Rozdział 20

Zdradzę wam, że już wiem, jak ta historia się skończy. Problem w tym, że nie wiem, ile to zajmie. XD

Rozdział 20

– Ron? – Harry patrzył niepewnie na swojego najlepszego przyjaciela i miał prawdziwy dylemat, czy potrząsnąć nim, czy zacząć się śmiać.

Kiedy w jego urodziny około dziesiątej zjawił się Ron, Harry naprawdę się ucieszył. Nie spodziewał się, że Snape wpadnie na pomysł, żeby ściągnąć tu chłopaka. Zastanawiał się, jakim cudem Molly Weasley puściła swojego najmłodszego syna samego do domu Mistrza Eliksirów.

– Nie puściła – przyznał Ron, kiedy Harry zapytał go o to. Brunet popatrzył na niego skonsternowany. – Myśli, że będę cały dzień w sklepie u Freda i George'a. Kryją mnie. A właśnie. To od nich ­­­– powiedział, podając Harry'emu sporą paczkę.

– Dzięki.

Oczywiście poza prezentem od bliźniaków, był też tradycyjnie prezent od pani Weasley, Hermiony, Syriusza, Remusa i Hagrida. No i oczywiście prezent od Rona. Severus przez pół śniadania mamrotał pod nosem przekleństwa, że przez te diabelne sowy człowiek nie może spokojnie napić się kawy. Harry podsumował to tylko chichotem, ale przestał się śmiać, kiedy jego profesor wręczył mu sporą paczkę.

– Co to? – spytał zaskoczony.

– Zaczynam wysnuwać teorię, że w momencie, gdy czarodziej kończy szesnaście lat, wyłącza mu się myślenie – skwitował mężczyzna. – To chyba oczywiste, że to prezent.

– Nie musiał pan.

– Nie musiałem, ale chciałem.

Harry uśmiechnął się. Od razu zabrał się za odpakowanie prezentu. Ku swojemu zaskoczeniu okazały się nim być książki, które Snape jakiś czas temu obiecał dla niego zamówić. Zarumienił się mocno, a potem dziękując, przytulił.

– Nie ma za co – zapewnił go starszy czarodziej, odwzajemniając uścisk. Gdyby kilka lat temu, ktoś powiedział mu, że będzie dość często przytulał Pottera, wysłałby go do świętego Munga na dokładne badania.

Harry miał zamiar zajrzeć do książek na osobności. To był idealny prezent dla niego. Nadal nieco się krępował rozmawiać na temat swojej seksualności. Ze Snapem oczywiście mógłby porozmawiać, ale nie chciał wpędzać go w zakłopotanie pytaniami typu czysto medycznego. Nie wątpił, że po pierwszym szoku otrzymałby odpowiedź, ale dla ich wspólnego dobra przemyślał kilka rzeczy i doszedł do wniosku, że naprawdę momentami nie miał wyczucia taktu. Nic dziwnego, że kilka razy profesor wypomniał mu to wprost. Dlatego był naprawdę wdzięczny za prezent od mężczyzny.

Inną sprawą był seks. Ich pierwszy raz był całkowicie spontaniczny. Harry nie planował pójścia do łóżka z kimkolwiek, ale stało się i nie mógł powiedzieć, że żałował. Rozgraniczał jednak pewne sprawy i chociaż polubił Mistrza Eliksirów, to starał się do niego za bardzo nie przywiązywać. Nie chciał, żeby stali się nawzajem dla siebie słabością, którą ktoś mógłby wykorzystać przeciwko nim. Dlatego brał tyle, ile dostawał, bez żalu i bez wątpliwości. Lubił pocałunki Snape'a, ale sam nigdy ich nie inicjował. Jedyne, na co sobie pozwalał to przytulanie. Siadał wtedy obok na kanapie i opierał głowę i ramię starszego czarodzieja. Nie miało to żadnego podtekstu z jego strony. W takim momentach potrzebował poczuć, że ktoś jest obok niego.

