Prolog - Operacja: Żyrandol

Tego dnia było zimno. Lodowato, że aż zamarzały mi paznokcie u rąk. Właśnie tego pięknego zimowego dnia, siedziałam w nie swoim domu, w wielkim salonie, droższym niż mój przyszły dom i samochód razem wzięty. Wszędzie pozłacane elementy. Jednak główną częścią pomieszczenia był wielki żyrandol, który wisiał zdecydowanie za nisko. Z jednej strony zastanawiałam się co ja tu robię, a z drugiej w mojej głowie pojawiało się w kółko jedno pytanie. Kto był na tyle inteligentny, żeby powiesić żyrandol tak nisko. Osoba mająca ponad metr osiemdziesiąt wzrostu prawdopodobnie zahaczyłaby o niego, a żyrandol runąłby na podłogę sypiąc się w drobny mak.

W tym jakże pięknym miejscu czekałam na moją przyjaciółkę, która spóźniała się już od dwudziestu paru minut i byłam gotowa rzucić ją w ten żyrandol.

-Ola, gdzie ty kurwa jesteś? - zapytałam niby sama siebie, lecz nie dostałam od niej odpowiedzi, której częściowo oczekiwałam. Usłyszałam zaś komentarz od strony mojego przyjaciela zwanego Akashim Seijuro, do którego ten pozłacany salon i żyrandol należał, a dokładniej do jego ojca, ale on tu mieszkał.

-Na pewno przyjdzie, przecież by cię nie zostawiła ze mną na pastwę losu - uśmiechnął się. 

Akashi nie zawsze był taki miły. Było ich dwóch, a kiedy go poznałam, był nieprzyjemny i kazał się na niego nawet nie patrzeć. Jednak ze swoimi zdolnościami, które na początku kompletnie sobie wymyśliłam, byłam mu potrzebna. Nawet się wtedy zaprzyjaźniliśmy, bo nigdy nie robiłam mu na złość.  A gdy do mnie przyszedł... podziękował za to co zrobiłam dla nich wszystkich i się uśmiechnął, po prostu wbiło mnie w podłogę. W trakcie jednego z meczy które grał, zmienił się nie do poznania i tamten moment był właśnie tam, kiedy po swojej pierwszej w życiu przegranej podszedł do mnie na trybuny. Jego słowa do dzisiaj odbijały się w mojej głowie echem. Akashi, którego poznałam na nowo, był tak spokojny, zachowywał się nienagannie. Przed oczami miałam samego anioła, który doceniał każde moje dobre słowo i czyn. Kto normalny by nie czuł się przy kimś takim idealnie? Od tamtego dnia nie minęło wprawdzie długo, ale każdego dnia byliśmy bliżej siebie.

-Bardzo mnie poirytowała. Nie lubię jak ktoś się spóźnia a co dopiero bez słowa - powiedziałam patrząc na czerwonowłosego siedzącego w fotelu naprzeciwko mnie. - A do do pastwy losu. Sama przekroczyłam próg tego domu. Dodatkowo sam mnie wpuściłeś i oboje na nią czekamy, ale jak tak dalej pójdzie to nie zdążymy ani na ten film za godzinę, ani na ten za trzy. Jaka jest szansa, że znowu gada z tym siatkarzem z Tokyo i zapomniała?

-To ty powinnaś to ocenić. Według mnie możemy wyjść i znaleźć ją po drodze Ayali - Akashi często mówił do mnie po imieniu. Nigdy nie mówił do mnie po nazwisku. Nie licząc początku, gdy się zmienił. Próbował mówić do mnie Sato, ale nie podobało mi się to jak brzmiało w jego ustach. Wolałam dziwne brzmienie mojego imienia, niż tandetnego nazwiska, które nosi połowa Japończyków, więc zapytałam czy może mówić do mnie normalnie.

-Wiesz co Akashi, ja nie mogę przestać myśleć o jednej rzeczy...

-Hę? - popatrzył pytająco na mnie.

