Plan jest prosty lecz czy się uda?

Wzruszyłam bez potrzeby żegnania się z kim kolwiek z korzenia.  Złożyłam tylko krótką wizytę Danzo i oznajmiła że wyruszam 3 dni wcześniej aby na spokojnie dotrzeć do suny. 

Droga nie jest prosta nawet jak robię przerwy tylko aby coś zjeść czy też się przespać zajmie ona nie mniej jak 2 dni.  Lecz to i tak powinno wystarczyć  dzień dłużej na za znajomienie się z wioską powinno wystarczyć.

Po dwóch dniach spania w konarach drzew i nie kończącego się biegu jestem przed wejściem do wioski. Jest dużo większa i lepiej strzeżona niż sobie wyobrażałam.  Wejście nie będzie takie proste. Przez to że jestem na totalnej pustyni jestem cały czas odkryta.  Jedyne co mi przychodzi na myśl to henge albo wylecieć na przyzwańcu. 

Po przemyśleniu sprawy bezpieczniej będzie mi wlecieć a następnie przemienić się w jakiś dziecko w podartych łachach i znaleźć miejsce w którym na spokojnie będę mogła spać bez obawy o znalezienie.

Po dłuższym włuczeniu po wiosce znalazłam miejsce idealne. Na drugim końcu wioski od biura kage.  Był stary zawalając się domek, a żeby było jeszcze śmieszniej znalazłam.  Cel który muszę w eliminować.  Dokładniej mieszka w bloku jedną aleje dalej. 

Dla bezpieczeństwa przemienionego  klona w bezdomną dziewczynke wysyłałam w okolice domu mojego celu.  Drugi natomiast za znajamiał się z terenami oddalonymi od wioski za to ja sama obserwowałam go z dalekich odległości za pomocą białego sharingana w standardowym stroju korzenia.  Nie było to proste mogłam na takie działanie pozwalać tylko około 5h dziennie.  Ponieważ wykorzystywało to prawie całą moja czakre a nie mogłam sobie pozwolić na zniszczenie klona z dala od wioski. 

W pierwszym tygodniu udało mi się  zauważyć rutynę.  Poranna kawa plus śniadanie,  następnie trening na polu treningowym B4 a wieczorami siedzenie z kumplami w jakimś mało znanym barze.  Ale co się okazało najbardziej przydatną informacją to fakt że podbija do córki Kazekage. 

Zamierzałam wykorzystać ten fakt w przyszłym tygodniu.  Ponieważ klon sprawdza czy znalezione przez niego miejsce nie jest zbyt blisko granicy kraju ognia i czy nie kręcą się tam jacyś ludzie. 

Plan był mało skąplikowany tylko czy przebiegnie bez niespodzianek?














Czekałam z porwaną odezwładnioną Temari która obecnie jest w swoim wymyślonym świecie pod mocnym genjutsu.  Tym razem zrobiłam dwa klony w wiosce jeden podszywał się w Temari drugi zaś czekał na polu treningowym tak aby zwabić go tutaj. 

~klon Ilma

Za jakieś dwie minuty powinien zjawić się  cel. Przez czas obserwacji który mimo wszystko był stosunkowo krótki ani razu nie zdążyli mu się opóźnienie. 

Czekałam w cieniu praktycznie nie widoczna.  On właśnie wchodził na pole treningowe. Gdy tylko przy stanął w miejscu ja skupiłam się tylko i wyłącznie na wyciszania czakry.  Gdy zaczął swoją rozgrzewkę od biegu ja postanowiłam wkroczyć.  Przeniosłam się szybko na skałę na samym środku pola.  Dla ciekawszego efektu miałam założone 4 maski tak aby wyglądało jakbym mogła patrzeć do okoła co oczywiście było prawdą bo używałam białego sharingana.

Od razu mnie zauważył stał za mną dokładnie go widziałam. Przyjmował pozycję obronną. W tym momencie ja zaczęłam.

- Nie kumuluj tej czakry, nie jestem tutaj aby walczyć.  - Mówiłam spokojnie i powoli tak aby mnie dokładnie zrozumiał.

W tym momencie staną prosto ale dalej czujny zapytał - czego odemnie chcesz.

Bez mrugnięcia okiem odpowiedziałam - Ciebie... Tak chce ciebie.

- Hah jak jesteś moją fanką to trzeba było po prostu podejść i zagadać.  - mówiąc to zbliżał się do mnie gdy już staną około metr ode mnie powiedziałam.

- Mam temari.  - w tym momencie jego ciśnienie podskoczyło i gdy już miał sięgnąć po kanui dokończyłam - ja jestem klonem i jak mnie zabijesz już nigdy jej nie znajdziesz podążaj za mną a ją uratujesz.

- Skąd mam pewność że mnie nie za atakujesz lub że Temari nic nie jest.

- Nie masz ale jak tu zostaniesz tym bardziej się nie dowiesz. - obróciłam się do niego przodem przyłączając się na czerwony sharingan. 

- Konoha! - mówiąc to patrzył w moje oczy z pogardą.

- Wyruszamy.  - z pełną obojętnością na twarzy godną Uchiha którą niestety nie mógł zobaczyć, ruszyłam w kierunku orginału.

Ta wiem ze zadko są te rozdziały ale to nie moja wina znaczy się to wina tego diabła na ramieniu który mówi...  A tam wyjdź do ludzi rozdział poczeka 😐

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top