Rozdział 24

Rozdział 24

Pół godziny późnej Harry i Caleb czekali na Severusa przed sklepem Ollivandera. Młodszy chłopiec przyciskał mocno do siebie pudełko z różdżką i uśmiechał się radośnie. Harry doskonale go rozumiał. Miał podobne odczucia, kiedy poczuł więź ze swoją różdżką. Takich rzeczy się nie zapomina, ale zaczynał martwić się o Snape'a. Miał nadzieję, że nic mu się nie stało. Poczuł dziwny ucisk w piersi na samą myśl, że profesorowi mogłaby stać się krzywda. Przez ostatnie miesiące stali się sobie naprawdę bliscy, a przynajmniej Harry tak to odczuwał. Miał nadzieję, że mężczyzna naprawdę czuł względem niego to samo.

Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu zobaczył, że Snape wraca.

– Wszystko w porządku? – spytał go od razu.

– Tak – zapewnił go starszy czarodziej. – Potem ci wszystko wyjaśnię.

– Mam różdżkę! – pisnął nagle Caleb, podsuwając mu pudełko pod nos.

Gdyby nie szybka reakcja Severus był pewny, że oberwałby w twarz. Nie chciał jednak psuć doskonałego nastroju chłopca. Zastanawiał się tylko, od kiedy zrobił się taki miękki dla bachorów. Odpowiedź była prosta. Od kiedy w jego życie wpakował się pewien zielonooki Gryfon.

– To świetnie – powiedział spokojnie. – Na pewno jest wyjątkowa, skoro cię wybrała.

– Jest dość... – zaczął Harry i urwał. Nie był pewien, jakiego słowa powinien użyć.

– Jaka?

– Pan Ollivander powiedział, że takie połączenie jest bardzo rzadkie i to różdżka dla wyjątkowych osób – pochwalił się Caleb, otwierając pudełko i pokazując ją Snape'owi.

Mistrz Eliksirów musiał przyznać, że pierwszy raz widział taką różdżkę i osobiście powiedziałby, że bardziej pasowałaby dziewczynie niż chłopakowi. Nie powiedział tego jednak na głos.

Różdżka miała ciemnoszarą rączkę i im bliżej czubka tym przechodziła w coraz jaśniejsze odcienie szarości. Od razu rzucał się też w oczy motyw piórek na niej.

– Interesujące – przyznał i zerknął na Harry'ego pytająco.

– Grusza i pióro pegaza jako rdzeń. Jedenaście cali – powiedział Złoty Chłopiec.

Severus uniósł brwi w górę. Pióro pegaza było bardzo rzadko spotykane wśród rdzeni, których używali brytyjscy czarodzieje. Słyszał, że są dość popularne we Francji. Kiedy szli odebrać szaty od Madame Malkin, Harry wyjaśnił mu cicho, że według Ollivandera taka różdżka wybiera osobę, która ma czyste serce i jest bardzo zdeterminowana w życiu.

– Moim zdaniem pasuje do niego – przyznał Harry z lekkim uśmiechem.

Kiedy skończyli zakupy, poszli do Dziurawego Kotła. Byli tam umówieni z Weasleyami na obiad. Oczywiście Caleb musiał się także im pochwalić swoim zakupem. Chłopiec był naprawdę wesołym dzieciakiem, jeśli tylko dawało się mu możliwość, żeby pokazał prawdziwego siebie. Od razu złapał wspólny język z Ronem, ale ani Ginny, ani tym bardziej Hermiona nie spodobały mu się. Był też dość szczery przy wyrażaniu swojego zdania.

– Ty to chyba lubisz rządzić innymi – stwierdził, kiedy Hermiona próbowała go przekonać, że jej sposób trzymania różdżki jej najlepszy. Dziewczyna spłonęła mocnym rumieńcem, a Harry gryzł się w język, żeby się nie roześmiać. Ron miał z tym zdecydowanie większy problem.

– A właśnie Ron. Dowiedziałeś się może, jak działa ta międzynarodowa poczta? – spytał Harry, kiedy po posiłku mieli wracać do domów.

