Co sie stało w wiosce, aż tak długo mnie nie było?
Spędziłam u Naomi-san 4 dni. W tym czasie moje rany zagoily się na tyle że mogłam biec w kierunku wioski. W tym czasie lepiej poznałam okolice w której obecnie byłam oraz ludzi ludzi którzy tam mieszkają . Pomagałam pewnemu mężczźnie, bardzo się po lubiliśmy. Przypominał mi mojego ojca. Bardzo polubiłam tutejszych ludzi. Przypominało mi to czas jak mieszkałam z rodzicami i resztą klanu.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Wyruszyłam czwartego dnia o świcie w kierunku wioski. Pożegnałam się z wszystkimi i składając obietnicą że kiedyś ich odwiedzę wyruszyłam. Biegłam prosto do wioski. Nie przejmowałam się otoczeniem. Do wioski dotarłam po 3 godzinach biegu.
Z tej całej radości jaka mnie przepełniała po tym czasie u Naomi, zrobiłam jeden z najgłupszych błędów. A mianowicie biegłam przez centrum wioski bez maski i kaptura.
Biegłam jak poparzona. Nie chciałam zostać uznana za martwą więc nie zwracałam uwagi na nic. Zawieszona maska przez ramię i opaska schinobi na biodrach, obijały się o moje jeszcze nie w pełni wyleczone ciało. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Myślami byłam już w pokoju Danzo. Co oczywiście musiało się źle dla mnie skończyć. Przez swoją nie uwagę wleciała z całym impetem w jakaś osobę.
Na moje nie szczęście był to Sasuke który akurat szedł w tym samym kierunku. Nim się zdążyłam zorientować co się dzieje leżałam plackiem na młodym Uchiha. Szok na naszych twarzach mógł dostrzec dosłownie każdy.
Szybko pozbierałam się z ziemi pomogłam wstać Sasuke i ruszyłam już dużo spokojniej na obrzeża wioski gdzie było jedno z wielu wejść do korzenia.
Oczywiście pech mnie nie opuszczał bo jak na złość "ostatni potomek klanu Uchiha " podążał cały czas za mną. Postanowiłam się trochę z nim pobawić więc zmieniłam moje miejsce docelowe na naj dalszy plac treningowy jaki znałam.
W trakcie drogi zdążyłam dyskretnie wypuścić posłańca z informacją że jestem w drodze powrotnej aby mnie nie uśmiercili za łamanie zasad.
Gdy tak stałam na polanie i czekałam na tego Sasuke zdążyłam już założyć mój codzienny strój korzenia. Dotarł jak na szpiegowanie przystało dopiero po 5 minutach gdy całkowicie ukrywam swoją obecność. Co nie należało do prostych czynności.
POV Sasuke
Gdy ta mała dziewczynka wbiegła we mnie nie wiedziałem co się dzieje. Ona chyba zresztą też co można było rozpoznać po mimice. Przypominała mi kuzynke z dzieciństwa ale ona przecież nje żyła więc postanowiłem że po śledze to dziecko. Szła w kierunku pola treningowego więc pierwszą myślą było że to uczeń akademii. Lecz dość nietypowa maska Anbu wykluczała te opcje.
Gdy dotarła na pole treningowe zachowywała się jakby na kogoś czekała. Do momentu aż jej charakterystyczna Czakra nie zniknęła całkowicie. Ciekawosc zżerała mnie na tyle że postanowiłem podejść. I w ten oto sposób stoje teraz z konuiem przy gardle.
POV ilma
Wszedł w pułapkę. To ja okazała się większym sprytem niż on.
- Po co mnie śledziłeś - ciekawiło mnie czy rozpoznał mnie czy może jednak nie?
- Czy należysz do naszego Anbu? - odpowiedział spokojnie jak na sytuację w której jest.
- To ja tu zadaje pytania, nie będziesz współpracował to twój Klan wyginie na dobre. - spieszyło mi się do korzenia a ten dupek jeszcze mnie śmie opóźniać.
- Masz dość nietypową czakre jak na swój wiek.
- I że niby tylko z tego powodu mnie śledzisz?
