Rozdział 21
Chcielibyście kiedyś przeczytać jakieś fantasy albo sf mojego autorstwa? ^^ Pytanie zadane z czystej ciekawości.
Rozdział 21
– Jak się tak ponownie zastanowić, to chyba nie jest jednak najlepszy pomysł. Wolałbym jednak zachować wszystkie zęby – przyznał Harry.
– Za późno – odpowiedział Lesley. – Teraz nie możesz zmienić zdania.
Złoty Chłopiec westchnął tylko. Kiedy kuzyn zaproponował mu, że nauczy go jeździć na rolkach, naprawdę się ucieszył. Umówili się, że wpadną na Spinner's End po śniadaniu i poszukają jakiegoś płaskiego placu albo alejki w parku i tam poćwiczą. Szybko okazało się, że Mistrz Eliksirów kojarzył stary plac, koło jednej z fabryk. Przesiadywały tam głównie dzieciaki, rysujące po betonie kredą i bawiące się w te wszystkie mugolskie gry, które nie wymagały niczego więcej poza piłką, czy kilkoma kamykami.
Takim oto sposobem dorośli przysiedli sobie na pobliskim murku, a Harry po raz pierwszy poczuł się niestabilne na własnych nogach.
– To naprawdę nie jest aż takie trudne, jak się wydaje – zapewniał go Lesley.
– Łatwo ci mówić. Nie masz w perspektywie lądowania na czterech literach – zauważył Harry.
– Ja odważyłem się wsiąść na miotłę, więc nie zgrywaj cykora. Kilka siniaków to jeszcze nie tragedia.
Chłopiec, Który Przeżył, nadal nie czuł się do końca przekonany, ale doszedł do wniosku, że młodszy chłopak ma rację. Nawet jeśli upadnie, to nie spadnie z wysokości kilkudziesięciu metrów, jak to bywa w przypadku meczów quidditcha. Nie oberwie też tłuczkiem ani nikt nie będzie próbował go specjalnie uszkodzić.
– Dobra. Raz się żyje – powiedział odważnie. – Od czego zaczynamy.
– Od prawidłowego poruszania się – wyjaśnił Lesley, pokazując mu, jak ustawiać nogi i wykonywać podobne do jazdy na łyżwach ruchy.
Harry cieszył się, że ma ochraniacze na kolanach i specjalne rękawiczki, bo kiedy już wydawało mu się, że załapał, o co chodzi, poleciał w przód na kolana.
– Wstajemy – polecił Lesley, pomagając mu wstać. – Przynajmniej nie zaliczyłeś gleby po pierwszym kroku. Szybko łapiesz – pochwalił go.
Severus z mieszanymi uczuciami patrzył na grupkę nastolatków. Harry wyglądał na zdenerwowanego, ale jednocześnie chyba całkiem nieźle się bawił. Zauważył jego początkowy opór, ale znał chłopaka na tyle, żeby wiedzieć, że ten się nie podda. Dzięki terapii i pomocy wracała jego chęć do życia i radość. Bardzo pomogło też poznanie krewnych Lily.
– Dobrze się bawi – skomentował Noah z uśmiechem na ustach. – Nie byliśmy pewni, co mu podarować na urodziny, ale w Stanach rolki są bardzo modne i większość nastolatków chce je mieć.
– Raczej nie ma za wiele do czynienia z niemagicznymi sportami – powiedział Severus. – W szkole gra w Quidditcha. Jego ojciec był świetnym graczem w czasach szkolnych.
– Nie darzyłeś go sympatią, prawda?
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że go lubiłem. Był typem, który wybitnie działał mi na nerwy. Nie dał mi nigdy powodu, żebym go polubił – przyznał zgodnie z prawdą czarodziej. Mimo że Noah i Britney byli mugolami, to dość swobodnie mu się z nimi rozmawiało. To była miła odmiana, przebywać w towarzystwie kogoś, kto go nie znał i nie był z automatu nastawiony do niego negatywnie. Byli sympatycznymi ludźmi i nie dziwił się, że Harry ich polubił.