Z początku myślał, że Snape potraktuje go, jak każdego innego ucznia. Wyśle do skrzydła szpitalnego i na tym się skończy. W końcu nie był jednym z jego węży. Tymczasem Postrach Hogwartu zaopiekował się nim. Może z początku niezbyt chętnie, ale z czasem obaj poznali się lepiej. Dali sobie nawzajem szansę i żaden z nich tego nie żałował.

Snape nigdy nawet nie pomyślał o uwodzeniu uczniów i sam był w szoku, że przekroczył granicę na linii nauczyciel-uczeń. Zaskoczyło go dojrzałe podejście chłopaka do całej sytuacji. Harry nie nalegał na spotkania, bliskość, czy, Merlinie broń, randki. To, co było pomiędzy nimi, nie było związkiem. Nie w takim znaczeniu, jak rozumieli to inni ludzie. Harry sam przyznał, że nie wie, czym jest miłość. Podobnie było z Severusem. Nie poruszali tego tematu, a chłopiec nie nalegał na to.

Za to, kiedy pojawił się Ron, Snape bez krępacji kazał mu pokazać kieszenie.

– Nie jesteśmy w szkole – mruknął niepewnie Ron, łypiąc na profesora.

– Mój dom, moje zasady – powiedział Mistrz Eliksirów. – Wolałbym nie ryzykować jakiegoś niespodziewanego wybuchu, panie Weasley. Ciężko byłoby się z niego wytłumaczyć mugolom w sąsiedztwie.

– Mugolom? – spytał rudzielec i zerknął na przyjaciela.

– To mugolskie miasto, Ron – wyjaśnił mu Harry. – Dlatego jest względnie bezpieczne.

– Och, rozumiem. To mówisz, że twoi krewni przyjechali? – spytał, kiedy usiedli z Harrym na kanapie i chłopak rozpakowywał prezent do bliźniaków. Na szczęście Ron nie miał pojęcia, do czego jakiś czas temu posłużył nieszczęsny mebel. Był pewien, że najmłodszy Weasley wybiegły z domu z głośnym krzykiem, dlatego nie miał zamiaru go uświadamiać.

– Nowe produkty Freda i George'a? – spytał Harry ciekawie. Nalepka na opakowaniu głosiła, że były to najnowsze fajerwerki. Drugie opakowanie zawierało bombonierkę lesera. Było też kilka pomniejszych nowości i oglądał wszystko ciekawie. Od mamy Rona dostał tradycyjnie domowe wypieki. Ucieszył się, bo dzięki temu miał dodatek do poczęstunku dla gości. Hagrid przysłał mu książkę o magicznych zwierzętach w Azji, a Hermiona całkiem ładny notatnik. Widać było, że jest mugolski, ale podobał mu się. Będzie miał w czym robić notatki związane ze swoim pomysłem na przyszłość.

Prezent od Rona też go ucieszył. Przyjaciel podarował mu słodycze i magiczne pióro, które zmieniało kolor atramentu.

– Fajne. Nie wiedziałem, że są takie pióra – przyznał Harry. Wystarczyło dotknąć piórem pergaminu i pomyśleć o konkretnym kolorze.

– To francuski wynalazek – wyjaśnił Ron. – Bill odwiedzał rodziców Fleur. Poprosiłem go, żeby rozejrzał się za czymś fajnym.

– Dzięki. Jest super. – Harry uśmiechnął się szeroko i podał pióro profesorowi, który chciał się mu przyjrzeć. – A jak tam sytuacja w domu?

– Mama i Ginny przeszły na wyższy poziom – westchnął i zerknął niepewnie na profesora. Nadal nie czuł się przy nim zbyt komfortowo, ale doszedł do wniosku, że skoro najwredniejszy nauczyciel w Hogwarcie dosłownie uratował jego przyjaciela, to nie może być taki zły. – Mama próbuje przekonać Billa, że Fleur to nie jest dziewczyna dla niego, a Ginny nazywa ją Flegmą.

