Rozdział 12
Daliście mi takiego kopa motywacyjnego, że nowy rozdział napisał się niemalże sam. I od razu mówię, że będzie gorąco.
Rozdział 12
– Powie mi pan, co takiego widziałem? – spytał Harry. – I dlaczego to widziałem? To Vol... Czarny Pan? Prawda?
Severus milczał dłuższą chwilę, a potem podał mu kubek z herbatą. Usiadł obok niego i sięgnął po butelkę whisky.
– Obaj będziemy tego potrzebować – powiedział, dolewając odrobinę do kubka chłopca.
Harry popatrzył na niego z niedowierzaniem.
– Chce mnie pan rozpić? – spytał.
– Nie, ale ani słowa komukolwiek – zastrzegł od razu, nalewając sobie trunku do szklanki. – Tej rozmowy nie da się przeprowadzić na trzeźwo.
– Chyba nie rozumiem. – Harry patrzył na Mistrza Eliksirów i czuł coraz większe zdenerwowanie. Upił trochę wzmocnionej herbaty.
– Bo możesz mnie znienawidzić po tym, co ode mnie usłyszysz.
– Kiedyś pana nienawidziłem. Teraz już tak nie jest – odparł zgodnie z prawdą. W poprzednich latach nie mógł znieść tego mężczyzny. Znęcał się nad nim tylko dlatego, że jego ojciec w czasach szkolnych obrał go sobie za cel. Ale to już była przeszłość. Harry zrozumiał, że Snape nosił w sobie ranę, która dopiero niedawno zaczęła się goić. Z nim było podobnie.
Gdyby rok temu ktoś powiedział mu, że polubi wrednego Mistrza Eliksirów, wysłałby go do psychiatry albo jakiegoś magomedyka. Tymczasem mężczyzna stał się dla niego kimś ważnym. Harry nie miał złudzeń, że profesor nigdy nie spojrzy na niego, jak na innego mężczyznę, ale ostatnio w jego marzeniach zaczęły się pojawiać coraz śmielsze sceny.
Harry zarumienił się lekko i spuścił głowę, żeby ukryć ten fakt. Niedawno śniło mu się, że profesor go pocałował. Zaczął się zastanawiać, jakie byłoby to uczucie. Nigdy z nikim się nie całował i chciał, żeby jego pierwszy pocałunek był wyjątkowy. Miał jednak poważne wątpliwości, czy dożyje do tego czasu. Pozostały mu więc sny i marzenia.
– Nie byłbym tego taki pewien – westchnął Severus. – Zrobiłem kiedyś ogromny błąd, którego żałuję do dziś. Nigdy nie będę w stanie wybaczyć sobie tego, co się stało.
– Każdy popełnia błędy – zauważył Harry.
– Tylko że ten kosztował życie twoich rodziców – powiedział wprost.
Oczy Harry'ego zrobiły się nagle wielkie, a usta otwierały się i zamykały gwałtownie.
– Co? – To było jedyne, co zdołał powiedzieć. Miał szczerą nadzieję, że się przesłyszał. To było po prostu niemożliwe.
– Nie chciałem tego – powiedział Severus cicho. Czuł się, jakby właśnie miał wyznać wszystkie swoje złe uczynki.
Przez kilka dłużących się minut żaden z nich się nie odzywał. Harry wziął kilka głębokich oddechów, starając się uspokoić. Nie chciał w to wierzyć, ale jeśli okazałoby się to prawdą, to musiał wiedzieć, co dokładnie się stało. Możliwe, że był to po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
– Niech mi pan o tym opowie – zażądał.
Severus popatrzył na niego, a potem skinął głową. Powiedział mu wszystko. Jak czuł się samotny i dał się zmanipulować, jak wstąpił na służbę u Czarnego Pana i robił rzeczy, których zaczął z czasem żałować.