– W swoich listach Lily zawsze opisywała go bardzo pozytywnie – zauważył Noah.
– Lily nie wiedziała wszystkiego. Każdy ma jakieś swoje ciemne sekrety, których nie zdradza innym, a już na pewno nie swojej żonie. James miał naprawdę sporo za uszami, kiedy był w szkole.
– Czyli był z niego taki trochę typ króla szkoły?
Severus skrzywił się mocno. James Potter był wszystkim, czym on sam nigdy nie był.
– James był do mnie mocno uprzedzony, tylko dlatego, że byłem w innym domu w szkole – wyjaśnił. Dzień wcześniej zagłębił się w rozmowę na temat zasad panujących w Hogwacie i opowiedział im tyle, ile był w stanie o jej amerykańskim odpowiedniku – Ilvermorny. – James i Lily trafili do Gryffindoru, ja do Slytherinu. Niepisana zasada mówiła, że te dwa domy bardzo się nie lubią. Chyba nie mógł znieść faktu, że pomimo takich różnic nadal przyjaźniłem się z Lily.
– Przecież to głupie – zauważyła Britney.
– James był rozpieszczonym dzieciakiem. Nie znam wielu szczegółów z jego życia, ale z tego, co mi wiadomo, urodził się bardzo późno. Rodzice dawali mu wszystko, czego tylko chciał. Najwyraźniej nie mógł znieść, że coś szło nie po jego myśli. Więcej na jego temat powiedziałby wam Syriusz Black, ale odradzałbym obecnie rozmowy z nim.
– Mówisz o ojcu chrzestnym Harry'ego? – spytała kobieta. – Dobrze pamiętam?
Severus skinął głową. Kiedy nastolatki zajęte były dalszą próbą nauczenia Harry'ego, jak nie lądować ciągle na tyłku albo kolanach, streścił ich rodzicom sytuację Syriusza. Nie zdradził oczywiście pewnych rzeczy, ale ze względu na zielonookiego chłopca starał się brzmieć, jakby usprawiedliwiał fakt, że ten zapchlony kundel wpakował się piętnaście lat temu w wielkie kłopoty na własne życzenie. Gdyby nie poleciał jak wściekły za Pettigrew, szukając zemsty, może nie wylądowałby w Azkabanie. Nie ukrywał też, że po tylu latach niesprawiedliwego przebywania za kratkami, animag sam musi dojść do siebie i dlatego nie nadaje się na stałego opiekuna dla chłopca.
– Ale przynajmniej w końcu stara się coś ze sobą zrobić – przyznał niechętnie. Wiedział o tym z listów, które Harry dostawał od Lupina. Co jakiś czas dzielił się z profesorem nowinkami dotyczącymi stanu zdrowia swojego ojca chrzestnego.
– To dobrze, że próbuje coś zmienić. Wiele osób po prostu tkwi w jednym punkcie – zauważyła Britney. – Nie ma ludzi idealnych. W każdym znalazłoby się coś, nad czym mógłby popracować.
– Patrząc na was, człowiek odnosi wrażenie, że nie macie wad – powiedział szczerze Severus. Noah i Britney zaśmiali się cicho.
– My też nie raz zrobiliśmy coś, czego się teraz wstydzimy i zastanawialiśmy się, gdzie mieliśmy rozum – przyznał Noah. – Po prostu teraz, mając dzieci, staramy się być dla nich odpowiednim wzorem. Myślisz, że przyznałbym się im, że mając szesnaście lat, zabrałem z kumplem bez pozwolenia samochód jego ojca, żeby zaimponować dziewczynom? No dobrze, to jeszcze mógłbym może im opowiedzieć, ale na pewno nie, że potem ojciec odebrał mnie z komisariatu i sprał tyłek pasem. Uziemił mnie potem na miesiąc i dzień w dzień, słyszałem coś w stylu: „Taki stary, a taki głupi". To był jeden, jedyny raz, gdy dostałem od ojca w skórę. Po latach wiem, że mi się naprawdę należało.
