Rozdział 33
Rozdział 33
Prywatne lekcje z Dumbledorem nie poprawiały samopoczucia Harry'ego. Chodził na nie tylko dlatego, że Snape przekonał go, że to może dać im potrzebne wskazówki dotyczące horkruksów.
Harry widział do tej pory wspomnienie dyrektora, mężczyzny o nazwisku Bob Ogden i Morfina Gaunta. Zauważył w nich coś szczególnego, ale nie miał zamiaru informować o tym dyrektora. Nie po tym, jak ten próbował zobaczyć jego myśli. Po tym zdarzeniu otoczył swój umysł jeszcze szczelniej i sam był zaskoczony, że zdołał to zrobić.
Teraz nadeszła pora na kolejne wspomnienie pochodzące od skrzatki domowej o imieniu Bujdka. Kiedy jej pani pokazała młodemu Riddle'owi swoje skarby, Harry już wiedział, na co patrzy. Medalion i czarka. Był niemalże na sto procent pewien, że właśnie patrzył na horkruksy. Zakładał, że kolejnym był pierścień, który widział w innym wspomnieniu. Jednak to następne wspomnienie go zaskoczyło. Zdawało się zamglone i niewyraźne.
– Nie wiem nic o żadnych horkruksach! – dało się słyszeć rozgniewany głos.
– Usiądź Harry – polecił mu dyrektor, kiedy opuścili wspomnienie. Harry niechętnie to zrobił. Nie przepadał za obecnością dyrektora i najchętniej opuściłby jego gabinet. Od czasu tamtego incydentu dyrektor był przy nim bardzo ostrożny. Zupełnie jakby bał się go spłoszyć, co nie odbiegało jakoś szczególnie od prawdy.
Chłopiec nadal był na niego wściekły. Kiedyś patrzył na dyrektora jak na kogoś, kto wyrwał go z domu wujostwa i pokazał miejsce, które nareszcie mógłby nazwać domem. Był głuchy na prośby Harry'ego, gdy nie chciał wracać na Privet Drive.
– Zauważyłeś coś interesujące? – spytał dyrektor.
– A powinienem? – Harry nie był w nastroju na pogaduszki.
Dyrektor westchnął tylko i popatrzył na niego.
– Nadal jesteś na mnie zły – powiedział.
– Jakoś nie usłyszałem „przepraszam" za próbę naruszenia mojej prywatności. Wszystkim uczniom zagląda pan do głowy? – spytał jadowicie.
– Porozmawiamy na ten temat innym razem.
– Oczywiście – warknął cicho. – O co chodzi z tym ostatnim wspomnieniem?
– Należy do profesora Slughorna. Jak zapewne zauważyłeś, ktoś przy nim manipulował. Myślę, że sam Horacy zamierzał coś ukryć.
– A te całe horkruksy, o których krzyczał? – spytał Harry, grając. – Co to takiego?
– Nie jestem pewien. Musielibyśmy zobaczyć wspomnienie przed modyfikacją, jednak wątpię, żeby Horacy był skłonny podzielić się nim.
Harry z trudem zachował spokój. Cholerny kłamca! Złoty chłopiec najchętniej przekląłby go czymś paskudnym. Będzie musiał poczytać podręcznik Mistrza Eliksirów. Może tam znajdzie coś przydatnego.
– Nie zobaczymy, bo go nie mamy – zauważył Harry.
– Mnie na pewno go nie odda, ale myślę, że ty zdołałbyś go przekonać. – Dumbledore uśmiechnął się do niego, a Harry miał wrażenie, że się przesłyszał.
– Słucham? – zdołał zapytać.
– Horacy chciałby cię lepiej poznać. – Gryfon ugryzł się w język, bo kusiło go powiedzieć, że zabrzmiało to, jakby Slughorn był jakimś zboczeńcem. – Tobie łatwo byłoby zdobyć jego zaufanie.
– No to pech, bo nie mam zamiaru przebywać w jego towarzystwie – odparł Harry.
– Harry, zrozum, że jest to bardzo ważne. Bez tego nie dowiemy się, co planował Voldemort.
