# 4

Z samego rana do zamku sprowadzono myśliwego .Edd został wręcz siłą wyciągnięty z łóżka i zmuszony do przyjazdu .Mimo wczesnej godziny zamek był pełen życia .Sam Król (Marchewka) już siedział na swoim tronie i oczekiwał pojawienia się myśliwego .

Edd klęczał przed tronem z uniesioną głową .
-Chciałeś mnie widzieć panie????-
-Tak mam dla ciebie bardzo ważne zadanie .Wykonasz je a ja obrzucę cię złotem ,zawiedziesz to zginiesz .-(No fajny wybór )
-Jakie jest zadanie ?-
-A wiesz nic wielkiego musisz tylko zabrać księcia Torda do lasu na spacer a potem.....Go zabijesz.-(MASZ ZABIĆ KSIĘCIA CO ZGADZASZ SIĘ ??!?!)
-Cc..coo !!!-
-Tt..too !! Jak mówiłem zgodzisz się wszytko będzie Happy a jak nie to po tobie .-
-Ale to to nie możliwe .Nie można czegoś takiego robić -
-A CO MNIE TO JESTEM KRÓLEM MOGĘ ROBIĆ WSZYSTKO -
-To jest nie ludzkie jestem myśliwym a nie zabójcą !-
-Jak zwał tak zwał .Straż wyprowadźcie go na plac i przekażcie księciu że zorganizowałem mu wycieczkę .-
-Nie zgadzam się !!-
-Nie masz nic do gadania ,Ale skoro tak bardzo nie chcesz tego zrobić tooo WIEM .Żeby udowodnić  ,że twoje zadanie zostało wykonane musisz przynieść mi jego serce (Nie wiem czemu ale chciałam napisać jego Rogi ...)

Matt wstał z tronu i skierował się w stronę swojej komnaty .

Wystraszony Edd został zabrany na plac gdzie były już przyszykowane dwa konie .Nie mógł uwierzyć ,że musi to zrobić własnemu przyjacielowi .

                                                                                      ***

W komnacie księcia też było mini zamieszanie .Już od 1 godzin Tord rozmawiał z Anastazją a raczej jej się wyżalał (O boże zamieniłam Torda w ciotę :(  Ups)Zapalił kolejne cygaro i patrzył przed siebie w okno .Wszystko się kończyło szczęście ,dobrobyt i cygara . Zostały już tylko trzy .Jedno które aktualnie pali i dwa w pudełeczku 
-Anastazjo jak byś ty to widziała na ulicach jest pusto i zimno ludzie boją się wychodzić z domu -

-MÓWIŁAM - (Ale pomoc )

-Tak wiem wiem wiem ,ale co ja mam zrobić - 
-Powinieneś obalić tego sku...-Nie dokończyła bo drzwi się otworzyły a do środka wszedł jeden  z strażników .
-Książę .Król Matt zorganizował wycieczkę dla pana .-Tord spojrzał na Anastazję a potem na strażnika (I jeszcze raz na Anastazję i na strażnika )
-Ale ja nie miałem opuszczać komnaty  -Powiadamia go Tord .
-Król zmienił zdanie ,musisz jak najszybciej dostać się na plac główny -
Tord wstał ze swojego fotela i skierował się w stronę drzwi .Zabrał z pudełka jeszcze jedno cygaro przez co zostało w pudełku tylko jedno. Kiedy wstał w drzwiach odwrócił głowę by spojrzeć  na Anastazję jej spojrzenie mówiło tylko jedno(TO JEBANA PUŁAPKA ) nie skończy się to dobrze .Tord ruszył za strażnikiem w stronę placu .Na środku stały dwa konie z Eddem ,który nie wyglądał za dobrze .
-Edd przyjacielu co ty tu robisz -Tord objął go po przyjacielsku (Po pedalsku XD)
-Jaa..ee  ja mam ci towarzyszyć na spacerze -Odpowiedział .
-Naprawdę to cudownie -Tord wszedł na konia .Edd z niezadowoleniem zrobił to samo (Ale na drugiego konia .To TomTord nie EddTord )
Po woli wyruszyli z zamku w stronę lasu .Dzień był piękny zero chmur na niebie (KOMU CHCE SIĘ TO CZYTAĆ )
Podróż minęła w bardzo miłej atmosferze .Byli już bardzo daleko od zamku .Zatrzymali się nad rzeką  by napoić konie .Konie zawiązali przy dużym drzewie obok potoku a oni sami usiedli obok brzegu rzeki .Edd co chwilę spoglądał na Torda .
-Edd zobacz jaki tu jest piękny widok -Tord pokazał na łąkę tuż za rzeką .
-Tak masz rację Tord -Edd wstał ze swojego miejsca i po woli podszedł za Torda .Książę zauważa brak przyjaciela i się odwraca  do tyłu  .

(I NAGLE EDD WPADA NA KOLANA I KRZYCZY ŻE ,,PRZEPRASZAM TORD ALE MATT JEST POJEBANY I MUSZĘ CIĘ ZABIĆ WYBACZ MIII"  ale mówi to takim smutnym głosikiem I tak sobie płakusia a Tord go uspokaja i nie wie o co mu chodzi) 

Ale będę profesjonalna:(  ..................................................... Troszeczkę  

