Rozdział 10
Dziękuję wam bardzo za wszystkie gwiazdki i komentarze. Jesteście kochani :3
Rozdział 10
Harry z prawdziwym żalem wrócił do Wieży Gryffondoru przed powrotem reszty uczniów do szkoły. Naprawdę polubił komnaty Mistrza Eliksirów i chętnie zostałby w nich dłużej. Panował tam cudowny spokój, który w jakiś sposób pomagał mu się wyciszyć. Wiedział jednak, że to niemożliwe i musi zadowolić się wizytami pod pretekstem nauki oklumencji.
Severus postanowił wykorzystać fakt, że Harry wprosił się do jego pokoi na święta i ćwiczył z nim codziennie obronę umysłu. Miał rację, kiedy obawiał się, że ostatnie wydarzenia mocno wytrąciły chłopca z równowagi. Kiedy wszedł do jego umysłu, od razu natknął się na wspomnienie z kwatery zakonu. Zauważył, że jego uczeń znowu zaczął ukrywać swoje emocje.
– Nie możesz tego robić – pouczył go.
– Czego? – spytał Harry. Popatrzył na swojego profesora, kiedy ten opuścił jego wspomnienie.
– Nie możesz pozwalać mi wchodzić tak głęboko. Ale biorąc pod uwagę twoje ostatnie przeżycia, nie jestem specjalnie zaskoczony twoim brakiem kontroli – podsumował.
Harry zarumienił się lekko i oplótł ramionami w obronnym geście. Nic nie mógł na to poradzić. Czuł się jeszcze bardziej rozchwiany emocjonalnie niż zazwyczaj. Jego zaufanie w stosunku do ojca chrzestnego zostało niemalże zniszczone.
Z początku Harry nie chciał rozmawiać o tym, co się wydarzyło. Starszy czarodziej przekonał go jednak, że nie może dusić tego w sobie, ani próbować sobie wmówić, że nic takiego się nie wydarzyło.
– Skończy się tak jak ostatnio. A ja nie mam ochoty znaleźć cię ponownie z podciętymi żyłami – fuknął na niego. Westchnął, widząc, jak chłopak się skulił w rogu kanapy. – Doskonale wiesz, że nie tędy droga. Musisz wyrzucić z siebie wszystko, co negatywne.
– Ale ja nie chcę o tym rozmawiać.
– Wiem, że nie chcesz, ale trzymanie tego w sobie pogorszy sprawę. Harry – usiadł bliżej chłopca, ujął go za podbródek i zmusił, żeby popatrzył na niego. – Pamiętaj, co mówił ci psycholog. Najlepsze dla ciebie jest mówienie o tym, co czujesz. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale nie pozwól sobie na krok w tył.
Harry patrzył na niego przez chwilę. Był naprawdę zaskoczony słowami mężczyzny. Snape wydawał się naprawdę go rozumieć. Poza tym był jedyną osobą, która wiedziała o wszystkim. No, prawie o wszystkim. Mistrz Eliksirów nie miał pojęcia o tym, że jest obiektem zainteresowania Złotego Chłopca. Sam Harry postanowił nie zdradzać się ze swoimi uczuciami. Wiedział, że nie zostaną odwzajemnione i chociaż było to trudne, musiał to zaakceptować.
Chłopiec, Który Przeżył, nie uważał się za atrakcyjnego. Nie był też wybitny w niczym poza lataniem na miotle i Obronie Przed Czarną Magią. Inni zwracali na niego uwagę ze względu na jego bliznę na czole. Mogli się chwalić przed innymi znajomością z nim.
Harry czasem zastanawiał się, czy gdyby był zwykłym chłopcem, chcieliby się z nim kolegować. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie i szczerze mówiąc, chyba nie chciał. Ale jedno było pewne. Nawet gdyby nie był sławny, Snape męczyłby go tak samo od początku szkoły. Jego nienawiść do Jamesa Pottera przeniosłaby się na chłopca. I zapewne byłaby odwzajemniona. Nie miał wątpliwości, że ojciec mógłby zaszczepić w nim nienawiść do profesora i naprawdę mógłby być jego kopią. Przerażała go sama myśl o tym.