– Tak. Spytałem Billa. W sumie to całkiem proste. Są dwa sposoby. Albo wysyłasz sowę, żeby zaniosła paczkę albo list do punktu, z którego wyślą ją do innego kraju, albo wypełniasz specjalne podanie w centrum sowiej poczty. Wpisujesz tam adres, pod który będziesz coś regularnie wysyłał i dostajesz specjalny znaczek. Naklejasz go, wymawiasz przypisane do niego hasło i paczka sama się dostarcza. Potem druga osoba może wysłać ci odpowiedź w ten sam sposób. Bill mówił, że ta opcja jest bardziej opłacalna, jeśli planujesz pisać z kimś regularnie – wyjaśnił Ron.

– Brzmi świetnie. Chyba poproszę o taki znaczek – przyznał Harry.

– Mają za niego jakąś roczną opłatę, czy coś takiego. Chyba zależną od kraju – skrzywił się rudzielec.

Harry popatrzył na niego i uśmiechnął się. Musiał zapamiętać, żeby kupić też taki znaczek dla Rona. Wiedział, że jego kuzynka wpadła mu w oko, pomimo bycia mugolką i oboje chcieli utrzymywać ze sobą kontakt.

– Na Pokątnej takie centrum? – spytał Harry.

– Chyba koło banku, ale nie jestem pewien – przyznał szczerze, a potem musiał wracać z rodziną do Nory. – Widzimy się w pociągu.

– Jasne – zapewnił go Złoty Chłopiec. Potem popatrzył na profesora. – Wiem, że mieliśmy już wracać, ale czy moglibyśmy pójść w jeszcze jedno miejsce? – poprosił. – To nie zajmie dużo czasu.

Severus zgodził się. Harry praktycznie nigdy o nic nie prosił, a jeśli już to robił, to było to dla niego zawsze bardzo ważne. Tak jak teraz. Starszy czarodziej szybko zrozumiał, o co chodzi, kiedy znaleźli się w centrum sowiej poczty. Złoty Chłopiec szybko wypełnił odpowiedni druczek pod czujnym okiem profesora i zapłacił roczną opłatę za trzy znaczki.

– Po co ci aż trzy? – spytał Caleb, kiedy znaleźli się ponownie na ulicy.

– Mój kuzyn zaczyna naukę w szkole w Ameryce, więc chcę do niego czasem napisać. Mam też dwoje niemagicznych kuzynów, których lubię. A trzeci dam Ronowi, żeby mógł pisać swobodnie do mojej kuzynki, która mu się podoba.

– Blech – mruknął tylko młodszy chłopiec, a Harry zachichotał. W jego wieku miewał podobne reakcje, ale naprawdę niedobrze mu się robiło, kiedy ciotka Petunia i wuj Vernon wpadali w jakiś dziwny, romantyczny nastrój. Zdecydowanie wolał swój mały romans z profesorem.

Ale czy to naprawdę był romans? Nie było między nimi żadnych, naprawdę głębokich uczuć, ale mimo to Harry bardzo polubił jego towarzystwo. Prywatnie Snape był zupełnie inny niż w szkole i pozwolił chłopcu poznać tę część siebie, której nie znał nikt inny. Dlatego Złoty Chłopiec nie nazwałby tego, co było między nimi romansem. Nie w takim sensie, jak mogli rozumieć to inni. Nie rozbijali cudzych związków, nie zdradzali nikogo. Nawet nie sypiali ze sobą jakoś szczególnie. Zdarzyło się to zaledwie kilka razy, kiedy obaj potrzebowali siebie nawzajem. Żaden z nich nigdy nie nalegał na seks. Instynktownie obaj wyczuwali, kiedy był odpowiedni moment.

Harry trochę dziwił się sam sobie. Chłopcy w jego wieku powinni mieć większe potrzeby. Oczywiście, że myślał o tych sprawach, jak każdy nastoletni chłopak w jego wieku, ale w przeciwieństwie do swoich kolegów obudził się poranną erekcją może ze trzy razy w życiu i nie podniecał się jakoś często. U Dursleyów nikt go nigdy nie uświadomił, więc nie zwracał na to zupełnie uwagi. Raz tylko zauważył przez przypadek taką poranną przypadłość u Dudleya. Miał wtedy chyba dziewięć lat i spytał, czy coś mu się stało. Na jego nieszczęście usłyszała to ciotka Petunia, która zwyzywała go od małych zboczeńców, a potem kazała siedzieć cały dzień w komórce. Być może jego ciało odruchowo nie reagowało w taki sposób, podświadomie bojąc się kary.

