"Rozumiem"

"...Dziewczyna... Ekhem... Ona...O-ona... Ma w sobie... Ma w sobie mieszaninę krwi!"-wydusił w końcu, po czym rzucił się na krzesło, zmęczony swoją wypowiedzią. Sama nie wiedziałam, o co chodzi, ale to chyba nie oznaczało NIC DOBREGO... Tord chyba też nie zrozumiał, bo stał jak wryty i gapił się zdziwiony (Dop. Aut. Czy tylko mnie bawi słowo "zdziwiony"? Xd) na Freda. Chłopak powoli wstał przełykając ślinę, po czym przetarł czoło i zaczął nam wyjaśniać o co chodzi.
-Otóż drogi szefie, i... dorga Pani, chodzi o to, że Twoja krew nie jest jednolita... W sensie, że składa się jeszcze z jednej, innej krwi... Nie, nie chodzi mi tu o krew Twojego brata- Edda... Ta jest... Inna... W szpitalu jej nie zauważyli, ponieważ tylko nasz sprzęt potrafi to wykryć... Skutki uboczne, to min. zamiana w... zwierzę z niewiadomych przyczyn? Ii... Jeszcze drgawki, i nagłe ataki... Histerii... Możesz też... Heh...-zatrzymał się na chwilę, i znowu przetarł czoło, a następnie kontynuował swoją wypowiedź-To zabrzmi dość dziwnie, ale możesz... Jak by to powiedzieć...
-Szybko!-ponaglił go Tord.
-Możesz być maszyną do zabijania! Iii... Możesz to kontrolować...-właśnie tego się obawiałam... Rogacz patrzył się na mnie przerażony, ja tak samo na niego... Nie wiedziałam co się dzieje... Ja?! Maszyną do zabijania?! Chyba sobie żartuje!
-Ale jedną chwilę... Skąd to się wzięło w mojej krwi? Ii jakim cudem...?
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze-szepnął mi do ucha Fred, a ja walnęłam go z plaskacza w ry... Mor... Twarz. Chłopak złapał się za policzek, i popatrzył się na mnie lekko podenerwowany. Ja tylko podeszłam do Tordusia, i go przytuliłam. Rogacz rzucił Fredowi spojrzenie "Zabiję Cię na wszystkie możliwe mi sposoby, jeśli się od niej nie odwalisz!"
-Już Ci wyjaśnię, skąd się to wzięło-mruknął Fred i sięgnął po swój notes....

❤⬆😏❤⬆😏❤⬆😏❤⬆😏❤⬆😏❤⬆😏❤⬆

Elo, na dzisiaj to CHYBA tyle, ale jeżeli dzisiaj nie, to jutro! XD Jutro nie idę do szkoły, więc będzie maraton (jak mama neta nie wyłączy xddd)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top