Popatrzył ponownie na profesora. Dla niego Snape był atrakcyjny, ale inni pewnie popukaliby się w głowę, gdyby im powiedział coś takiego. Nie sądził, żeby mógł się z tego zwierzyć nawet Ronowi. Jego przyjaciel zaakceptował jego preferencje seksualne, ale powiedzieć mu, że był gejem, a przyznać się do fascynacji Snapem, to były dwie różne sprawy. Doceniał jednak, że zarówno Ron, jak i Mistrz Eliksirów martwili się o niego. Gdyby nie pomoc znienawidzonego przez wszystkich uczniów profesora, Harry leżałby już pewnie kilka metrów pod ziemią.
– Ciężko jest mi o tym mówić – powiedział w końcu.
– Wiem, ale chociaż spróbuj. Poczujesz ulgę.
Harry powoli skinął głową, opuszczając wzrok na swoje kolana.
– Nie wiem, co myśleć o tym wszystkim – odezwał się po kilku minutach ciszy. – Nigdy nie myślałem, że Syriusz mógłby zrobić coś takiego. Boję się go.
– To zrozumiałe. Omal nie zrobił ci krzywdy. Uratowała cię twoja szybka reakcja i refleks. Ten durny Quidditch na coś się jednak przydał.
Chłopiec uśmiechnął się lekko, słysząc sarkastyczny komentarz. To było dobre. Takie normalne. Bez przesłodzonych słówek, klepania po ramieniu i ciągłego zapewniania, że wszystko będzie dobrze. Profesor nie bawił się w takie puste obietnice. Jeśli Harry chciał coś zrobić ze swoją sytuacją, musiał nad tym pracować.
– Czy Syriusz, kiedy był w szkole... Czy on był wtedy taki? – spytał i spojrzał na mężczyznę obok swoimi zielonymi oczami.
– Taki? To znaczy jaki?
– Czy było widać, że czuje coś do mojego ojca?
Severus zastanowił się przez chwilę. Nigdy nie zwracał na to większej uwagi. Był zbyt zajęty unikaniem Huncwotów i klątw lecących w jego kierunku. Oczywiście wiedział, że Black i Potter trzymali się zawsze razem, ale wszyscy wiedzieli o ich przyjaźni.
– Szczerze mówiąc, nigdy nie zauważyłem niczego takiego. Black to zawsze był pies na baby. Co tydzień widziano go z inną. Najwyraźniej świetnie się maskował. Wydaje mi się, że twój ojciec nie był świadomy jego uczuć, a Black nie chciał się z nimi zdradzać.
– Myśli pan, że tata w końcu się dowiedział? – spytał Harry.
– Nie wiem. Może Lupin wiedziałby coś na ten temat. Ale nawet jeśli byłby świadom uczuć tego kundla, to nie zmienia faktu, że ożenił się z twoją matką. Jesteś żywym dowodem na to, że preferował kobiety. Dlatego bardziej skłaniam się ku teorii, że o niczym nie wiedział. Możliwe, że Black zdecydował się w końcu na wyznanie swoich uczuć, ale wszyscy wiemy, jak potoczyły się niektóre sprawy.
Harry skinął głową. Troszkę rozumiał Syriusza. On też rozpaczałby, gdyby jego najlepszy przyjaciel zginął. Ale czy doprowadziłby się do takiego stanu? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. I w sumie nie chciał.