– Zabolało na samą myśl o tym – skomentował Mistrz Eliksirów.
– Te nasze gagatki, wcale nie są gorsze – przyznała Britney. – Może nie zrobili nic aż tak ekstremalnego, ale różne głupoty już wymyślali.
– Abby wiedzie prym w wymyślaniu głupot. Jak jest mądrą dziewczyną, tak czasem zastanawiam się, skąd ona bierze te wszystkie pomysły – mruknął Noah. – Wybierała się kiedyś na urodziny koleżanki i jak to dziewczyna, chciała ślicznie wyglądać. W tym celu uznała, że zrobi sobie makijaż, wyreguluje sobie brwi i zrobi te wszystkie urodowe rzeczy, które robią nastoletnie dziewczynki, żeby ładnie wyglądać. No i zrobiła... Usłyszeliśmy wrzask z łazienki. Byliśmy pewni, że się poślizgnęła, rozbiła głowę czy coś w tym stylu. Tymczasem okazało się, że wpadła na genialny pomysł, żeby zgolić sobie na brwiach to, co zbędne. Zgoliła całą brew. Z trudem powstrzymaliśmy wtedy śmiech, bo stała zapłakana przed lustrem.
Severus sam z trudem powstrzymał śmiech, ale z ust i tak wydobyło mu się zdradliwe parsknięcie. Kolejne pół godziny spędzili, opowiadając sobie o wyczynach dzieciaków. Mistrz Eliksirów miał sporo do opowiedzenia na temat głupoty niektórych ze swoich uczniów.
Sam sobie się dziwił, że zaczął być bardziej rozmowny. Nigdy nie był specjalnie wylewny i wolał swoje myśli zachować dla siebie, ale gdzieś tam po drodze w jego życiu pojawił się drobny chłopak o zielonych oczach i przewrócił wszystko do góry nogami. Harry miał na niego większy wpływ, niż mu się z początku wydawało.
Kiedy Harry zjawił się w Hogwarcie, ledwo mógł uwierzyć, że to małe dziecko miało jedenaście lat. Chłopiec był drobniejszy od swoich kolegów. Nawet część dziewczyn była wyższa od niego. Patrząc z perspektywy czasu, zastanawiał się, jakim cudem widział w nim tylko Jamesa. Chłopiec może z wyglądu nieco go przypominał, ale jego charakter był zupełnie inny. Miał rację, mówiąc profesorowi, że nikt tak naprawdę go nie zna, bo nie chce go poznać. Nikt nie widział w nim po prostu Harry'ego. Severus był pierwszym, który zrozumiał, co tak naprawdę miał na myśli.
Złoty Chłopiec sprawił, że Severus zdołał w końcu zostawić przeszłość za sobą. Wcześniej obiecał chronić Gryfona ze względu na Lily. Teraz chciał to robić dla niego samego. Przez te kilka miesięcy zdołał poznać chłopca na tyle, żeby wiedzieć, co ukrywa za swoimi idealnymi maskami. Przy Mistrzu Eliksirów nikogo nie udawał i pokazywał wszystkie swoje słabości.
Te kilka miesięcy zdawało mu się czasem latami. Harry przeszedł długą drogę, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym jest obecnie. Przez te wszystkie lata naprawdę był sam i dopiero uczył się, co to znaczy polegać na kimś innym. Nie ufał dorosłym. Severusowi ufał w jakiś paradoksalny sposób, a teraz uczył się zaufać swoim dopiero co poznanym krewnym. Snape mógł się założyć o swój najlepszy kociołek, że gdyby nie obecność kuzynów, Harry nie otworzyłby się tak szybko.
Noah nie nalegał na poznanie przeszłości Harry'ego. Zapytał tylko o kilka istotnych rzeczy w rozmowie z Mistrzem Eliksirów. Chciał poznać całokształt sytuacji. Sam przyznał, że domyślał się, jakie życie chłopiec miał pod dachem Petunii.
