAKI WSTYD! I MASZ ZOSTAWIĆ HARRY'EGO W SPOKOJU! TEN BIEDNY CHŁOPAK MA JUŻ DOŚĆ NA GŁOWIE!
– No... To powinni załatwić sprawę – stwierdził Ron, a Harry zastanawiał się, jaki świąteczny prezent wybrać dla Artura Weasleya w ramach podziękowania.
– Caleb. A co zrobiliście Hermionie? – spytał Ron, kiedy wieczorem zgodzili się pomóc dzieciakom ćwiczyć zaklęcia.
– O właśnie! My też chcemy wiedzieć – przyznał Seamus, który właśnie pokazywał Olivii prawidłowy ruch ręki.
– Podrzuciliśmy jej do soku Wywar z Blekotu – powiedział chłopiec.
Starsi Gryfoni popatrzyli po sobie, a potem zaczęli się szaleńczo śmiać. W takich chwilach Harry zapominał, że gdzieś tam dzieje się coś złego. Wiedział jednak, że spokój nie potrwa wiecznie i kiedy ta chwila nastąpi, chciał być na nią przygotowany.
---
Nowy rozdział obiecałam na dziś, więc jest dziś. Czujecie, że mamy nowy rok? Ja szczerze mówiąc, nie czuję żadnej różnicy. Zrobiłam listę postanowień, ale stwierdziłam, że jest niemożliwa to realizacji. XD Pochwalcie się, jakie macie postanowienia noworoczne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top