Rozdział 29
Rozdział 29
Lądując na kamiennej podłodze korytarza, Harry był pewien, że jego dolna część ciała będzie kolorowa przez dobry tydzień. Zastanawiał się, czy najpierw powinien zrobić Ślizgonowi awanturę, czy od razu wysłać w jego kierunku jakąś klątwę.
– Malfoy! – syknął, podnosząc się powoli z podłogi. – Oszalałeś? – spytał, prostując się w końcu.
– Ja oszalałem? – spytał blondyn. – To ty masz na nogach jakieś dziwne buty z kółkami.
Gryfon przewrócił oczami.
– To są rolki, Malfoy. I zanim zadasz kolejne pytanie, uprzedzę cię. To mugolski wynalazek, modny wśród nastolatków. Nie oczekuję, że to zrozumiesz – zapewnił go, odwracając się i zaczynając ponownie robić ósemki na korytarzu, jakby nigdy nic.
– Mugole – prychnął głośno Ślizgon, ale nie odszedł. Obserwował bruneta, który coraz pewniej układał ciało do skrętów. Wbrew sobie przyznał, że wyglądało to całkiem interesująco. – Skąd je masz?
– Dostałem – padła krótka odpowiedź. Harry zahamował i znowu na niego spojrzał. – A co? Zainteresowany?
– Chyba śnisz! Malfoyowie nie interesują się mugolskimi wynalazkami! – powiedział z wyższością w głosie.
– Tylko służeniem Voldemortowi? – spytał Harry, zanim zdążył się powstrzymać. W ostatniej chwili uniknął pędzącego w jego stronę zaklęcia. – Malfoy! – warknął.
Blondyn stał ze wściekłym wyrazem twarzy i różdżką w dłoni.
– Co ty możesz wiedzieć, Potter? – syknął. – Cholerny Chłopiec, Który Przeżył! Ulubieniec wszystkich. Nie masz pojęcia, jak to jest być mną.
– A ty wiesz, jak to jest być na moim miejscu? – spytał Harry nagle dziwnie spokojny. To musiało zaskoczyć Ślizgona, bo powoli opuścił różdżkę.
– Chyba każdy chciałby być na twoim miejscu.
– Naprawdę? Być na miejscu chłopca, który nie ma rodziców, którego nikt nie kocha i, na którego poluje szaleniec? – spytał Harry. – Jeśli tego właśnie zazdroszczą mi inni, to chętnie się z nimi zamienię.
– Co ty pieprzysz, Potter? – Blondyn patrzył na niego z uniesionymi w górę brwiami i Złoty Chłopiec zrozumiał, że Malfoy także widzi w nim tylko Wybrańca. Podjechał powoli do niego.
– Nie mam ochoty na kłótnie, Malfoy – powiedział wprost, patrząc mu w oczy. – Ale jak chcesz pogadać, to wystarczy, że powiesz.
– Miałbym gadać z tobą? Gryfonem? – spytał z niedowierzaniem blondyn.
Harry wzruszył ramionami. Nie, żeby się cieszył na potencjalną rozmowę, ale przypomniał sobie, co mówił mu Snape. Chciał jakoś pomóc młodemu Ślizgonowi i martwił się o niego. Złoty Chłopiec ufał swojemu profesorowi i wiedział, że ten ma rację. Draco Malfoy został postawiony pod murem i albo wykona zadanie, albo czeka go kara.
– Wydaje mi się, że ten cały spór między Gryffindorem a Slytherinem jest bez sensu – powiedział, nie spuszczając wzroku z wyższego chłopaka. – Czasem dobrze jest wygadać się komuś spoza swojego kręgu znajomych. Coś o tym wiem z własnego doświadczenia. To jak?
Draco już miał coś odpowiedzieć, kiedy zza rogu wypadł pierwszoroczny Gryfon, który na widok Harry'ego objął go mocno w pasie.
– Tu jesteś, Harry! – pisnął radośnie. – Szukałem cię. Mogę poprosić panią Hedwigę, żeby zaniosła mój list do dziadków? – spytał.
