Rozdział 14

Jak wam minął tydzień? Mnie tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało. Miłego czytania.

Rozdział 14

Egzaminy mijały wszystkim w dość nerwowej atmosferze. Harry nie był z tego zadowolony i starał się uciekać jak najdalej od wszystkich, którzy ją wprowadzali. Prym oczywiście wiodła Hermiona, która po każdym egzaminie głośno analizowała każde pytanie, które zapamiętała. Przez takie zachowanie część uczniów musiała iść do skrzydła szpitalnego po eliksir uspokajający.

Wieczorami Harry wyszukiwał sobie odosobnione miejsca. Kilka razy zaszył się na tyłach biblioteki, innym razem była to jakaś nieużywana klasa. Nie schodził więcej do lochów. Snape dał mu wyraźnie do zrozumienia, że w obecnych okolicznościach nie był to najlepszy pomysł.

Patronus Harry'ego pojawiał się za każdym razem, gdy chłopiec czuł się szczęśliwszy niż do tej pory. Pocałunek potwierdził teorię Mistrza Eliksirów. Dla Złotego Chłopca stał się nieświadomie uosobieniem szczęścia, a szczęście nie było łatwe do kontroli. Dlatego uznał, że na czas egzaminów nie powinni mieć ze sobą większego kontaktu.

Chłopiec nie był tym zachwycony, ale zrozumiał, o co chodziło. On także nie chciał, żeby jego patronus pojawiał się nieoczekiwanie. Odbył na ten temat poważną rozmowę z profesorem.

– Chyba może sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby twój patronus pojawił się nagle w czasie twojej terapii. Nie zdołalibyśmy wyjaśnić nagłego pojawienia się srebrnego jelenia. Pozostałoby jedynie zaklęcie obliviate, a osobiście wolałbym go nie rzucać na kogoś, kto ci pomaga – wyjaśnił Severus. Harry przyznał mu rację.

Nie zmieniało to jedna faktu, że Złoty Chłopiec tęsknił za towarzystwem mężczyzny. Intymna bliskość, jakiej raz doświadczył z jego strony, nie była dla niego najważniejsza. Oczywiście, że była cudowna, ale nie musieli jej powtarzać. Patronusa przywoływała świadomość, że komuś na nim naprawdę zależy, że ktoś się nim przejmuje i chce mu pomóc.

Harry nadal czuł się przytłoczony oczekiwaniami ze strony czarodziejskiego świata. Ponieważ nie mówił głośno o powrocie Voldemorta, Prorok Codzienny zostawił go w spokoju. Gdyby teraz napisali na jego temat jakieś bzdury, Harry nie miałby oporów, żeby pozwać redakcję. Pluł sobie w brodę, że nie pomyślał o tym rok wcześniej, gdy Rita Skeeter publikowała swoje, przepełnione kłamstwami artykuły.

Po egzaminie z Obrony Przed Czarną Magią zszedł jednak dyskretnie do lochów. Czuł, że poradził sobie świetnie i prawdopodobnie zdał egzamin na wybitny. Ukryty pod peleryną niewidką, manewrował pomiędzy Ślizgonami. Starał się zapanować nad swoimi uczuciami, kiedy zobaczył Mistrza Eliksirów. Mężczyzna najwyraźniej zmierzał do swojego gabinetu i Harry szybko poszedł za nim. Objął go w pasie w momencie, gdy otwierał drzwi.

Severus niemal podskoczył, kiedy poczuł drobne ciało, przyciskając się do jego pleców i ramiona oplatające go w pasie. Kiedy nie zauważył nikogo, od razu wiedział, że to Harry.

– Wchodź – powiedział tylko cicho.

Mężczyzna po chwili zamknął za nimi drzwi i Harry zdjął z siebie pelerynę.

– Cześć – powiedział, uśmiechając się.

– Co tu robisz?

– Egzaminy się skończyły. Przyszedłem się pochwalić, że chyba poszło mi całkiem nieźle – przyznał chłopiec.

– Jak mniemam, Obrona poszła ci świetnie? – spytał mężczyzna.

– Tak myślę. Na koniec kazali mi wyczarować patronusa. Musiało to zrobić wrażenie na komisji.

– Na pewno – potwierdził starszy czarodziejów. – Rzadko słyszy się o nastolatku, który to potrafi. Zazwyczaj jest to srebrna mgiełka, a nie cielesny patronus.