Na jednym ze spotkań z terapeutą Harry niepewnie poruszył ten temat i opowiedział o całej sytuacji. Usłyszał wtedy, że każdy dojrzewa w swoim tempie, ale trauma, jaka go spotkała, mogła mieć na niego pewien wpływ. Pod kątem emocjonalnym Harry przeskoczył pewien etap. Nie miał normalnego dzieciństwa, więc jego umysł bardzo często reagował jak u osoby dorosłej. Kłóciło się to z jego hormonami, które szalejąc w nastoletnim ciele, próbowały udowodnić, że fizycznie nadal nie był dojrzały.

Obserwował czasem ukradkiem swoich kolegów z pokoju. Nie miał jednak żadnych fantazji na ich temat. Po prostu się im przyglądał i porównywał się do nich. Byli wyżsi od niego, mocniej zbudowani, o szerokich ramionach. Ich twarze traciły dziecięcy wyraz i niektórzy musieli się już zacząć golić. Ale nie on. Od kiedy Harry zapuścił włosy, nie raz słyszał już żarty kolegów, że zaczyna przypominać dziewczynę. Zawsze sądził, że chłopak po porównaniu go do płci przeciwnej zacznie się złościć. W końcu to godziło w jego męskość. Jednak Złoty Chłopiec poczuł ulgę. Wolał już wyglądać jak dziewczyna niż jak jego ojciec. Robił wszystko, żeby tylko nikt więcej ich nie porównywał.

,,,

Po powrocie z Londynu odstawili Caleba do domu. Chłopiec już od wejścia zaczął opowiadać dziadkom o ulicy Pokątnej, więc Severus i Harry pożegnali się grzecznie. Już się przekonali, że jak chłopiec jest czymś zaaferowany, to nie ma mowy, żeby był cicho. Mistrz Eliksirów miał szczerą nadzieję, że na jego lekcjach będzie jednak siedział cicho, ale coś czuł, że Harry uprzedził go już o niektórych sprawach.

– Caleb świetnie się bawił – przyznał Harry, kiedy szli na Spinner's End.

– Miałeś chyba podobne odczucia, kiedy pierwszy raz byłeś na Pokątnej? – spytał Severus.

– Było bardziej żywo. Teraz wszyscy się boją. A właśnie. Śledził pan Malfoya – przypomniał sobie.

Starszy czarodziej mruknął pod nosem. Zdążył już odzyskać swój normalny wygląd i na jego twarzy wykwitł charakterystyczny wyraz niezadowolenia.

– Nie nazwałbym tego do końca śledzeniem – zaczął ostrożnie.

– Obiecał mi pan wszystko wyjaśnić.

– Draco poszedł do sklepu Borgina i Burkesa.

Harry popatrzył na niego zaskoczony. Wylądował tam przypadkiem przed swoim drugim rokiem, kiedy nie miał wprawy z podróżowaniem siecią Fiuu.

– Tam mają masę dziwnych rzeczy, prawda? – spytał tylko.

– Lepszym określeniem byłoby, że handlują często czarnomagicznymi artefaktami.

– Myślałem, że są nielegalne – zauważył chłopak.

– Właściciel doskonale wie, jak zamaskować pewne rzeczy. Aurorzy sprawdzają go co jakiś czas, ale jego działalność sama w sobie jest legalna. Musieliby sprawdzić, co trzyma pod ladą.

– Wychodzi na to, że czarodziejskie prawo jest pełne dziur.

– W każdym prawie byłbyś w stanie znaleźć jakąś furtkę, gdybyś tylko nad tym bardziej pomyślał. Prawda jest taka, że mało kto zna dobrze prawa czarodziejów. Dlatego jego znawcy są w stanie naginać je do własnych potrzeb i przeciętny czarodziej nie będzie w stanie im tego udowodnić.

– Rozumiem. To, czego Malfoy tam szukał?