Harry zaśmiał się i poczochrał włosy Caleba.
– Jasne. I nie musisz do niej mówić „pani". To po prostu Hedwiga – odpowiedział, ale Caleb pokręcił głową.
– Takiej sobie należą się wyrazy uznania – powiedział z powagą w głosie. – To ja idę do sowiarni. – Kiedy chłopiec odwrócił się, zauważył Ślizgona. Ku zaskoczeniu starszych chłopców uśmiechnął się do niego. – Nie musisz radzić sobie ze wszystkim sam, wiesz? – spytał, a potem pobiegł w kierunku schodów, zostawiając zaskoczonego blondyna za sobą. Harry, który przywykł już do specyficznego zachowania Caleba względem niektórych, nie był aż tak zaskoczony. Poczuł, że słowa chłopca mogą popchnąć Ślizgona na właściwą drogę.
– Co to miało być? – spytał Malfoy, odwracając wzrok z powrotem na Złotego Chłopca.
– Caleb jest dość... specyficzny – wyjaśnił Harry. – To jak? Chcesz pogadać?
– Ale, żeby mnie nikt z tobą nie zobaczył. I lepiej, żeby ten dzieciak też siedział cicho – zastrzegł blondyn.
– Jasne. Chodź.
,,,
Z początku rozmowa niespecjalnie się kleiła, ale kiedy Harry zaczął zadawać pytania, Draco pękł i wylał z siebie potok słów. Złoty Chłopiec doszedł do wniosku, że Ślizgon miał równie nieciekawą sytuację, co on sam.
Młody Malfoy z początku bardzo niechętnie, ale przyznał w końcu, że dostał zadanie od Czarnego Pana i nie miał pojęcia, jak się z tego wyplątać. Jego rodzice chcieli, żeby udowodnił swoją przydatność w kręgu Śmierciożerców i dzięki temu zapewnił sobie bezpieczeństwo.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet jeśli ci się uda, to nie masz żadnej gwarancji bezpieczeństwa? – spytał go Harry.
– Łatwo ci mówić – burknął blondyn.
– Nie. Nie jest mi łatwo o tym mówić. Byłbym hipokrytą, biorąc pod uwagę, że równie dobrze mogę nie przeżyć wojny.
Draco popatrzył na niego uważnie. Potter wyglądał tak krucho i niewinnie, gdy siedział na jednej z ławek, w nieużywanej klasie.
– I mówisz o tym tak spokojnie. Nie boisz się śmierci? – spytał.
– Nie wiem – przyznał Harry. – Biorę pod uwagę różne scenariusze. Wiesz... Kiedyś żałowałem, że nie zginąłem razem z moimi rodzicami. Bycie Chłopcem, Który Przeżył, było fajne tylko na początku, ale nie dlatego, że byłem w centrum uwagi. Szczerze mówiąc, nienawidzę tego. Było fajne, bo dało mi możliwość ucieczki do świata, w którym mogłem być sobą, ale potem ten świat zrzucił na mnie wszystkie swoje problemy. I co? Nadal uważasz, że wiesz, jak to jest być mną?
– Dobra, Potter. Wygrałeś. Masz przesrane na całej linii – powiedział Ślizgon. – To chciałeś ode mnie usłyszeć?
– Poniekąd – przyznał brunet i uśmiechnął się lekko. – Co kazał ci zrobić?
– Myślisz, że ci powiem? – prychnął Draco.
– Chcę ci pomóc – powiedział Harry, patrząc mu w oczy. – Ale, żeby to zrobić, musisz mi zaufać.
– Chcesz mi pomóc? Ty mnie? – spytał. – Mam w to uwierzyć?
– Wierz, w co tylko chcesz, ale odpowiedz mi na jedno pytanie. Wierzysz w ideologię Voldemorta?
– Nie wypowiadaj tego imienia!