Chłopiec przygryzł dolną wargę, zastanawiając się, co powinien zrobić w tej sytuacji. Nie miał ochoty na bliższe poznanie nauczyciela eliksirów. Dzięki podręcznikowi Snape'a szło mu całkiem nieźle do tego stopnia, że Hermiona niemalże zgrzytała zębami za każdym razem, gdy osiągał lepsze wyniki od niej. Naturalnie dziewczyna nie miała pojęcia, jaka tajemnica stała za rezultatami Harry'ego. Tylko Ron poznał prawdę i za zgodą Harry'ego przejrzał podręcznik. Może nie pomogło mu to jakoś szczególnie, ale przynajmniej jego poziom warzenia stał się przyzwoity.
Gryfon zastanawiał się, co w takiej sytuacji powiedziałby mu Snape. Mógł się założyć, że próbowałby go przekonać do zachowania pozorów i dalszej gry. Raczej nie mógł postąpić inaczej, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby nieco utrudnić dyrektorowi życie.
– No dobrze. Zrobię to – zgodził się niechętnie.
– Wspaniale. Jestem pewien, że poradzisz sobie świetnie.
Harry pokiwał głową. Już miał wstać i opuścić gabinet, kiedy postanowił wykorzystać nieco sytuację.
– Dobrze pan znał moich rodziców? – spytał nagle. Jeśli dyrektor był zaskoczony tym pytanie, to niczego nie dał po sobie poznać.
– Tak mi się wydaje. Dlaczego pytasz?
– Zastanawiałem się kiedyś, czy tata albo mama mieli jeszcze jakichś krewnych. Pytałem o to kiedyś Remusa, ale niczego nie wiedział.
– Niestety nie. Twoi dziadkowie z obu stron zmarli i pozostała tylko siostra twojej mamy – powiedział dyrektor. Harry zauważył jednak drobne wahanie z jego strony i już był pewien, że czarodziej kłamie. Z trudem kontrolował teraz swoją magię.
– Och... Rozumiem – mruknął, udając rozczarowanie. Pożegnał się z dyrektorem i wyszedł z gabinetu. Dumbledore zapłaci mu kiedyś za te wszystkie kłamstwa. Harry był pewny, że wiedział o istnieniu jego dalszej rodziny. Nie wiedział tylko dlaczego nie zawiadomił ich, a oddał go na wychowanie despotycznej ciotce Petunii. Nie rozumiał, dlaczego ciotka nie oddała go krewnym, skoro tak bardzo nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
Kiedy wchodził do wieży przez dziurę za portretem, wpadł mu do głowy dość kontrowersyjny pomysł. Nie wiedział, czy dobrze robi, ale w tej chwili był zdesperowany, żeby poznać prawdę. Pobiegł do dormitorium, złapał za pergamin i pióro, i po raz pierwszy w życiu napisał list do ciotki.
,,,
Kilka dni później, kiedy do Wielkiej Sali wleciały sowy z poranną pocztą, Hedwiga wylądowała przed Harrym z listem do niego.
– Dziękuję – powiedział i podsunął jej kawałek bekonu ze swojego talerza.
– Dzień dobry, pani Hedwigo – odezwał się nagle, siedzący niedaleko Caleb. – Pięknie pani dziś wygląda.
Sowa zahuczała uprzejmie w jego stronę, szczypnęła jeszcze lekko palec Harry'ego, a potem porwała bekon i odleciała.
– Czemu ty mówisz do sowy „pani"? – spytał Ron, patrząc na młodszego Gryfona.
– Uprzejmość to podstawa – odparł chłopiec pewnym głosem. Harry dał znak przyjacielowi, żeby nie drążył tematu. Caleb miał swoje małe, nieszkodliwe dziwactwa podobnie jak Luna.
Odgryzł kawałek bekonu i otworzył list. Uśmiechnął się lekko, widząc, że ciotka postanowiła mu jednak odpisać i chyba po raz pierwszy w życiu odpowiedziała mu szczerze na wszystkie jego pytania. List był dość długi i Harry stwierdził, że przeczyta go na spokojnie później. Schował go przezornie do podręcznika eliksirów, skończył śniadanie i razem z Ronem poszli na pierwszą tego dnia lekcję.