Harry usiadł na jednym z krzeseł.

– Myślałem nad czymś ostatnio – przyznał.

– Twoje myślenie bywa czasem zbyt intensywne i wpędza cię w kłopoty.

– Ha, ha! Bardzo śmieszne. – Harry nadął policzki w geście oburzenia. Snape oczywiście miał rację. Naprawdę musiał nauczyć się pośrodkować takie sprawy. Kiedy nie myślał, działał impulsywnie. Kiedy zaczynał myśleć, myślał za dużo i to też nie było do końca dobre.

– Więc przyszedłeś się pochwalić?

– Tak. I muszę poważnie zastanowić się, jakie przedmioty wybrać na kolejny rok. Pomysł, aby zostać terapeutą, podoba mi się coraz bardziej. Próbowałem dowiedzieć się czegoś na ten temat, ale wygląda na to, że w czarodziejskim świecie nie ma takiego zawodu.

– Jak już mówiłem, są magomedycy, którzy specjalizują się w magii umysłu – przypomniał mu Severus.

– Pamiętam, ale nie podoba mi się, że muszą komuś zaglądać w umysł. To wydaje mi się naruszeniem prywatności. Sam wiem, że są rzeczy, które wolałbym zatrzymać tylko dla siebie.

– Mówisz na podstawie własnych doświadczeń – zauważył mężczyzna.

Harry pokiwał głową.

– Czasem rozmowa daje dużo więcej. Jak się tak zastanowić, to czarodzieje nie mówią za wiele o swoich problemach.

– Jest ku temu powód. – Harry popatrzył ciekawie na swojego profesora. – Obnażanie swoich słabości, może być niebezpieczne. Zwłaszcza dla tych o wysokiej pozycji społecznej. Wyobraź sobie takiego Lucjusza Malfoya, który przyznaje się, że ma jakiś problem. Wszyscy od razu zaczną węszyć, a jego pozycja zostanie zagrożona. Z innymi jest tak samo. Czarodzieje to dość wąskie społeczeństwo, a to w Wielkiej Brytanii nie jest zbyt tolerancyjne.

– Dlatego nie mówi się głośno o swoich preferencjach? – spytał chłopiec.

– Między innymi. Mówiłem ci, że twojemu ojcu i temu kundlowi nie trzeba było wiele, żeby się do mnie przyczepili. Wystarczyło, że dowiedzieli się, że jestem biedniejszy od nich i przyjaźnię się z twoją matką. Ich zdaniem nie zasługiwałem na to. To częste myślenie wśród osób, którym się wydaje, że są ponad innymi. Dlatego też nie pokazują swoich słabości.

Harry skrzywił się, słysząc to. Jego ojciec i Syriusz byli koszmarni w latach szkolnych. James musiał jednak mieć coś w sobie, skoro jego mama za niego wyszła. Nie mógł złym człowiekiem, ale to nie zmieniało faktu, że był dupkiem. A Syriusz zachowywał się dokładnie tak samo.

Draco Malfoy zachowywał się podobnie. Kiedy się poznali, zrobił na Harrym bardzo złe wrażenie. Przechwalał się swoją wyższością i patrzył na innych, jakby to on był ich panem. Zrozumiał, że takie zachowanie było powszechne wśród dzieci, pochodzących z czystokrwistych rodzin. Wpajano im od małego, że czysta krew była najlepsza.

– Dlatego pomyślałem, że mogliby chcieć skorzystać z dyskretnej pomocy – przyznał Harry. – Zwłaszcza dzieci. Jakby tak się zastanowić, to nawet Draco Malfoy potrzebowałby pomocy. Oczywiście z innego powodu niż ja.

Severus zgadzał się z nim. Draco żył pod ogromną presją, jako dziedzic rodu. Oczekiwano od niego naprawdę wiele.

– Czy po mojej kolejnej sesji, moglibyśmy wstąpić do księgarni? – poprosił Harry.

– Mugolskiej księgarni? – Severus popatrzył zaskoczony na niego.

– Tak. Chciałbym kupić kilka książek o mugolskiej psychologii i różnego rodzaju terapiach.

– Naprawdę myślisz o tym poważnie. To godne podziwu.

– Wiem, że może się nie udać, ale myślę, że warto spróbować. Jeśli nie spróbuję, mogę tego zawsze żałować.