– Dlaczego? To tylko imię – zauważył Harry. Zeskoczył z ławki i podszedł do skołowanego blondyna. Już wcześniej zamienił rolki, z powrotem na swoje tenisówki. – Nie uważasz, że to paranoja bać się imienia? Pomyśl logicznie, bo wiem, że nie jesteś głupi. To głupie bać się jednego słowa. Nie rozumiesz, że on w ten sposób kontroluje wszystkich?
To ponownie przykuło uwagę blondyna.
– Co masz na myśli? – spytał.
– Wszyscy boją się wypowiadania jednego słowa. Imienia, które sam sobie nadał. Każdy praktycznie wzdryga się, gdy je słyszy. To bardzo sprytny rodzaj kontrolowania społeczeństwa – wyjaśnił mu Harry. – Tak naprawdę nie robi nic, a ludzie i tak się go boją. No sam przyznaj, że to jest głupie.
– No dobra, masz znowu rację. Od kiedy ty się zrobiłeś taki inteligentny, Potter? Nie no... Nie mogę uwierzyć, że rozmawiam z tobą, o takich sprawach. Gdyby ktoś się dowiedział, już byłbym martwy.
– Gadasz ze mną, bo wiesz, że to twoja jedyna szansa na wyplątanie się z tego wszystkiego.
Draco Malfoy przymknął na chwilę oczy i wziął kilka głębokich oddechów.
– Niech ci będzie. Nie! Nie wierzę w jego ideologię, aczkolwiek zgadzam się z kilkoma rzeczami. Uważam, że szla... – umilkł, widząc błysk złości w oczach Harry'ego. – Mugolaki nie powinny zaczynać nauki w Hogwarcie, zanim nie dowiedzą się o tradycjach w czarodziejskim świecie. Próbują przenosić do niego jakieś mugolskie zwyczaje i wierzenia, które dla czarodziejów są bez wartości – prychnął i popatrzył z dezaprobatą na rolki, leżące obok ławki.
– Źle do tego podchodzisz, ale mogę zrozumieć dlaczego. S... Ktoś mi kiedyś wyjaśnił kilka rzeczy – powiedział. Omal nie wypowiedział na głos nazwiska Mistrza Eliksirów. Miałby problem, żeby wytłumaczyć się z tego. – Uważam, że w Hogwarcie powinno się wprowadzić dwa nowe przedmioty. Dla uczniów mugolskiego pochodzenia i dla samych czarodziejów, żeby mogli wzajemnie poznać swój punkt widzenia. Tylko tyle. Nie każę ci się z nimi integrować.
– Pomijając tę jakże interesującą rozmowę i twoje argumenty, stwierdzam, że zeszliśmy z pierwotnego tematu. Dlaczego chcesz mi pomóc?
– Ponieważ uważam, że zrzucanie na nas odpowiedzialności za wynik wojny, to tchórzostwo. Chcą walczyć? Niech walczą, ale z daleka od nas.
– Co proponujesz?
– Na początek zacząć naszą znajomość od nowa. Cześć. Jestem Harry – powiedział, wyciągając rękę do Ślizgona, który miał minę, jakby za chwilę miał paść z wrażenia.
,,,
Wieczorem Harry poprosił Rona, żeby ten go krył przed innymi.
– Gdzie się wybierasz? – spytał rudzielec.
– Muszę zamienić dwa słowa ze Snapem. Nie wiem, ile to zajmie.
Ron skrzywił się. Nadal czuł się dziwnie z faktem, że jego przyjaciel w jakiś dziwny sposób zaprzyjaźnił się z Postrachem Hogwartu, ale ufał Harry'emu.
– To ma coś wspólnego z Sam-Wiesz-Kim? – spytał tylko.
– Tak. Nie mogę ci na razie zdradzić szczegółów, ale coś czuję, że twój umysł taktyka będzie potrzebny. Porozmawiamy później. Tylko wypuść mnie z pokoju wspólnego.