– A potem usłyszałem coś, czego nie powinienem był usłyszeć. Dumbledore spotkał się z Sybillą Trelawney. W jego obecności wypowiedziała przepowiednię o tym, kto pokona Czarnego Pana. Nie usłyszał jednak całości, bo zostałem przyłapany. Ale to wystarczyło, żeby Czarny Pan uznał, że chodzi o ciebie. Co się stało potem, już wiesz.
Harry nie wiedział, co ma myśleć. Jego rodzice zginęli, bo Severus powiedział Voldemortowi o przepowiedni.
– Ja... – zaczął cicho. – Ja nie wiem, co powiedzieć.
– Nic nie musisz mówić – powiedział Severus. – Sam codziennie od prawie piętnastu lat patrzę co rano w lustro i marzę o tym, żeby móc cofnąć czas. Przez moją głupotę, zginęła moja jedyna przyjaciółka.
– A co mają do tego moje sny?
– Korytarz, który widziałeś, prowadzi do Departamentu Tajemnic. Tam znajduje się pokój, w który przechowywane są wszystkie przepowiednie. Czarny Pan nie zna całej treści i najwyraźniej próbuje ją zdobyć, żeby poznać całość.
– To niech sobie po nią pójdzie.
– To nie jest takie proste. Przepowiednię może zabrać tylko osoba, której ona dotyczy. Oba wiemy, że sam nie pójdzie po prostu do ministerstwa i jej nie zabierze. Równałoby się to z ujawnieniem się, a tego na razie nie zamierza zrobić. Chce wykorzystać niewiarę władz, żeby powiększyć rozłam pomiędzy czarodziejami. Wtedy będzie mu łatwiej wprowadzić swoją propagandę o czystości krwi.
– Czyli co? Próbuje mnie sprowokować? – spytał Harry.
– Tak myślę. Będzie robił wszystko, żebyś udał się do Departamentu Tajemnic i zabrał przepowiednię. Mogę tylko zgadywać, ale w momencie, kiedy znajdzie się w twoich rękach, śmierciożercy będą chcieli ci ją odebrać.
– Więc to stąd te dziwne sny – powiedział cicho chłopiec.
– Tak. A to znaczy, że w obronie twojego umysłu nadal są pewne luki. Wykorzystuje je. Najwyraźniej zorientował się, że pomiędzy wami istnieje jakieś połączenie, ale chronisz swój umysł na tyle, że blokujesz większość rzeczy. Szuka więc innych sposobów. Nie ma jednak pojęcia, że mówisz mi o wszystkim.
Złoty Chłopiec nie odzywał się dłuższą chwilę. To było bardzo dużo. Przez chwilę poczuł żal i nienawiść do Mistrza Eliksirów, ale potem coś zrozumiał. On też był ofiarą manipulacji innych. Obaj byli ofiarami czynów innych ludzi. Pod wpływem innych robili rzeczy, w które wierzyli i nie kwestionowali swoich czynów. Zwątpienie przyszło dużo później. W ich przypadku za późno.
Harry całkowicie zwątpił w ideały i słuszność czynów Dumbledore'a, kiedy zginął Cedric. Severus zwątpił w Voldemorta, kiedy zginęli jego rodzice.
– To nie pana wina. Nie do końca – powiedział. Mistrz Eliksirów popatrzył na niego zaskoczony.
– To była moja wina – odparł z pewnością w głosie. – To ja powiedziałem Czarnemu Panu o przepowiedni.
– Ale nie wiedział pan, że chodzi o mnie. Nikt tego nie wiedział. To, że Vol... Że wężowy łeb zaatakował nas, było jego decyzją.
– Jak możesz mnie bronić po tym, co się stało? – spytał starszy czarodziej, wstając i zaczynając krążyć po salonie. – Przeze mnie nie masz rodziców. Musisz mieszkać z krewnymi, którzy cię zaniedbują. I to jest moja wina.
– Więc moją winą jest to, że Cedric nie żyje!
Severus zatrzymał się gwałtownie i popatrzył na niego.