Severus skinął głową. Cieszył się, że Harry zaczyna powoli myśleć o swojej przyszłości. Jego plan, żeby zostać terapeutą, powoli nabierał realnych kształtów. Bazując na własnych doświadczeniach, wiedział, z czym musieli mierzyć się ci, którzy znaleźli się w centrum uwagi innych. Chciał spróbować, a znając jego upór, mogło mu się udać.

,,,

Po kolejnej sesji terapeuta był bardzo zadowolony z jego postępów. Harry opowiedział trochę o egzaminach. Oczywiście musiał dopasować magiczne przedmioty, do tych w mugolskich szkołach.

– Mam wątpliwości co do egzaminu z historii – powiedział. – Nasz nauczyciel jest mocno... ekscentryczny. – W końcu nie mógł powiedzieć wprost, że profesor Binns był duchem.

– Nie potrafi przekazać swojej wiedzy? – spytał psycholog, uśmiechając się lekko.

– Raczej skupia się na tym, co interesuje go najbardziej. Ciągle tylko mówi o wojnach w konkretnych okresie i to wszystko. Musimy sporo nadrabiać sami.

– Rozmawialiście z dyrektorem na ten temat?

– Podobno ktoś kiedyś próbował, ale profesor ma swoje lata i chyba chce po prostu dotrwać do emerytury – wymyślił na poczekaniu.

– Rozumiem. To się zdarza. A co było dla ciebie najłatwiejsze?

– Chemia była dość prosta, biologia tak samo. Chyba też dobrze poszła mi zoologia. Chyba nie ma tego w większości szkół, ale w mojej uczymy się o różnych zwierzętach.

– Twoja szkoła wydaje się dość nietypowa. – Terapeuta uśmiechnął się ponownie.

– Trochę. Ma obowiązkowy internat, jak już chyba kiedyś mówiłem. Pasuje mi to. Nie muszę oglądać krewnych. I mamy chyba więcej przedmiotów. Po egzaminach, które miałem teraz, mogę wybrać przedmioty, które chcę kontynuować, a z których zrezygnuję. Nauczyciele uważają, że dzięki temu łatwiej będzie się potem dostać na studia.

– Planujesz już jakieś?

– Myślę o zostaniu terapeutą – powiedział szczerze. – Zrozumiałem, że jest wielu nastolatków takich jak ja. Niektórzy nigdy nie odważą się szukać pomocy. Pewnie wstydzą się mówić o tym, co ich trapi.

– Praca terapeuty nie jest prosta, ale będę trzymał kciuki, żeby ci się udało. Jesteś bardzo inteligentnym i wrażliwym chłopcem, Harry. Jeśli uwierzysz w siebie, możesz wiele osiągnąć – zapewnił go.

Harry uśmiechnął się lekko. Zaczynał wierzyć, że wszystko może się jeszcze ułożyć.

– A twój ojciec chrzestny? Rozmawiałeś z nim? – spytał psycholog.

– Nie – westchnął Harry. – Nie wiem, jak miałbym z nim rozmawiać. Boję się tego.

– Podjął leczenie, prawda?

– Tak, ale nie wiem, na jakim jest etapie i czy są jakieś rezultaty. Kiedyś myślałem, że mógłbym spędzić u niego lato. Teraz nie biorę tego pod uwagę.

Od Remusa dostawał co jakiś czas informację o terapii Syriusza. Podobno były efekty i do animaga zaczynało docierać, że James nie żyje i nic nie przywróci mu życia, a Harry nie zastąpi mu go w żaden sposób.

Harry miał nadzieję, że skoro jemu udało się ruszyć w końcu do przodu, to w przypadku Syriusza będzie tak samo.

Po sesji Severus zabrał go do księgarni. Harry szybko znalazł kilka książek, które wydały mu się ciekawe. Wśród nich znalazły się pozycje o medytacji, wykorzystaniu zapachów, a nawet zwierząt. Pomyślał, że jeśli przeżyje, to po ukończeniu Hogwartu pójdzie na psychologię na mugolski uniwersytet. Perspektywa połączenia mugolskich i magicznych metod leczenia wydała mu się naprawdę ciekawa.

– Jesteś pewien, że przypadłość panny Granger nie jest zaraźliwa? – spytał Severus, patrząc na jego zakupy. Harry wyszedł z księgarni z torbą, w której miał co najmniej dziesięć książek.