Popatrzył na swojego profesora, zastanawiając się, czy jego zauroczenie mogłoby urosnąć do takich rozmiarów. Czy on też maskowałby się, nie chcąc pokazać swoich prawdziwych uczuć? Wszyscy mówili, że Harry był odważny. Chciał wyznać Cedricowi swoje uczucia. Był pewien, że nie była to miłość. Harry nie był pewien, czy rozumie, co to znaczy. Nie raz słyszał, że jego rodzice go kochali. Nie wątpił w to, ale jeśli miłość oznaczała dla niego jednocześnie samotność, to nie chciał jej. Nie w takiej formie. Już wolał być przy kimś, nie zdradzając się, niż patrzeć, jak ta osoba zostawia go samego.
– Był pan kiedyś zakochany? – spytał nagle. Uniósł w górę brwi z zaskoczenia, bo Severus Snape, Postrach Hogwartu, Nietoperz z lochów i Mistrz Eliksirów w jednej osobie właśnie wściekle się zarumienił.
– Potter! – ryknął. – Czy ty naprawdę nie rozumiesz, co to jest wyczucie?!
– Przepraszam – powiedział szybko, kuląc się.
Mistrz Eliksirów wziął kilka głębokich oddechów.
– Czego ja się mogłem spodziewać po Gryfonie? Na pewno nie taktowności – prychnął po chwili. – Powinien już wiedzieć, że ty najpierw działasz, a potem myślisz.
Harry uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. Taki właśnie był.
– Wbrew obiegowej opinii, ja także jestem człowiekiem. To, że nie biegam i nie okazuję swoich uczuć każdej napotkanej osobie, nie znaczy jeszcze, że ich nie mam. Oczywiście, że byłem kiedyś zakochany. To stan, który jest znany większości ludzkiej populacji.
Harry patrzył na niego przez chwilę w ciszy. Oczywiście, że Snape musiał być kiedyś zakochany. Chłopak przekonał się już, że mimo wszystko miał serce na właściwym miejscu. Nie spytał jednak, w kim mężczyzna był zakochany. Uznał, że wyczerpał cierpliwość Mistrza Eliksirów na ten dzień.
Oczywiście, kiedy reszta uczniów wróciła do szkoły, Ron od razu wziął go na stronę i spytał, dlaczego wrócił do Hogwartu, zamiast spędzić Wielkanoc z nimi i Syriuszem.
Harry zagryzł dolną wargę, zastanawiając się, co powiedzieć przyjacielowi. Najwyraźniej Ron postanowił skorzystać z faktu, że ich dormitorium było puste i pociągnął go w tamtym kierunku.
– Dumbledore zjawił się na Grimmauld Place – przyznał Ron, kiedy usiedli na swoich łóżkach. – Chciał porozmawiać z Syriuszem i powiedział nam też, że się rozchorowałeś. Ale to była ściema, prawda?
Złoty Chłopiec po chwili skinął głową. Przypomniał sobie, co mówił mu Snape. Trzymanie emocji w sobie, było dla niego szkodliwe. Z trudem, ale udało mu się opowiedzieć Ronowi, co się stało.
– Syriusz chciał...? Na gacie Merlina! – Ron był w takim szoku, że nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Przez dobre kilkanaście sekund tylko otwierał i zamykał usta.
– Nie mów o tym nikomu – poprosił go Harry.
– Oczywiście, że nie powiem, ale już rozumie, czemu Dumbledore chciał z nim rozmawiać – przyznał. – Ale, że wysłałeś Stworka do Snape'a?
– Snape nie jest taki zły, Ron – odparł Harry. – Pewnie mi nie uwierzysz, ale tak jest. Pomógł mi. Gdyby był zły, nie zrobiłby tego.
– No dobra. Niech ci będzie. Ale nie wymagaj ode mnie, żebym go polubił. To wredny nietoperz!
– Nie każę ci go lubić. Ja sam nie wiem, czy go lubię. Po prostu go w jakiś sposób szanuję.