– Już o tym rozmawialiśmy i ustaliliśmy, że to nie była twoja wina. Diggory zginął przez Czarnego Pana, a nie przez ciebie.
– Więc moi rodzice też zginęli przez niego, a nie przez pana. To prawda, że powiedział mu pan o przepowiedni, ale nie chciał pan ich śmierci – argumentował Harry. – Manipulował panem tak samo, jak Dumbledore manipulował mną. Obaj w coś wierzyliśmy, bo byliśmy młodzi i potrzebowaliśmy gdzieś należeć. Byliśmy łatwym celem.
Severus Snape rzadko bywał naprawdę zaskoczony. Takie chwile mógł policzyć na palcach. Harry Potter właśnie udowodnił mu, jak bardzo byli do siebie podobni.
– Terapia naprawdę ci służy – powiedział. – Wykorzystujesz moje argumenty przeciwko mnie.
Harry uśmiechnął się lekko. Odłożył kubek na stolik i wstał z kanapy. Powoli podszedł do swojego profesora, objął go w pasie i bez słowa przytulił.
Starszy czarodziej poczuł się dziwnie. Sam nie wiedział kiedy, ale również objął chłopca. Przez kilka chwil stali tak po prostu przytuleni do siebie.
– Skoro ja uczę się sobie wybaczać, to pan też musi – powiedział w końcu Harry. Podniósł głowę i popatrzył w oczy profesora. – Uwierzyliśmy niewłaściwym osobom. Dlatego nie mam powodu, żeby pana nienawidzić.
Severus przez dłuższą chwilę starał się pozbierać swoje myśli. Syn Jamesa Pottera właśnie powiedział mu, że nie wini go za śmierć swoich rodziców. Pomimo krzywd, jakie spotkały go w życiu, chłopak miał naprawdę wielkie serce i dostrzegał to, czego nie widzieli inni. Kiedyś wydawało mu się, że tylko Dumbledore to potrafi.
Kiedy lata temu przyszedł do niego, żałując swoich czynów, dyrektor dał mu szansę na odkupienie swoich win. Właśnie wtedy został szpiegiem w szeregach Czarnego Pana. Zawsze sądził, że dyrektor mu wybaczył. Po słowach Harry'ego dotarło do niego, że Albus Dumbledore nigdy nic takiego nie powiedział. Nie wykonał też żadnego gestu, świadczącego o tym, że Mistrz Eliksirów zasłużył na przebaczenie. Dyrektor potrzebował szpiega, a ogarnięty rozpaczą Severus, pozwolił mu wykorzystać swoją sytuację.
Harry był zupełnie inny. Był wszystkim, czym Severus nigdy nie był i nie będzie. Ten drobny nastolatek okazał się silniejszy i mądrzejszy niż sam wielki Albus Dumbledore. Severus objął go nagle mocniej, ukrywając twarz w jego włosach.
– Jesteś niemożliwym bachorem. Wiesz o tym? – spytał cicho.
– Za to mnie pan lubi – odpowiedział. Severus usłyszał w jego głosie lekkie rozbawienie.
Starszy czarodziej poczuł dziwny ucisk w piersi. Pod wpływem impulsu ujął brodę chłopaka, odwrócił jego twarz w swoją stronę i pocałował go.
Harry był z początku tak zaskoczony, że nie zareagował. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, co się dzieje. Przymknął oczy i nieporadnie oddał pocałunek. Nie był taki, jak sobie wyobrażał. Był dużo lepszy.
Jednak skończył się w momencie, gdy do mężczyzny dotarło, co właśnie zrobił. Pocałował swojego ucznia. W dodatku Złotego Chłopca. Odsunął się, gwałtownie łapiąc powietrze.
– Nie powinienem był – powiedział wprost. Nie miał odwagi spojrzeć w te zielone oczy.
– Ja nie żałuję – przyznał szczerze Harry. – Ten pocałunek był taki, jak chciałem.
– Co?