– Nie odpuścisz, co? – westchnął Severus. Powinien już dawno przestać się dziwić. Przekonał się, że Harry Potter tak naprawdę nigdy nie był dzieckiem. Stracił taką możliwość w momencie, gdy Dumbledore umieścił go w domu Dursleyów i odruchowo denerwował się, gdy próbowano go wyłączać z rozmów, które go dotyczyły.

Severus słyszał od kiedyś, jak Syriusz i Remus rozmawiali, jaką Harry zrobił aferę, kiedy przed piątym rokiem musiał siedzieć w domu wujostwa, a cała reszta bliskich mu osób, była w kwaterze zakonu. Wtedy uważał, że chłopak zachował się jak rozpieszczony smarkacz, który musiał zawsze wszystko wiedzieć. Teraz jednak widział to inaczej. Na barki chłopca spychano całą brudną robotę, ale bez mówienia mu czegokolwiek. Nic dziwnego, że się wściekał.

– Nie – zapewnił go chłopiec i uśmiechnął się lekko.

– Wiem, że kazał Borginowi przechować coś na zapleczu i dobrze to zabezpieczyć. Groził mu przy tym, pokazując coś na przedramieniu – skrzywił się.

– Przyjął mroczny znak? – spytał cicho Harry. Wyglądał na szczerze przerażonego taką możliwością.

– Mam szczerą nadzieję, że jednak nie, ale wszystko na to wskazuje. Głupi chłopak.

– Może nie miał wyjścia?

Snape popatrzył na niego, nie ukrywając zaskoczenia.

– Bronisz go? Zawsze odnosiłem wrażenie, że się nie znosicie.

– To, że jest rozpieszczonym dupkiem, nie znaczy, że życzę mu służenia tej gadziej mordzie. Ma tyle lat co ja – zauważył Harry. – A obu z nas wmieszano w to wszystko bez pytania nas o zdanie.

– A gdyby przyjął znak z własnej woli?

– Wtedy byłby nie tylko dupkiem, ale też kompletnym idiotą.

– Czyli wychodzi na to, że jestem idiotą? – spytał Severus, nie potrafią się powstrzymać. Rozumiał, co Złoty Chłopiec miał na myśli, ale miał ochotę troszkę się z nim podrażnić.

– Nie. Pan naprawdę wierzył w to, co wtedy mówił. To inna sytuacja. Zostać wprowadzonym w błąd, a samemu pchać się świadomie w coś takiego, to dwie zupełnie różne sprawy – zauważył.

Mistrz Eliksirów zastanawiał się, czemu nikt wcześnie nie zauważył, jak bardzo chłopak jest dojrzały? Możliwe, że nikt nie dał mu szansy na pokazanie, jaki jest naprawdę. Pokazywał się od tej strony, jakiej oczekiwali inni, dlatego nikt nie pomyślał nawet, że coś może być nie tak. Przez zwykłą, ludzką ignorancję nie byli świadomi nawet, że omal nie stracili swojego Wybrańca.

– Tak. Wierzyłem – zgodził się krótko starszy czarodziej. – Draco zdaje się, kupił też kilka przedmiotów. Udało mi się zauważyć, że oglądał rękę Glorii.

– Brzmi groteskowo.

– To artefakt, który zawsze wskaże ci drogę nawet w największych ciemnościach.

– Może i groteskowe, ale jak widać całkiem przydatne. Planuje rzucić na Hogwart jakieś zaklęcie ciemności?

– Kiedy zacznie się nauka, spróbuję go wybadać. Bądź w jego obecności bardzo ostrożny i nie prowokuj go. Wiem, że działacie na siebie, jak czerwona płachta na byka, ale jeśli naprawdę przyjął mroczny znak, to już nie będą szkolne przepychanki.

Harry westchnął i pokiwał głową. Wiedział, że profesor miał rację, ale nic nie mógł poradzić na to, że Malfoy zwyczajnie go drażnił swoim zachowaniem. Może gdyby przestał się puszyć jak paw i zauważył, że wszyscy są ludźmi, byłby do zniesienia. Może wtedy, pomimo przynależności do różnych domów, byliby w stanie się zaprzyjaźnić.

– Mam nadzieję, że Malfoy nie zrobi największego błędu w swoim życiu – powiedział i naprawdę tak myślał.