– To nie ma nic wspólnego z Hermioną – zapewnił go. – Wątpię, że interesuje się psychologią i nie mam zamiaru jej o tym mówić.

– Nadal jesteś na nią zły?

Harry milczał przez chwilę, zastanawiając się.

– Nie nazwałbym tego złością – powiedział w końcu. – Raczej żalem, że nie próbuje mnie w ogóle zrozumieć. Ron nie jest tak inteligentny jak ona, a zrozumiał mnie, gdy wszystko mu wyjaśniłem.

– Wygląda na to, że pan Weasley jest jednak prawdziwym przyjacielem.

– Bardzo się stara i naprawdę to doceniam. Dużo rozmawialiśmy. Powiedział mi, dlaczego tak się zachował, gdy nagle okazało się, że muszę wziąć udział w turnieju.

– Zazdrość – domyślił się mężczyzna.

– Po części tak – zgodził się Harry, kiedy szli do miejsca, z którego mogli się bezpiecznie aportować. – Jest najmłodszy i zawsze wszystko miał po braciach. W tym jesteśmy podobni, bo ja też nigdy nie miałem nic nowego. To nie jest łatwa sytuacja. Ron chce udowodnić wszystkim swoją wartość.

– To zrozumiałe. A jeśli mowa o nowych rzeczach, to myślę, że powinniśmy wstąpić jeszcze tutaj – powiedział, wskazując na sklep z ubraniami dla nastolatków.

Harry popatrzył zaskoczony na Mistrza Eliksirów.

– Nie potrzebuję nowych ubrań – zapewnił go.

– Mówiłem ci już kiedyś, że w tych znoszonych łachach po swoim wielorybim kuzynie, wyglądasz jak kloszard. Najwyższa pora zaopatrzyć się w kilka normalnych sztuk odzieży.

– Dostałem kiedyś od pana spodnie i golf – próbował dalej argumentować.

– Nie denerwuj mnie. Wchodzimy – powiedział stanowczo Severus i pociągnął go za sobą. Naprawdę będą musieli też popracować nad innymi aspektami. – Pójdziesz kiedyś na jakieś spotkanie w tym czymś? Zapomnij.

– Nie chodzę przecież na żadne spotkania – zauważył chłopiec.

– Ale kiedyś będziesz. Wypada, żebyś zaczął się przyzwyczajać do myśli, że będziesz musiał jakoś wyglądać, albo nikt nie potraktuje cię poważnie.

– Niektóre nastolatki przecież chodzą w za dużych ubraniach.

– Jest różnica pomiędzy za dużymi ubraniami, bo taka moda, a ubraniami, które wyglądają, jakby zaraz miał z ciebie spaść.

Pół godziny później wyszli ze sklepu. Harry nadal się nieco boczył na swojego profesora, ale było mu miło, że będzie miał kilka nowych ubrań. Severus nie pozwolił mu za nie zapłacić i powiedział, żeby nawet nie próbował się z nim kłócić. Trzepnął go tylko lekko w ramię, kiedy zauważył strzępki srebrnej mgły. Na szczęście nikt inny nie zwrócił na to uwagi.

Harry wrócił do Hogwartu, posiadając dwie nowe pary jeansów, które w końcu nie wyglądały, jakby miały mu zaraz spaść do kostek, trzy koszulki, koszulę w kratkę i bluzę ze smokiem.

– Myślałem, że po turnieju masz dość smoków – przyznał Severus.

– To, że do żadnego więcej się nie zbliżę, nie znaczy, że nie są super – odparł chłopiec.

– Przynajmniej jest lepsza od tego koszmaru, który ostatnio miałeś na sobie – prychnął mężczyzna. Na samo wspomnienie koszuli o monstrualnych rozmiarach, miał ochotę mruczeć przekleństwa. To było nie do pomyślenia, żeby Petunia nie kupiła siostrzeńcowi ani jednej nowej rzeczy. Najwyraźniej w ten sposób wylewała swoją frustrację i pokazywała, że tym razem to ona jest lepsza.

Mistrz Eliksirów westchnął. Lily nigdy nie uważa się za lepszą od swojej siostry. To nie była jej wina, że urodziła się jako czarownica, ale Petunia nigdy nie potrafiła tego zaakceptować. Ponieważ nie mogła być taka jak Lily, odcięła się od jedynej siostry, aby nic nie przypominało jej o tym, czego nie mogła mieć. Przymus wychowania Harry'ego sprawił, że jej żal ponownie dał o sobie znać.