Nie odpowiedział. Stałam i czekałam na odpowiedź której nie dostałam w wzamian zauważyłam ze jego czakra zmiana barwę na fioletowy a na ciele pojawiają się czarne plamy. Poruszył się szybko teraz to ja stałam z kanuiem przy szyi. Czekałam cierpliwie na dalszy bieg sytuacji, aż go dostałam.
Zadał jedno dziwne pytanie:
- Dlaczego zawsze jestem tym słabszym.
Po tym pytaniu nie czekał na odpowiedź od razu wyprowadzi atak w moim kierunku. Zdążyłam go zablokować. Nie miałam zamiaru walczyć postanowiłam ze wprowadzę go w moje najlepsze genjutsu i sobie po prostu pójdę. Reagując jakbym to miała wyuczone od małego posłałm trzy kanuiem jeden z nich miał notkę wybuchową. Zyskując tym czas na przygotowanie genjutsu zabrałam się do roboty. Biegłam na oślep w moich oczach były ogromne pokłady czary przygotowane to zaatakowanie celu. Miałam jedną szanse. Gdy on od skoczył z dymu ja już byłam na tyle blisko aby wykonać genjutsu. Zaatakował prawym prostym ja robiąc unik zbliżyłam się na tyle blisko jego twarzy aby być pewną że trafiłam.
To było dla mnie pewne zwycięstwo, wchodząc już na dobrze mi znane korytarze korzenia postanowiłam mojego rywala już uwolnić.
W korzeniu panował chaos. Każdy ostrożnie wykonywał swoje obowiązki tak jakby się czegoś obawiał. Niedaleko zauważyłam Saia więc postanowiłam jego zapytać o zaistniałą sytuacjie.
- Sai co tu się dzieje? Dlaczego jest taki chaos?.
- Wróciłaś, do dobrze większość z nas teraz jest bezpieczna.
- Dalej nie wiem co się stało?
- Zamiast być na misji 2 tygodnie spędziłaś tam 1,5 miesiąca... To nieźle zdenerwowało Danzo.
- Ah tak... Czy to jedyny powód?
- Pewnie jak już zauważyłaś konoha była zaatakowana. Więcej ci powie Danzo.
- Mało rozmowny jesteś...
Nic innego mi nie zostało tylko jak najszybciej pojawić się u przywódcy. Ruszyłam od razu, nawet nie szlam się przebrać w czyste ubranie.
Stałam przed gabinetem, bałam się wejść bo tak morderczej aury jeszcze nigdy nie czułam. Po około 5min musieli być już pewni że ktoś ich podsłuchuje bo dostałam rozkaz aby wejść.
- Witam czcigodny, przyszłam złożyć raport z misji - mówiąc to pokłoniłam się.
- Stan prosto, czy mija zakończona powodzeniem?
- Oczywiście - zauważyłam źródło czakry trudno nie było to był mój nowy właściciel.
Od razu zrozumiałam ostrzeżenia od Naomi. Nie przyjemny typek.
- Czy coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? - powiedział mocno zniecierpliwiony.
- Przepraszam za moją nie grzeczność ale czy czcigodny mógł by mi powiedzieć co się stało pod moją nieobecność?
- Trzeci Hokage nie żyje, suna zaatakowała w trakcie egzaminu. Czy ktokolwiek widział ciebie jak walczyłaś z celem?
- Niestety czcigodny musiałam mieć zakładnika, ale nie ma możliwości aby pamiętał walkę gdyż był w moim Genjutsu.
- Dobrze tyle mi wystarczy.
Pokłoniłam się i już miałam wychodzić gdy odezwał się Orochimaru.
- O północy będę na ciebie czekał obok wyjścia z korzenia za terenem wioski. Spokuj tylko najważniejsze żeczy droga będzie długa.
Potwierdziła i wyszłam.
Siedzac w pokoju rozmyślałam o wszystkim co się do teraz wydarzyło. Wiedziałam że w korzeniu jestem traktowana inaczej, bo tylko ja miałam uczucia. Wiedziałam że mam trafić do Orochimaru, byłam świadoma że może na mnie eksperymentować. Lecz myśl o wiosce Naomi trzymała mnie przy tym aby o siebie walczyć. Muszę współpracować z Orochimaru aby mnie wy szkolił potem go zdradzę. Będę jego pupilkiem tylko przez chwilę.
Z tymi myślami zasnęłam w trakcie pisania pożegnalnego listu dla Nejiego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top