#2
Perspektywa Toma :
Jak zwykle wstałem bardzo wcześnie .Obudziłem Edda i poszliśmy razem do kuchni robić śniadanie .Edd przez ten cały czas mnie nie opuszcza .Filemon nie daję mu spokoju .Całymi dnia sprzątam i dbam o cały dom i zwierzęta .Kiedy skończyłem robić śniadanie ,nakryłem stół i czekałem aż książęta się obudzą .Po chwili w końcu łaskawie przyszli .Oni rozmawiali a ja kończyłem w pośpiechu posiłek .Nie lubię z nimi przybywać zaraz będzie ich ulubiony temat do rozmowy ,czyli jaka ze mnie ofiara losu .O proszę już się zaczyna .
-Ty bachorze wyglądasz okropnie -Powiedziała wiedź...Macocha
-Brudny ,śmierdzący dupek -dopowiedział Eduardo .
-Jak by tu na ciebie mówić ??Może śmieciuch -Zasugerował Mark .
-Nie Szmacioch -
-Brudas -
-Już wiem Kopciuch -
-Dobra.Jesteś Kopciuchem -
-Jakich mam mądrych synów .Kopciuchu wychodzę muszę coś załatwić -Powiedziała Macocha i wyszła z jadalni .Po chwili można było usłyszeć dźwięk zamykania drzwi frontowych .
Rodzeństwo rozeszło się do swoich pokoi a ja miałem w końcu spokój .Wyszedłem do ogrodu by chwilę odpocząć .
Usiadłem na ławce i oglądałem niebo .Mógłbym tak cały dzień.Edd położył się stajni obok Konia i zasną .
Ja musiałem wrócić do domu i zacząć sprzątać .Byłem kuchni i myłem podłogę. Niespodziewanie przyszli tu bracia .
-Kopciuchu !! -Krzyczał Eduardo .
-Co się stało ??-zapytałem .
-Masz posprzątać nasze pokoje my wychodzimy -
-A dlaczego sami tego nie zrobicie ?-
-Bo Ty tu jesteś od sprzątania -
-Nie nie jest od sprzątania -Odpowiedziałem .W tedy Mark do mnie podszedł i walną mnie w twarz .Uderzenie było tak mocne że upadłem na podłogę
-JESTEŚ NIC NIE WARTY .MASZ NAS SŁUCHAĆ BO INACZEJ POŻAŁUJESZ !!-powiedzieli i wyszli z domu .
Ja pozbierałem się z podłogi i wybiegłem z domu .Pobiegłem w stronę stajni po konia.Koń popędził w stronę lasu .Nie obchodziło mnie to gdzie biegnie .Chciałem się zgubić by nikt mnie nie znalazł .Koń biegł coraz szybciej . straciłem nad nim kontrolę .
Koń przestał mnie słuchać.
Kiedy dobiegł już do środku lasu .Usłyszałem strzał z pistoletu blisko mnie .Koń się spłoszył ,próbował zrzucić mnie z siebie .
-Już spokojnie ,uspokój się -mówiłem do niego ,ale mnie nie słuchał .
Kiedy myślałem że zaraz walne o ziemię to zobaczyłem że ktoś podchodzi do konia i go uspokaja .
Kiedy już normalnie siedziałem na koniu zobaczyłem swojego wybawcę .Był to wysoki mężczyzna z szarymi oczami .Miał karmelowy włosy ułożone w dwa rogi .
-Nic Ci nie jest ??-zapytał mnie .
-Nie nic się nie stało .Dziękuję za pomoc-
-Nie ma za co .Szkoda by było uszkodzić tak piękną buzię -
-Eee.. Dziękuję ale muszę już wracać -
-Czekaj A możesz zdradzić mi swoje imię ??-
-Nie chcę O tym mówić i naprawdę muszę wracać-
-Przepraszam za moją ciekawość -
-Nie musisz przepraszać-
-Chciał bym Cię jeszcze zobaczyć -uśmiechną się .
-Ja Ciebie też ,ale teraz muszę uciekać -Odpowiedziałem i pojechałem do domu ciąż myśląc o nieznanym.
Perspektywa nieznajomego:
Wracałem właśnie z polowania kiedy go spotkałem .Był idealny .Jednak mi uciekł i nawet się nie przedstawił .Ja w sumie też nie ,ale chyba by się domyślił że jestem księciem .
Mam nadzieję że go jeszcze spotkam .Byłem już w pałacu .Moi ojcowie mnie wezwali .
-Witaj synu jak na polowaniu -zapytał Paul .
-dobrze -
-A może już się zdecydowałeś za kogo wyjdziesz -zapytał Patrick.