Harry zarumienił się mocno pod wpływem spojrzenia mężczyzny.
– Chciałem, żeby mój pierwszy pocałunek był wyjątkowy. I taki właśnie był – przyznał szczerze. Nie widział w tej chwili żadnej potrzeby ukrywania tego, co czuł.
– To był twój pierwszy... – zaczął profesor, ale zanim mógł powiedzieć coś więcej, Harry mu przerwał:
– I nie żałuję tego.
– Jak możesz tego nie żałować? – dociekał Snape. – Pocałował cię twój stary, wredny nauczyciel eliksirów. Powinieneś czuć obrzydzenie.
– Ale nie czuję. Podobało mi się – zapewnił go i popatrzył mu w oczy. – Co jest złego w tym, że obaj tego chcieliśmy? – spytał.
– Choćby to, że to nieprofesjonalne z mojej strony. Jesteś moim uczniem, a ja jestem dorosły i powinienem być odpowiedzialny – argumentował. – Już nie wspominając o tym, że jestem dwadzieścia lat starszy od ciebie.
Harry popatrzył na niego uważnie. Widział sprzeczne emocje na twarzy Mistrza Eliksirów, lekki rumieniec na bladych policzkach i mocno zaciśnięte usta. Jego dłonie nerwowo zaciskały się w pięści, jakby starał się przed czymś powstrzymać.
I wtedy zrozumiał. Mężczyźnie na nim zależało. Był ktoś, kto widział go takiego, jakim był i akceptował to. Starszy czarodziej mógł sobie z tego jeszcze nie zdawać sprawy, ale tak właśnie było. Poczuł cudowne ciepło w środku.
– A jak mnie pan wtedy uratował, to było profesjonalne? – spytał chłopak.
– Byłeś na granicy śmierci – zauważył Severus.
– Mógł mnie pan zabrać do pani Pomfrey, a nie ogrzewać własnym ciałem.
– I to był, zdaje się największy błąd, jaki zrobiłem, ale nie miałem na to czasu. Poza tym już ustaliliśmy, co by było, gdybym to zrobił. Dumbledore wiedziałby od razu o wszystkim.
Harry popatrzył na niego uważnie. Westchnął i oparł czoło o tors mężczyzny.
– Ja nie żałuję. I nigdy nie będę – powiedział cicho. – Nie stało się nic złego. Powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie. To był jeden z tych nielicznych, ale bardzo miłych momentów w moim życiu.
– To nadal było nieprofesjonalne z mojej strony.
– Zrobiliśmy już razem tyle nieprofesjonalnych rzeczy, że kolejna w tę czy tamtą stronę nie zrobi chyba wielkiej różnicy. Lubię pana. Chyba nawet bardziej niż powinienem – wyznał cicho. Usłyszał, jak Mistrz Eliksirów głośno wciąga powietrze.
Harry obiecywał sobie, że nigdy tego nie powie, ale emocje znowu wzięły nad nim górę. Stało się, jednak nie żałował. Poczuł się, jakby ktoś nagle zabrał mu z ramion wielki ciężar. Był przygotowany na odrzucenie, ale nie na ponownie oplatające go ramiona.
– Mieszasz ludziom w głowach – usłyszał. – A mnie najbardziej.
– Cała przyjemność po mojej stronie.
– To nie jest zabawne – fuknął na niego, ale Harry zachichotał tylko.
– Trochę jest. Chodzi mi po prostu o całą tę sytuację.
– Jesteś niemożliwy.
Severus miał kompletny mętlik w głowie. Kiedy myślał, że nic bardziej zwariowanego już go nie spotka, ten wprowadzający ciągłe zamieszanie chłopak, wyskoczył mu nagle z wyznaniem swoich uczuć.