Do listu od ciotki zajrzał dopiero wieczorem, kiedy umyty i przebrany w koszulę Snape'a, leżał na swoim łóżku. Petunia dokładnie opisała mu sytuację z dnia, gdy znalazł go na swoim progu. Przyznała, że pisała do Dumbledore'a, że nie jest w stanie zająć się magicznym dzieckiem, ale jej wszystkie listy pozostały bez odpowiedzi. Dopiero gdy podjęli z wujem decyzję o oddaniu go do adopcji, otrzymali wiadomość, że chłopiec ma zostać u nich. Przestraszyli się wtedy, że mogą być pod obserwacją i musieli zrezygnować ze swojego pomysłu. Harry miał bezsprzecznie zostać u nich. Najwyraźniej Dumbledore chciał go mieć pod kontrolą.
W miarę jak Harry wczytywał się w słowa ciotki, jego gniew rósł. Ciotka nie powiedziała mu o krewnych w Ameryce, bo i tak nie mógłby się z nimi spotkać. Była pewna, że Dumbledore nie pozwoliłby na to, a poza tym nie chciała rozdrapywać starych ran. Wbrew pozorom kochała swoją siostrę, ale nie potrafiła zaakceptować jej inności. Bała się, że to kiedyś doprowadzi do tragedii i miała rację. Przez magię jej siostra straciła życie. Myślała, że zatajając prawdę o pochodzeniu Harry'ego i wychowując go w surowy sposób, sprawi, że będzie miał normalne życie.
Kiedy była nastolatką, faktycznie była zazdrosna, że Lily potrafiła czarować. Sama marzyła o tym, żeby mieć takie zdolności, ale gdy jej siostra zginęła, znienawidziła magię.
Harry nie wiedział, co ma myśleć. Miał żal do ciotki za te wszystkie kłamstwa i sposób, w jaki był traktowany, ale z drugiej strony współczuł jej. Swoimi manipulacjami Dumbledore zniszczył życie wielu osób. Jego, ciotki, Snape'a, Syriusza. Nawet Voldemorta! Mógł mu pomóc, gdy Tom Riddle był jeszcze młody. Pokazać mu, że nie tędy droga. Wolał jednak patrzeć z boku, jak młody, uzdolniony czarodziej stacza się na samo dno.
Opadł na poduszki i westchnął głośno.
– Co się stało? – spytał Ron, patrząc na niego. Harry bez słowa podał mu list od ciotki. Rudzielec popatrzył na niego zaskoczony, ale wziął od niego kartki i zaczął czytać. – Co za... Brak mi słów – powiedział rudzielec, gdy skończył czytać. – Szczerze? Myślałam, że twoja ciotka to najgorsza mugolka, z jaką miałem kiedykolwiek styczność, ale to, co zrobił ten... Ugh! Nawet mnie się ciśnienie podniosło.
– Mnie to mówisz? Moje życie to jedna, wielka, ustawiona gra. Nie wiem, co zrobić.
– Być kolejne kilka kroków do przodu?
Harry nie mógł się nie uśmiechnąć. Ron zawsze potrafił poprawić mu humor. Rudzielec miał rację. Musieli być kilka kroków przed innymi.
,,,
Snape informowany był przez Harry'ego na bieżąco o wszystkim, co się działo. Pokazał mu nawet list od ciotki, kiedy udało mu się pewnego wieczoru przedostać do lochów. Mężczyzna przeczytał go w ciszy, marszcząc tylko brwi. Nadal nie miał dobrego zdania o Petunii i nie lubił jej, ale w niewielkim stopniu był teraz w stanie zrozumieć jej zachowanie. Oczywiście nic nie mogło naprawić szkód, jakie wyrządziła ona i jej mąż, ale przynajmniej raz w życiu wykazała się odwagą cywilną i powiedziała prawdę.
Otrzymali też w końcu wiadomość od Syriusza, który przejrzał część ksiąg i znalazł w jednej z nich istotne informacje. Nie chcą ryzykować wysyłania księgi, skopiował odpowiednie strony i dołączył do listu. Kopie zawierały informacje o magii dotyczącej duszy i historię badań nad jej nieśmiertelnością. Czytając to wszystko, Severus sam przyznał, że było to zarówno mroczne, jak i nie niewątpliwie fascynujące. Te badania mogły być podstawą do tworzenia horkruksów, a to już było coś.
– Chociaż raz Black zrobił coś pożytecznego – mruknął.
