Rozdział 31
Rozdział 31
Harry taktownie milczał, kiedy dotarło do niego, że jego ojciec chrzestny zawarł cichy pokój z Mistrzem Eliksirów. Nie miał pojęcia, czy zawieszenie broni będzie na stałe, ale przynajmniej przestali skakać sobie do gardeł. Cieszyło go to, bo obaj byli dla niego ważni, chociaż każdy naturalnie w inny sposób.
Kiedy poznał Syriusza, miał nadzieję, że animag zaopiekuje się nim i będzie dla niego jak ojciec, którego nigdy nie poznał. Wszystko jednak poszło wtedy nie tak i to z jego winy Syriusz nadal był poszukiwanym przestępcą. To przez niego Pettigrew uciekł, więc teraz musiał wszystko naprawić. Syriusz nie zasłużył na życie zbiega, skoro był niewinny. Zastanawiał się, kogo mógłby spytać o radę. Najpierw pomyślał o Remusie, ale wilkołak miał w tej chwili dość własnych problemów i nie chciał zawracać mu głowy. Zastanawiał się nad ojcem Rona, ale ten raczej nie byłby w stanie mu pomóc. Dyrektor w ogóle nie wchodził w grę. Po tym, co zrobił ostatnio, Harry nie mógł nawet na niego patrzeć i zgodził się chodzić do jego gabinetu tylko dlatego, że Snape miał racjonalne argumenty.
Złoty Chłopiec nie wyobrażał już sobie życia bez Mistrza Eliksirów. Nie wiedział, co musiałoby się stać, że jego uczucia się zmieniły. Snape nie musiał żywić do niego żadnych głębszych uczuć i Harry nie wymagał tego od niego, ale miał świadomość, że jego własne pragnienia zaczęły się zmieniać. Czuł przyjemne ciepło za każdym razem, gdy przypominał sobie pocałunki, jakimi obdarzał go mężczyzna i nie potrafił, nie uśmiechać się wtedy.
– Ale się szczerzysz – powiedział Dean, widząc to. – Podzielisz się myślami?
– Nie – stwierdził Harry. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Leżał właśnie na swoim łóżku w dormitorium i analizował kilka rzeczy.
Z Grimmauld Place wrócili, zabierając ze sobą kilka ksiąg, które Severus miał przejrzeć. Resztą miał zająć się Syriusz i dać im znać, jeśli coś znajdzie. Stwierdził, że przynajmniej w końcu nie będzie siedział bezczynnie i zrobi coś, żeby pomóc chrześniakowi. Harry obiecał napisać do niego niedługo.
– Chociaż mam pytanie – przyznał. – Byłeś kiedyś zakochany?
Jego pytanie sprawiło, że wszyscy koledzy popatrzyli na niego zaskoczeni.
– Wow... Prosto z mostu, co? – zaśmiał się cicho Dean.
– No dajesz Dean – powiedział Ron. – Pochwal się swoimi podbojami.
– Nie ma się czym chwalić – zapewnił ich chłopak. – Było kilka osób, które mi się podobały, ale nie wydaje mi się, żebym był zakochany – powiedział szczerze.
– I dalej uważasz, że Malfoy ma seksowny tyłek – stwierdził Seamus. – Weź go, może zaproś na randkę. W przyszły weekend jest pierwszy wyjście do Hogsmead w tym roku.
– Już widzę, jak Malfoy się godzi. – Dean przewrócił oczami, szukając czystej koszulki w swoim kufrze. Z zadowoleniem wyjął jedną z nich i zaczął zakładać. – Chłopaki... – odezwał się nagle. – To głupie, ale chyba utknąłem.
Ryk śmiechu, jaki rozległ się z ich dormitorium, był słyszany nawet w pokoju wspólnym. Z pomocą dwóch zaklęć i dwóch pary rąk, udało się wydostać chłopaka z odzieżowej pułapki.
– Chyba ciuchy mi skurczyły – stwierdził Dean, patrząc na koszulkę.
– A nie wziąłeś pod uwagę, że urosłeś? – spytał Neville.
– Najwyraźniej. Będę musiał napisać do domu i poprosić o kilka nowych ciuchów. I mam nadzieję, że to mama pójdzie na zakupy. Mój ojciec plus mugolski sklep to komedia sama w sobie – przyznał.