Kiedy zbliżali się do bram zamku, Harry wyraźniej zmarkotniał.

– Coś się stało? – spytał Severus, zatrzymując się.

– Niedługo wakacje – mruknął Harry.

– To prawda.

– Nie chcę wracać do Dursleyów, ale wiem, że muszę – przyznał cicho, spuszczając głowę.

To była kolejna kwestia, o której Severus myślał od jakiegoś czasu. Psycholog sugerował zmianę środowiska i Mistrz Eliksirów miał pewien pomysł. Niedługo będzie musiał zacząć wprowadzać go w życie. Nie chciał jednak składać Harry'emu obietnic bez pokrycia. Złoty Chłopiec stał się dla niego zbyt ważny.

– Nie myśl o tym teraz – powiedział mu tylko. – Szkoda się zadręczać.

Harry odetchnął głęboko i skinął głową.

,,,

Po kolacji Harry wykorzystał chwilę samotności w dormitorium i wypakował zakupione książki. Jedną położył na szafce nocnej, a resztę schował do kufra. Potem przyszła kolej na nowe ubrania. Nadal miał trochę mieszane uczucia, że Snape mu je kupił. Wiedział już jednak, że próba kłótni z profesorem skończyłaby się jego porażką. Był mu wdzięczny, ale czuł się dziwnie, gdy dostawał coś bez okazji. Do prezentów na urodziny i święta już się przyzwyczaił, ale to było coś innego.

Bezwiednie powiódł dłonią po bluzie ze smokiem. Naprawdę mu się podobała. Pod wpływem impulsu rozebrał się i założył na siebie nowe jeansy i koszulkę. Wszystko leżało na nim idealnie i pokazywało, jaki był drobny. W mundurku i ubraniach po kuzynie nie było tego widać.

Już miał zakładać na siebie bluzę, kiedy do sypialni wszedł Ron.

– To ty jesteś taki chudy? – spytał zaskoczony rudzielec. Patrzył na niego, jakby zobaczył go pierwszy raz w życiu. Harry zarumienił się lekko. – Sorki, stary. Znaczy, ja wiedziałem, że jesteś drobny, ale nie myślałem, że aż tak. W sensie zawsze nosiłeś większe ciuchy – próbował wyjaśnić. – Te są nowe?

– Tak. Dostałem je dziś – odpowiedział Złoty Chłopiec. – Źle wyglądam?

– Nie, nie! Wyglądasz dobrze! – zapewnił go szybko przyjaciel. – Po prostu nigdy nie wiedziałem cię w takich rzeczach. W dopasowanych – dodał szybko.

– Trochę ciężko mówić o dopasowanych ciuchach, gdy wszystkie były po kuzynie o rozmiarach młodej orki.

– Fakt. Twój kuzyn wygląda jak tłusty wieprz. Bez urazy.

Harry wzruszył ramionami.

– Nie gniewam się. W końcu to prawda. A zobacz to – powiedział, pokazując Ronowi bluzę.

Następnego dziesięć minut spędzili, zachwycając się nowym nabytkiem Harry'ego. Ron przyznał, że chętnie by ją przymierzył, ale marne szanse, że się w nią zmieści.

– Jak twoja rana? – spytał Ron, kiedy Harry wciągnął w końcu bluzę przez głowę.

Chłopiec, Który Przeżył, zamarł. Po chwili potarł nadgarstek.

– Myślę, że zaczęła się zasklepiać, jak należy, ale blizna zostanie tak długo, aż nie pogodzę się z pewnymi sprawami.

– Pytam, bo robi się coraz cieplej i niedługo na bluzę będzie za gorąco. Raczej nie chciałbyś, żeby ktoś zobaczyć opatrunek?

Harry przyznał Ronowi rację. Nie chciał, żeby ktokolwiek więcej, wiedział o jego próbie samobójczej.

– Nie mogę zdjąć opatrunku – przyznał szczerze.

– Ale możesz go zakryć – zauważył Ron. – Myślałem o tym, co wtedy mówiłeś. O tym, co cię do tego popchnęło i byłoby mi strasznie smutno, gdyby ci się udało. Cieszę się, że ktoś cię wtedy znalazł. Nie wiem, kto to był, ale wyciskałbym go z wdzięczności.