– Syriusz jest trochę jak dziecko – zgodził się Harry. – Ale nie lubi siedzieć bezczynnie. Remus mówił, że zaczyna wtedy wariować. To ma chyba związek z jego psią naturą. Myśli pan, że każdy, kto stał się animagiem, wiedział jakim zwierzęciem się stanie?
– Nigdy nie zgłębiałem tajemnicy animagii – odpowiedział szczerze Mistrz Eliksirów. – Nigdy nie czułem takiej potrzeby. Możesz zapytać swojego ojca chrzestnego, jeśli ten temat cię ciekawi.
– Nie wydaje mi się, żebym chciał być animagiem. Mam dość problemów w swojej własnej postaci. Czy po Hogwarcie można iść na mugolskie studia? – spytał nagle.
Severus popatrzył na niego uważnie. Nie powinien być specjalnie zaskoczony tym pytaniem. W końcu chłopak miał swoje plany dotyczące kariery, które chciał zrealizować.
– Tego nie wiem. Myślę, że Minerwa może mieć takie informacje – powiedział.
Harry pokiwał głową i po kolejnej lekcji transmutacji podszedł po lekcji do swojej opiekunki domu i spytał, czy może poświęcić mu chwilkę.
– O co chodzi, panie Potter? – spytała.
– Czy wie pani może, czy po ukończeniu Hogwartu, można zdawać na mugolski uniwersytet? – spytał Harry.
Profesor McGonagall popatrzyła na niego szczerze zaskoczona.
– Jest to możliwe. Musiałbyś jednak bardzo dobrze zdać swoje egzaminy końcowe. Na ich podstawie trzeba złożyć do działu edukacji w ministerstwie wniosek, o wydanie odpowiedniego świadectwa ukończenia szkoły, które musi zostać zatwierdzone także przez mugolskie ministerstwo.
– Czyli sporo papierkowej roboty?
– Tak się tylko wydaje. Czy planujesz mugolskie studia? – spytała.
– Rozważam taką ewentualność, dlatego chciałem zorientować się we wszystkim odpowiednio wcześniej – wyjaśnił.
Opiekunka Gryfonów pochwaliła go, że nareszcie myśli poważnie o swojej przyszłości.
–Mam nadzieję, że uda ci się zrealizować te plany, Potter – przyznała.
– Ja też mam taką nadzieję.
,,,
Harry odkrył, że dobrze mu się myśli, kiedy jeździ na rolkach po pustym korytarzu. Pomijając zaliczenie ściany z winy Malfoya, szło mu coraz lepiej. Potrafił już robić płynne skręty, zwalniać, przyspieszać, a nawet odpowiednio szybko hamować. Nie próbował jednak na razie żadnych skoków. Katie zatłukłaby go na miejscu, gdyby doznał nagle kontuzji przed meczem. Zadowalał się więc robieniem leniwych ósemek, kiedy do jego uszu dotarły jakieś podniesione głosy dziewczyn. Wywrócił tylko oczami, dochodząc do wniosku, że pewnie pokłóciły się o jakiegoś chłopaka. Ostatnimi czasy było to dość częste zjawisko.
Był ciekawy, na jakiego biedaka padło tym razem, więc wyjrzał ostrożnie zza zakrętu. Uchylił z zaskoczenia usta, kiedy dostrzegł, że były to Hermiona i Ginny. Siostra Rona wyglądała na naprawdę oburzoną.
– On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi! – krzyczała. – Jak ja mam się z nim umówić, skoro nie widzi we mnie kobiety?! Czy on jest ślepy?!
– Dobrze wiesz, że Harry jest po prostu nieśmiały. Każdy ci to powie – odezwała się Hermiona.
Teraz chłopcu naprawdę opadła szczęka. Rozmawiały o nim. Do tej pory Harry sądził, że Ginny dała sobie z nim spokój. W końcu nigdy nie okazał jej cienia zainteresowania.
Rudowłosa dziewczyna prychnęła.
– Mam mu podać eliksir miłosny, żeby się ze mną w końcu umówił?
– Nie. Kontrakt zawarty pod wpływem eliksiru będzie bardzo prosty do obalenia – wyjaśniła Hermiona.
– To jak inaczej mam zostać kiedyś panią Potter?
