4/12


- Cześć! Pracujesz tutaj?

Hobi spojrzał na swój firmowy strój zza lady i zastanawiał się nad sensem pytania. Pamiętał tego chłopaka, który prawie uderzył go piłką do kosza.

- Tak.

- To dlatego trzymałeś ten słonecznik! Jestem Tae, ale możesz mi mówić V.

Przedstawiając się wyciągnął delikatną dłoń. Hoseok niepewnie odwzajemnił uścisk. Dłoń nowego znajomego wydzielała przyjemne ciepło. Żaden kwiat nie mógł się z nim równać. Oprócz mamy nie dotykał niczyich dłoni, a jej zawsze były chłodne, ponieważ miała obniżoną temperaturę ciała. Nie przeszkadzało mu to, bo dotyk mamy i tak był kojący w porównaniu do szorstkiej lub kłującej struktury większości roślin.

- Hoseok.

- Chcesz przyjść do mnie na imprezę, Hoseok?

Zgodził się, choć Mo krzyczała, że to zły pomysł.

. . .

2 dni później

Ten chłopak tam był, to pewnie dlatego Mo go ostrzegała. Nie miał przy sobie żadnego kwiatu do towarzystwa i czuł się osamotniony. Tae na początku próbował go wkręcić do rozmowy z innymi, ale widząc z jakim oporem mu to idzie, poddał się. Mógł się domyślić, że nikt nie będzie miał cierpliwości do jego chorobliwej nieśmiałości. Usiadł obok parapetu i obserwował przesuwające się po niebie chmury.

- Pijesz Hoseok? - V pomachał mu z oddali butelką piwa.

Pokiwał jedynie głową, odmawiając. Mama zawsze przestrzegała go przed piciem. Nie była zachwycona tym, że wychodzi na imprezę do chłopaka, którego ledwo zna. Nie znał również zwyczajów, jakie panują na tego typu spotkaniach. Dziwiło go jak ludzie mogą tak dużo rozmawiać, w sensie... O czym rozmawiali? Kiedy komunikował się z kwiatami, każda ich wypowiedź była wyobrażona, więc mówiła dokładnie to, co chciał usłyszeć. Tutaj każdy odpowiadał za swoje słowa, nie miał wglądu do niczyjego wnętrza, nie mógł decydować za słowa, których użyją. Czuł się niepewnie. Bywały takie momenty, w których rozmyślał jak komunikować się z ludźmi bez możliwości kontroli. Może miał jakieś chore zapędy każące mu sterować wolą innych. Choć przecież nie był taki jak Doktor Zło z jego ulubionej kreskówki. Nie budował maszyny do odczytywania ludzkich pragnień i przejmowania nad nimi kontroli. Czy to możliwe że to jego własna wyobraźnia była tą maszyną?

Spiął wszystkie mięśnie, kiedy chłopak o bladej cerze zbliżył się i oparł na parapecie obok jego zgarbionej sylwetki. Wyciągnął z kieszeni papierosy i odpalił jednego fioletową zapalniczką.

- V cię zaprosił?

Pokiwał głową twierdząco. Wszystkie jego mięśnie skurczyły się, nie chcąc go puścić i oddać jego ruchom naturalnej motoryki. Pewnie wzbudzał w nieznajomym litość i dlatego do niego zagadał. Jak większość gości na tej imprezie.

Blady chłopak przynajmniej nie okazywał tej litości zbolalymi minami, pocieszającym wzrokiem, ani słowami otuchy, jakby był ułomny, lub zaburzony i nie potrafił nawiązać kontaktu jak normalny człowiek.

Może i nie umiał, ale to nie powód, żeby go tak traktować. Mięśnie popusciły w łydce i mógł powrócić do tradycyjnego przebierania nogą i "skubania" podłogi czubkiem buta.

- Wyglądasz jakbyś się bał.

- Nie boję się. - Nie zabrzmiało to ani trochę przekonująco.

- Pamiętasz mnie? Kupowałem u ciebie kwiaty dla dziewczyny.

- Pamiętam. Podobały się?

- Co?

- Kwiaty.

- Ta, bardzo.

Pierwszy raz się uśmiechnął.

- Cieszę się, tulipany mają wiele znaczeń. Pasują na randkę.

- Jakie mają znaczenie? - Min pierdolony Yoongi zainteresował się symboliką kwiatów. Dobijcie go.

- Niezależnie od tego jaki mają kolor, zawsze oznaczają elegancję i wdzięk. Żółty odcień to radość i szczęście. Na pewno musiały wywołać uśmiech na jej twarzy.

- Nie pamiętam. - Kłamanie przychodziło z lekkością.

Nawet nie drgnęła mu powieka i był pewien, że żaden wykrywacz kłamstw nie wyłapałby przyspieszonej akcji serca. Biło mocno, ale nie z powodu tego niewinnego kłamstewka.

Hoseoka zdziwiła ta odpowiedź. Nigdy nie był na randce, ale gdyby był, to pewnie zwracałby uwagę na najmniejszy chociażby przejaw ekspresji swojej wybranki, każde słowo, gest...

- Jestem Yoongi, a ty?

- Hoseok. - Min dobrze znał to imię, chciał je tylko usłyszeć z jego ust.