Harry doskonale wiedział, że nie powiedział Ronowi tak do końca prawdy. Na swój sposób lubił Snape'a. Lubił spędzać z nim czas i lubił ich wieczorne rozmowy na „szlabanach". Ron i Hermiona oczywiście wiedzieli o lekcjach oklumencji i byli przekonani, że Harry uczy się obrony swojego umysłu. Po części była to prawda. Po prostu nie powiedział im wszystkiego. Nie zamierzał też zwierzać się ze swojej fascynacji mężczyzną. To było coś, co należało tylko do niego.
,,,
SUMy zbliżały się wielki krokami i Hermiona dostawała histerii, co najmniej raz dziennie. Przy okazji ciągle pouczała i strofowała innych. Ronowi obrywało się za każde zerknięcie w kierunku magazynu Quidditcha, które zauważyła. Harry z prawdziwą ulgą uciekał do lochów na lekcje oklumencji.
Hermiona nadal nie przyjmowała do wiadomości, że Dumbledore może się mylić, ale przynajmniej rozmawiała z nim normalnie. Za to Ron stanął murem za Harrym i chłopak był mu za to bardzo wdzięczny.
– Masz dziś lekcję u nietoperza? – spytał, kiedy wychodzili po obiedzie z Wielkiej Sali.
Harry skinął głową na potwierdzenie. Nie mógł w końcu powiedzieć, że zamiast zajęć tego dnia ma wizytę u terapeuty. Trochę się denerwował. Snape przekonał go, żeby porozmawiał z psychologiem na temat sytuacji z Syriuszem, ale chłopiec obawiał się tej rozmowy.
– Chyba już wolałbym te kilka godzin z nietoperzem, niż z histeryzującą Hermioną – mruknął mu do ucha rudzielec. Harry zachichotał cicho i dał mu znak, żeby uważał, co mówi. Nawet jeśli dziewczyna miała nos w książce, idąc obok nich, to nie znaczyło, że ich nie słyszy.
Przed zejściem do lochów udało mu się jeszcze dokończyć jedną z zadanych prac, a potem przebrał się i wyszedł z pokoju wspólnego. Cieszył się, że znowu spędzi trochę czasu z profesorem. Gdyby Ron o tym wiedział, jak nic wysłałby go do skrzydła szpitalnego na badania. W końcu nikt nie lubił spędzać czasu z Postrachem Hogwartu. Nikt poza Harrym.
– Jak ci minęły święta, Harry? – spytał psycholog, kiedy chłopiec usiadł w jego gabinecie. Mężczyzna musiał dostrzec niepewną minę na jego twarzy, bo zapytał, czy coś się stało.
– Tak – mruknął cicho.
– Chcesz o tym porozmawiać?
– Nie, ale chyba muszę. Profesor mówi, że nie powinienem dusić tego w sobie – wyjaśnił.
Psycholog pokiwał głową.
– Ma całkowitą rację. Rozmawiałeś już z nim?
– Tak. Znowu mi bardzo pomógł.
Niechętnie, ale opowiedział terapeucie o sytuacji, jaka miała miejsce w czasie Wielkanocy w domu jego ojca chrzestnego. Z oczywistych powodów zmienił kilka drobnych szczegółów. Między innymi sposób powiadomienia profesora. Powiedział, że udało mu się ukryć w pokoju, w którym był telefon. Zaalarmowany profesor zjawił się bardzo szybko i powiadomił odpowiednie osoby o całym zajściu.
– Wiesz, że to była próba gwałtu?
Harry pokiwał głową bez słowa.
– Zgłosiłeś to na policję?
– Nie – odparł Harry. – Myślę, że on tak naprawdę nie chciał zrobić mi krzywdy. Z tego, co wiem, czeka go leczenie. Jest po prostu chory.
– Nie musisz go bronić – zapewnił go psycholog.
– Nie bronię. Nie chcę, żeby go gdzieś zamknęli. To pewnie dziwnie zabrzmi, ale musiał bardzo kochać mojego tatę, że aż oszalał z rozpaczy.
– Rozpacz robi dziwne rzeczy z ludźmi – zgodził się z nim terapeuta. – Więc wybaczyłeś mu?
Harry pokręcił głową.