,,,

Po kolacji Harry usiadł w salonie, żeby przygotować paczkę dla kuzynów. Fred i George doradzili mu kilka dość nieszkodliwych, zabawnych gadżetów, trochę słodyczy i dorzucił książkę o magicznych grach i sportach, o którą pytał go Lesley. Oczywiście chłopak nie będzie miał nigdy okazji zagrać w Quidditcha, ale bliźniacy stworzyli bardziej mugolską wersję eksplodującego durnia i Harry kupił ją także dla kuzynów. Naturalnie do środka włożył także list, wyjaśniając w nim, jak działa znaczek.

Kiedy paczka była gotowa, nakleił znaczek i aktywował hasło. Pakunek zniknął z cichym pyknięciem. Pozostało mieć nadzieję, że trafił na miejsce. Drugi znaczek, przypisany do Ricka, schował do swojego notatnika, a z trzecim wysłał do Rona Hedwigę. Coś czuł, że przyjaciel chciałby napisać o Abby jeszcze przed końcem wakacji. O ile nie stchórzy.

Zachichotał na samą myśl. Ron mógł zgrywać kozaka przy dziewczynach, ale gdy jakaś naprawdę mu się podobała, zapominał, jak się nazywa. Momentami bywało to naprawdę zabawne tak jak wtedy, gdy Harry przyznał, że preferuje mężczyzn, a Ron odparł, że przynajmniej Harry nie będzie mu robił konkurencji.

Chłopiec zachichotał na samo wspomnienie. Cieszył się, że jego przyjaciel nie miał z tym problemu. Hermiona nadal nie miała o niczym pojęcia i zastanawiał się, czy powie jej o tym w najbliższej przyszłości. Miał szczęście, że Ron przyjął jego wyznanie ze spokojem, ale nie był pewny reakcji dziewczyny. Będzie musiał ją delikatnie wybadać. Jednak o swojej zażyłości z Mistrzem Eliksirów nie miał zamiaru wspominać. Już widział przerażenie w oczach rudzielca i oburzenie Hermiony. Jak nic uraczyłaby go kazaniem na temat konsekwencji, jeśli cokolwiek by się wydało, a potem pewnie pobiegłaby do dyrektora.

Idąc do łazienki, zastawiał się, dlaczego dziewczyna jest tak wpatrzona w Dumbledore'a. Harry nie zaprzeczał jego wielkości. Szanował go za wiedzę i umiejętności, ale nie ufał mu. Dyrektor swoją własną głupotą zniszczył nić porozumienia, jaka była pomiędzy nimi. Leżąc w wannie, doszedł do wniosku, że Hermiona najwyraźniej była jedną z tych osób, które musiały mieć w swoim życiu jakiś autorytet, do którego poziomu chciałyby się zbliżyć.

Harry westchnął i zanurzył się w wodzie po szyję. W dormitorium Gryfonów mieli tylko prysznice, więc wylegiwanie się w wannie było dla niego luksusem. Oczywiście mógł się przemknąć do łazienki prefektów, ale średnio miał ochotę ponownie się natknąć na Jęczącą Martę.

Wyszedł z wody dobre dwadzieścia minut później. Owinął się ręcznikiem i rzucił na swoje włosy zaklęcie suszące. Oczywiście nie był w tym najlepszy i włosy nadal były jeszcze delikatnie wilgotne, ale przynajmniej nie kapało z nich. Już miał sięgnąć po piżamę, kiedy zorientował się, że zapomniał ją zabrać z pokoju. Nie bardzo widziało mu się, wyjście z łazienki w samym ręczniku i zastanawiał się, co zrobić, kiedy jego wzrok padł na wiszącą na wieszaku koszulę.

Koszula była czarna i niezaprzeczalnie należała do Snape'a. Harry mógłby oczywiście założyć na siebie ponownie jeansy i koszulkę, jednak wolałby nie wkładać na siebie po kąpieli przepoconej po całym dniu odzieży, a koszula wyglądała na czystą.

Wszystkie argumenty przemawiały za pożyczeniem tej konkretnej sztuki odzieży na kilka minut. Harry miał zamiar tylko przejść do swojego pokoju, przebrać się i odnieść koszulę na miejsce. Nie tracąc czasu na kolejne przemyślenia, założył ją szybko na siebie.