Brzmiało lepiej niż sobie to wyobrażał. Do końca wieczora nie odstępowali się na krok. Nie dlatego, że pochłonęła ich rozmowa. Nawet się do siebie nie odzywali. Po prostu stali w swoim towarzystwie, jeśli ktoś do nich dołączył to grzecznie odpowiadali. Yoongi pił donoszony mu alkohol, a Hoseok kulturalnie, ale stanowczo odmawiał, Yoongi palił, a Hoseok przyglądał się ludzkim interakcjom. Co jakiś czas starszy napomknął słowo lub dwa.

- To Seokjin. - Wskazał na wysokiego chłopaka w różowej koszulce, bardzo przystojnego i barczystego. - W szkole prowadzi kółko teatralne i jest przewodniczącym uczniowskiego komitetu.

- Chyba kiedyś go widziałem. Na próbie przedstawienia na jakieś święto... - Odrzekł nieśmiało Hobi.

- Możliwe. A ty jesteś w jakimś kole?

- Nie, cały czas poza szkołą spędzam w pracy.

Znów pogrążyli się w ciszy. Brunet chciał wiedzieć, co lubi robić blady Yoongi, czym się interesuje, czy jest w jakimś kole. Gdyby nie ta chorobliwa nieśmiałość wobec ludzi.

A może...

Powinien sobie wyobrazić, że jest on kwiatem. Ale jakim? Bladość, twarde spojrzenie, czarne włosy, skory do używek - może frezja? Jest tak samo drobna jak on. Gerbera - nie, ma zbyt wiele odcieni jak na jego prostą naturę. Sansewieria, zwana też żelazną rośliną - tak, pasuje do niego, najbardziej minimalistyczna jaką znał, ale to ciągle nie to. Yoongi jest delikatny jak kwiat, ale i ostry, jak kolce. Jego uroda ma w sobie coś z kwiatu, który jednocześnie zdobi i krzywdzi...

Aloes! Delikatne kolce kłują, ale kojące wnętrze leczy. W ten sposób Min Yoongi został Aloesem.

- A ty czym się interesujesz Al...?

- Możesz mi mówić hyung.

- Naprawdę? - Hoseok otworzył szeroko oczy. Po raz pierwszy nazwie kogoś hyung i cieszył się, że będzie to Aloes. - To w takim razie, czym się interesujesz, hyung?

Pięknie to zabrzmiało.

- Lubię grać w kosza. Byłem nawet w szkolnej drużynie, ale wyrzucili mnie po pierwszym semestrze z powodu niskiego wzrostu.

- To okropne!

- Nie przejąłem się. - Smutek w oczach starszego wskazywał na co innego.

Nagle, tuż obok jego głowy, uderzyła w szybę lotka z zaostrzonym końcem. Hoseok zatkał usta, by zatrzymać tam ani trochę niemęski pisk.

- Sorki! - Wydarł się rudowłosy chłopak.

- Gdzie ty masz oczy!? Tarcza jest w zupełnie przeciwnym kierunku!

- Zapatrzyłem się i tak wyszło. Nie dramatyzuj. - Zabrał przedmiot i posmyrał Yoongiego kolorowym piórkiem w nos, szybko kłaniając się Hoseokowi w formie przeprosin.

- Idziemy na zewnątrz? Przebywanie z tymi debilami grozi kalectwem, albo wydłubaniem oczu.

Zgodził się. Na dworze panowała przyjemna, ciepła atmosfera. Zapadł zmrok, a Hoseok nie pamiętał kiedy ostatni raz był na zewnątrz sam o tak późnej godzinie. Zanim wyszli, Hobi pożegnał gospodarza i namówiony przez niego zgodził się na kolejne, bliżej nieustalone spotkanie. Może szalony Tae zapomni, miał taką nadzieję. Nie dlatego, że nie polubił młodszego, po prostu źle czuł się w natłoku tylu bodźców, nowych ludzi, głośnej muzyki, odoru alkoholu.

Szli w stronę głównej ulicy, mijając blokowiska i ogródki działkowe sąsiadów. Yoongi kopał żwirowe kamyczki, by po chwili wyjąć kolejną fajkę. Hoseok szybko przekształcił w głowie obraz ludzkiej twarzy na zielone, charakterystyczne liście aloesu.

- Dużo palisz, hyung.

- Lubię.

- O, kolejna rzecz, którą lubisz.

- Nie naśmiewaj się ze mnie. Może nie mam zbyt wielu zainteresowań, ale i ty nie należysz do zbytnio rozrywkowych.

- Trochę ciężko mi się rozmawia z ludźmi.

- Dlaczego?

- Nie wiem jak to powiedzieć.

- Po prostu, szybko i prosto z mostu.

- Jestem bardzo nieśmiały. - Tak jak polecił Yoongi powiedział szybko, ale bez przekonania.

- To jeszcze nic strasznego, nieśmiałości można się oduczyć.

- Nie wiem czy w moim przypadku to możliwe. Jestem trochę dziwny.

- Jesteś wyjątkowy.

Hobi zatrzymał się, zostając w tyle. Czarnowłosy zaskoczony tak nagłą reakcją odszedł parę kroków i dopiero zorientował się, że jego towarzysz został z tyłu.

Dziwny. Chory. Dziki. Nieśmiały. Nienormalny. Zaburzony. Z tymi słowami już się spotkał, ale wyjątkowy? Yoongi wypuścił z ust chmurę białego dymu.

- Chciałbyś spotkać się od czasu do czasu?

- Chciałbym.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top