– A według niej jaka byłaby dla niego odpowiednia? – spytał Harry. – Skoro chcą być razem, to w czym jest problem? Ona ma być zadowolona, czy oni?

– Tu się zgodzę z panem Potterem – odezwał się nagle Snape, a Ron podskoczył lekko. – Skoro jest obopólna zgoda na małżeństwo, to nie ma żadnego problemu.

– Moja mama twierdzi, że Bill jest za młody – wyjaśnił rudzielec.

– Ona chyba zapomniała, ile miała lat, jak wychodziła za Artura – prychnął mężczyzna, oddając Harry'emu pióro. – Z tego, co mi wiadomo, miała dziewiętnaście lat, jak wzięli ślub. Poza tym, jeśli dobrze liczę, Bill Weasley ma obecnie dwadzieścia sześć lat. Na co ma niby czekać? Będzie chciał, to się ożeni.

– Mama kombinuje jak może, żeby go przekonać.

– Nie przekona go – powiedział krótko Severus, wychodząc do kuchni.

Ron zerknął za nim, a potem spojrzał na Harry'ego.

– On chyba serio nie jest taki zły – mruknął cicho, jakby sam nie wierzył, że to powiedział.

– W szkole musi być nieprzyjemny, ale nikomu o tym nie mów.

– Umiem dotrzymać tajemnicy – zapewnił go Ron i Harry uśmiechnął się.

,,,

Około południa zjawiła się reszta gości. Cała rodzina Noah złożyła Harry'emu życzenia i wręczyła prezenty. Chłopiec zarumienił się mocno, mówiąc, że naprawdę nie musieli. Poznanie ich było dla niego najlepszym prezentem.

– No wiesz? – obruszyła się Abby, patrząc na niego. – Ja tu spędziłam tydzień, buszując po sklepach.

Harry miał niepewną minę, ale Lesley i Rick dawali mu za plecami siostry znaki, że potrzebowała pretekstu do zakupów. Z trudem powstrzymał śmiech i podziękował za prezenty.

– A no właśnie! To jest właśnie mój najlepszy przyjaciel, Ron – powiedział, przedstawiając im rudzielca. Noah i Britney wymienili z nim uśmiechy i uprzejmości, a Lesley i Rick przyglądali się ciekawie. Słyszeli co nieco o Ronie od kuzyna i mieli w planach wypytać go o magiczny sklep jego braci.

Ron przywitał się ze wszystkimi. Był ciekaw mugolskich krewnych Harry'ego.

– A to jest Abby – powiedział Harry, przedstawiając mu swoją kuzynkę. – Jest w naszym wieku – dodał. – Ron?

Ku jego zaskoczeniu przedstawiciel rodziny Weasley spłonął rumieńcem, porównywalnym do koloru jego włosów. Gapił się na dziewczynę i nie był w stanie przez chwilę sklecić logicznego zdania. Sytuacja była naprawdę zabawna, ale każdy taktowanie starał się udawać, że nic nie zauważył. Tylko Severus opierał się o drzwi do kuchni i wywracał oczami. Za to bracia Abby schowali się za kanapą i z trudem powstrzymywali śmiech.

Sama Abby z kolei patrzyła ciekawie na Rona i uśmiechała się. Najwidoczniej była świadoma, jakie wrażenie na nim zrobiła.

– Ron! – syknął mu w końcu głośno wprost do ucha Harry.

– Co? – odezwał się jakby wyrwany z transu. W tym momencie dało się słyszeć rechot zza kanapy.

– Są wakacje, panie Weasley – skomentował Snape. – Nie musi pan przybierać takiej miny jak na moich lekcjach.

– Wredny nietoperz – burknął pod nosem cicho Ron.