– To widać po jego wyglądzie i zachowaniu – powiedział wprost. Noah był bystrym obserwatorem.
Z rozmyślań Severusa wyrwał pisk Harry'ego. Chłopak właśnie próbował skręcić. Niestety zrobił zbyt gwałtowny manewr i poleciał w bok, obijając sobie udo i łokieć.
– Jutro będę cały kolorowy – mruknął, podnosząc się.
– Możemy zrobić przerwę – zapewnił go Lesley, ale Harry odmówił. Młodszy chłopiec popatrzył na dorosłych. Profesor pokręcił głową, dając mu niemo do zrozumienia, że jak Harry się na coś naprawdę uprze, to nic go nie powstrzyma.
Wbrew pozorom drobna budowa chłopca miała swoje plusy. Był dzięki temu bardzo zwinny i szybki. Przyzwyczajony był do szybkiego reagowania w czasie meczów Quidditcha i najwyraźniej postanowił przenieść to na rolki. Godzinę później przestał wyglądać jak nowonarodzony cielak. Nadal od czasu do czasu lądował na ziemi, ale załapał podstawy na tyle, żeby się nie zabić. Całkiem sprawnie trzymał odpowiednią postawę, skręcał i hamował.
– Szybko się uczy – zauważyła z podziwem Britney. – Ma dobry refleks.
– Nauczył się przy unikaniu tłuczków – wyjaśnił Severus, unosząc lekko w górę kąciki ust. Gdyby ktoś z Hogwartu zobaczył go w takiej sytuacji, padłby na miejscu. Nie był jednak pewien czy z szoku, czy z wrażenia.
,,,
– Moje stopy – jęknął Harry, kiedy padł na kanapę.
– Bolą cię na własne życzenie, ty uparty ośle – zauważył starszy czarodziej, nie szczędząc mu złośliwości.
Harry nigdy nie zgadłby, że rolki okażą się tak bolesnym sportem, dla kogoś, kto nie był do nich przyzwyczajony. Z początku wszystko było w porządku, a przez swój upór nie zauważał, że stopy zaczynają go boleć. Za to, kiedy zdjął rolki, jego stopy eksplodowały bólem. Lesley rechotał w najlepsze, kiedy Harry ledwo był w stanie postawić normalnie stopy.
– Uprzedzałem cię. Nie słuchałeś – śmiał się.
Pożegnali się przy skrzyżowaniu i Noah obiecał, że następnego dnia wpadną i pójdą razem na cmentarz. Harry chętnie się zgodził. Sara pokazała mu kiedyś, gdzie zostali pochowani jego dziadkowie, ale to zawsze było inaczej iść tam z kimś.
A teraz Harry krzywił się, próbując jakimś cudem rozluźnić stopy. W końcu Severus mając dość jego jęków i narzekania, zlitował się. Przyniósł miskę z ciepłą wodą, do której wlał jakiś roślinny eliksir i kazał chłopcu moczyć w nim stopy przez dwadzieścia minut.
– Dziękuję – powiedział Harry z wyraźną ulgą w głosie.
– Nadal uważam, że zachowałeś się jak uparty osioł – przyznał Mistrz Eliksirów, siadając w fotelu.
– Wiem, ale nie chciałem przerywać. Świetnie się bawiłem – przyznał, uśmiechając się szeroko. Na szczęście panował nad swoimi emocjami już na tyle dobrze, że patronus nie wyskakiwał nagle, jak królik z kapelusza. – Nigdy nie miałem okazji do zabawy z mugolami.
– Coś mi mówi, że to była wina syna Petunii.
Harry pokiwał głową.
– Dudley postawił sobie chyba za punkt honoru, nie dopuścić, żeby ktokolwiek się ze mną zaprzyjaźnił. Kilka osób próbowało, ale zrezygnowało, kiedy Dudley zrobił sobie z nich worek treningowy. Zastanawiałem się wtedy zawsze, co jest ze mną nie tak.