– A no tak. Twoja mama jest mugolką – przypomniał sobie Ron.
– U Seamusa jest na odwrót. Jego mama jest czarownicą, a tata mugolem – powiedział.
– W sumie zawsze mnie to ciekawiło – powiedział Ron. – Jak takie małżeństwa się dogadują?
– Mama dopiero po ślubie, powiedziała tacie, że jest czarownicą. Podobno był w niezłym szoku – zaśmiał się Seamus. – Ale zaakceptował to i jakoś się dogadują. Miłość okazała się jednak większa niż szok.
– To u mnie podobnie. Tata podobno zaimponował mamie, sprawiając, że naczynia myją się same. Na to poleci każda kobieta – powiedział Seamus.
– Na zaklęcia domowe? – spytał Ron. Po jego minie Harry już wiedział, że nie był do końca przekonany, ale zrobiłby wszystko, żeby zaimponować Abby. Nie powiedział o tym przyjacielowi, ale kuzynka napisała mu, że Ron jest całkiem słodki i nie miałaby nic przeciwko, gdyby kiedyś zaprosił ją na randkę z jakimiś magicznymi elementami. Niby od niechcenia zdradził mu tylko, że dziewczyna chętnie posłuchałaby o romantycznych aspektach magicznego świata.
– Zdziwiłbyś się, jak kobieta cię uwielbia, gdy nie musi niszczyć sobie paznokci – powiedział Seamus.
– A właśnie. Coś mi się przypomniało – powiedział Harry. Zeskoczył z łóżka i wyjął swój odtwarzacz płyt. – Seamus, mówiłeś, że swój aparat jest zabezpieczony jakimś zaklęciem, żeby działał w Hogwarcie. Dałbyś radę zrobić to samo z tym? – spytał.
– O! Masz discmana. Mogę spróbować – przyznał, sięgając po różdżkę. Szybko rzucił zaklęcie. – Sprawdź, czy działa.
Harry włożył jedną z płyt do środka i nacisnął play. Uśmiechnął się, słysząc muzykę.
– Dzięki – powiedział. – Ciekawe, czy dałoby się rzucić zaklęcie, żeby wszyscy słyszeli.
– Zrobić taki magiczny głośnik? – spytał Dean, podłapując pomysł.
Neville i Ron, którzy jako czarodzieje czystej krwi nie mieli nigdy do czynienia z typowo mugolską muzyką, byli jej ciekawi.
– Babcia nie pozwala mi słuchać żadnych, ryczących zespołów – przyznał Neville. – Ile razy w radiu leci kawałek Fatalnych Jędz, rzuca zaklęcie wyciszenia.
– Bez urazy, ale Fatalne Jędze nie przypadły mi do gustu – powiedział szczerze Harry. – W ogóle są jeszcze jakieś inne czarodziejskie zespoły albo piosenkarze? Tak ogólnie pytam.
– Nie ma ich za wiele – odparł Ron. – Moja mama uwielbia Celestynę. – Odpowiedział mu zbiorowy jęk. – No właśnie. Te jej ckliwe piosenki o miłości.
– No to mugolski rock bardziej przypadnie ci do gustu – powiedział Dean, przeglądając płyty, które Harry dostał od kuzynów. – Aerosmith, Red Hot Chilli Peppers, Metallica. No! To się nazywa muza – stwierdził. – O! Nawet Guns N' Roses! Co masz w odtwarzaczu?
– Chyba włożyłem Aerosmith – przyznał Harry.
– Mugole wymyślają dziwne nazwy dla swoich zespołów – mruknął Ron.
– Fatalne Jędze to lepsza nazwa? – spytał Dean. – Jak o tym usłyszałem, to byłem pewien, że to babski zespół.
– Wygrałeś!
Jakieś dziesięć minut później chłopcy stwierdzili, że chyba udało im się odpowiednio zaczarować słuchawki i Harry ponownie nacisnął play. Specjalnie wybrał spokojny utwór na wypadek, gdyby ryknęło na całą wieżę.
– Chwila prawdy – powiedział Seamus i ryknął radośnie, gdy w pokoju dało się słyszeć głos wokalisty.
– I could stay awake just to hear you breathing
Watch you smile while you are sleeping
While you're far away and dreaming
I could spend my life in this sweet surrender
I could stay lost in this moment forever
Every moment spent with you is a moment I treasure!