– Słyszałem, panie Weasley!

– Dałeś mu uszy dalekiego zasięgu, czy co? – spytał rudzielec, patrząc na Harry'ego, który szybko pokręcił głową.

– Co za uszy? – zainteresowała się dziewczyna, kiedy dorośli zniknęli na chwilę w kuchni.

– Wynalazek moich braci – wyjaśnił Ron, w końcu odzyskując umiejętność logicznego składania zdań. – To takie ucho na długim sznurku. Do podsłuchu.

– To musi być interesujące – przyznała, uśmiechając się.

– Fred i George mają smykałkę do takich rzeczy – przyznał Harry, podając kuzynom po czekoladowej żabie. Wyjaśnił im, że żaba może uciec.

– Skacząca czekolada? – spytał Lesley. – Bajer!

– Nie jestem pewien, czy w twoich rękach faktycznie tak będzie, jeśli nie jesteś magiczny, ale nawet jeśli nie, to czekolada jest pyszna.

– Na twojego grubego kuzyna toffi bliźniaków zadziałało – zauważył Ron.

– Toffi? – spytał Rick.

Harry i Ron opowiedzieli im więc całe zdarzenie, jak to Fred i George przetestowali sobie gigantojęzyczne toffi na Dudleyu.

– Twoi bracia to geniusze – śmiał się Lesley. – Spróbowałbym, ale potem miałbym problem z językiem. Nie wytłumaczyłbym się kumplom.

– Zrobili nową wersję, w której efekt utrzymuje się jakieś dziesięć minut – powiedział Ron. – Połowę swoich wyrobów testowali w szkole. Naszego kolegę zamienili w kanarka, ale wydaje mi się, że ogólnie magiczne słodycze nie byłyby szkodliwe dla mugoli. W końcu Fasolki Wszystkich Smaków, czy czekoladowe żaby nie mają żadnego dziwnego efektu.

– Ale jak na opakowaniu pisze wszystkich smaków, to trzeba to rozumieć dosłownie – przyznał Harry. Zapewnił kuzynów, że może im wysłać trochę słodyczy.

– Mogę spytać braci, czy jakieś ich produkty nadają się dla mugoli – zapewnił ich też Ron i zerknął na Abby. Złoty Chłopiec starał się nie chichotać. Wyglądało na to, że jego przyjaciel naprawdę zauroczył się dziewczyną. Molly Weasley padłaby na miejscu, gdyby zobaczyła najmłodszego syna, robiącego maślane oczy do niemagicznej dziewczyny. Molly nie była uprzedzona do mugoli, ale Harry wątpił, żeby przyjęła to ze spokojem. Co innego ojciec Rona. Artur był zafascynowany mugolami.

Harry w końcu otworzył prezenty od rodziny. Był więcej niż zszokowany, kiedy zobaczył, od kuzynów dostał discmana i kilka płyt z muzyką. Będzie musiał pokombinować, żeby sprzęt działał też w Hogwarcie.

Noah i Britney podarowali mu za to coś bardzo nietypowego. Harry zawsze z zazdrością patrzył na Dudleya, który dostawał różne rzeczy. Najbardziej zawsze zazdrościł mu roweru i patrzył z daleka, jak chłopak na nim jeździ. To uczucie trochę minęło, gdy dostał swoją pierwszą miotłę. A teraz trzymał w rękach rolki.

– O kurczę – powiedział i wyszczerzył się. – Dziękuję, ale ja nie umiem na nich jeździć.

– Nauczę cię – zapewnił go Lesley. – To nie jest aż tak trudne.

– Oczywiście – odezwał się jego ojciec. – Najwyraźniej już zapomniałeś, ile miałeś plastrów na sobie na początku.

– To było wieki temu – zaperzył się chłopiec.

