Zmowa milczenia
Obudziłem się gdzieś o piątej pierwsze promienie słońca oświetlały twarz poturbowanego Szwedka. Wokół zarówna mnie jak i jego leżały papierki po cukierkach.
Postanowiłem się wybrać do naszego pokoju hotelowego chociaż teraz to ciężko mówić że jest on pokojem.
Dobre było to że nie trzeba było klucza ale przechodząc tak przez leżące na ziemi drzwi czułem niepokój.
-Co ona chciała?
-Czy na pewno jej tu niema?
Odwagi dodawała mi uśmiechnięta twarz Szwedka. Jeszcze przed skokiem, jeśli może znajdę więcej informacji może uśmiechnie się jeszcze raz.
Cały pokój był podziurawiony a na podłodze leżały naboje. Przechodząc tak wokół natknąłem się na bardzo ciekawy przedmiot. Była nim taka mała ulotka lekko zniszczona ale dane można było odczytać.
Tak naprawdę to był nasz jedyny trop. Postanowiłem jak najszybciej podzielić się tym znaleziskiem ze Szwedkiem. Niespodziewanie usłyszałem kroki osoby zbliżającej się do tego pokoju.
Czym prędzej schowałem się do szafy. Serce zaczęło mi bić szybciej lecz gdy przez lekko uchylone drzwi szafy zobaczyłem Białoruś a z nią Feliciano i Romano.
Moja reakcja mogła być tylko jedna:
- wtf?!?!?! Feliciano w mafii?
Przynajmniej dobrze że nikt mnie nie słyszał na ale proszę jak zobaczyłem Feliciano od razu serce wróciło do normalnego rytmu.
Zza drzwi słyszałem jak rozmawiają o wczorajszej akcji Białorusi. Nie zgadzało mi się tylko to, że powiedziała, że zginęliśmy.
Myślałem tak o jej słowach:
-Ale jak przecież widziała, że nie było ciał na ziemi. To dla czego ich okłamała?
Miałem nadzieję, że mnie nie znajdą w tej szafie. Nagle Romano powiedział:
-Nie ma tu nic do roboty. Spadamy.
Od razu mi ulżyło ale dla bezpieczeństwa poczekałem jeszcze pięć minut. Gdy wyszedłem z mojej kryjówki od razu spostrzegłem leżącą na ziemi kartkę.
Okazało się był napisany na niej adres domu aukcyjnego w pobliskim mieście.
Postanowiłem powrócić do Szwedka i zobaczyć czy czuje się trochę lepiej. Gdy wszedłem do szpitala przez główne drzwi zobaczyłem go stojącego przy automacie i mówiącego:
-Hej no jak to automacie daj mi moje chipsy. Za to płacę a ty się tak perfidne zacinasz.
Wtedy walną z pięści w automat z którego wypadły laysy. Wtedy powiedziałem do Szwedka:
-Już ci lepiej?
Wtedy ten odpowiedział do mnie ze swoim poker facem:
-Gdzie byłeś. Martwiłem się.
Wtedy ja pokazałem mu moje znalezisko i opowiedziałem gdzie się podziewałem.
Wtedy Szwedek przez chwilę się uśmiechną i powiedział:
-Feliciano w mafii. Dobry żart ale teraz poważnie jedziemy sprawdzić ten dom aukcyjny.
Ja przytaknąłem i Szwedek poszedł się wypisać. Cieszyłem się, że już my lepiej, że nic mu się nie stało po tym upadku. Wtedy wyszliśmy przed szpital i czekaliśmy na taxi.
Czekaliśmy i czekaliśmy aż podjechało po nas taxi. Kierowca był zaskakująco miły. Pytał jak się czujemy gdzie jedziemy i po co. Dotarcie tam zajęło nam pół godziny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top