Mógł przewidzieć, że będzie mu sięgała prawie do kolan, a rękawy będzie musiał kilka razy podwinąć. Miał teraz dowód na to, jak bardzo był drobny. Oczywiście, że chciałby być trochę wyższy i mieć zadbane ciało, ale o ile nad ciałem mógł popracować, tak na wzrost nie miał wpływu. Pozostało mu pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie specjalnie wysoki.

Zapiął guziki i zerknął w lustro. W sumie podobało mu się to, co zobaczył. Zaczynał rozumieć, czemu niektóre dziewczyny lubiły podkradać swoim facetom koszulki albo właśnie koszule. Spokojnie można było w nich spać. Harry nie miałby nic przeciwko, żeby zrobić sobie z tej koszuli piżamę, ale domyślał się, że Snape wolałby ją jednak odzyskać.

Wyszedł z łazienki w tym samym momencie, kiedy profesor wychodził ze swojej pracowni. Miał zamiar powiedzieć mu, że zaraz odda jego koszulę, ale na jego widok Snape zrobił tak nietypową minę, że Harry mógł się na niego tylko gapić. Cisza przedłużała się i chłopiec w końcu ją przerwał.

– Przepraszam. Pożyczyłem ją sobie na chwilę, bo zapomniałem piżamy. Zaraz oddam – powiedział szybko. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, co bardzo go zaskoczyło. – Profesorze? – zapytał, podchodząc do niego. – Wszystko w porządku?

To w końcu wyrwało profesora z tego dziwnego stanu, w jakim się znalazł.

– Tak, oczywiście. Wszystko w porządku – zapewnił. Harry miał wrażenie, że policzki mężczyzny zaróżowiły się lekko.

– Dobrze. Zaraz oddam panu koszulę. Przebiorę się tylko. Chociaż przyznam, że jest całkiem wygodna.

– Wygodna?

– Myślę, że wygodnie by się w niej spało – powiedział zgodnie z prawdą Złoty Chłopiec.

Severus patrzył na niego, jakby nie wierzył w to, co słyszy. A już na pewno nie w to, co widział. Wychodząc z pracowni, miał zamiar umyć się i położyć wcześniej spać. Za nic nie zgadłby, że zamiast tego zastanie dość niecodzienny widok w postaci Harry'ego, ubranego w jego koszulę. I niech go Merlin kopnie, jeśli to nie był bardzo ujmujący widok.

W jego koszuli chłopak wyglądał po prostu uroczo, ale najwidoczniej w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy. Severus nigdy nie zastanawiał się, jak jego partner mógłby wyglądać w jego ubraniach. Jego związki były raczej przelotne. Będąc szpiegiem i byłym śmierciożercą nie miało się wiele czasu i możliwości na znalezienie kogoś na stałe. Jeśli już się z kimś spotykał to na czysto cielesne doznania, ale od kiedy Złoty Chłopiec zaczął z nim spędzać więcej czasu, mógł poczuć, jak to jest mieć kogoś obok siebie.

– Możesz w niej spać, jeśli chcesz – powiedział nagle. Zielone oczy popatrzyły na niego ze zdziwieniem, ale ich właściciel uśmiechnął się po chwili.

– Jeśli to nie problem – odpowiedział Harry. – To fajnie. Jutro ją wypiorę i oddam – zapewnił.

– Możesz ją zatrzymać – zapewnił go szybko Severus. Miał wrażenie, że sam siebie skazuje na tortury i nigdy nie pozbędzie się z umysłu takiego obrazu Harry'ego. Lekko wilgotne włosy, zaróżowiona od kąpieli, ciepła skóra i do tego jego, o wiele za duża na chłopca koszula. Chłopak mógłby być spełnieniem marzeń niejednej osoby, ale ten nie uwierzyłby mu, nawet gdyby mu to powiedział. Harry nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie potrafił zrobić wrażenie, ale Severus coś czuł, że Hogwart także nie zdawał sobie sprawy, w jaki etap wkroczył właśnie Chłopiec, Który Przeżył. I oby nikt nie zorientował się w tym zbyt szybko.

---

Byliście kiedyś na King's Cross? Ja miałam okazję.Przeszkadzał mi tylko ten masakryczny tłum ludzi XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top