– Nie wiem, czy będę umiał mu wybaczyć. Ale chociaż spróbuję. Chcę to zrobić dla siebie. Nie chcę trzymać się przeszłości tak jak on.
Psycholog uśmiechnął się lekko. Znowu zrobili mały kroczek do przodu. Harry chciał zrobić coś tylko dla siebie, a nie dla innych. Oczywiście po skończonej sesji zamienił dwa słowa z Severusem. Przyznał, że pewne incydenty powinny być zgłaszane odpowiednim władzom.
– Chłopak został odseparowany od pewnych osób – powiedział Severus. – A sprawca całego zamieszania musi podjąć leczenie. Zresztą Harry postawił mu taki warunek.
– Jest jeszcze jedna sprawa, o której chciałem z panem porozmawiać. Krewni chłopca.
– Co z nimi?
– Czy jest możliwość, żeby Harry nie wracał do nich na wakacje? Obawiam się, że to mogłoby zniszczyć efekty terapii. Z tego, co mi mówił, nie ma z nimi najlepszych relacji.
– Będę rozmawiał z dyrekcją szkoły na ten temat. Może uda nam się go gdzieś wysłać.
– Zmiana środowiska na całkowicie neutralne, byłaby dla niego najlepszym wyjściem. Obawiam się, że w przeciwnym razie, znowu mógłby sobie coś zrobić. Osoby w takim stanie jak on, wymagają ciągłej kontroli. To wielki postęp, że po tym, co go ostatnio spotkało, nie sięgnął po nic ostrego, a zawiadomił pana. Naprawdę panu ufa.
Severus poczuł się dziwnie, słysząc słowa terapeuty. Świadomość, że Złoty Chłopiec mu ufa, była dla niego niecodzienna. Podświadomie zdawał sobie z tego sprawę, ale po usłyszeniu tego od osoby trzeciej, nabrało to nowego wyrazu. Jeszcze nie był pewien, jak powinien na to reagować. Skinął więc tylko głową.
Po wyjściu z budynku szli obok siebie w milczeniu. Po sesjach Harry nigdy nie miał ochoty na rozmowy na ulicy. Mistrz Eliksirów też do tej pory nie kwapił się z zagadywaniem go, kiedy szli do miejsca, z którego mogli się bezpiecznie aportować. Już mieli skręcić w zaułek między budynkami, kiedy Severus zatrzymał się.
– Profesorze? – spytał Harry, spoglądając na niego pytająco. Kiedy mężczyzna nie odpowiedział, chłopiec podążył za jego wzrokiem.
Po drugiej stronie ulicy było kino. Sądząc po kolejce przed nim, niedługo miał rozpocząć się seans.
– Byłeś kiedyś w kinie? – spytał nagle Mistrz Eliksirów?
Harry był tak zaskoczony tym pytaniem, że tylko pokręcił głową. Dursleyowie nigdy, go nigdzie nie zabierali. Wyjątkiem była ta wycieczka do zoo, kiedy to napuścił niechcący węża na Dudleya.
– Tak myślałem. Masz ochotę się wybrać?
Złotemu Chłopcu dosłownie opadła szczęka.
– Na gacie Merlina, zamknij usta, bo wyglądasz, jakbyś muchy łapał – prychnął starszy czarodziej.
– Chce mnie pan zabrać do kina? – Harry nie był chyba tak zaskoczony nawet wtedy, gdy Hagrid powiedział mu, że jest czarodziejem. Ciotka i wuj oczywiście chodzili do kina i dość często zabierali jego kuzyna na nowości filmowe. Zawsze zastanawiał się, jak to jest obejrzeć film na dużym ekranie.
– Uznajmy, że to część twojej terapii – mruknął profesor. – Poza tym mamy trochę czasu i nie musimy od razu wracać do szkoły.