– Fajne to! – stwierdził Ron po chwili, a Neville przytaknął mu.
– Don't want to close my eyes! – Dean i Seamus zaczęli śpiewać razem z wokalistą. Harry zaśmiał się i po chwili dołączył do nich. Nie potrafił śpiewać, ale nikomu to nie przeszkadzało w zbiorowym wyciu, jakie urządzili. Najwyraźniej było ich słychać do pokoju wspólnego, bo po chwili do dormitorium wpadł nie kto inny, tylko Hermiona.
– Co tu się dzieje?! – spytała.
– Wyluzuj. Tylko śpiewamy – powiedział Dean, a Harry szybko ściszył muzykę.
– Mugolska muzyka w Hogwarcie?! Przeszkadzacie innym w nauce!
– Nie samą nauką żyje człowiek – powiedział Seamus. – Innym też przeszkadza, czy tylko tobie?
– To nieistotne – powiedziała z zaciętą miną. – Ciekawe, czy profesor McGonagall będzie tak wyrozumiała, gdy się o tym dowie?
Harry poczuł, że podnosi mu się ciśnienie. Nie poznawał tej dziewczyny. To naprawdę była Hermiona, z którą przyjaźnił się przez kilka lat? Nacisnął stop i podszedł do niej.
– Miejmy to za sobą – powiedział wprost. – O co ci tak naprawdę chodzi?
– O twoje zachowanie, Harry! Od zeszłego roku zachowujesz się co najmniej dziwnie!
– Ja zachowuję się dziwnie? – spytał Złoty Chłopiec.
– Bycie Chłopcem, Który Przeżył, to nie jest wszystko, co się w życiu liczy!
Harry miał wrażenie, że usłyszał zaskoczone sapnięcia kolegów. Sam nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał od dziewczyny.
– Słucham? – zdołał powiedzieć.
– Twoja sława nie sprawi, że wygrasz walkę z Voldemortem.
– Twoim zdaniem, ja nic nie robię?! – zdenerwował się. – Jakoś sobie nie przypominam, żebyś oferowała mi udział w swojej małej grupie szkoleniowej w zeszłym roku!
Wiedział, że nie powinien był może tego mówić, ale był na skraju wytrzymałości. Jak ona śmiała twierdzić, że nic nie robił?!
– A co takiego zrobiłeś? – spytała wyzywająco. – Nic! Powinieneś zaufać dyrektorowi i korzystać z lekcji, których ci udziela, a nie trzaskać niewdzięcznie drzwiami.
Po jej słowach w pokoju zapadła cisza i do dziewczyny dotarło, co powiedziała, kiedy wszelkie kolory odpłynęły z twarzy Złotego Chłopca.
– Ty... On... Wynoś się! – powiedział, ledwo nad sobą panując. – Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj! Nie jesteś już moją przyjaciółką! Nie chcę cię znać!
– Harry, ja... – próbowała jeszcze.
– WYNOŚ SIĘ DO JASNEJ CHOLERY! – Wrzask Harry'ego musiał być słyszalny w całej wieży, bo kilka osób weszło na schody, prowadzące do męskich sypialni. Chwilę później zbiegła po nich Hermiona Granger, złapała swoją torbę i wyszła z wieży. Caleb, który do tej pory ćwiczył z kolegami z roku zaklęcia, popatrzył za nią, a potem szybko poszedł sprawdzić, co się stało. Martwił się o swojego przybranego brata.
W sypialni Ron i Neville posadzili Harry'ego na podłodze i mówili do niego, starając się pomóc mu uspokoić oddech.
– Harry? – odezwał się Caleb. – Co się stało?
– Mocno się zdenerwował – wyjaśnił mu Dean.
– To przez tą całą Hermionę? – spytał, podchodząc. Uklęknął przed Harrym, objął go i zaczął mu coś cicho mówić do ucha. W miarę jak mówił, starszy chłopiec uspokajał się.
– Dzięki Caleb – powiedział w końcu Harry.
– Nie przejmuj się nią. Ona nie jest tego warta – powiedział chłopiec.
– Jak ona mogła...? – spytał cicho, opierając czoło o ramię Caleba.
– Chyba nie jesteśmy w temacie – powiedział ostrożnie Seamus. – Mógłby nam ktoś wyjaśnić, co się właśnie stało?