-Czy ktoś kiedyś walnął głową w ten żyrandol? Tak mnie to mocno interesuje, że nie zasnę dzisiaj w nocy.

-Nie, jeszcze nie. Nie musisz się też bać, że ty to zrobisz - nie mówił tego w niemiły sposób, a po prostu stwierdził fakt.

Włożyłam na siebie mój długi beżowy płaszcz i otuliłam się szalikiem, który nazywałam kocem. Wyszliśmy razem z jego ogromnej posiadłości i zaczęliśmy kierować się w stronę przystanku autobusowego w nadziei, że spotkamy Olę po drodze.

-Akashi, zauważyłam, że ostatnio coraz mniej gdzieś wychodzimy, nie masz za dużo czasu, coś jest nie tak? - zapytałam, bo chciałam spędzać z nim więcej czasu, ale nie dawałam po sobie tego poznać.

-Często w przerwie od szkoły nie mam czasu. Ojciec każe mi przygotowywać się do przejęcia naszej rodzinnej firmy - nie tłumaczył więcej.

Przyglądałam mu się. Był naprawdę wyjątkową osobą. Nigdy nie spotkałam kogoś, kto by miał tak idealne... wszystko. Teraz mamy przerwę aż do nowego roku, ale gdy znowu zacznie się szkoła, dziewczyny będą zazdrościć mi przyjaźni z nim. Wiele z nich próbowało, ale większość została spławiona miłym uśmiechem i brakiem czasu. Chłopak potrafił wymigać się zawsze jakimś treningiem, czy też dodatkowymi lekcjami po zajęciach ze szkoły. Tak naprawdę wtedy wracał do domu i spał, ale to była jego słodka tajemnica.  On wiedział, że większość dziewczyn leci tylko na jego pieniądze. Do szkoły przyjeżdżał limuzyną i na pierwszy rzut oka wydawał się rozpieszczonym dzieckiem, co nie było prawdą.

Przez moje rozmyślanie na jego temat i przyglądanie się jego twarzy wpadłam całym ciałem na latarnię. Odbiłam się od metalu, ale już teraz wiedziałam, że zostanie mi siniak na czole. W pierwszym momencie Akashi spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem, ale zaraz zaczął się śmiać, gdy już zobaczył, że nic mi nie jest.

-To nie pierwszy raz jak wpadasz na latarnie. Przy naszym pierwszym spotkaniu też na coś wpadłaś, chyba na słup, prawda? - zaczął mi się przyglądać, był dosłownie parę centymetrów od mojej twarzy.

-O TU JESTEŚCIE! ZGUBIŁAM SIĘ! - tę piękną chwilę przerwała Ola, która wybiegła zdyszana zza rogu. Podeszła do nas, a my odsunęliśmy się od siebie w sekundzie. - Rysujecie beznadziejne mapy, skręciłam nie w te stronę, wisicie mi onigiri w ilości DUŻO, zrozumiano?

-Tak jest, prze pani - zaśmiałam się mówiąc to i przybiłam piątkę z przyjaciółką.

-Cześć - powiedział do niej Akashi, a ta wyszczerzyła zęby. - Tak, pójdziemy na onigiri.

-Czy ja wam coś przerwałam? - zapytała patrząc się na nas obu. Ja prawdopodobnie miałam rumieńce na twarzy. 

-Nic nowego się nie działo - przytaknęłam tylko tym słowom.

Wsiedliśmy do autobusu, ja siedziałam przy oknie, a wtedy niepostrzeżenie zostałam złapana za rękę. On siedział przy mnie. 

-Może następnym razem pójdziemy do kina, a nie na film, hm? Ayali, co ty na to? - powiedział do mnie bardzo cicho. Ola była zajęta uśmiechaniem się do telefonu, wiec nie zwróciła uwagi na sytuację.

Poczułam jak moje serce bije bardzo szybko. Moja twarz wygladała teraz jak burak, a ja kompletnie nie wiedziałam jak do tego doszło.

Przez to co się właśnie stało, zaczęłam myślami wracać do momentu, w którym się poznaliśmy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top