Czarodziejska część towarzystwa musiała otrzymać wyjaśnienie, w związku z tymi dziwnymi butami na kółkach. Ron stwierdził, że dla niego brzmi to nieco zbyt ekstremalnie i Harry wywrócił oczami. Jakby Quidditch nie był ekstremalny. Na rolkach przynajmniej trzymało się gruntu. Severus miał z kolei mieszane uczucia. Terapeuta wprawdzie zalecał chłopcu aktywność fizyczną dla wzmocnienia organizmu, ale mężczyzna nie znał się na mugolskich sportach i ciężko było mu ocenić, czy coś takiego będzie odpowiednie. Noah widząc jego minę, zapewnił go, że ten sport nie jest niebezpieczny, dopóki nie zaczyna się próbować głupich sztuczek. Do tego czasu Harry może mieć co najwyżej zdarte kolana i uda w fioletowym kolorze.

– Lesley nauczy go podstaw – zapewnił.

Podczas gdy młodzież dyskutowała sobie na tematy bliższe im wiekiem, dorośli usiedli sobie w fotelach, z kieliszkami skrzaciego wina. Kiedy Severus zaproponował im ten trunek do spróbowania, uprzedził, że jest dość mocny. Nic jednak nie przygotowało ich na wiązankę amerykańskich przebojów w wykonaniu Britney.

– Wasza mama ma przynajmniej ładny głos – stwierdził Ron. – Nie to, co moja.

– Nie słyszałem, żeby twoja mama śpiewała – zauważył Harry.

– I uwierz mi, że nic nie tracisz. Myślisz, że dlaczego w wieku dwóch lat nauczyłem się udawać, że już śpię? – spytał. Wywołał tym kolejny wybuch wesołości wśród reszty.

– A tak w ogóle nie zapraszałeś Hermiony? – spytał Ron nagle. Właśnie upajali się wszyscy piwem kremowym i Harry popatrzył na niego znad swojej butelki.

– Nadal jestem na nią trochę zły – przyznał.

– Pokłóciłeś się z dziewczyną? – spytał Lesley.

– Hermiona nie jest moją dziewczyną i nigdy nie będzie – zapewnił go Harry. Nie miał zamiaru na razie przyznawać się nowo poznanym krewnym do swojej orientacji. Wprawdzie wyglądali na dość tolerancyjnych, ale wolał nie wyskakiwać nagle z czymś tak osobistym. – Po prostu nie potrafi zrozumieć pewnych spraw z mojego punktu widzenia.

– Czyli taki typ, który zawsze musi mieć rację? – spytała Abby. – Kiepsko.

– Faceci nie przepadają za takimi dziewczynami – zauważył Lesley. – A przynajmniej ci, których ja znam.

– Nie lubią inteligentnych dziewczyn? – spytał Ron. Zerknął na śliczną kuzynkę Harry'ego. Wyglądała na mądrą.

– Jest różnica między inteligencją a próbą kontroli – powiedziała Abby.

– No dokładnie – potwierdził jej słowa brat. – Mój kumpel miał taką dziewczynę. Na każdym kroku go krytykowała i poprawiała. Chciał z nią iść do kina to nie, bo ona musi się uczyć, bo nie dostanie maksa punktów z testu. Wytrzymał z nią miesiąc.

– No, ale chyba coś się mu w niej spodobała, skoro się z nią spotykał – dociekał Ron.

– Jak nie świrowała, to wszystko było spoko, ale wszystko psuły jej wygórowane ambicje. Zawsze musiała być we wszystkim najlepsza i mieć rację. Nie przyjmowała żadnych słów krytyki.

Harry i Ron popatrzyli po sobie. Opis bardzo pasował im do Hermiony. Harry zawsze był pewien, że Hermiona podobała się rudzielcowi. Nawet przyznał mu to kiedyś, ale zaczynał rozumieć, dlaczego nigdy nie zaprosił jej nigdzie. Ich przyjaciółka była zbyt onieśmielająca i zawsze chciała mieć rację. Każda dyskusja z nią kończyła się w bardzo podobny sposób i zazwyczaj obaj chłopcy odpuszczali, pozwalając jej wierzyć, że jej argumenty wygrały.