Harry nie potrafił się nie uśmiechnąć. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek ktoś go zaprosił na jakieś wyjście. Zdawał sobie sprawę z tego, że to nie była żadna randka ani nic w tym stylu. Nikt jednak nie mógł mu zabronić wyobrażać sobie, że mogłoby być.
Spędził kilka minut, zapewniając profesora, że może sam zapłacić za swój bilet, ale Snape kazał mu się po prostu zamknąć. Harry nadął policzki w geście cichego oburzenia, ale skłamałby, twierdząc, że nie zrobiło mu się miło.
Sala kinowa zrobiła na nim spore wrażenie. Wielki ekran, fotele i cała ta atmosfera sprawiła, że już mu się podobało. Sam film już nie był aż tak ważny, chociaż z ulotki, którą sobie zabrał, wynikało, że mógł być naprawdę ciekawy.
Mistrz Eliksirów miał ochotę się uśmiechnąć, widząc podekscytowanie chłopaka. Nie zrobił tego jednak, chcąc zachować swój styl wrednego profesora. Sam od bardzo dawna nie był w kinie. Jako nastolatek był kilka razy w kinie z Lily. Pamiętał, jakie wrażenie zrobił na nim pierwszy seans. Spędzili potem kilka godzin, dyskutując o filmie, o sali kinowej, o wszystkich efektach specjalnych, jakie stworzyli do filmu mugole. Wtedy właśnie zrozumiał, że mugolska technologia może być naprawdę zadziwiająca.
Mugole mieli swoją własną magię, w którą wprowadziła go Lily. Jego ojciec był mugolem, ale jedyny wynalazek, jaki mieli w domu, to telewizor, do którego i tak wolał się nie zbliżać. Powiedzieć, że jego ojciec był niemiły, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Wszystkie jego miłe wspomnienia z dzieciństwa i z czasów Hogwartu wiązały się z jego przyjaciółką. Mógł szczerze powiedzieć, że tylko dzięki niej zachował swoje człowieczeństwo. Gdyby nie ona poszedłby do Hogwartu, jako kompletny wyrzutek społeczny, izolując się od wszystkich. Lily pomogła jemu, a teraz on mógł pomóc jej synowi.
Harry chyba nigdy nie bawił się tak dobrze. Po wyjściu z kina, uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wszystko mu się podobało. Zanim aportowali się do Hogwartu, chłopak mocno objął Mistrz Eliksirów.
– Dziękuję – powiedział z twarzą na torsie mężczyzny. – Naprawdę dziękuję.
– Nie ma za co dziękować – mruknął starszy czarodziej z zażenowaniem. Zanim zdążył pomyśleć, również objął chłopaka. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale to było silniejsze od niego.
– Jest – zapewnił go Harry cicho. Po chwili odsunął się. – Wracamy?
Severus bez zbędnych słów złapał go za ramię i aportował ich z powrotem do szkoły. Kiedy znaleźli się przed wejściem do Wielkiej Sali, zauważyli, że pomimo zbliżającej się ciszy nocnej, znajduje się przed nią sporo uczniów.
Mistrz Eliksirów dał Harry'emu znak, żeby wmieszał się dyskretnie w tłum, a sam podszedł do jednego z prefektów naczelnych i spytał, co się stało tym razem.
– Nasza pani inkwizytor wystosowała kolejny dekret edukacyjny? – spytał.
Prefekt pokręcił głową.
– Podobno grupa uczniów założyła stowarzyszenie bez jej wiedzy. Nie wiem, kto w nim był, ale wezwała aurorów, ministra magii i grozi, że wyrzuci ze szkoły każdego, kto miał z tym jakikolwiek związek – powiedział. – Podobno inicjatorami wszystkiego był ktoś z Gryffindoru.
Harry stał blisko prefekta i słyszał wszystko. Modlił się, żeby Ron i Hermiona niemieli z tym nic wspólnego, ale miał złe przeczucia. Zdołał uchwycić wzrok Mistrza Eliksirów. Mężczyzna zdawał się myśleć dokładnie to samo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top