Edd w jednej ręce trzymał nóż a za pomocą drugiej popchnął Torda na plecy .Zdezorientowany książę leżał na trawię z  ręką na szyi .Edd wszedł na księcia i usiadł na jego biodrach .Jedną ręką trzymał go za szyję a drugą miał wysoko z nożem .Tord próbował zrzucić go z siebie .Jednak Torduś był za drobny na pokonanie Edda .Próbował ściągnąć rękę z szyi na daremnie .Tord nie miał szans na wyjście z spod Edda ( ͡° ͜ʖ ͡°).Kiedy Edd już chciał zrobić zamach z nożem w ręku. Tord walnął go z całej siły pięścią w twarz .Edd odsunął głowę do tyłu przez co Tord miał szansę na ucieczkę .Podniósł się do siadu i popchnął Edda to tyłu przez co teraz Tord był na górze .Edd puścił nóż który wylądował obok jego głowy .
-EDD CO TY WYPRAWIASZ ??!!?!?-krzyknął Tord .Edd spojrzał na niego z łzami w oczach .
-Prze..PRZEPRASZAM !-
-Jakie przepraszam chciałeś mnie zabić -
-Jaa nie chciałem .To król mi kazał .Kazał mi cię zabić bo inaczej zabił by mnie .Nie mogę umrzeć Tord mam kota do wykarmienia !-
-Edd mogłeś mi powiedzieć razem byś my coś wymyślili -
-Wiem przepraszam .Tak bardzo proszę wybacz mi -
-Oczywiście że ci wybaczam -
-Tord a mógłbyś ze mnie zejść ?-
-Cc..co a tak jasne już -Tord zszedł z Edd .Obaj szybko się podnieśli do pionu .

-Wiesz dlaczego on chce mojej śmierci ?-
-Nie powiedział że na dowód mam przynieść mu twoje serce -
-O boże co teraz ??-

-Powiem ci tyle uciekaj jak najdalej z stąd -

-Ale tu jest mój dom Moi rodzice na mnie liczą -
-Martwy na nic się nie przydarz -
-A gdzie mam uciekać ???-
-W LAS TORD W LAS -

-Dobra do zobaczenia Edd -Tord pobiegł w głąb lasu .Nie oglądał się za siebie .Las był coraz gęstszy i ciemniejszy .Tord ile sił w nogach biegł przed siebie .

Edd za to odwrócił się w stronę koni i po woli podszedł do swojego rumaka na którym były jego łuk i strzały .
-No to idę na dzika .

                                                                  ***

W tym czasie w zameczku :

Król Marchewka czekał w jadalni na księcia Toma .Na stolę leżały różne potrawy .Wyciągnięto najlepszą zastawę stołową .A same talerze położono tak blisko siebie że nie wiadomo jaki sztuciec był od kogo (SZTUCIEC !!!) 

Perspektywa Toma: 

Jeden z służek zamkowych prowadziła mnie do sali jadalnej  .Miałem zjeść obiad z księciem Tordem i z Mattem  (Pfuu Matt) .
Drzwi mi otworzyli strażnicy .Wszedłem do środka .Moim oczom ukazał się duży pięknie ozdobiony stół .Spojrzałem na jego koniec .Zamiast spotkać te piękne ,delikatne srebrne oczy .To napotkałem wzrok niebieskich tęczówek .
-Witaj Książę -Matt gestem ręki pokazał że mam usiąść obok niego .Nakrycia były bardzo blisko siebie .Wiec bez problemu mogliśmy dotykać się kolanami .
-Witaj Matt  ,Dlaczego jeszcze nie ma Torda myślałem że po mimo choroby zje z nami obiad-
-A Tord ...Tak książę Tord .Mała biedna sierotka -
-Tord nie jest sierotką -
-Tak oczywiście że nie jest ,znaczy nie był sierotką -
-Jak to był ???Dlaczego mówisz o nim w czasie przeszłym ?-
-A racja Tomi ty nie zostałeś poinformowany -Przesunął się do mnie jeszcze bardziej . Nasze kolana się już stykały a on położył rękę na mojej .Chciałem się odsunąć ale on trzymał mój nadgarstek w silnym uścisku .
-Niestety ale książę Tord niestety nie żyję ,Biedaczek był za słaby na tą chorobę .Nie dał rady -
-Cc..coo !!!?!?!?! -Wstałem na równe nogi .Moje krzesło wywróciło się do tyłu .Matt spojrzał na mnie z dołu .
-Tom spokojnie na każdego przyjdzie czas Tord jest teraz z ojcami w lepszym miejscu .-
-Jak śmiesz tak mówić -Odwróciłem się do niego plecami i wyszedłem z sali jadalnej .On krzyczał za mną że mam wrócić ale go nie słuchałem pobiegłem do mojej tymczasowej komnaty .
Zakluczyłem drzwi i skoczyłem do łóżka .Nie mogę uwierzyć w to by Tord nie żył .Nigdy już nie zobaczę jego ślicznych oczek .Nie dotknę jego karmelowych włosów i nie poczuję jego krwisto czerwonych  ust .

Perspektywa Matta:

Głupi bachor .Jak śmiał mnie tak zostawić i to wszystko za sprawą tego dzieciaka . Na szczęście już powinien nie żyć .Już nic nie zniszczy moich planów .
Byłem w sali tronowej .Uwielbiałem  siedzieć na tronie i wydawać tej bandzie idiotów nowe rozkazy .W pewnej chwili drzwi się otworzyły a przez nie wszedł ten myśliwy .
-No wreszcie .Mam nadzieję że zadanie wykonane ?-
-Tak jest wasza wysokość o to serce księcia Torda -Pokazał worek ubrudzony krwią .
-ŚWIETNIE BRAWO .Zaraz każę cię ozłocić a tym czasie odejdź -Pokazałem na drzwi .
Myśliwy ukłonił się i opuścił sale  .Z uśmiechem satysfakcji ruszyłem do swojej komnaty .
No pięknie wystarczy jeszcze zmusić Toma do ślubu i wszystkie moje plany się spełnią .

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top