Harry nie miał na to siły. Ron więc zamknął drzwi, zabezpieczył jej zaklęciem przed podsłuchiwaniem, a potem ogólnikowo wyjaśnił ich konflikt w Hermioną.
– Rozumiem, że nie jesteśmy dorośli – powiedział Dean, kiedy wysłuchali wszystkiego. – I przyznaję, że Dumbledore jest czarodziejem z wyższej ligi, ale na litość Merlina, nie można przecież ślepo wierzyć we wszystko, co się słyszy.
Harry popatrzył na niego zaskoczony. Nie sądził, że jego koledzy zaczną również kwestionować zachowanie dyrektora.
– Stoimy za tobą murem, Harry – zapewnił go Neville. – Hermiona naprawdę, nie powinna dokładać ci problemów.
– Dokładnie – potwierdził Seamus. – Tak się po prostu nie robi. Nie można narzucać komuś ciągle własnego zdania. Czy ona myśli, że inni nie potrafią myśleć samodzielnie? To, że jest najlepsza na roku, nie daje jej prawa do rządzenia innymi.
– Ja jej nie lubię – powiedział nagle Caleb, który nadal przytulał Harry'ego. – Ona nie umie myśleć. Jej emocje to straszny chaos. Aż mi niedobrze się robi, jak przechodzę obok niej.
Wszyscy chłopcy popatrzyli zaskoczeni na młodszego Gryfona. Złoty Chłopiec wyjaśnił im, że Caleb ma zdolności podobne do Luny.
– A no tak. Luna wyczuwa emocje i nastroje innych – przypomniał sobie Neville.
– Wśród mugoli to się nazywa empatia – powiedział Seamus. – Merlinie... Nigdy nie podejrzewałbym Hermiony o coś takiego. I ona się dziwi, że jej nikt nie lubi? Zawsze się dziwiłem, że się z nią przyjaźnicie.
– Na początku nie było tak źle – powiedział Ron. – Oczywiście, że się wymądrzała, ale potem wydawało się, że wyluzowała, a jak zaproponowała spotkania, bo Umbridge niczego nas nie uczyła, to byłem pewien, że naprawdę dotarło do niej, że czasem trzeba pomyśleć samemu.
– A może ona jest pod Imperiusem? – zasugerował Neville.
– Co to Imperius? – spytał Caleb.
– Jedno z zaklęć niewybaczalnych, młody – powiedział Ron. – Takie, które odbiera ci wolną wolę. No nie możesz robić tego, co byś chciał, bo zaklęcie każe ci robić coś innego – wyjaśnił, widząc, że chłopiec nie zrozumiał za pierwszym razem.
– Och! To nie. Nie ma na sobie żadnego zaklęcia – zapewnił.
– A skąd wiesz? – spytał go Dean.
– Trudno to wytłumaczyć. Ja to po prostu czuję, gdy jestem obok. Na przykład na eliksirach czuję, że profesor Snape ma na swoich ubraniach zaklęcia zapobiegające paleniu się. Ma je na sobie, więc to tak jakby były też i na nim. No nie umiem tego lepiej powiedzieć – jęknął.
Starsi Gryfoni popatrzyli po sobie z zaskoczeniem.
– To jest... To jest po prostu... No niesamowite! – wykrzyknął Ron. – Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Młody! Ty normalnie działasz jak jakiś wykrywacz zaklęć!
– Nie jestem rzeczą! – oburzył się chłopiec, siadając na kolanach Harry'ego.
– Ron źle się wyraził – powiedział Neville. – Chodzi o to, że to bardzo rzadka umiejętność.
– Słyszałeś już o tym? – spytał Harry.
– Babcia mówiła, że w jej rodzinie był kiedyś ktoś taki, ale nie dopytywałem się o szczegóły. Jak chcesz, to zapytam.
– Byłoby fajnie – powiedział Caleb. – Babcia i dziadek mówią, że jestem po prostu wrażliwy.
Harry objął młodszego chłopca, powoli uspokajając się. Nadal nie docierało do niego, że Hermiona mogła zrobić coś takiego. Wiedziała o wszystkim i był pewien, że obserwowała go na polecenie Dumbledore'a. To była najgorsza zdrada, jakiej mógłby się spodziewać. Wiedział, że będzie musiał porozmawiać na ten temat z Mistrzem Eliksirów, ale najpierw musiał załatwić inną sprawę.