-Tatowie dzisiaj w lesie spotkałem chyba tego jedynego -
-NAPRAWDĘ !!-krzyknęli obaj .
-Tak ,ale nie znam nawet jego imienia .
-Że co ?-
-no to -
-Jak mogłeś tak to zjebać -
-To wszystko zaszło tak szybko -
-Mhyyy-
-I Co teraz ?-zapytałem .
-Oj oj oj Torduś ty to jesteś głupi jak but ,musisz go odnaleźć-
-Ale jak ??-
-Wiem zrobimy bal,wszyscy zostaną zaproszeni ,w tym całym tłumie musi być ten twój -
-TO CUDOWNIE DZIĘKUJE -
-no widzisz jacy jesteśmy genialni bal odbędzie się jutro -
Perspektywa Toma :
Wiedźma wróciła do domu z świetnym humorem .
-Eduardo !Mark !!-krzyknęła.
-Tak matko -od razu się pojawili .
-MAM DOSKONAŁE WIEŚCI .Książę Tord organizuje bal w poszukiwaniu swojego przyszłego męża i wszyscy są zaproszeni -
-I Co z tego ??-
-Boże jeżeli któregoś z was wybierze to nasza rodzina będzie najbogatsza -
-O BOŻE mamy zostać Mężami samego księcia -
-dokładnie !Idę zamówić 3 piękne stroję na tą okazję -Powiedziała macocha .
-3??-zapytałem
-Tak -odpowiedziała.
-czyli ja też pójdę ??-zapytałem z iskierkami szczęścia w oczach .
-Hahahahhahaha -Zaczęli wszyscy się śmiać .
-Bal nie jest dla Kopciucha -
-Ty nigdy nie pójdziesz na bal !-
-Ale...-
-Bez dyskusji !-
-Bez dyskusji , nie będę na Ciebie wydawać pieniędzy -oburzyła się macocha
-Taa i może jeszcze porozmawiasz z księciem -zakpił sobie Mark
-Nie obchodzi mnie książę JA chce iść na bal.-Powiedziałem
-Nie pójdziesz na bal i koniec !!-krzyknęła mi w twarz .
Poszedłem do swojego pokoju i się tam zamknąłem.Nie obchodził mnie jakiś koleś ,chciałem zobaczyć pałac .
Nagle wpadłem na pomysł podszedłem do starego kufra mojego ojca i wyciągnąłem z niego jego garnitur .Był brudny ,ale w dobrym stanie przez całą noc go myłem .
Następnego dnia jak najszybciej zrobiłem swoje obowiązki.zajęło mi to sporo czasu ale udało mi się zdążyć na odpowiednią godzinę .
Narrator:
Na wieczór wszyscy w domu byli gotowi .
Wiedźma miała na sobie wielką czarno czerwoną suknię .Tonę tapety i wysokie szpilki .
Eduardo i Mark mieli na sobie piękne garnitury z czerwonymi muszkami .
Macocha trzymała w ręku podarek dla księcia .
-Kopciuchu !!! My wychodzimy -krzyknęła Macocha .
-Czekajcie !!-Tom zbiegł ze schodów w garniturze swojego ojca.garnitur nie był najpiękniejszy ,ale bardzo dobrze leżał na Tomie .
-Nie wydałem ani centa i wszystkie rzeczy zrobiłem proszę bardzo chcę iść na ten bal -powiedział chłopak z zapałem .
Macocha prawie nie wybuchła z gniewu .
-Mówiłam Ci już coś na ten temat .-
-Ale Pani matko obiecuje że nic nie zrobię ,nawet nie będę tańczył -
-Przykro mi ,ale nie możesz iść w takim stanie -Powiedziała i podeszła do Toma.
-dlaczego ??-zapytał Tom.
-Dlatego że masz dziurę na ramieniu -Macocha złapała skrawek ubrania i przerwała go tak że powstała dziura .
-A no racja i tu też jest dziura -Eduardo podszedł I zrobił kolejną dziurę ale po drugiej stronię .
-Przestańcie !-krzyczał Tom ,ale oni go nie słuchali .Garnitur wyglądał okropnie .
-Tacy jak Ty nie chodzą na bale-Powiedziała macocha i wyszła z synami z domu .
Tom w beznadziejnym stanie wybiegł z domu .Pobiegł do ogrodu i tam zaczął płakać .Jedynie chciał zobaczyć to pałac A teraz jeszcze garnitur jego ojca wyglądał okropnie .
-Przepraszam mamo nie jestem silny-Powiedział cicho sam do siebie .
Twarz Toma była cała czerwona od płaczu .
Po chwili Tom uznał że to nic nie da i chciał wrócić do domu .Obrócił się i zobaczył .
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top