Harry już dawno przestał być dla niego obojętny, ale nie mogli być razem, nawet gdyby obaj tego chcieli. Severus był nauczycielem. Oczywiście mógłby poczekać te dwa lata, aż chłopak skończy szkołę, ale żaden z nich nie miał gwarancji na przeżycie. Wojna była tuż za rogiem i obaj to czuli. Harry mógł tego nie chcieć, ale Mistrz Eliksirów doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że obaj znajdą się w pierwszej linii, kiedy dojdzie do walki. Nawet jeśli syn Lily nie chciał walczyć, to prędzej czy później nie będzie miał wyjścia. Dyrektor znajdzie sposób, żeby go zmusić do walki. Wierzył w przepowiednię tej nawiedzonej wariatki. Gorsze było tylko, że wierzył w nią także Czarny Pan.
Na samą myśl o tym, mocniej przyciągnął chłopaka do siebie i zaczął bezwiednie głaskać go po plecach. Zatracał się i zdawał sobie z tego sprawę. Powinien był to przerwać. Kazać Harry'emu wyjść i przemyśleć sobie wszystko. Tymczasem pochylił się i pocałował go ponownie.
,,,
Harry leżał z głową na torsie Severusa i próbował sobie przypomnieć, jak to się stało, że znaleźli się w łóżku mężczyzny. To było tak cudowne, że jego umysł musiał się na chwilę wyłączyć.
Kiedy Mistrz Eliksirów pocałował go po raz drugi, Harry nie potrafił powstrzymać przepełnionego tęsknotą za bliskością jęku. Potem żaden z nich już nie miał do końca kontroli nad sytuacją. Pamiętał duże, ciepłe dłonie wsuwające się pod jego ubranie. Spiął się wtedy na chwilę, przypominając sobie Syriusza. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w czarne oczy, żeby zrozumieć, że to nie był animag. To był Severus. Mężczyzna, któremu na nim zależało i który chronił go i pomagał mu. Nie mógłby mu zrobić krzywdy.
Potem przyszły kolejne pocałunki. Każdy kolejny był bardziej namiętny od poprzedniego i sprawiał, że myśli Harry'ego uleciały całkowicie. Nie był w stanie więcej się skupić. Jego ciało po prostu czuło i podobało mu się to.
Palce rozpinające guziki jego koszuli, dłonie rozbierające go niecierpliwie, a potem kładące na łóżku. Dotyk skóry przy skórze i gorące usta na jego ciele. Nawet jego sny nie przynosiły mu tak intensywnych doznań. Do tej pory myślał, że jako nastoletni chłopak poznał już, czym jest podniecenie. Ale to było nic w porównaniu z tym, czego doświadczał za sprawą Severusa.
Nie potrafił przypomnieć sobie, kiedy mężczyzna znalazł się w nim, a on obejmował go mocno nogami, przyciągając do siebie jeszcze bardziej. Sądząc po lekko obolałym gardle, musiał całkiem głośno krzyczeć.
A teraz obaj leżeli w komfortowej ciszy, przytuleni do siebie. Harry czuł dłoń, pieszczącą delikatnie jego plecy. To było tak przyjemne, że aż poczuł ucisk w gardle.
– Przy tobie naprawdę traci się głowę – odezwał się w końcu starszy czarodziej z rezygnacją w głosie.
– Przepraszam – mruknął cicho.
Severus westchnął. Przekroczył wszelkie możliwe granice. Poszedł do łóżka z uczniem. Gdyby ktokolwiek dowiedział się o tym, byłby skończony w opinii publicznej. Tym razem nawet Dumbledore nie zdołałby go wybronić. W najlepszym wypadku straciłby pracę, w najgorszym jednak trafiłby do Azkabanu. Lata temu nie skończył w więzieniu, tylko dlatego, że został szpiegiem jasnej strony.
– Wiesz, że nikt nie może się o tym dowiedzieć? – spytał.
– Wiem – zapewnił go Harry. – Nie planowałem nawet nikomu się zwierzać.
– Byłem pewien, że nastolatki lubią się przechwalać swoimi podbojami.
Harry uniósł się lekko i popatrzył na niego.