,,,
Draco Malfoy patrzył z niedowierzaniem na Harry'ego i Rona.
– Kpisz sobie, Potter? – spytał blondyn.
– Nie. Dlaczego? – Złoty Chłopiec patrzył na niego spokojnie.
– Mam współpracować z nim?
– Mnie też się to niespecjalnie uśmiecha, fretko – syknął rudzielec.
– Obaj milczeć – powiedział stanowczo Harry, uciszając ich.
Gryfon wiedział, że to nie będzie proste i wiedział, że Ron próbował już wcześniej porozmawiać ze Ślizgonem, ale złapać Malfoya bez jego tradycyjnej obstawy nie było łatwo. Udało im się to przez przypadek, w bibliotece. Korzystając z okazji, że Draco wszedł między półki, zaciągnęli go za jeden z regałów.
– Słuchajcie. Wszyscy chcemy, żeby to się skończyło, tak? – spytał, a pozostali chłopcy niechętnie pokiwali głowami. – No właśnie. Dlatego schowajcie dumę do kieszeni. Jak rozwiążemy... „problem", będziecie mogli się znowu nie znosić do woli – powiedział. Ta rozmowa dziwnie przypominała mu sytuację pomiędzy Syriuszem a Snapem.
– Dobra. Ufam ci, stary – zawyrokował Ron i wyciągnął rękę w kierunku Malfoya. Ten popatrzył niepewnie, ale po chwili uścisnął dłoń rudzielca.
– Tylko na czas wojny, Weasley – zastrzegł.
– Nie oczekuje niczego innego, Malfoy.
– To, jaki mamy plan? – spytał Ron.
– Musimy iść do Pokoju Życzeń – powiedział cicho Draco. – Nie wierzę, że z wami gadam. Ojciec by mnie zabił.
– Chociaż raz przestań gadać o ojcu i chować się za nim – mruknął Harry. – Uzgodniliśmy, że mamy tu poważniejszy problem niż zraniona duma. Kiedy mamy tam przyjść?
– Dziś wieczorem po kolacji.
– Wymkniemy się – zapewnił go Harry.
Zgodnie z umową po wyjściu z Wielkiej Sali, obaj Gryfoni schowali się za jedną ze zbroi, narzucili na siebie pelerynę niewidkę i ruszyli do Pokoju Życzeń. Na jednym z pięter omal nie zderzyli się z Hermioną. Dziewczyna miała minę, jakby rozglądała się za kimś przez chwilę, po czym ruszyła schodami do wieży.
– Myślisz, że próbowała nas śledzić? – spytał Ron.
– Nie wiem. Zastanowimy się nad tym później. Idziemy.
– Ufasz tej fretce?
– I tak i nie, ale wiem, że nie bierze w tym udziału z własnej woli. My zresztą też nie. I dlatego proszę o pomoc ciebie. Musimy opracować odpowiedni plan, a ty jesteś w tym dobry.
– Dobrze wiedzieć, że jestem w czymś dobry.
Harry popatrzył na niego uważnie.
– Jesteś więcej wart, niż ci się wydaje – zapewnił przyjaciela. – Tylko masz kompleksy.
– I kto to mówi – wyszczerzył się rudzielec.
– Mówi ci to twój najlepszy kumpel, który jest drobnym patyczakiem z wronim gniazdem na głowie i wzrokiem kreta.
– Same wady – zachichotał cicho. Harry lekko uderzył go łokciem w żebro.
Do Pokoju Życzeń dotarli, omijając po drodze innych uczniów. Malfoy już na nich czekał za zakrętem korytarza i we trójkę weszli do środka. Pomieszczenie przypominało ogromny magazyn. Złoty Chłopiec wepchnął swoją pelerynę do kieszeni i zaczął się rozglądać.
– Interesujące – przyznał. – Słyszałem, że ten pokój zmienia się w zależności od potrzeb, ale tego się nie spodziewałem.
– Pozwiedzasz go sobie później – powiedział blondyn, prowadząc ich nieco bardziej w głąb. Lawirowali przez chwile pomiędzy stosami różnych rzeczy, aż nie zatrzymali się przed jakąś szafą.
– Czyli to jest ta cała szafka zniknięć? – spytał Ron, przyglądając się jej. – Podobno były bardzo modne w biegłym stuleciu.