Kiedy zaczynało się robić ciemno, Harry poprosił na chwilę profesora do kuchni i przedstawił dość osobliwą prośbę. Severus przez chwilę miał wrażenie, że się przesłyszał.

– Możesz powtórzyć? – zapytał. – Bo chyba miałem omamy słuchowe. Spytałeś, czy mógłbyś...

– Pokazać im, jak się lata na miotle – potwierdził chłopiec.

– Oszalałeś? – syknął. – Przypominam ci, że to mugolskie miasto.

– Ale chyba ma jakieś przedmieścia, czy coś. Jakiś park. Cokolwiek. – Harry popatrzył na niego błagalnie. Opowiadali im razem z Ronem o meczach Quidditcha i o ile Rick miał mieć w szkole naukę latania na miotle, tak Abby i Lesley nie mieli takiej możliwości.

Mistrz Eliksirów ścisnął palcami nasadę nosa. To mogło być bardzo ryzykowne, ale z drugiej strony to były urodziny chłopaka. Harry chciał pokazać rodzinie fragment swojego świata. Nie mógł go za to winić.

– Dobrze, ale dosłownie godzina. I żadnych zwariowanych tricków. Inaczej możesz być pewien, że razem z Weasleyem będziecie od pierwszego dnia szkoły szorować przez miesiąc brudne kociołki po pierwszorocznych – zagroził.

– Obiecuję – zapewnił go Harry, uśmiechając się szeroko.

,,,

Pół godziny później cała grupka znalazł się za miastem, gdzie poza miejskim cmentarzem i kilkoma opuszczonymi budynkami nie było nic. Severus rzucił kilka zaklęć na wypadek, gdyby zaplątał się tu jednak jakiś mugol. Wolał nie ryzykować i nie tracić potem czasu na czyszczenie mu pamięci. Nie schował jednak różdżki i widząc pytające spojrzenia reszty dorosłych, wyjaśnił, że woli przezornie mieć ją w ręce.

Tymczasem Harry instruował Ricka, jak ma trzymać się na miotle. Młodszy chłopiec siedział już na niej okrakiem i Harry polecił mu odepchnąć się lekko nogami.

– Nic się nie bój. Jestem obok – zapewnił go i Rick odbił się nogami od ziemi. Ku swojemu zaskoczeniu zawisł jakieś trzy stopy nad ziemią.

– Ale super! – powiedział zachwycony.

– Gotowy na prawdziwy lot? – spytał po chwili Harry, siadając za nim. – Będziesz sterował. Siedzę za tobą, więc w razie czego ściągnę nas na ziemię.

Kilka sekund później Rick piszczał radośnie, kiedy robili proste skręty wokół kominów, opuszczonych budynków.

– To interesujący widok – przyznała nagle Britney. – Chociaż nadal jestem tym wszystkim trochę przytłoczona. Kiedy wokół Ricka zaczęły się dziać dziwne rzeczy, nie miałam pojęcia, jak reagować. Dopiero Noah wszystko mi wyjaśnił. Na szczęście nie spanikowaliśmy i zaakceptowaliśmy, że nasze dziecko jest inne. Zapewne są rodziny, które przeżywają szok – zauważyła. Zdążyła już w miarę wytrzeźwieć po spróbowaniu wina, a świeże powietrze pomogło jej w tym.

– Moja matka dopiero po ślubie powiedziała ojcu, że jest czarownicą – powiedział szczerze. – Nie był zachwycony tym faktem. Takie związki nie są zakazane, ale na pewno mają trudniej. To zderzenie dwóch światów. Ja zawsze żyłem na ich pograniczu. Harry dopiero w wieku jedenastu lat dowiedział się, kim jest.