– Wszystko było z tobą w porządku, Harry – zapewnił go Severus. – To twój kuzyn miał problem, a nie ty.
– Tak, wiem, ale wtedy czułem się tak strasznie samotny. Szczerze mówiąc, to nadal czuję się tak czasem. Wiem, że to się powoli zmienia. Jest pan, Ron i teraz jest niemagiczna część mojej rodziny. To mi daje nadzieję, że może jeszcze wszystko się ułoży. Ale mam problem, żeby w to uwierzyć tak naprawdę.
Severus przyjrzał się chłopcu badawczo. Domyślał się, o co chodziło.
– Zbyt wiele razy zawiodłeś się na innych – powiedział, a Harry znowu skinął głową. Snape był jedyny dorosłym, którego Harry obdarzył zaufaniem. Wolał nie myśleć, co chłopiec mógłby zrobić, gdyby je zawiódł.
Złoty Chłopiec już raz udowodnił, że nie ma problemu, żeby targnąć się na swoje życie. Wtedy był jak zwierzątko, które zostało zapędzone w kozi róg. Był nadzieją czarodziejskiego świata, ale czarodzieje nie dbali o niego. Miał rację, twierdząc, że nie jest nic nikomu winien. Szkoda tylko, że większość nie potrafi uczyć się na własnych błędach. Severus czuł coś, że w momencie gdy zrozumieją, że zostali z problemem sami, Chłopiec, Który Przeżył, stanie się wrogiem publicznym numer jeden.
Czarodziejski świat był czasem naprawdę niesprawiedliwy.
,,,
Harry siedział właśnie z kuzynami w salonie Snape'a i uczył ich grać w Eksplodującego Durnia. Dorośli w najlepsze pili kawę, dyskutując o aktualnej sytuacji na świecie, kiedy do środka wleciały dwie sowy. Po wylądowaniu przed chłopcem uniosły nóżki. Każda z nich przyniosła list. W jednym z nich Harry rozpoznał coroczny list ze szkoły, ale nie miał pojęcia, skąd był drugi.
– To pewnie twoje wyniki z egzaminów – odezwał się Severus, a Harry zesztywniał. Zupełnie o nich zapomniał. – Gapienie się w kopertę nie sprawi, że oceny się zmienią. Otwieraj i miej to za sobą.
Harry nadął policzki. Poczęstował sowy przysmakami, zanim odleciały i dopiero wtedy otworzył kopertę. Czuł lekkie zdenerwowanie, rozkładając pergamin.
– No... Nie jest źle – powiedział po chwili. Kuzyni zaglądali mu przez ramię, ale nie orientowali się w ocenach z czarodziejskich przedmiotów. Czekali zatem, aż Harry wszystko im wyjaśni.
– No mówże – polecił mu Severus, wywracając oczami.
– Zaklęcia – P, Opieka nad magicznymi stworzeniami – P, Astronomia – Z, Wróżbiarstwo... Oblałem. Nie mam pojęcia, czemu ja wtedy na to zacząłem chodzić. Trelawney i tak zachowuje się, jakby cały czas coś brała – mruknął.
– Sybilla nigdy nie była do końca normalna – parsknął Snape. – Czytaj dalej.
– Historia magii – Z, Zaklęcia – P, Zielarstwo – P, Eliksiry – P, Transmutacja – P, Obrona przed czarną magią – W.
– Całkiem nieźle – pochwalił go Severus. – Oblałeś tylko jeden egzamin.
– Nie byłoby ze mnie wróżbity – przyznał szczerze. Potem musiał przez dziesięć minut tłumaczyć kuzynom, jak te oceny przekładają się na mugolskie. Musiał też zastanowić się, które przedmioty chciałby kontynuować. Z eliksirami mógł się pożegnać. Wiedział, że Mistrz Eliksirów przyjmuje na swoje zajęcia tylko tych, którzy zdali egzamin na Wybitny. Trochę żałował. Mógłby spędzać z nim więcej czasu.