Harry niemal wybuchnął śmiechem. Wizja Rona ściskającego Snape'a była tak absurdalna, że aż zabawna. Rudzielec nie rozumiał, dlaczego Harry nagle zaczął się śmiać, ale uznał, że dobrze znowu to słyszeć.

Kiedy chłopiec się uspokoił, Ron podał mu coś. To była dość szeroka opaska na rękę, podobna do tych, które nosili mugolscy sportowcy.

– Zakryje opatrunek – wyjaśnił.

Harry wziął ją do ręki. Na czerwonych i żółtych paskach było logo Gryfonów. Podobała mu się.

– Jest świetna. Dzięki Ron – podziękował mu i od razu ją założył. Idealnie zakrywała cały opatrunek.

– Nie ma za co stary. Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić.

– Robisz więcej, niż myślisz – zapewnił go Harry.

,,,

Późnym wieczorem, kiedy większość mieszkańców wieży szykowała się do snu, Harry zszedł jeszcze do pokoju wspólnego. Dla relaksu chciał przeczytać pierwszy rozdział z jednej z nowych książek, siedząc sobie przed kominkiem.

Książka traktowała o udziale zwierząt w mugolskich terapiach. Harry postanowił zapytać Hagrida, czy którejś z czarodziejskich zwierząt wpływało uspokajająco na czarodziejów. Podobał mu się pomysł włączenia magicznych zwierząt do sesji terapeutycznych.

– Harry? – usłyszał nagle bardzo znajomy głos i poderwał się w panice, rozglądając wokół. Jego wzrok padł na kominek i aż się cofnął, widząc w nim głowę Syriusza.

– Syriusz? – spytał zaskoczony.

– Tak. Miałem nadzieję, że uda mi się ciebie złapać w końcu i porozmawiać. Jeśli się zgodzisz.

Harry usiadł ponownie przed kominkiem i popatrzył niepewnie na twarz chrzestnego. Było to jednak nieme przyzwolenie z jego strony na rozmowę.

– Nawet nie wiem, jak mam cię przeprosić za to, co wtedy zrobiłem – powiedział Syriusz. – Jest mi tak strasznie wstyd. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mieć ze mną nic wspólnego.

– Remus pisał mi, że rozpocząłeś terapię.

– Tak. Nie było mi łatwo przyznać, że potrzebowałem pomocy. Kiedy zrozumiałem, że omal nie zrobiłem ci krzywdy... To było straszne. Nie zdawałem sobie sprawy, że śmierć Jamesa odcisnęła na mnie aż taki ślad. Azkaban też nie pomógł w tej kwestii.

– Czy mój tata wiedział? – spytał Harry.

– Domyślał się. Nigdy jednak nie traktował mnie inaczej niż przyjaciela. Wiedziałem, że powinienem odpuścić, ale nie potrafiłem. Kiedy ożenił się z Lily, myślałem, że straciłem go na zawsze. Potem urodziłeś się ty i poprosił, żebym został twoim ojcem chrzestnym. Dotarło do mnie, że chociaż nigdy nie odwzajemni moich uczuć, to zawsze będę dla niego ważny. Gdyby mi nie ufał, nie pozwoliłby mi na kontakty z tobą. A ja zawiodłem twoje zaufanie, bo zacząłem wariować.

Harry milczał dłuższą chwilę, przyswajając to, co usłyszał.

– Chcę ci wybaczyć, Syriuszu – powiedział w końcu. – Nie wiem tylko, czy uda mi się zapomnieć i ponownie ci zaufać.

– Zrobię wszystko, żebyś nie musiał się mnie bać. Dlatego zgodziłem się na terapię.

Chłopiec pokręcił głową.

– Nie możesz robić tego dla mnie. Musisz, przede wszystkim chcieć tego dla siebie. Rozumiesz, co mam na myśli?

– Tak mi się zdaje. Będę robił wszystko, żeby odzyskać równowagę i zdrowy rozsądek.

– To dobrze.

– A jak twoje egzaminy? Słyszałem, że na Obronie poszło ci świetnie – przyznał.

Harry porozmawiał z nim jeszcze kilka minut o szkole, a potem musiał się położyć. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo jest zmęczony. Kiedy kładł się do łóżka, miał mętlik w głowie, ale też poczuł się troszkę lżej. Miał szczerą nadzieję, że Syriusz wyjdzie na prostą i znowu będą mogli spędzić razem trochę czasu. Z tą myślą ułożył się wygodnie i zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top