– To nie jest żaden podbój. Obaj tego potrzebowaliśmy. W każdym razie ja na pewno – przyznał.
– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to się nigdy więcej nie wydarzy? To byłoby zbyt ryzykowne. – Mistrz Eliksirów pogładził palcami zarumieniony policzek chłopaka. – Nie możemy być razem.
Harry pokiwał głową. Domyślał się, że tak właśnie będzie.
– Wiem – zapewnił go. – Ale to mi wystarczy. Teraz wiem, że jest ktoś, komu zależy na mnie, a nie na Chłopcu, Który Przeżył. To dla mnie więcej, niż mogłem oczekiwać. Chyba powinienem się ogarnąć i iść – zauważył.
Zbliżała się cisza nocna i podejrzewał, że znalazłby się pod ostrzałem pytań Hermiony, gdyby nie wrócił na noc do wieży. Ron uznałby zapewne, że spędził czas z jakimś chłopakiem. Nie byłby daleki od prawdy i Harry wolał nie ryzykować, że Hermiona podchwyci temat i znowu zacznie mu suszyć głowę. Niedługo mieli egzaminy i naprawdę nie miał ochoty na kolejne kłótnie i pretensje.
– Odprowadzę cię – powiedział Severus, podnosząc się z łóżka. – W razie problemów powiem, że zachciało ci się wieczornych spacerków i złapałem cię na włóczeniu się. Nikt tego nie zakwestionuje.
– Któżby śmiał – mruknął Harry z lekkim uśmiechem na ustach.
Szybki prysznic został okraszony kilkoma pocałunkami i namydlonymi dłońmi, sunącymi po jego ciele. Nastolatek nie potrzebował wiele, żeby ponownie się podmienić i przekonał się, że Mistrz Eliksirów miał naprawdę magiczne dłonie. Potem ledwo mógł ustać na nogach i potrzebował kilku minut, żeby dojść do siebie.
Kiedy wyszli z komnat, jego nogi nadal lekko się trzęsły. Nawet jeśli nigdy więcej tego nie powtórzą, to Harry czuł się tak bardzo szczęśliwy, że obok niego pojawił się patronus.
– Co do...? – mruknął Severus, patrząc na niego.
– Przepraszam. To moja wina – powiedział szybko Harry. – Miałem o tym powiedzieć, ale były inne rzeczy i zapomniałem.
– Zapomniałeś? – mężczyzna rozejrzał się wokół, po czym złapał go za ramię i pociągnął do alkowy za zbroją. – Twój patronus pojawia się bez użycia różdżki. Ile razy to się stało?
– To drugi raz – zapewnił go Harry. – Naprawdę. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Poczułem się bardzo szczęśliwy i po prostu się pojawił.
– Postaraj się zapanować nad tym. Z jednej strony to dobrze, że potrafisz przywołać tak silnego patronusa, ale z drugiej strony to ryzyko, gdy będziesz w mugolskim świecie.
Harry pokiwał głową.
– A jaki kształt ma pana patronus? – spytał nagle.
Severus westchnął i wyjął różdżkę. Wymruczał zaklęcie i koło srebrnego jelenia, pojawiła się równie srebrna łania. Harry nic nie mógł poradzić na to, że na jego ustach pojawił się uśmiech. Był po prostu szczęśliwy.
Kiedy pojawił się w wieży, przyjaciele od razu spytali go, gdzie był tyle czasu. Powiedział jedynie, że lekcja oklumencji przedłużyła się, a potem Snape odprowadził go do wieży.
– Żebym znowu nie wpakował się w kłopoty, jak to ujął – przyznał, siadając obok Rona. – Ale ostatnio, to nie ja byłem prowodyrem.
– Och, cicho bądź! – mruknęła tylko Hermiona, rumieniąc się mocno. Szybko pozbierała swoje rzeczy i uciekła do sypialni dziewcząt.
Złoty Chłopiec uśmiechnął się lekko. W tej chwili nic nie mogło zepsuć mu humoru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top