Pod peleryną niewidką Harry z powodzeniem przemknął się do lochów. Upewniwszy się, że żadnego Ślizgona nie ma w okolicy, już miał zapukać do prywatnych kwater Snape'a, gdy przejście nagle się otworzyło. Harry'ego uratował tylko refleks szukającego i zdążył uskoczyć w bok. Zaskoczony patrzył na dyrektora, który wychodził właśnie na korytarz.
– Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy Severusie – powiedział stanowczo.
– To, że pamiętam, nie znaczy, że popieram twoje zamiary – odpowiedział Mistrz Eliksirów.
– Obaj wiemy, że wojna wymaga ofiar.
– Ta ofiara jest zbyt wielka. Trzymasz go w niepewności, bo inaczej zbuntowałby się jeszcze bardziej – syknął.
– Nie wiedziałem, że aż tak bardzo zaczęło ci na nim zależeć.
– Wykorzystujesz go! – syknął Snape, patrząc na dyrektora wściekle. – Podobnie jak mnie.
– Ty pozwalasz mi się wykorzystywać – zauważył Dumbledore. – Lata temu zawarliśmy umowę. Pamiętaj o tym.
– Choćbym chciał, to nigdy mi na to nie pozwolisz – warknął Snape, patrząc, jak dyrektor odchodzi korytarzem. Już miał wrócić do swoich pokoi, kiedy poczuł, jak coś otarło się o niego i z trudem zachował spokój. – Ile słyszałeś? – spytał wprost, kiedy zamknął za sobą drzwi, a Harry zdjął pelerynę.
– Myślę, że wystarczająco – odpowiedział. – O co chodziło? I niech mi pan nie mówi, że o nic. Wiem, że to dotyczyło mnie.
Mistrz Eliksirów zacisnął mocno usta i zastanawiał się, co powiedzieć chłopakowi. Kłamstwo nie wchodziło w grę. Harry nienawidził takich sytuacji. To właśnie przez kłamstwa i niedopowiedzenie odwrócił się do dyrektora. Severus nie chciał, żeby chłopak odwrócił się także od niego. Stali się sobie bliżsi, niż chciał to przyznać.
– Usiądź. To nie będzie miła rozmowa – powiedział i chłopiec usiadł na kanapie, patrząc na niego.
– Dlaczego dyrektor nie skorzystał z kominka? – spytał nagle.
– Ponieważ go czasowo zablokowałem – wyjaśnił mężczyzna, siadając obok niego. – Dyrektor odkrył coś bardzo niepokojącego i nie chce, żebyś się o tym dowiedział. Słyszałeś kiedyś o horkruksach?
– Nie. Co to takiego? – spytał Harry.
– Zdziwiłbym się, gdybyś jednak o nich słyszał. Najprościej mówiąc, Horkruks to fragment duszy, który został ukryty w jakimś przedmiocie. Właśnie w taki sposób Czarny Pan przeżył po ataku na ciebie, gdy byłeś dzieckiem.
– Stworzył tego całego horkruksa?
– Dumbledore podejrzewa, że stworzył ich kilka, ale nie ma na to ostatecznych dowodów. To wszystko są w tej chwili tylko jego podejrzenia. I teraz posłuchaj mnie uważnie. Zamierza odzyskać twoje zaufanie, udzielając ci w tym roku prywatnych lekcji.
– Nigdy nie odzyska mojego zaufania.
– Tak myślałem, ale on wierzy, że zdoła cię przekonać do walki z Czarnym Panem.
– Jeśli stanę do walki, to dla siebie, a nie dlatego, że on tego chce.
Severus skinął głową. Doskonale rozumiał zachowanie chłopaka. Harry nigdy już nie stanie u boku Albusa Dumbledore'a. Podejmie walkę na własnych zasadach.
– Uważam, że powinieneś skorzystać z tej możliwości. Posłuchaj mnie – powiedział stanowczo, gdy Harry już otwierał usta, żeby zaprotestować. – Pamiętasz, co ci mówiłem o elemencie zaskoczenia? No właśnie. Jestem pewien, że dyrektor będzie próbował się dowiedzieć jak najwięcej o horkruksach, analizując życie Czarnego Pana. Będzie ci chciał pokazać pewne wspomnienia w nadziei, że znajdziesz jego słaby punkt.