– Zgadza się – potwierdził Malfoy. – Używały ich spokrewnione ze sobą rody. Ta ma z tyłu herb – dodał, pokazując im wyryty znak. – Identyczna znajduje się w sklepie na Nokturnie.
– Czyli naprawiasz ją, żeby sprowadzić Śmierciożerców do Hogwartu? – spytał Ron.
– A co mam zrobić, Weasley? Jeszcze mi życie miłe. Co byś zrobił na moim miejscu? Muszę grać na zwłokę.
– Po prostu dziwię się, że opowiedziałeś o wszystkim Harry'emu.
– Robię, co muszę, żeby przeżyć – syknął.
– Obiecaliście mi coś – przypomniał im Harry i obaj chłopcy uciszyli się. – Dobrze. Jakieś propozycje Ron?
Rudowłosy chłopak zagryzł dolną wargę.
– Twoim zadaniem było tylko naprawić szafkę i umożliwić przejście, tak? – spytał, patrząc na Draco. Ten pokiwał głową. – Na pewno musimy ją naprawić albo chociaż odkryć, jak to zrobić. Nie możemy otworzyć przejścia na oślep. Musimy przygotować zasadzkę. Muszę napisać do brata. Opowiadał mi kiedyś, jak musiał złamać wyjątkowo paskudną klątwę. Wykorzystał do tego jakiś rodzaj kręgu rytualnego.
– Kręgi rytualne są nielegalne, Weasley – zauważył Draco.
– Nie wszystkie. Dlatego muszę go zapytać o szczegóły.
– Do czego zmierzasz, Ron? – spytał Harry.
– Żeby zasadzka się powiodła, musi być wykonana z opóźnionym działaniem. Dla niepoznaki Malfoy też będzie musiał w nią wpaść. Wyluzuj, Malfoy. To dla twojego bezpieczeństwa.
– Nigdy nie myślałem, że powiem to głośno, Weasley, ale ty naprawdę myślisz lepiej niż Granger. Co? – spytał, kiedy obaj Gryfoni parsknęli gniewnie.
– Nie wspominaj nam o niej – poprosił Harry.
– Czyżby plotki o kłótni Złotej Trójcy były jednak prawdziwe?
– Nie ma już żadnej Złotej Trójcy – zapewnił go rudzielec.
– Interesujące. Zawsze byłem pewien, że Granger ci się podobała.
– Dawno i nieprawda – warknął Ron. Zachowanie Hermiony bolało go nadal. Nie sądził, żeby był w stanie jej wybaczyć.
– Po prostu zawsze mi się wydawało, że to ona była mózgiem waszego trio.
– Ona najwyraźniej też tak myślała – mruknął Harry. Nagle odwrócił głowę w bok i zmrużył oczy. – Cicho. Słyszycie?
Ron i Draco zamilkli, zaczynając nasłuchiwać.
– Ja nic nie słyszę – powiedział blondyn, ale Harry dał mu znak, żeby nic nie mówił. Wyjął różdżkę z kieszeni i zaczął iść pomiędzy zgromadzonymi w pokoju rzeczami. Słyszał dziwny szept, który w miarę jak szedł, stawał się coraz wyraźniejszy.
– Chodź do mnie, chodź. Jestem tutaj.
– To się robi upiorne – mruknął niechętnie Ron.
Harry zatrzymał się w końcu i zaczął się rozglądać. Jego wzrok padł na stary, wyblakły diadem, który leżał na stercie starych książek.
– Co to jest? – spytał Ron. Harry ostrożnie wziął diadem do ręki i natychmiast go wypuścił, gdy zabolała go blizna. – Harry?
– Nie dotykaj go gołą ręką – polecił, kiedy Malfoy schylił się, żeby podnieść ozdobę. Blondyn natychmiast cofnął rękę. – Trzeba go zanieść do Snape'a.
– Do Snape'a? – spytał blondyn. Wyczarował szmatkę, w którą owinął diadem.
– Mam przeczucie, że on będzie wiedział, co z tym zrobić – powiedział tylko Harry. Najwyraźniej znalazł jeden z horkruksów Voldemorta.
---
Zdradzę wam, że wpadł mi do głowy taki pomysł na ficzka, że aż nie mogę się doczekać, kiedy zacznę go pisać. Gorzej, że nie wiem, kiedy ja zrealizuję te wszystkie pomysły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top