1.5. korytarz szpiega

Szliśmy powoli dość starym i długim korytarzem przed siebie do momentu, aż Kookie opadł na ziemie wymiotując. Oparłem się o ścianę głaszcząc jego głowę uspokajająco.

- Jestem obok, spokojnie - szepnąłem i popatrzyłem na ścianę, a raczej na zdjęcia, które ją zdobiły. Byłem na nich ja i Kook w różnych, dość intymnych sytuacjach. Odszedłem od ukochanego na chwilę i patrzyłem na resztę zdjęć. Zdjąłem jedno gdzie był on w kocich uszkach i ja w garniturze. Prychnąłem i podszedłem do Kooka.

- Kotek, pamiętasz to? - zapytałem siadając obok niego. Podałem mu ramkę ze zdjęciem uśmiechając się i opierając jego ciało o moje. Wtuliłem go w siebie. - Bo ja pamiętam jak kazałeś mi iść do pokoju i ubrać garnitur a sam zmieniłeś się w słodkiego kotka. Tak w tedy jęczałeś~ - mruknąłem z uśmiechem.

//kilka tygodni wcześniej //

Siedziałem na łóżku z uśmiechem poprawiając krawat. Po chwili mój słodki chłopiec wkroczył powoli do pokoju, następnie siadając na mnie w rozkroku. Wyszczerzyłem się szeroko ukazując szereg białych zębów. Kochałem, kiedy był taki perwersyjny i żądny mojego dotyku zarazem wyglądając słodko i nie winne. Cudowna mieszanka, nic tylko rżnąć.

- Panie posprzątałem cały pański gabinet i łazienkę. Tym pokojem zajmę się zaraz, bo jeszcze nie zdążyłem, przepraszam - szepnął spuszczając główkę a ja od razu podłapałem grę. Zrzuciłem go z nóg.

- Nie posprzątałeś tu?! O nie! Należy ci się kara ty walony nierobie, głupia dziwka - warczałem nie wychodząc z roli. Kocham te jego gierki, są cudowne i strasznie mnie podniecają. Ruszyłem do drewnianej komody, aby wyjąć potrzebne nam teraz zabawki.

- Panie, ja przepraszam, błagam o łaskę, będę już grzeczny - szeptał patrząc na mnie. – Panie błagam ja... Ja pana kocham, kocham pana ciało, pragnę pana!

- Ooo nie dziwko, takie zabawy są tylko dla grzecznych szmat, ty poczujesz władzę swego pana a potem jak ci odpuszczę odczujesz, jaki pan jest łaskawy, sam przyznasz, że należy ci się kara, prawda kurewko? - Patrzyłem na niego zadowolony i złapałem za jego piękne włoski. Rzuciłem jego dość chude ciałko na łóżko pokryte czarną pościelą. Patrzyłem na to jak jego ciało leży a plecki powoli się unoszą przez to, że oddycha. Uśmiechnąłem się szeroko i przejechałem po jego nagich plecach biczem, który nie zrobi mu ran a siniaków.

- I jak kotku? Jesteś gotowy? - zapytałem lekko obijając pejcz o jego uda, które były cudownie blade, tak jak na koreańskie warunki przystało. Kiedy jęknął ciche "tak" uderzyłem po raz pierwszy w plecy, przez co krzyk mojego maluszka rozszedł się po całym mieszkaniu a może i bloku. - Krzycz dla pana głośniej! - wrzasnąłem na niego uderzając mocniej na co i on podniósł głos. Zadowolony uderzyłem w jego pośladki z duża siłą, przez co plask odbijał się od ścian przyjemnie wlewając się do moich uszu. Kurwa kocham go, on jest idealny. Ja go biję pejczem, ale już widzę, że się podniecił mój skarbek. Uszczęśliwiony z tego powodu usiadłem mu na udach i rzuciłem bicz gdzieś w kąt pokoju. Zacząłem moimi dłońmi raz po raz uderzać w jego już dość czerwone pośladki. Zadowolony biłem go raz po raz czasami wybijając jakiś tylko sobie znany rytm. Kiedy jednak znudziło mi się to popatrzyłem na brązowe kudły mojego kochanka i rozpiąłem moje spodnie od garnituru tak, by na pewno słyszał. Zdjąłem je i rzuciłem tam gdzie pejcz. Zadowolony poluzowałem krawat i rozpiąłem pierwsze guziki koszuli. Zacząłem ocierać moim już w miarę twardym penisem o jego obie półkule pupy, które trzymałem w dłoniach. Sapałem czując przyjemne uczucie a on walczył sam ze sobą, aby nie wrzasnąć na mnie, bym już wszedł.

- Czy moja dziweczka jest gotowa na łaskę pana czy najpierw paluszki? - zapytałem oblizując wargi i trąc czubkiem mojego już całkowicie twardego penisa o jego wejście. Sapałem z przyjemności wiedząc, co na mnie czeka - ta cudowna ciasnota, która teraz jest tylko moja.

- Gotowy panie, ale... Błagam bez tarcia - szepnął wskazując rączką na szufladę a ja się uśmiechnąłem.

- A myła się moja dziweczka w środku? - zapytałem ciekawy nadal trącając czubkiem członka o jego wejście.

- Tak, chciałem być czysty dla pana. - Uśmiechnął się słodko i podał mi małą tubeczkę. Położyłem ją obok, po czym podniosłem jego biodra liżąc jego dziurkę. Wsadziłem też język do środka zadowolony mrucząc, na co on pojękiwał. Kiedy wystarczająco go naśliniłem, wylałem zawartość tubki na mojego członka, po czym rozprowadziłem ją po nim mrucząc zadowolony. Wszedłem w niego sapiąc.

- I jak moja dziwko? Boli?

- Nie panie, błagam, ruszaj się – wyjęczał, sam zaczynając ruszać bioderkami, na co się wyszczerzyłem. Zacząłem się mocno w niego wbijać wychodząc tym samym na przeciw jego ruchom. On jęczał jak rasowa dziwka a ja warczałem z aprobatą, wbijając się w niego mocno aż po same jądra. Dźwięk rozchodził się echem po pokoju i wypełniał go tak samo jak coraz mocniejszy zapach potu i podniecenia. Brałem go ze wszystkich stron, co chwilę przerzucając jak laleczkę, po czym tuliłem jego ciało do siebie i całowałem je co chwilę. Poczułem jak dochodzi na mój brzuch jednak mimo wszystko nadal na mnie skakał, co mnie cieszyło. Nie trzeba było mi długo czekać, bo doszedłem po kilku ruchach jęcząc gardłowo w jego szyję a dochodząc w jego wnętrzu.

- Mój maluch - szepnąłem w jego ucho gryząc je.

- Mój kochany. - Uśmiechnął się, następnie całując mnie słodko.

//obecne//

Patrzyłem na mojego chłopca, który cały czas zwracał zawartość żołądka. Jeszcze trochę a zacznie to robić żółcią, mój biedny maluszek...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top