– A to, o czym rozmawialiście? – przypomniał chłopiec.
– To jest właśnie ta część, o której najchętniej bym ci nie mówił. Zrobię to jednak, bo obiecałem ci, że nigdy cię nie okłamię. Dumbledore podejrzewa, że twoje wizje o Czarnym Panu są dowodem na to, że w momencie, gdy cię zaatakował, coś poszło nie tak. Fragment jego duszy oderwał się i przylgnął do jedynej, żywej istoty w pobliżu.
Severus ze zdenerowaniem i smutkiem obserwował emocje na twarzy Harry'ego, kiedy zrozumiał. Drobna, drżąca dłoń powoli dotknęła blizny na czole.
– Nie... – jęknął cicho. – Nie, nie, nie!
–Harry! Spokojnie! – Mistrz Eliksirów złapał za ramiona chłopca, będącego na skraju paniki i zmusił, żeby popatrzył na niego. – Oddychaj głęboko i powoli. Właśnie tak. Skup się na mnie. Już dobrze. Jestem przy tobie.
– Nic nie jest dobrze! – krzyknął nagle. – Mam w sobie coś, czego nie chcę. To, że rozumiem węże. To, że odczuwam jego emocje. Powinienem nabrać podejrzeń. POWINIEN BYŁ MI POWIEDZIEĆ! Zamiast tego mam się poświęcić jak mały, dobry bohater.
– I co byś zrobił, gdyby ci powiedział? – spytał Severus. – Nie mógłbyś nic zrobić. I nie zrobisz, dopóki się nie uspokoisz i znowu nie zaczniesz racjonalnie myśleć.
Harry ponownie wziął kilka głębokich oddechów i jego ciało zaczęło się rozluźniać. Potem wstał i zaczął krążyć po salonie.
– Ten cholerny, oślizgły, parszywy manipulator! Myśli, że utrzymanie w niewiedzy sprawi, że znowu mu zaufam? Że z własnej woli pójdę na śmierć? O nie! Nie ma mowy! – mówił, wyrzucając z siebie negatywne emocje. Nagle zatrzymał się i popatrzył na swojego profesora.
– Dyrektor nie ma żadnych podejrzeń co do naszej znajomości? – spytał.
– Nie wydaje mi się. Lata temu obiecałem mu, że gdy przyjdziesz do Hogwartu, będę udawał, że cię nienawidzę. Gdyby nie twoja próba samobójcza, nadal podtrzymywałbym ten wizerunek.
Harry przygryzł dolną wargę, zastanawiając się przez chwilę nad słowami mężczyzny.
– Czyli jesteśmy kilka kroków przed oboma – powiedział w końcu, wracając na swoje miejsce na kanapie. – Już jestem spokojny. Mniej więcej. Pytanie brzmi: jak można pozbyć się horkruksa i kto mógłby mieć taką wiedzę?
– Poza Czarnym Panem? – spytał Severus. – Obawiam się, że to bardzo stara i zapomniana dziedzina magii. Nie zdziwiłbym się, gdyby wieki temu została również zakazana.
– Czyli to są dwie rzeczy, które muszę ustalić.
– Musimy. Nie zostawię cię z tym przecież samego – zapewnił go Severus.
– Dziękuję. – Harry popatrzył na niego z taką wdzięcznością w oczach, że starszy czarodziej poczuł ucisk w sercu. Harry był nadal tak pełen niewinności, że nawet noszenie w sobie cząstki mrocznej duszy nie mogło go splugawić.
Severus przygarnął go mocno do siebie i otoczył ramionami. Drobne ciało przylgnęło do niego, poszukując ciepła i bezpieczeństwa.
– Mogę tu dziś zostać? – spytał chłopiec cicho. – Nie chcę być sam.
– A twoi koledzy z dormitorium?