– Petunia nic mu nie powiedziała – domyślił się z Noah.

– Chyba miała nadzieję, że jeśli będzie milczeć, to sprawa sama się rozwiąże.

– Zadzwoniłem do niej wczoraj wieczorem. Wygarnąłem jej, co myślę o jej zachowaniu. Oczywiście obraziła się śmiertelnie.

– Nie ma się czym przejmować – zapewnił go Severus.

– Czy można przestać być czarodziejem? Chodzi mi o utratę mocy – spytała nagle Britney.

– Jest to możliwe. Przyczyn może być kilka – odpowiedział Mistrz Eliksirów. – Najczęstszd jest wyczerpanie albo przerwanie magiczne rdzenia. W rzadkich przypadkach przyczyną bywa trauma, ale wtedy trzeba się liczyć z niekontrolowanymi wybuchami magii. Jeśli ktoś świadomie próbuje wyprzeć się swoich zdolności, może mieć to katastrofalne skutki. Dlatego tak ważna jest akceptacja. Magiczne dziecko, które rodzi się w niemagicznej rodzinie, wcale nie czuje się pewniej niż jego rodzice. W tym przypadku Rick miał szczęście, bo jego ojciec orientował się w sytuacji.

– To wszystko nadal jest dla mnie zarówno fascynujące, jak i przerażające – westchnęła kobieta. – Ale kocham moje dziecko i będę je wspierać. Żal mi tylko Harry'ego. Wygląda na takiego dobrego chłopca, a tyle na nim ciąży. Dlaczego wasze społeczeństwo jest tak egoistyczne?

– Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Mogę się wypowiedzieć tylko z własnej perspektywy – przyznał, obserwując nastolatków.

Ron właśnie latał ostrożnie, jakieś trzy metry nad ziemią, a Abby siedziała za nim, obejmując go mocno w pasie. Po chwili wznieśli się nieco wyżej.

– Jak mnie ktoś ze znajomych spyta, co zrobiłam w Anglii, to powiem, że latałam na miotle – zaśmiała się dziewczyna, kiedy wylądowali. Ron ku swojemu wielkiemu zadowoleniu dostał od niej buziaka w policzek.

Potem za Harrym usiadł jeszcze Lesley. Chłopiec z początku nie czuł się zbyt pewnie, ale widząc, że kuzyn panuje nad sytuacją, rozluźnił się i świetnie się bawił. Harry spytał go, czy chciałby być czarodziejem i, czy nie zazdrości młodszemu bratu.

– Może troszkę, ale każdy rodzi się z innym talentem – przyznał chłopiec. – Rick jest czarodziejem, ale za to ma dwie lewe nogi do sportu. Ja sobie świetnie radzę w różnych dyscyplinach. No i rozumiem, dlaczego o to pytasz.

– Po prostu się martwię. Nie chciałbym, żeby czuł się wyobcowany – wyjaśnił Harry.

– Wyluzuj. Jest dobrze – zapewnił go.

Harry mógł tylko się uśmiechnąć. Wiedział, że ludzie nie są idealni. Wokół niego roiło się od kłamców i egoistów. W głębi serca miał więc nadzieję, że ludzie, których zaczynał lubić, nie okażą się tacy. Lubił rodzinę Rona, ale to nie byli jego krewni. Mimo że przyjęli go w Norze jak swojego, to Harry zawsze stał nieco z boku. I nie chodziło już nawet o to, że nie był rudy, piegowaty ani głośny. Nie miał pojęcia, co tak naprawdę powinien czuć wśród tylu, nagle życzliwych mu, ale jednak obcych ludzi. Przerażało go to i do dziś nie do końca wiedział, jak reagować. Powoli uczył się tego i miał nadzieję, że dzięki odnalezionej rodzinie, uda mu się uporządkować pewne sprawy. Tak samo, jak miał nadzieję zrozumieć w końcu własne uczucia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top