Harry poczuł, jak dosłownie opada mu szczęka. Jaką znowu panią Potter?! Na litość Merlina, czy ona ma zrobić publiczny coming out, żeby wszystkie dziewczyny w końcu zrozumiały, że go nie pociągają? I o jakim znowu kontrakcie mówiły? Wziął głęboki oddech i słuchał dalej.
– Może zaproponuj mu wspólne wyjście do Hogsmead? – podsunęła Hermiona. – Powiesz, że potrzebujesz pomocy przy wyborze prezentu.
– W sumie... On nie umie odmawiać. To może się udać. Możemy potem iść do Trzech Mioteł. Założę tę bluzkę z dekoltem, żeby zrobić na nim wrażenie.
Harry poczuł, że zaczyna mu się robić niedobrze. Ginny planowała go uwodzić, na dodatek pomagał jej w tym Hermiona. Sam nie wiedział, co było gorsze. A czy umie lub nie umie odmawiać, to się jeszcze okaże. Poczekał, aż obie dziewczyny odejdą w kierunku Wielkiej Sali i dopiero wtedy wyszedł z ukrycia. To wszystko było tak zakręcone, że musiał porozmawiać z Ronem. Potrzebował jego umysłu stratega, bo inaczej oszaleje.
Do pokoju wspólnego wpadł wściekły, zlokalizował Rona grające w szachy z którymś z kolegów i podszedł do niego.
– Ron, mogę cię prosić na słówko? – spytał.
– Sekundkę. Zaraz będzie po partii – powiedział rudzielec i ruszył jedną z figur. – Szach i mat. Coś się stało? – spytał, podnosząc głowę. – Merlinie, masz taką minę, jakbyś chciał komuś przyłożyć.
– Wierz mi, że bardzo mnie to kusi. Chodź.
W dormitorium Harry zamknął za nimi drzwi i rzucił zaklęcie, którego nauczył go Snape, a potem opowiedział o podsłuchanej rozmowie.
– Ona chce zawrzeć kontrakt małżeński? – spytał Ron. – Skąd jej to w ogóle przyszło do głowy?
– O co chodzi z tymi kontraktami?
– To takie jakby potwierdzenie, że na pewno weźmiecie ślub. Mogą go zawrzeć także głowy rodzin w imieniu swoich dzieci. Nie wiem dokładnie, jak to wygląda, ale chyba muszą to zrobić ojcowie przyszłych małżonków.
– Nie sądzę, żeby twój tata zgodził się na coś takiego – przyznał Harry. Znał ojca Rona tyle, że nie posądziłby go o takie postępowanie.
– Tata nie, ale mama to już co innego. Wiesz, że Ginny to jedyna dziewczyna w rodzinie i oczko w głowie mamy. Zrobiłaby wszystko, żeby ją uszczęśliwić.
– Cóż... Ja nie mam ojca, z którym twój mógłby przeprowadzić taką rozmowę.
– Ale masz ojca chrzestnego. Jeśli Syriusz wyznaczył cię na swojego dziedzica, to automatycznie ma prawo negocjować kontrakt w zastępstwie twojego ojca – wyjaśnił Ron.
– Muszę porozmawiać z Syriuszem. Pilnie! – powiedział stanowczo Harry i sięgnął do kufra po pelerynę niewidkę.
– Gdzie idziesz?
– Do lochów. Poproszę Snape'a o udostępnienie kominka na kilka minut.
– Myślisz, że się zgodzi? – Ron nadal podchodził do osoby Mistrza Eliksirów dość sceptycznie. Na szczęście nie wyzywał go już i zaakceptował jego pomoc.
– Pomaga nam – przypomniał mu Złoty Chłopiec. – Niedługo wracam.
– Chcesz, żebym poszedł z tobą? – spytał jeszcze Ron.
– Nie, ale dzięki – powiedział. Narzucił na siebie pelerynę, wyszedł niepostrzeżenie z wieży, a potem zszedł do lochów. Był już tutaj tyle razy, że drogę znał na pamięć. Przezornie zabrał ze sobą Mapę Huncwotów. Nie chciał ryzykować, że dyrektor może znowu być w gabinecie Mistrza Eliksirów. Na szczęście według mapy dyrektor był w swoim gabinecie, a Snape w swoim. Schował ją do kieszeni i zapukał do drzwi.