– Ron mnie kryje. Wie, że tutaj jestem. Niespecjalnie mu się to podoba, ale wie, co próbowałem wtedy zrobić i, że czasem tego potrzebuję. Jest naprawdę świetnym kumplem, od kiedy zrozumiał pewne sprawy, ale nie jestem w stanie rozmawiać z nim o wszystkim. Nie ma pojęcia, że my... No... – mruknął, wskazując dłonią na nich obu i zarumienił się lekko.
– Obawiam się, że pan Weasley doznałby trwałego uszkodzenia mózgu, gdyby się o tym dowiedział – prychnął Severus, a Harry uśmiechnął się lekko. Coraz bardziej uwielbiał Mistrza Eliksirów. Czasy, gdy go nienawidził, wydawały mu się odległą przeszłością. Teraz już nie wyobrażał sobie życia bez niego. Gdyby miał użyć mugolskiego sformułowania, to Severus stał się niego takim rycerzem, może nie na białym, ale na czarnym koniu. Rzecz jasna nie zamierzał mu tego mówić na głos. Był pewien, że oberwałby jakimś nieszkodliwym, ale odczuwalnym zaklęciem za samo porównanie.
– Ron będzie nam potrzebny – powiedział Harry. – Jest świetnym strategiem. Może nie jest wybitnym uczniem, ale udowodnił, że potrafi przewidywać ruchy przeciwników. Poza tym wiem, że mogę na niego liczyć. I jest jeszcze sprawa Malfoya.
– Rozmawiałem z nim niedawno. Powiedział mi mniej więcej, co musi zrobić.
– Mnie też – przyznał chłopak. Severus słysząc to, odsunął go na długość ramion, żeby spojrzeć mu w oczy.
– Ty, co? – spytał.
– Rozmawiałem z nim – powiedział Harry i opowiedział mu o całym zajściu oraz, co usłyszał od Malfoya. Profesor wysłuchał go, nie przerywając mu.
– Czyli taki jest jego plan – mruknął. – Dobrze. Czyli mamy jeszcze czas.
– Pana zdaniem Malfoy nas nie zdradzi?
– Skoro powiedział ci o wszystkim, ryzykując własną skórę, to nie wydaje mi się. Draco jest Ślizgonem i Malfoyem do szpiku kości, a oni zawsze wybierają to, co okaże się z korzyścią dla nich. Jestem pewien, że nie będzie chciał walczyć, gdy dojdzie do bezpośredniej konfrontacji z Czarnym Panem, ale zaufał ci. Znam go na tyle, żeby mieć taką pewność.
– Ufam pańskiemu osądowi – zapewnił go Harry. – Pozostaje mi tylko jakoś przekonać Rona, że Malfoy nas nie sprzeda, gdy ziemia pod stopami zacznie mu się palić.
– Draco zostaw mnie. Skoro udało ci się do niego dotrzeć, to z resztą sobie poradzę – powiedział. – Czeka nas kilka naprawdę trudnych tygodni. Musimy być nadal kilka kroków przed wszystkimi i zebrać informację o horkruksach. – Harry zadrżał na samo wspomnienie. – Spokojnie. Znajdziemy sposób, żeby się go pozbyć.
Harry pokiwał głową i znowu przylgnął do ciała starszego mężczyzny.
– Jesteś cały spięty – usłyszał nagle i poczuł większe dłonie, dotykającego jego ramion. – Myślę, że ciepła kąpiel ci pomoże. – Zanim Harry zdążył powiedzieć cokolwiek, znalazł się na rękach Mistrza Eliksirów, który zaniósł go do łazienki. Naprawdę zaczynał się czuć, jakby spotkał swojego rycerza.
Pół godziny później siedział już w wannie, pełnej ciepłej i pachnącej jakimś olejkiem wody, mrucząc cicho, kiedy sprawne dłonie należące do siedzącego za nim starszego czarodzieja, masowały jego ramiona. Severus z zadowoleniem stwierdził, że chłopak nie wygląda już jak skóra i kości. Odpowiednie eliksiry przyjmowane regularnie przy posiłkach pomogły. Pod palcami czuł tworzące się, delikatne mięśnie.