Severus zauważył jego minę, ale nie skomentował jej. Wiedział o planach chłopca, dotyczących przyszłego zawodu. Nie wątpił, że eliksiry mogłyby mu się przydać, ale nie były niezbędne.
Harry pokazał też innym, jak wygląda list z Hogwartu.
– Podobny do tego, który ja dostałem ze swojej szkoły – przyznał Rick z uśmiechem. – Ciekawe, do jakiego domu trafię i jak to się odbywa.
– U nas wkłada się na głowę Tiarę Przydziału, która na podstawie twoich cech przydziela cię do jednego z domów – wyjaśnił Harry.
W bibliotece Snape'a Harry nie znalazł wielu informacji na temat szkoły Ilvermorny. Magiczne szkoły strzegły swoich sekretów, ale z tego, co przeczytał, wynikało, że tam też są cztery domu, ale nie pochodzą one bezpośrednio od założycieli szkoły, ale od magicznych stworzeń. Uważał, że to całkiem ciekawe rozwiązanie. Harry zakłada, że gdyby był uczniem tamtejszej szkoły, ze swoim charakterem trafiłby do domu Wampusa, ewentualnie Gromoptaka.
Rick nie miał pojęcia, gdzie trafi. Dla niego wszystko było tak ekscytujące, że nie przywiązywał do tego wielkiej wagi.
– Napiszę do ciebie, jak już zostanę przydzielony – zapewnił Harry'ego.
Złoty Chłopiec uśmiechnął się. Będzie musiał zorientować się, jak wyglądało przesyłanie listów między kontynentami. Przypomniał sobie, że Bill Weasley miał zdaje się jakiegoś korespondencyjnego kolegę z Brazylii. Będzie musiał zapytać Rona, czy wie, jak działa taka wymiana listów. Niespecjalnie miał ochotę narażać Hedwigę na takie podróże.
Oczywiście Hedwiga została przedstawiona wszystkim. Piękna, śnieżna sowa wzbudziła prawdziwy zachwyt i Harry miał wrażenie, że nieco napuchła z dumy od tych wszystkich komplementów. Komplementów doczekała się także Świstoświnka, która wpadła do domu z listem od Rona. Sóweczka świergocząc radośnie, upuściła przed Harrym list.
– A to czyja sówka? – spytała Abby.
– To Świstoświnka. Należy do Rona – wyjaśnił Harry, podnosząc list.
– Całkiem urocza – przyznała.
– Ale chyba ma jakąś odmianę nadpobudliwości – zauważył Lesley. Skorzystał jednak z okazji i pogłaskał sówkę.
Harry wiedział, że Ron miał zamiar pisać do Abby i jego kuzynka nie miała nic przeciwko. Stwierdziła, że rudzielec jest całkiem uroczy i wart lepszego poznania. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby do siebie pisali.
List od przyjaciela przeczytał jednak dopiero wieczorem. Ron napisał mu o swoich wynikach z egzaminów i chciał wiedzieć, jakie oceny dostał Harry. Okazało się też, że Hermiona przyjechała dzień wcześniej do Nory i Ron z trudem z nią wytrzymał. Cały czas próbowała go przekonać, żeby porozmawiał z Harrym i przemówił mu do rozsądku, skoro jej nie chce słuchać. Harry wiedział, że na swój sposób Hermiona martwi się o niego, ale nie potrafił teraz przejść obojętnie obok jej zachowania. Zrozumiał, że osobowość dziewczyny bywała naprawdę przytłaczająca, zwłaszcza dla kogoś takiego jak Harry. Dziewczyna niemalże narzucała swój punkt widzenia, a chłopak pokornie przyjmował wszystko do wiadomości. A przynajmniej tak się wydawało, dopóki w dość drastyczny sposób nie pokazał, że ma dość. Severus miał szczerą nadzieję, że taka sytuacja już nigdy więcej nie będzie miała miejsca.