Kiedy Snape otworzył i nie zauważył nikogo, wiedział już, że to musiał być Harry.
– Wchodź – mruknął. – I zdejmij to z siebie. Co się stało? – spytał, zamykając drzwi, kiedy chłopiec zdejmował pelerynę.
– Muszę porozmawiać pilnie z Syriuszem. Mogę skorzystać z kominka? – spytał.
– Czy coś się stało?
– Chcę, żeby potwierdził lub zaprzeczył pewnej informacji, którą usłyszałem. Proszę – powiedział, patrząc błagalnie na mężczyznę.
Starszy czarodziej nie wyglądał na specjalnie przekonanego, ale widząc desperację wymalowaną na twarzy Gryfona, sięgnął po proszek Fiuu i otworzył połączenie z Grimmauld Place.
– Dziękuję – powiedział Harry. – Syriuszu? – odezwał się.
– Harry? Coś się stało? – spytał animag, wchodząc do kuchni. – Dowiedzieliście się czegoś?
– To inna sprawa. Dowiedziałem się czegoś, co mi się bardzo nie podoba – przyznał i opowiedział ojcu chrzestnemu o podsłuchanej rozmowie. Mistrz Eliksirów, który słyszał ich rozmowę, zastanawiał się tylko, czy Artur Weasley wie o planach swojej jedynej córki.
– To prawda, że wyznaczyłem cię na swojego dziedzica – potwierdził Syriusz. – Nie mam i raczej nie będę miał własnych dzieci, dlatego wszystko przypadnie tobie.
– Więc gdyby ktoś wpadł na pomysł zawarcia kontraktu, to negocjowałbyś go?
– A skąd! Nie mam zamiaru pakować cię w żadne małżeństwo dzieciaku – zapewnił animag. – A już na pewno nie z kimś, kto nic dla ciebie nie znaczy. Sam sobie wybierzesz, z kim chcesz się związać. Nie jest dla mnie ważne, czy będzie to kobieta, czy mężczyzna. O to możesz być spokojny.
Harry odetchnął z ulgą.
– Bałem się, że w przypadku takiej propozycji, będziesz zobowiązany do rozmów.
– Artur mógłby nalegać, wyzywając mnie na pojedynek. Obaj jednak wiemy, że nigdy tego nie zrobi. Jest zbyt pokojowo nastawionym człowiekiem, czego nie można powiedzieć o Molly. Porozmawiam sobie jednak z Arturem po najbliższym zebraniu zakonu. Gwarantuję ci, że nie będzie zachwycony. Jestem też bardzo ciekawy, czy Molly o wszystkim wie.
– A jeśli okaże się, że tak?
– To chyba pierwszy raz w życiu Artur zrobi żonie awanturę. To ma związek z historią jego rodziny. Może Ron będzie wiedział, czego dokładnie dotyczy.
– Dzięki Syriuszu. Przynajmniej będę spał spokojnie, bo mamy jeden problem mniej.
– Nie ma sprawy szczeniaczku. Uważaj na siebie – uśmiechnął się Syriusz.
– Ty też – powiedział Harry i zerwał połączenie, wycofując się z kominka.
– Kontrakt małżeński? – spytał Snape. – Te dziewczyny są coraz głupsze – parsknął, siadając na fotelu. – Jakby bogaty mąż był odpowiedzią na wszelkie ich problemy. Zapominają, że kontrakt może zawierać rozdzielność majątkową.
– U mugoli też chyba jest coś podobnego.
– Oczywiście, że jest. Są ludzie, którzy zabezpieczają swoje osobiste majątki.
– Czyli nikt nie może mnie zmusić? – upewnił się chłopiec.
– Oczywiście, że nie – przyznał. Wstał i podszedł do chłopca, a potem objął go. – Jedyną osobą, która może decydować o twoim życiu, jesteś ty sam.
Harry uśmiechnął się i korzystając z okazji, przytulił się mocno. W ramionach Mistrza Eliksirów czuł się najlepiej i miał nadzieję, że nigdy nie zabraknie mu okazji, aby poczuć je wokół siebie.
---
Nie udało mi się wyjść z Empiku bez kupna książek. Akurat zrobili promocję XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top