Zielone światło

Wszedłem do pokoju przesłuchań i z pogardą spojrzałem na osobę która tam siedziała.
- Gdzie on jest. Powiedziałem zimnym tonem
- Kto? Zapytał
- Nie udawaj głupiego Mieczyk! Wiem że kontaktowałeś się z Dolanskim i to ty porwałeś aspiranta Bielskiego ,więc pytam Cie GDZIE JEST CHŁOPAK!!! Krzyknąłem wściekły.
- Dalej nie wiem o kogo chodzi. Powiedział a ja walnąłem pięścią w stół
- Brunet, 24 lata, młodszy aspirant przestań piepszyć!!!! Doskonale wiesz o kogo chodzi!
- ADRES?! krzyknąłem i wymierzyłem broń prosto w jego głowę.
- Nie wiem! Nie pamiętam!
- To lepiej, żeby ci się przypomniało! Bo jak narazie to twoja lista zarzutów jest bardzo ciekawa... Myślę, że prokurator bardzo chętnie sobie poczyta: napad, ucieczka przed policją, porwanie funkcjonariusza policji, współudział w wielu morderstwach, morderstwo...
- Morderstwo?!
- No tak... jeżeli nie znajdziemy aspiranta Bielskiego żywego to bekniesz za morderstwo... Chyba, że chcesz najpierw dostać kulkę w łeb?! przybliżyłem pistolet do czoła "Mieczyka"
- Dobra! Dobra! Dolański przytrzymuje tego całego policjanta w starej fabryce, na ul. Fabrycznej! krzyknął, a ja wstałem i razem z Alexem poszedłem do biura.
W biurze czekał na mnie komendant.
- Muszę przyznać Piotr, że mnie zaskoczyłeś... Nie wiedziałem, że masz taką ciemną stronę. odparł komendant.
- Tu chodzi o Gutka! Nie miałem innego wyjścia...
- Wiem. Dlatego zbierajmy się! Mamy mało czasu, a duży obszar do przeszukania. Cała fabryka... .. powiedział Mędrzak

Po 20 minutach dojechaliśmy do fabryki. Bardzo bałem się, że jest już za późno, że nie zdążyliśmy na czas... Lucy to zauważyła i kiedy nikt nie patrzył lekko mnie przytuliła.
- Nie martw się... na pewno jest cały i zdrowy. powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.
- Wiem... powiedziałem i przetarłem łzy. Wtedy usłyszałem przez radio, że wchodzimy. To miało się odbyć cicho i dyskretnie. Niestety los zmienia plany. Kiedy weszliśmy z AT-ekami do budynku zauważył nas jedna z osób pracujących dla Dolańskiego i go ostrzegła.

**w tym samym czasie**Pov. Gutek

Byłem na skraju wyczerpania... Czułem ogromny ból w całym ciele i czekałem już tylko na śmierć. Nie chcę się już więcej męczyć... ten ból jest niedozniesienia.
- I co aspirancie? zaśmiał się Dolański.
- Gotowy na swój koniec? - zapytał i znów zarechotał.
- Czy mnie zabijesz czy nie... - wysapałem ciężko. I tak poniesiesz karę... - dodałem i jęknąłem z bólu. W tym momencie Dolański chwycił za pistolet i wymierzył go w moją stronę.
- Jakieś ostatnie słowa? zapytał, ale zanim zdąrzyłem odpowiedzieć odezwał się jego telefon.
- Cholera jasna! zaklnął pod nosem.
- Znaleźli nas! powiedział i podszedł do mężczyzny, który był jego wspólnikiem. Powiedział mu coś na ucho i wyszedł w pośpiechu żucając tylko: "Szkoda, że nie ja cię zabiję, ale myślę, że "Bilbo" zrobi to dobrze..."
- Znaleźli cię... - powiedział "Bilbo". Szkoda, że za późno... - dodał i wtedy rozległ się strzał...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top