,,,
Harry leżał już w łóżku i czytał jedną z książek, które dostał od Mistrza Eliksirów, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Zaskoczony odłożył ją i powiedział „proszę". Popatrzył pytająco na Snape'a, kiedy ten wszedł do środka.
– Coś się stało? – spytał, widząc jego zaciętą minę.
– Dyrektor tu jest. Chciałby z tobą porozmawiać.
Harry z trudem powstrzymał grymas na twarzy. Skinął jednak głową i wstał. Narzucił na siebie bluzę i zszedł do salonu, gdzie faktycznie czekał Dumbledore.
– Dobry wieczór – powiedział grzecznie Harry. Nie próbował ukryć swojego niezadowolenia widokiem dyrektora. Ten czarodziej był mu kiedyś bardzo bliski. Ufał mu, a ten zawiódł go i perfidnie okłamywał.
– Dobry wieczór, Harry – odpowiedział Dumbledore, uśmiechając się lekko.
– Czy coś się stało, że chce pan ze mną rozmawiać o takiej porze? – spytał Harry. Usłyszał z boku syk Snape'a. To chyba miało być ostrzeżenie.
– Na szczęście nic, czym musiałbyś się przejmować.
– Cudownie – mruknął chłopiec.
– Potter! –Tym razem warknięcie Mistrza Eliksirów było wyraźnym ostrzeżeniem i gdyby Harry nie wiedział lepiej, mógłby się przestraszyć.
– Spokojnie Severusie. Nic się nie stało – zapewni dyrektor. – Chciałbym, żebyś w czymś mi pomógł, Harry – zwrócił się do chłopca.
Harry z trudem powstrzymał cisnące mu się na usta słowa. Chyba spędził z Mistrzem Eliksirów tyle czasu, że jego sarkazm i cięty język zaczęły przechodzić na niego.
– O co chodzi? – spytał tylko.
– Chciałbym, żebyś pomógł mi przekonać jednego z moich starych kolegów, żeby zgodził się zawiesić emeryturę na jakiś czas.
Harry nie krył swojego zdziwienia, kiedy usłyszał tę niecodzienną prośbę.
– Dlaczego ja? Pana nie posłucha? – spytał.
– Powiedzmy, że moje słowo byłoby niewystarczające.
Harry zagryzł mocno zęby. To był cud, że nie zaczął nimi zgrzytać. Kątem oka dostrzegł, że Snape próbuje mu coś przekazać. Ten nikły kontakt wzrokowy wystarczył, żeby usłyszał w swoim umyśle wiadomość: „Zgódź się. To będzie z korzyścią dla ciebie. Potem wszystko ci wyjaśnię."
– No dobrze – zgodził się, a Dumbledore uśmiechnął się szeroko. Harry miał wielką ochotę porządnie go kopnąć.
– Doskonale. Ubierz się więc proszę. Nie traćmy czasu.
– Słucham? Teraz? – spytał z niewierzeniem. – Zgoda, ale zaraz potem odstawi mnie pan tutaj z powrotem.
– Myślałem, że może chciałbyś spędzić resztę wakacji w Norze z Weasleyami – zasugerował Dumbledore.
– Chyba już o tym rozmawialiśmy, Albusie – wtrącił się nagle Severus. – Dałeś mi wolną rękę i całe wakacje, żeby utemperować tego bachora. Nie mam zamiaru przekreślać swojego czasu, który w to włożyłem.
– Tak, tak. Oczywiście masz rację, Severusie. Za jakąś godzinę Harry tutaj wróci. To raczej nie zajmie więcej czasu.
Harry popatrzył na nich obu, a potem poszedł się ubrać. Nie miał najmniejszej ochoty pomagać dyrektorowi, ale jeśli Mistrz Eliksirów twierdził, że może wyjść z tego jakaś korzyść, to chyba nie zaszkodzi samemu się przekonać. Był też trochę ciekawy, kogo to wielki Albus Dumbledore chce ściągnąć do Hogwartu.
Nowy rok szkolny jeszcze się nie zaczął, a już zapowiadał się bogaty w kolejne sekrety.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top