Był świadom, że już nie tylko on dostrzegł atrakcyjność zielonookiego Gryfona. Słyszał szepty na korytarzach wśród uczniów obu płci. Nawet jego Ślizgoni zwrócili uwagę na Złotego Chłopca. Na własne uszy słyszał, jak dwóch siedmiorocznych komentowało sylwetkę chłopca i jego nie do końca męską urodę. Harry powoli rozkwitał i Severus był pewien, że w końcu dostrzeże własną atrakcyjność, a wtedy zacznie przebierać w wielbicielach. Jednocześnie oznaczało to, że Mistrz Eliksirów zostanie zepchnięty na dalszy plan i musiał się z tym pogodzić. Harry jakby wyczuł zmianę jego nastroju, bo odwrócił głowę w jego stronę.
– Co się stało? – spytał.
– Nic takiego – odpowiedział zbyt szybko, żeby Gryfon mu uwierzył.
Harry odwrócił się do niego całkiem.
– Bez kłamstw – przypomniał mu, patrząc w oczy.
Severus westchnął.
– Po prostu widzę, jak bardzo się zmieniasz. Dojrzewasz, piękniejesz. Inni już to zauważyli.
Złoty Chłopiec patrzył na niego, jakby nie do końca był pewien, co właśnie usłyszał. Zrozumienie przyszło, dopiero gdy powtórzył ponownie w myślach słowa profesora.
– Nie interesują mnie inni – powiedział. – Oni nie widzą prawdziwego mnie. Nie chcę mieć nic wspólnego z takimi ludźmi. Nie jestem trofeum, które mogą zdobyć.
– W końcu spotkasz kogoś, z kim będziesz chciał być. To normalne.
– A jeśli ja już go spotkałem? – spytał cicho. Ostrożnie i powoli zaplótł ramiona na szyi starszego czarodzieja. – Nie chcę nikogo innego.
– Mówisz tak, bo nie dałeś sobie szansy na poznanie innych.
– To nieważne. Wiem, czego chcę i jeśli obaj przeżyjemy wojnę to... Ja chciałbym... – zaczął, nie wiedząc jak dobrać odpowiednie słowa. Ale najwyraźniej Severus zrozumiał, bo oplótł go ramionami w pasie i przyciągnął do siebie.
– Wrócimy do tej rozmowy, gdy już pozbędziemy się kłopotów – powiedział.
Harry uśmiechnął się i połączył ich usta w delikatnym pocałunku. To mu na razie wystarczyło. Świadomość, że jego kiełkujące uczucia mogą być odwzajemnione, dawała mu siłę. A jeśli wszystko dobrze się skończy, to będzie czekała go jeszcze rozmowa z Syriuszem. Olśnienie przyszło w ciągu sekundy.
– Syriusz!
– Na litość Merlina! W takiej chwili zebrało ci się na wykrzykiwanie imienia tego kundla? – syknął z niedowierzaniem profesor.
– Co? Nie, nie! Coś sobie przypomniałem – powiedział szybko Harry. – Kiedy ostatni raz byłem na Grimmauld Place, wpadłem przez ukryte w szafie drzwi do takiego dziwnego pokoju. I tam było pełno starych ksiąg. Może tam będzie coś o horkruksach?
To wystarczyło, żeby Mistrz Eliksirów miał pewność, że czekała ich potajemna wycieczka do kwatery głównej zakonu. Mógł mieć tylko nadzieję, że Syriusz Black nie zaatakuje ponownie swojego chrześniaka. Inaczej niech go Merlin broni przed gniewem i różdżką Snape'a.
---
Jutro będę mieć dla was niespodziankę^^ O ile nie będzie żadnych problemów, na moim koncie pojawi się pierwszy rozdział mojej autorskiej opowieści, zatytułowanej „Głosy z gór". Być może przypadnie wam ona do gustu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top