"Misja" cz.2

-A więc...
-Więc?-ponagliłam go, pomogło.
-Masz tu pistolety, granat, i gaz pieprzowy. A i jeszcze paralizator. Schowaj to tu-mruknął, i pokazał mi tajny schowek w naszych torbach. Zrobiłam jak mówił i po chwili dalej słuchałam, co do mnie mówi.
-Jedziemy na misję do Nowej Zelandii, a dokładniej do pewnego... Klubu Nocnego?-na ostatnie słowo się uśmiechnął złowieszczo, a następnie kontynuował objaśnianie mi planu- Mamy dwa cele: Aniele Gryloski i Adriena Derlewik...
-Ruskie?
-Ruskie.
-Więc teraz eliminujesz swoich?-zaśmiałam się pod nosem.
-Nie! Jestem z Norwegii, a Rosja... Huh, masz rację...-odparł zdziwiony.
-Co dalej?-chciałam wiedzieć więcej.
-Posłuchaj, ty zabijasz Adriena, ja Anielę. Musisz...
-Wiem co robić-przerwałam mu, w połowie zdania, i pocałowałam w usta.

~~~~~~~~~~

Wysiedliśmy przed ogromnym, czerwonym budynkiem. Oczywiście jeszcze nie byliśmy na miejscu. Nie, nie. To dopiero lotnisko Czerwonej Armii. Naszym prywatnym samolotem (Dop. Aut. ( ͡° ͜ʖ ͡°)) miał kierować Paul i Patryck. Właśnie wchodziłam z Tordem na rampę pojazdu, ale oczywiście nie ma żadnej podróży bez PROBLEMU. Do rogacza podbiegła jakaś dziewczyna w krótkich, niebieskich włosach, spiętych w kok. Miała kolczyk w ustach. Ubrana była w mundur armii. Niskiego wzrostu. Suka.
-Dzień dobry Liderze!-zasalutowała
-Witaj Xena-odparł znudzony Tord, niczego sobie z niej nie robiąc. Ona się widocznie nie poddawałam, próbowała dalej.
-Szefie, chciałabym się zapytać, czy szef nie chciałby...-zaczęła bawić się kosmykiem włosów, który wypadał z jej koka-Gdzieś wyjść? Wie szef... Jak szef wróci z misji? (Dop. Aut. POWTÓRZENIA SĄ SPECJALNIE)
-Nie Xena...-zaczął rogacz, ale ja mu przerwałam.
-Posłuchaj mnie, ja jestem jego dziewczyną, ja mogę z nim wychodzić, i ja mogę go CAŁOWAĆ, więc WYPIERDALAJ!-krzyknęłam wkurwiona, i złapałam Tordusia za dłoń. Pociągnęłam go do samolociku, i zamknęłam za nami właz. Chłopak był widocznie zdezorientowany, ale co z tego. Jest mój. Tylko mój (Dop. Aut. Yandere [T/I] Mode: ON), nikomu go nie oddam.
-Wow, kochanie...
-Huh?-mruknęłam.
-Nie wiedziałem, że jesteś... Taka... Niebezpieczna ( ͡° ͜ʖ ͡°).
-Tord?
-Tak?
-Przestań-powiedziałam.
-Nie-na te słowa przyparł mnie mocno do ściany i zaczął całować WSZĘDZIE, gdzie niegdzie zostawiając malinki (Dop. Aut. Ja nwm co to jest, więc nie bijcie w komentarzach). Było... Fajnie? -Tord?
-Tak?-zapytał nie przerywając swojej czynności.
-Jest tu jakaś... Kabina?
-Hehe, tak jest ( ͡° ͜ʖ ͡°)
-Chodźmy-na moje słowa, rogacz wziął mnie na ręce i zaniósł do ogromnej dwuosobowej sypialni. Walnął się na łóżko i przyciągnął mnie do siebie. Dalej wiecie, co się działo ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)

( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)

Hejka, przeraszam, że wczoraj nie było maratonu, ale głowa mnie strasznie bolała i ogólnie źle się czułam. Ale teraz zrobię wam taki MINI MARATON, więc mam nadzieję, że jakoś wam to wynagrodzę. Do zoba zaraz xd

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top